Dość tej manny!

(Lb 11, 4-35)

Tłum pospolitego ludu, który był wśród nich, ogarnęła żądza. Izraelici również zaczęli płakać, mówiąc: «Któż nam da mięsa, abyśmy jedli? Wspominamy ryby, któreśmy darmo jedli w Egipcie, ogórki, melony, pory, cebulę i czosnek. Teraz zaś jesteśmy wycieńczeni, nie mamy nic, nie widzimy niczego prócz manny». Manna zaś była podobna do nasion kolendra i miała wygląd bdelium. Ludzie wychodzili i zbierali ją, potem mełli w ręcznych młynkach albo tłukli w moździerzach. Gotowali ją w garnkach lub robili z niej podpłomyki; smak miała taki jak ciasto na oleju. Gdy nocą opadała rosa na obóz, opadała równocześnie i manna. Mojżesz usłyszał, że lud narzeka rodzinami - każda u wejścia do swego namiotu. (Lb 11, 4-10)

W trakcie trzech dni potrzebnych do pokonania pustyni Paran mieliśmy już jeden bunt szemrania przeciwko Bogu (nie wiadomo za co), teraz mamy kolejny bunt, tym razem znamy przyczynę niezadowolenia: za brak różnorodności w jadłospisie. Przypominam, że manna była bardzo smaczna, miała “smak ciastka z miodem” (Wj 16, 31), była doskonałym pokarmem dającym każdemu wszystkie potrzebne składniki odżywcze, dodatkowo jej smak dopasował się do upodobań jedzącego (odsyłam do odpowiedniego odcinka - link). W Księdze Wyjścia mieliśmy do czynienia z buntem kończącym się zesłaniem przepiórek, ale w owym czasie nie było jeszcze manny, więc można było jeszcze pobłażliwie potraktować tamten bunt. W Księdze Liczb sytuacja jest inna: jest to bunt ludzi sytych, którzy chcą zaspokajać żądzę mięsa. Minął dopiero rok od wyjścia z Egiptu i pamięć już im zawodzi, bo twierdzą że w Egipcie jedli ryby “za darmo”. Czyżby niewolnik jadł za darmo strawę rzuconą mu przez właściciela? Czy bardziej chodzi o to, że w zamian za mannę nie było wymogu przestrzegania Prawa Bożego? Przymierze z Bogiem wymaga rzeczywiście, aby każdy członek wspólnoty pracował nad sobą. 

Na pustyni każdy otrzymywał codziennie z Bożej opatrzności dokładnie tyle, ile jest mu było potrzebne do życia, jak w modlitwie Jezusowej: “chleba naszego powszedniego daj nam DZISIAJ”. W tym słowie DZISIAJ tkwi cała trudność życia wiarą: człowiek wierzący jest sprowadzany do statusu dziecka. Dziecko otrzymuje jedzenie w czasie i ilości, o których rodzice decydują, a więc w oczach dziecka rodzice są ustawodawcami. W pewnym momencie dziecko buntuje się przed takim stanem rzeczy, bo dla niego wola rodziców jest wolą narzuconą z zewnątrz, zaczyna odbierać rodziców jako ciemiężycieli.  Nawet jeśli rodzinny chleb jest obfity, dziecko może je odbierać jako zniewolenie. Choć wie, że rodzice go kochają, odbiera ich miłość jako ciężar. Wówczas otrzymane smaczne, pożywne jedzenie przestaje dla niego być znakiem miłości, a staje się znakiem poddaństwa. 

Izraelici na pustyni doświadczają codziennej manny, ale skąd mają mieć pewność, że dostaną ją jeszcze jutro? Tym się różni dziecko od dorosłego: dziecko żyje w sytuacji zależności od miłości rodziców, dorosły stara się od wszelkiej zależności uciekać. Zależność od codziennej manny jest więc próbą wiary w wierność Tego, który tę mannę dostarcza. Jest próbą zaufania, jest wymogiem stanięcie się dzieckiem względem Boga, zgodnie ze słowami Pana Jezusa:

Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, NIE wejdziecie do królestwa niebieskiego. (Mt 18, 3)

Dzieciństwo Boże to mężna, świadoma decyzja zaufania Bogu, to wybór wiary i pokonanie iluzji samowystarczalności. Zaufanie jest ryzykiem, jest wyborem dokonanym z pewną dozą niepewności, ale jest wyrazem naszej wolności. Czytając Księgę Liczb śledzimy z zainteresowaniem czy Izraelici podejmą to ryzyko - czy naśladują swoich patriarchów, czy codziennie zaakceptują bycie Ludem Wybranym - albo raczej czy staną się ludem takim jak inne ludy, pragnące decydować sam o sobie, bez zależności od Prawa Bożego?

Wybór zaufania i wiary, a więc wybór stanięcia się dzieckiem w Bożych objęciach, nie jest aktem infantylnym. Jest wyborem ludzi silnych, mężnych i wolnych od pożądań. Powtórne narodzenie polega na tym, aby przejść z wiary infantylnej, spontanicznej, do wiary dojrzałej, będącej aktem świadomego wyboru, podejmującego ryzyko. Jest przejściem od stanu wymuszonej zależności do stanu zaakceptowanej zależności. Decyzja o podjęciu tego przejścia jest próbą życiową. Wszystkie kryzysy, które po kolei poznamy w Księdze Liczb są etapami wzrostu ze stanu infantylnego do stanu synostwa dzięki mężnemu wyborowi ryzyka wiary.

Wracając do tekstu, posłuchajmy reakcji Mojżesza i Boga na bunt Izraelitów:

Wtedy rozpalił się potężnie gniew JHWH, a także Mojżeszowi wydało się to złe. Rzekł więc Mojżesz do JHWH: «Czemu tak źle się obchodzisz ze sługą swoim, czemu nie darzysz mnie życzliwością i złożyłeś na mnie cały ciężar tego ludu? Czy to ja począłem ten lud w łonie albo ja go zrodziłem, że mi powiedziałeś: Noś go na łonie swoim, jak nosi piastunka dziecię, i zanieś go do ziemi, którą poprzysiągłem dać ich przodkom? Skąd wezmę mięsa, aby dać temu całemu ludowi? A przecież przeciw mnie podnoszą skargę i wołają: Daj nam mięsa do jedzenia! Nie mogę już sam dłużej dźwigać troski o ten lud, już mi nazbyt ciąży. Skoro tak ze mną postępujesz, to raczej mnie zabij, jeśli darzysz mnie życzliwością, abym nie patrzył na swoje nieszczęście». (Lb 11, 10-15)

Mojżesz znalazł się między młotem a kowadłem. Skarży się Bogu: “Czemu nie darzysz mnie życzliwością? Nie mogę już sam dłużej dźwigać troski o ten lud, już mi nazbyt ciąży”. Ta skarga trochę przypomina modlitwę Jezusa w Getsemani: “Ojcze, jeśli chcesz, oddal ode mnie ten kielich”! W obu przypadkach mamy do czynienia z pokornym powierzeniem się Woli Bożej w obliczu próby przekraczającej ludzkie siły. W tych skargach widać pokorę, zaufanie i zawierzenie syna swojemu kochającemu ojcu. Pokorne dziecko wierzy w to, że z Bogiem wszystko może dokonać. W tej modlitwie syn niczego nie wymusza na ojcu, ale powierza się jemu po to aby to, co niemożliwe, stało się możliwe.

Modlitwa Mojżesza nie jest podobna do naszych formułek odmówionych z myślami biegnącymi gdzieindziej. Jest modlitwą angażującą całe jego jestestwo, całe jego życie. Mówi wprost: “raczej mnie zabij, abym nie patrzył na swoje nieszczęście”. Osiągamy tutaj szczyt cierpienia, który powoduje że człowiek pragnie bardziej śmierci niż życia. Nie jest to narzekanie, Mojżesz gra vabank i kładzie swoje życie na stół. Jest to miłość najwyższego stopnia, kiedy ktoś składa ofiarę ze swojego życia.

Odpowiedź Boga idzie za schematem, który omówiliśmy w poprzednim odcinku: objawia, że z pozoru przyziemna skarga ludu jest w rzeczywistości odrzuceniem Przymierza z Bogiem. W tym przypadku ukarze lud poprzez spełnienie jego prośby: “chcecie mięsa? dostaniecie, aż do obrzydzenia”:

Ludowi zaś powiedz: Oczyśćcie się na jutro, a będziecie jeść mięso. Narzekaliście przed JHWH i wołaliście: Kto nam da mięso, abyśmy jedli? O, jak nam dobrze było w Egipcie! Teraz da wam JHWH mięso do jedzenia. Będziecie je spożywać nie tylko przez jeden dzień albo dwa, albo pięć czy dziesięć lub dwadzieścia, lecz przez cały miesiąc, aż wam przez nozdrza wyjdzie i przejmie was wstrętem; odrzuciliście bowiem JHWH, który jest pośrodku was, i narzekaliście przed Nim, mówiąc: Dlaczego wyszliśmy z Egiptu?» (Lb 11, 18-20)

Przypominam, że Izraelici mają manny pod dostatkiem, a jednak zachciało im się mięsa: nie chcą poskramiać swojej pożądliwości, stawiają ją jako swój bożek. Bóg pozwoli im odczuć skutków niepohamowanej pożądliwości. Nie wpychał im jedzenia do gardła, wystarczyło dać im nieograniczony dostęp do jedzenia, aby sami padli ofiarą własnej, niepohamowanej pożądliwości, aż do obrzydzenia. Nauka przez doświadczenie najgłębiej zapada w pamięć, tutaj Izraelici nauczyli się, czym skutkuje nieumiarkowanie w jedzeniu. Łatwiej im będzie pojąć wybór, jaki stoi przed nimi: albo Przymierze z Bogiem, które cechuje się życiem rozumnym, opanowanym i skromnym, albo odejście od Przymierza i służba bożkowi własnej pożądliwości, co skutkuje przesytem i obrzydzeniem. Manna jawi się jako manna wolności, łaknienie mięsa jest oznaką zniewolenia.

Ciąg dalszy tekstu wyjaśnia, w jaki sposób to wydarzenie konkretnie przebiegło:

Odpowiedział Mojżesz: «Sześćset tysięcy mężów pieszych liczy ten lud, pośród którego jestem, a Ty mówisz: Dam im mięso i jeść będą przez cały miesiąc! Gdyby się zabiło dla nich wszystkie owce i woły, czyżby to wystarczyło? Albo gdyby się wszystkie ryby morskie złowiło, czyż będzie im dosyć?» JHWH jednak odpowiedział Mojżeszowi: «Czyż ręka JHWH jest zbyt krótka? Zobaczysz, czy mowa moja się spełni, czy też nie». (...) Podniósł się wiatr zesłany przez JHWH i przyniósł od morza przepiórki, i zrzucił na obóz z obu jego stron na dzień drogi, i pokryły ziemię na dwa łokcie wysoko. Ludzie byli na nogach przez cały dzień, przez noc i następny dzień i zbierali przepiórki. Kto mało zebrał, przyniósł najmniej dziesięć chomerów. I rozłożyli je wokół obozu. Mięso jeszcze było między ich zębami, jeszcze nie przeżute, gdy już zapalił się gniew JHWH przeciw ludowi i uderzył go JHWH wielką plagą. Dlatego też nazwano to miejsce Kibrot-Hattaawa, bo tam pochowano ludzi, których opanowało pożądanie. Z Kibrot-Hattaawa ruszył lud do Chaserot i tam rozbili obóz. (Lb 11, 21-23.31-34)

Jeżeli pamiętacie pierwsze zesłanie manny z Księgi Wyjścia (link), tam podano szczegółowe zasady jej zbierania. Wolno było codziennie zbierać tylko tyle, ile zje dana rodzina. Tutaj widzimy przeciwieństwo wyuzdanej pożądliwości, kiedy zachłanny człowiek zbiera ponad swoje siły i nie potrafi się zatrzymać. Opłakany skutek wyuzdanej pożądliwości staje się wszystkim widoczny… 

Ten epizod jest potężną nauką o tym, że służba własnej pożądliwości nie popłaca, lepsze jest słodkie jarzmo wstrzemięźliwości i opanowania. Lepsze jest zaufanie Bożej Opatrzności na co dzień, niż uleganie obsesji zbieractwa. Pan Jezus będzie dobitnie pokazywał potrzebę wyboru między służbą Bogu a służbą pożądliwości, na przykład w następującym pouczeniu z kazania na górze:

Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego - miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie! Dlatego powiadam wam: Nie martwcie się o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom podniebnym: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was, martwiąc się, może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? (...) Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie martwcie się więc o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie martwić się będzie. Dosyć ma dzień każdy swojej biedy. (Mt 6, 24-27.33-34)

Powyższe pouczenie można lepiej zrozumieć w świetle naszego rozdziału z Księgi MiDBaR, z księgi pustyni. Pustynia jest miejscem nieprzyjaznym, ale jest też miejscem gdzie człowiek uczy się pokładania swojego zaufania jedynie w Bogu. Jest miejscem gdzie człowiek uczy się opanowywać swoje pożądliwości, aby nie pękać od nadmiaru jedzenia. Ostatnie, najmniej poważane przykazanie Dekalogu zabrania pożądliwości. Niniejsze wydarzenie jest przekonywującym uzasadnieniem tego zakazu.

Tyle słowem komentarza. Z dzisiejszego czytania wyjąłem fragmenty odnoszące się do ducha proroctwa, omówimy je w następnym odcinku. 




© Père Alain Dumont, La Bible en Tutoriel, https://www.bible-tutoriel.com/ Ras-le-bol de la manne ! oraz Dieu tient toujours parole !