„Daj okazję mądremu, a stanie się jeszcze mędrszy” (Prz 9,9). Często z małej okazji mądry staje się mądrzejszy, a nieraz uczy się z głupoty drugiego; niniejsze pismo może dać jakąś okazję nowym i mało doświadczonym przełożonym do doskonałego rozważenia dobra i zła, a na podstawie braków, jakie tu spostrzegą do pilniejszego szukania czegoś więcej, rzeczy wyższych czy pożyteczniejszych, aniżeli tu zamieszczone, koniecznych zakonnikowi do kierowania podwładnymi; wszak czytamy, że niekiedy mędrcy nawet z naturalnego zręczności zwierząt brali podnietę do twórczych pomysłów w zakresie sztuki.
1. „Piszę ci to, abyś wiedział, jak należy postępować w domu Pańskim, który jest Kościołem żyjącego Boga” (l Tm 3,15). Apostoł Paweł pisze dwa listy do swego ucznia Tymoteusza, którego ustanowił biskupem Kościoła w Efezie, ucząc go, jak powinien postępować na powierzonym sobie kierowniczym urzędzie; nauczywszy go już życia świętego, jeszcze uświadamia go, w jakim sposób winien innym pożytecznie i zasługująco przewodzić. Istnieje bowiem wielka różnica pomiędzy umiejętnością pokornego podlegania (subesse) i pokojowego współistnienia (coesse) i pożytecznego przewodzenia (praeesse). Bernard (Serm. 23 in Cant, n. 8): „Wielu pod ręką mistrza żyje spokojnie, a kiedy uwolnisz ich z jarzma, nie mogą żyć spokojnie ani zachować się bez winy. Inni odwrotnie, ze wszystkim żyją spokojnie i wcale nie potrzebują mistrza, ani też nie są zdatni do przełożeństwa. Zadowalają się pewną dobrą przeciętnością, według miary łaski udzielonej sobie przez Boga (por. Rz 12,3). Pośród braci umieją oni żyć społecznie i spokojnie, ale postawieni nad braćmi, nie tylko przewodzą nieużytecznie, ale i niemądrze i niegodziwie. Ale istnieje jeszcze trzeci rodzaj braci, lepszych od tamtych dwu, którzy umieją być przełożonymi”.
Mojżesz otrzymał pouczenie, że nie kto bądź z ludu będzie innym przewodzić, ale że ma wybrać z całego ludu mężów umiejętnych i zdatnych, „aby mogli sądzić lud w każdym czasie” (Wj 18, 21,22). Kto bowiem przyjmuje urząd, ażeby innych ulepszać, potrzeba aby wpierw sam pilnie wyćwiczył się w dyscyplinie dobroci i poprzez jej częstotliwe praktykowanie nabył sprawności. Dlatego Pan nasz wprzód czynił to, czego potem miał nauczać słowem: „Jezus zaczął czynić i nauczać” (Dz 1,1).
2. Początkujący potrzebuj ą mistrza, ażeby nauczył ich tego, czego nie umieją, mianowicie rzeczy koniecznych i użytecznych dla swego zbawienia i postępu: czego powinni unikać, o co się starać, co czynić, czego pragnąć, czego się lękać oraz rozróżniać między mniejszym, a większym dobrem lub złem: „Potrzebujecie kogoś, kto by was pouczył o pierwszych prawdach słów Bożych” (Hbr 5,12).
Aby ćwiczył ich w uczynkach cnót, gdyż nie wystarczy znać dobro, ale trzeba je czynić, jak ten kto słucha wiedzy medycznej, a potem ją praktykuje, praktyka pełnej wpaja w umysł znawstwo jakiejś dyscypliny, aniżeli samo jej słuchanie. Niedoskonali zwykli lenić się w staraniu o cnoty, dlatego potrzeba aby ktoś inny ich do tego napędzał. Z tego powodu mistrzowie swoim uczniom, których pragną udoskonalić, nakładają ćwiczenia w różnych cnotach, czy w uczynkach pokory, czy bratniej miłości, czy trzeźwości, czy w pobożności, czy cierpliwości, czystości, milczenia, posłuszeństwa i innych cnót, aby w ten sposób wykonywali cnoty i do nich nawykali, a tym samym zwalczali przeciwne im wady; gdyż w miarę wzrostu cnoty słabnie przeciwna jej wada: „Wychowujcie je, stosując karność i napominanie Pańskie” (Ef 6,4).
Aby ich strzegł przed popadnięciem w grzech, albo przed mało zdecydowanym praktykowaniem cnót. Umysły słabe i jeszcze nie oczyszczone w pełni z pociągu do grzechu bardziej wstrzymuje przed otchłanią grzechu strach ludzki aniżeli boski. Dlatego należy ich poddawać kierownictwu przełożonych, którzy by ich odwodzili od niebezpieczeństw, jak matka ostrzegająca dzieci broni je przed utonięciem w wodzie i pożarciem przez wilki: „Pilnować cię będzie, aby cię wyrwać z drogi występku i od ludzi mówiących przewrotnie” (Prz2,ll,12).
Aby ich poprawiał, ponieważ grzech spycha ku gorszemu, jak jedna choroba często daje podnietę innej cięższej, a rana niekiedy rodzi ropny wrzód, jeśli nie zapobiegnie temu troska lekarza. Podobnie kto wpada w grzech trudno sam siebie poprawia, bez wsparcia pomocą silniejszego. Z tego powodu Bóg chce, aby w razie upadku w grzech, albo zaniedbania w czymś i beztroski, poprawiali ich przez upomnienia, nagany, poskramianie i kary; jeśliby zostali pozostawieniu swemu zdaniu, mogliby nie poznać swej winy, lub będąc oszołomieni dalej tarzać się na uczcie lub głębiej się zanurzać: „Właśnie tych osądzonych karecie” (por. Jud 22,23). Jest więc konieczne, żeby podlegali pokornie mistrzowi, gdyż kto nie poddaje się posłusznie lekarzowi, nie może być uzdrowiony z choroby. Chorobami w człowieku są żądze wad: „Dał im władzę nad wszystkimi złymi duchami, i moc leczenia chorób” (Łk 9,1).
3. Ci. którzy nie potrzebują dla siebie mistrza, mają być tak oświeceni wiedzą, żeby nic nie błądzili w tym, co powinni koniecznie znać, i żeby otrzymawszy boski dar rozróżniania duchów, nie dawali się uwodzić przez człowieka lub przez diabła, lub przez własne zmysły pod pozorem dobra: „Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony” (Flp 4,12),
Mają także być napełnieni żarem pobożności, tak żeby bez niczyjej zachęty umieli wierni przykładać się do praktykowania wszelkiej cnoty, zawsze jak najlepiej: „Zapominając o tym, co za mną, a wytężając się do tego, co przed mną... (Flp 3,13).
Mają również być przejęci miłością dobra, tak, żeby niejako naturalnie brzydzili się każdego zła i pilnie unikali każdego zgorszenia i postępowali ze wszystkimi bez naruszenia pokoju: „nie bądźcie zgorszeniem ani dla Żydów, ani dla Greków” (l Kor 10.32).
Mają ponadto być pokorni we wszystkim, tak żeby nie wynosi się z posiadanego dobra ani nie mniemali, że są bez żadnego zła, żeby gruntownie osądzali każde swe wykroczenie w myśli, mowie i zaniedbaniu i je dokładnie oczyszczając poprawiali.
A w tym wszystkim maj ą być ustaleni, tak żeby nie mogli zmienić swojej postawy ani na skutek lekkomyślności, ani jakiegoś roztargnienia, ani trudności lub strachu: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej...” (Rz 8.35).
Ponieważ trudno jest takich znaleźć , dlatego tylko nielicznym wypada żyć bez jarzma posłuszeństwa, a celem lepszego i pewniejszego działania, także przełożeni koniecznie mają podlegać kierownictwu innych, aż do najwyższego Biskupa wszystkich, który w zastępstwie Chrystusa jest głową całego Kościoła walczącego.
4. Zatem potrzeba, żeby przełożeni chcący użytecznie przewodzić, byli wyposażeni w różne cnoty: jedne w stosunku do siebie, aby nienagannie żyli, inne w stosunku do swych przełożonych, aby ich pokornie słuchali, w czym należy, a jeszcze inne w stosunku do podwładnych, aby nimi zasługujące kierowali i posuwali ku lepszemu. Ten, kto z urzędu na uczyć wszystkich cnót, winien jaśnieć wszystkimi cnotami; wszakże liczba sześć, jako złożona ze swych części ilościowych, jest pierwszą liczbą doskonałą w swoim rodzaju, dlatego dobry rządca dusz, zwłaszcza zakonnik, winien przyświecać niektórymi szczególnymi cnotami, podobnie do Serafinów (Iz 6,2), najpierwszych pośród duchów niebieskich, ozdobionych sześcioma skrzydłami.
Może dlatego Pan ukazał się w takiej postaci Świętemu Ojcu naszemu Franciszkowi podczas owej chwalebnej wizji, kiedy oznaczył go stygmatami swej męki, ażeby okazać, że tak właśnie winni być duchowo uskrzydleni ci, którzy mają użytecznie przewodzić jego rodzinie. Tak też „cztery zwierzęta - każde z nich ma po sześć skrzydeł” (Ap 4,8).
1. Pierwszym skrzydłem rządcy dusz jest pragnienie sprawiedliwości, które nie może ścierpieć żadnej niesprawiedliwości u siebie i u innych. Tym bardziej uważa się kogoś za dobrego, im więcej i szczerzej nienawidzi zła; im bardziej kocha się jakąś rzecz, tym bardziej boleje się nad jej zniszczeniem. Przeto zauważmy, że są cztery rodzaje ludzi w zakonie lub w Kościele, których zwykliśmy nazywać dobrymi.
2. Pierwszy rodzaj to ci ludzie, którzy nie czynią zła, ale też nie przykładają się do dobrych uczynków, którzy spokojnie i zgodnie żyją z innymi, nikogo nie obrażając ani nie dając zgorszenia: „Ci ludzie byli dla nas bardzo dobrzy i nieuciążliwi...” (l Sm 25,15). Zwykliśmy takich ludzi nazywać dobrymi, którzy mają łagodne obyczaje i społeczny sposób bycia ze wszystkimi, chociaż w wykonywaniu innych cnót wydają się nieco ospali. Również dzieci ochrzczone uważa się za dobre w ten sposób.
3. Drugi rodzaj to ludzie lepsi od poprzednich, którzy nie czynią żadnego zła, ponadto stale ćwiczą się w dobrych uczynkach: w trzeźwości, w czystości, w pokorze, w miłości bliźniego, w trwaniu na modlitwie i w tym podobnych uczynkach, które uważają za dobre. Odznaczają się tym ,że nie zaniedbują z tego, co mogą i umieją, zadawalając się dobrem, jakie czynią, a nie palą się do świętości większej i doskonalszej. Wystarcza im tylko czuwanie, tylko modlenie się, tylko dawanie jałmużny ze względu na Boga lub poszczenie lub pracowanie i tym podobne; zadowoleni poprzestają na tym, wyższe pragnienia zostawiając innym: „Widziałem, że nie ma nic lepszego nad to, że się człowiek cieszy ze swych dzieł, gdyż taki jego udział” (Koh 3,22).
4. Trzeci rodzaj to ludzie jeszcze lepsi, którzy brzydzą się złem i odeń uciekają, i pilnie praktykują dobre uczynki, jakie tylko mogą; a gdy wykonają wszystko, co mogą, uważają że mało zrobili (por. Łk 17.10) w stosunku do tego, czego pragnęli, wiedząc z Apostołem, że „ćwiczenie cielesne nie na wiele się przyda” (l Tm 4,8). Dlatego pragną cnót duchowych i smaku wewnętrznej pobożności i poufnego poznania Boga i doświadczania Jego miłości; będąc przekonani, że są niczym i nic nie mają, tak długo nie przyjmują żadnej pociechy doczesnej lub duchowej, dopóki nie zaprawią się do wspomnianych cnót i nie zaznają słodyczy pobożności; wszakże nie zapalają się żarem gorliwości przeciw błędom innych ludzi i niebezpieczeństwom grzechów; nie pragną, aby wszyscy byli dobrzy i szczęśliwi; nie odczuwają żadnego bólu z powodu zła innych ludzi, bo są zajęci tylko sobą i Bogiem. Z tego względu tacy mniej nadają się do kierowania innymi, ponieważ własny pokój przenoszą nad troskę o nich, według tego: „Czyż mam opuścić moją słodycz i owoc mój wyborny, aby pójść i kołysać się ponad drzewami?” (Sdz 9,11)
5. Czwarty rodzaj to ludzie najlepsi, którzy odznaczają się niewinnością i cnotami, pragnieniem sprawiedliwości i gorliwością o dusze, którzy nie cieszą się z postępu własnego zbawienia, jeśliby innych razem ze sobą nie pociągali do Boga, za przykładem Pana, który mając zawsze w sobie pełną radość, nie zadowolił się posiadaniem chwały samemu, lecz wyszedł od Ojca. przyjął postać sługi, ażeby poprzez swe dzieło i naukę przyprowadzić wielu synów razem ze sobą do chwały. Pragnienie sprawiedliwości lśni jak „bisior na dwa sposoby farbowany” (Wj 26,1.3) barwą dwojakiej miłości, Boga i bliźniego. Miłość Boga nie tylko pragnie zażywać Jego słodyczy i do Niego należeć, ale także bardzo ceni pełnienie Jego woli, rozszerzanie Jego kultu i wysławianie Jego czci; chce bowiem, aby wszyscy Go znali, wszyscy kochali, wszyscy Mu służyli i ponad wszystko czcili.
Miłość bliźniego pragnie nie tylko jego cielesnego zdrowia i doczesnej pomyślności, ale jeszcze bardziej jego wiecznego zbawienia. Gdzie miłość doskonalsza, tam gorętsze pragnienie i ustawiczna troska, by się do niego przyczynić oraz tym większa radość z jego znalezienia. Bo miłość „nie szuka swego” (l Kor 13,5), ale tego, co Boże. W jakiej mierze kochasz Boga i szczerze pragniesz tego, co Boże, w takiej też bolejesz nad obrazą Boga, kiedy widzisz, że nie jest znany i nie jest czczony, kiedy widzisz, że się Go nie kocha i nie słucha, i że się burzy Jego kult, a przeciwnicy mnożą się i cieszą. Również w jakiej mierze kochasz zbawienie bliźniego, w takiej też smucisz się z jego zguby i ze szkody w jego postępie.
6. Takiej miłości żąda się od wszystkich przyjaciół Boga, a najbardziej od zastępców Boga, którzy powinni powodować się miłością sprawiedliwością i odrazą do niegodziwości, według serca Bożego: „Umiłowałeś sprawiedliwość...” (Ps 44,8).
Sprawiedliwością można tu nazwać zachowanie wszystkiego, co jest konieczne do zbawienia i postępu dusz.
7. Jedne nakazy sprawiedliwości pochodzą z prawa wiecznego. Takimi są cnoty: pokora, czystość, miłość, miłosierdzie i tym podobne, bez których nikt nigdy nie może się zbawić; do nich także przynależą przykazania Boże starego i nowego prawa, tak jak mówi Chrystus, że całe Prawo i Prorocy” odnoszą się do miłości Boga i bliźniego, skoro „na tych dwu przykazaniach...” (Mt 22.40).
Inne nakazy sprawiedliwości pochodzą z ustanowienia ludzkiego w imieniu Boga. Takimi są nakazy kanoniczne wydane przez Kościół dla powszechnego dobra, jak obrzędy Sakramentów i inne przykazania prawa pozytywnego: „Każdy winien zachowywać nakazy prawa kanonicznego”, odnoszące się do jego stanu oraz nałożone wszystkim wspólnie, świeckim i duchownym.
Jeszcze inne nakazy sprawiedliwości pochodzą z własnego ślubu. Nikogo się do nich nie zmusza, ale kto jest dobrowolnie ślubował, jest zobowiązany zachować jakby z nakazu Bożego. Takimi są wstrzemięźliwość zakonników i posłuszeństwo i wyrzeczenie się własności w klasztorze oraz to, co reguła lub przepisy każdego zakonu nakładają swoim profesom: „Jeśli złożysz ślub Panu, nie będziesz się ociągał z jego wypełnieniem, gdyż twój Pan Bóg będzie się tego domagał od ciebie, a na tobie będzie ciążył grzech. Jeśli się wstrzymasz od ślubu, nie będzie grzech ciążył na tobie, lecz co z ust twych już wyszło, tego strzeż i wypełnij ślub, który twe usta dobrowolnie złożyły twemu Panu Bogu” (Pwt 23,22-24).
Wreszcie niektóre nakazy sprawiedliwości pochodzą z usprawnienia postępu duchowego, chociaż skądinąd nie są konieczne do zbawienia. Takimi są obowiązek boskiego oficjum i poszczególnych urzędów w Zakonie, regulaminów co do milczenia, pożywienia i ubioru, pracy, czuwania i innych ćwiczeń duchownych; w tych rzeczach różni się obserwa poszczególnych Zakonów, jak każdy z nich sobie ułożył. Chociaż nie są tak ważne, żeby się bez nich nie można było zbawić, to jednak ich przekraczanie zniekształca piękno Zakonu i postęp duchowy i przeszkadza zwykle zbudowaniu innych. Miłość sprawiedliwości pilnie te rzeczy popiera w sobie i w innych i cieszy się, kiedy widzi ich pilne zachowywanie; przeciwnie, boleje i trapi się i burzy na widok ich przekraczania: „Czyż tych, co nienawidzą Cię, Panie... (Ps 138,21).
8. Miłość sprawiedliwości posiada pewne wewnętrzne wyczucie większego ubolewania nad cięższymi wykroczenia, a mniejszego nad lżejszymi. Bo mądry waży rzeczy tak dobre jak złe, niemądry zaś nieraz wielki poczytuje za małe, a błahe uważa za bardzo wielkie, „drzazgę uważa za belkę, przecedzając komara, połykając wielbłąda”, (por. Mt 23,23): „Dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, a pomijacie to, co ważniejsze” (por. Łk 11,42). Tacy dają się ponosić własnej gorliwości, a nie działają według ducha Bożego, np. niektórzy bardziej są skorzy do karania za opuszczenie jednego ukłonu w chórze, aniżeli za rzucenie oszczerstwa na innego zakonnika, bardziej gniewają się za opuszczenie wiersza i niezachowanie małej rubryki, aniżeli za spowodowanie wielkiego zamieszania połączonego ze zgorszeniem.
9. Na pierwszym miejscu trzeba się strzec przekraczania przykazań Bożych i nad nim boleć; potem przekraczania przykazań Kościoła świętego; dalej tego wszystkiego, co każdy dobrowolnie ślubem przyjął za konieczne, jak zakonna reguła, a zwłaszcza to, co zostało ustanowione jako nakaz ścisły; wreszcie, wszystkich zgorszeń mających postać zła; chciwości, pychy, zazdrości, obżarstwa, gniewu, podejrzanych przyjaźni, nieposłuszeństwa i tym podobnych wad, które sprawiają, że sława zakonników zamiast pachnieć cuchnie, że wierni zamiast budować się przykładem cnót, raczej zarażają się przez nich zgorszeniem: „Z waszej przyczyny poganie bluźnią imieniu Boga” (Rz 2,24). Łatwiej uleczyć ciężki grzech ukryty, aniżeli takie zgorszenie, ponieważ tamten można uzdrowić za pomocą sekretnej pokuty, a zgorszenia zgoła nie da się usunąć z wszystkich serc, do których ono dotarło.
10. Dalej, należy unikać zamieszania w staraniu o pobożność, którą żywi się każdy prawdziwy Zakon i nasyca wszelką praktyką cnoty. Suchy jest każdy Zakon, który nie karmi się tą oliwą; chwiejna jest struktura dobrych uczynków, której nie spaja pobożna modlitwa, jak „mur z kamienia bez cementu” (por. Ez 13,10). W każdym Zakonie, gdzie stępiał zapał pobożności, zaczyna również słabnąć budowla cnót i następować ruina: „Lampy głupich panien bez oliwy gasną” (por. Mt25,l-8).
11. Ponadto, należy unikać zaniedbania zewnętrznej karności, która została ustanowiona dla ozdoby Zakonu i ułatwienia postępu duchowego, a której zaniechanie jest znakiem niedbałego sumienia i wewnętrznej lekkomyślności. Nie dlatego taka karność została nakazana, żeby nie można inaczej ułożyć życia, ale dlatego, że służy ona powadze i jedności postępowania braci, a nie żeby każdy żył i robił, co mu się podoba, będąc uciążliwy dla innych. Co do takich przepisów, które same są obojętne, ale postanowione propter aliud, należy dbać raczej o dobre ich zachowanie, aniżeli chorobliwie lękać się, jeśli czasem zostaną przekroczone (por. wyżej nr 7). Wszakże, gdyby zwyczaj rodził deformację, a symulacja żywiła opieszałość, wtedy ze względu na potrzebę zapobieżenia grożącemu złu nie wolno zaspać gorliwości o karność.
12. Prawdziwy gorliwiec o sprawiedliwość niech uważa, 1° żeby w żaden sposób nie czynił lub nie uczył zła; 2° żeby nie polecał lub nie dawał nań zgody, znużony jakąś niewygodą czy okolicznością; 3° żeby nie sprzyjał lub nie cieszył się z niego, choćby stało się bez pytania go albo pod jego nieobecność; 4° żeby nie taił i nie milczał jakby nieświadomy, skoro do niego należy karcić i pokazywać zło i odstraszać od dalszego usiłowania czynienia czegoś podobnego; 5° żeby nie puszczał go bezkarnie, gdyż powściąganie grzechu rodzi pewne dobro, mianowicie powstrzymuje grzesznika przed dalszym grzeszeniem; „Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło” (J 5,14). Ponadto oczyszcza ono z grzechu, żeby kiedyś potem nie być ciężej karanym przez Boga: „Ty go uderzysz rózgą, a od Szeolu zachowasz mu duszę” (Prz 23,14). Przez to również innych się uczy, aby strzegli się popełniania czegoś podobnego: „Zbij naśmiewcę, a prosty zmądrzeje” (Prz 19,24), to znaczy, że młody i nowy nauczy się przezorności. Wreszcie sam przełożony, zastępca najwyższego sędziego, zachowa duszę swą od grzechu niedbalstwa, wykonując swój obowiązek; kapłan Heli tego nie wykonał, stąd też otrzymał wyrok śmierci razem z grzesznymi synami (l Sm 4).
13. Zakony kwitnące różnią się od upadłych nie tym, żeby nie było wśród nich żadnego grzesznika, lecz że nikomu w nich nie pozwala się grzeszyć bezkarnie, że pilnie zamyka się przystęp do grzeszenia, że usuwa się niepoprawnych i zakłamanych, a dobrych kocha się i spiera, żeby wytrwali i zawsze szli ku lepszemu. Skoro w zgromadzeniu Aniołów przed ich wypróbowaniem i w gronie Apostołów pod kierownictwem Chrystusa „znalazła się niegodziwość” (Job 4,18), to jakaż grupa dobrych ludzi na ziemi ośmieli się przypisywać sobie bezgrzeszność? Choćby bowiem z łaski Boga było tam wielu niewinnych, to jednak nie wszyscy: „Wy jesteście czyści, ale nie wszyscy” (J 13.10).
14. Potrzeba, aby dobrzy -jak długo są tu w stanie zasługiwania -mieli ze sobą pewną ilość złych, jako okazję do większej zasługi; z którymi cierpieliby w swoim złu, przeciw którym zapalałaby się ich gorliwość, którym usiłowaliby poprawić, do których baliby się upodobnić, którzy byliby dla nich materią pokuszenia, od których znosiliby prześladowania i na widok których pokornieliby pełni zmieszania dziękując Temu, kto ich strzeże, żeby się takimi nie stali. Jeśli zaś dobrzy nie mieliby okazji do wymienionych cnót, to ich zasługi by zmalały: „A co człowiek sieje, to i żąć będzie” (Ga 6,8).
15. Złych nie należy kochać czy popierać, ale trzeba ich znosić, zwłaszcza tych, których zło jest ukryte i nie zaraża innych, i jest nadzieją na ich poprawę. Gdzie zaś im tego brakuje, tam nie można ich trzymać bez poważnej szkody, i dlatego należy ich usunąć, żeby nie sądzony, że dobrym podoba się ich nieprawość. Podczas, gdy się ich toleruje, należy ich karać upomnieniem, strofowaniem, zawstydzeniem, naganą; a w przypadku, jeśli powstaną ze słabości i nabiorą sił, należy ich namaszczać zachętami, pocieszeniem, modlitwami i obietnicami; należy zamknąć im drogę do grzechu i zahamować dostęp pokusy; co przydaje się również dobrym, żeby sposobność do złego nie wpłynęła na ich pogorszenie.
Przełożony, będąc zastępcą Boga, któremu „Pan dał władzę nad swoją familią” (por. Mt 24, 25) i którego podwładni powinni słuchać w zastępstwie Pana, jeśliby nie poprawiał winnych, jeśli pozwalałby na wyrastanie wad i powstanie złych obyczajów, na umacnianie się i rozszerzanie już powstałych, jeśli widziałby, że zachowanie przepisów upada a wykroczenia się mnożą, a według możności nie przeciwstawiałby się tak złu obecnemu jak grożącemu, to zda przed Bogiem potrójny rachunek.
16. Po pierwsze, za niedbalstwo, bo nie spełnił swego obowiązku: „Będąc bowiem sługami Jego królestwa, nie sądziliście uczciwie, aniście prawa nie przestrzegali, aniście nie poszli za zamysłem Boga, przeto groźnie i rychło natrze On na was, będzie bowiem sąd straszny nad panującymi” (Mdr 6,4-5).
Po drugie, za wszystkie grzechy podwładnych, które mógł i winien był powściągnąć i im zapobiec: „Jeśli ty nic nie mówisz, by bezbożnego sprowadzić z jego drogi, to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie” (Ez 33,8).
Po trzecie za nadużycie godności i władzy sobie powierzonej, którą obrócił na własną chwałę i wygodę, a nie na to, do czego została dana: „Odbierzcie mu talent, a sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz w ciemności; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów...” (Mt 25,28,30).
17. Dobry gorliwiec przez to okazuje, w jakiej mierze kocha Boga, że zabiega o Jego wolę w sobie i w innych i nie odstępuje od tej gorliwości na skutek gnuśności, a nie ustaje z powodu trudu, nie łamią go rady, ani nie osacza podstęp, ani przyjaźń ani pochlebstwo nie zmiękcza, ani nie przerażają groźby, ani nie opuszcza rąk wobec zasiedzenia długotrwałych nieprawych zwyczajów, ale wypełnia swój obowiązek.
1. Drugim skrzydłem kościelnego Serafina jest dobroć, czyli braterskie współczucie, bo jak miłość Boga rozpala go do pragnienia sprawiedliwości, tak miłość braterska kształci go do dobroci. Na występki trzeba bijącej rózgi, ale na niemoc konieczna jest podpierająca laska” „Kij twój i twoja laska...” (Ps 22,4), oraz „Z rózgą ma do was przybyć czy z miłością i łagodnością ducha?” (l Kor 4,21). Podobnie Samarytanin temu, na pół żywemu porzuconemu człowiekowi, nalał wina gorącej gorliwości i oliwy łagodzącej dobroci (por. Łk 10,33).
2. Inna jest niemoc ciała, inna ducha, a obydwie wymagają współczucia. Niemoc ciała jest trojaka. Pierwsi leżą w łóżku, mają wysoką gorączkę (in azutis) albo inne ciężkie schorzenie. Drudzy chodzą po domu lub po dworze, ale Czas trwania Spółki jest nieograniczony, esto doznają wielkich bólów, np. chory na kamienie żółciowe, owrzodzenia, chorobliwie otyli i tym podobni. Trzeci nie mają określonej choroby, ale są słabi na ciele i wyczerpani na siłach, np. starzy i zniszczeni pracą lub dotknięci wrodzoną słabością, a od czasu do czasu przyciskami przejściową melancholią (languore).
Trzeba ich wspierać trzema rodzajami dobroci, mianowicie środkami leczniczymi, jeśli to możliwe; dalej złagodzeniem surowości w jedzeniu, ubraniu, czuwaniach, i tym podobnych; wreszcie zwolnieniem z pracy w oficjach, usługach, jak żąda tego konieczność. Pierwszym należy pomagać szczególnie środkami pierwszego rodzaju, drugim drugiego rodzaju, trzecim trzeciego, według potrzeby każdego z osobna.
3. Chorym i słabym należy okazywać wszelką ludzkość, ponieważ są przez Pana biczowani; gdyby ponadto byli dręczeni przez ludzi, wtedy ich nędza wołałaby do Pana zmiłowań ze skargą przeciw dręczycielom: „Bo prześladowali tego, kogoś Ty poraził i bólu przyczynili temu, któregoś Ty zranił...” (Ps 68,27). Chory, który będąc ściśniony nie może sam sobie poradzić, jeszcze bardziej czuje się udręczony tym, że ci, którzy powinni, nie powinni, nie pocieszają go, nie dają ulgi w pracy, nie zaspokajają jego potrzeb, nie współczują mu: „Przed twymi oczyma są wszyscy, co mnie dręczą; hańba złamała me serce i sił mi zabrakło, na współczującego czekałem, ale go nie było, i na pocieszającego, lecz go nie znalazłem. Do mego pokarmu domieszali żółci, wzgardy, a kiedym pragnął, napoili mnie octem lżenia. Niech stół ich stanie się dla nich pułapką...” (Ps 68, 20-23).
4. Dobry przełożony uważa siebie za ojca swych braci, a nie za pana, i jest dla nich lekarzem, a nie tyranem, nie traktuje ich jako bydło jarzemne albo kupionych niewolników, ale jak synów, uczestników niebieskiego dziedzictwa, i czyni im tak, „jakby chciał, by jemu czyniono” (por. Mt 7,12), gdyby był w podobnej potrzebie. Mocni i zdrowi nie czują, co czuje chory; dlatego nie umieją im współczuć, chociaż nauczą się tego później, kiedy zaniemogą.
Choćby zarzucano, że często niektórzy udają bardziej chorych, aniżeli są, to czy z tego powodu wszystkich nie ma się posądzać o hipokryzję? Wręcz przeciwnie, ze względu na niewielu sprawiedliwych Pan chciał darować wielu grzesznikom (Rdz 18).
5. Chorzy bardziej potrzebują wsparcia, dobroci, aniżeli zdrowi
1 mocni, z potrójnej racji: 1° ze względu na środki do utrzymania życia, ponieważ sami nie mogą się o nie postarać; gdyby i inni nie postarali się o nie dla nich, wtedy musieliby osłabnąć i nie mogliby wyżyć: „Aby wygnaniec całkiem nie zginął...” (2 Sm 14,14).
2° ze względu na przywrócenie zdrowia i sił, które stracili w chorobie. Zdrowy i silny wymaga jedynie podtrzymania, żeby zachował to, co ma. Chory i słaby wymaga podwójnego wzmocnienia, żeby nie zginął i nie stracił, do reszty tego, co ma, i żeby odzyskał to, co stracił: „A temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma” (Łk 19,26).
3° ze względu na potrzebę ulgi pocieszenia, ponieważ chorzy udręczeni czują ulgę, kiedy widzą, że inni im współczują i że pilnie zabiegając ich wyzdrowienie: „Niech was Pan błogosławi, okazaliście mi współczucie” (l Sm 23,21). Słusznie należy pomagać tym chorym, co do których jest nadzieja wyzdrowienia, ale szkoda wydatków na tych, co do których nie ma nadziei, że kiedykolwiek wyzdrowieją. - To zdanie byłoby słuszne, gdyby należało chorym świadczyć miłosierdzie ze względu na odpłatność ludzkiej użyteczności, a nie ze względu na zasługę miłości. Kto pomaga choremu dlatego, że gdy ozdrowieje, wynagrodzi mu za to dobrodziejstwo, ten pozbawia się zasług miłości. Bo gdzie większa nędza, tam miłosierdzie staje się jaśniejsze i czystszą miłość. - Potrzeba więc, żeby przełożony doświadczył czasem choroby i tak nauczył się współczucia: „Nie takiego bowiem mamy Arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom...” (Hbr 4,15).
7. Chorych na duszy również są trzy rodzaje: pierwsi skłonni są do zgorszeń i grzechów z braku pobożności lub pod wpływem pokusy z błahej okazji chwieją się i skłaniają do upadku: „Wielu wśród was słabych i chorych...” (l Kor 11,30).
Drudzy mają dobrą wolę i pokorę, ale stają się małoduszni z powodu lekkiej nagany lub połajania, albo popadają w jakieś nieufne zniechęcenie, albo wpadają w ciężką nerwową niecierpliwość; potem boleją nad tym, a inni nieraz się nimi martwią: „A my, którzy jesteśmy mocni, powinniśmy znosić słabości tych, którzy są słabi” (Rz 15.1).
Trzeci, to w ogóle wszyscy niedoskonali, często są chwiejni w praktykowaniu cnót, i mimo opierania się odczuwają gorączkę pożądań, czy pychę, czy gniew, czy lenistwo, zazdrość, pożądliwość, obżarstwo i inne wady, tak cielesne jak i duchowe: „Zmiłuj się nade mną, Panie, bom słaby” (Ps 6,3).
8. Na te choroby należy stosować takie środki: usuwanie od nich okazji do zgorszenia, sposobności do grzeszenia, żeby nie widzieli lub nie słyszeli rzeczy gorszących i żeby często nie przebywali poza domem; bo Dina, wyszedłszy z domu, została zgwałcona (Rdz 34. l-2).
Wzmacniania ich częstymi zachętami i przykładem cierpliwości, przy czym dopóki nie powstaną ze słabości trzeba im oszczędzać twardego łajania i obrażania, które by ich wzburzały: „Ojcowie nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha” (Koi. 3,21). Bo kto jeszcze bardziej drażni już i tak dosyć w sobie wzburzonego, czyni tak jakby prowokował szczekającego psa, żeby go ugryzł.
Spokojne znoszenie ich obyczajów i niedoskonałości: „Albowiem nie wszystko mogą” (Syr 17.30).
9. Nauczyciele mają wyrozumienie dla nieumiejętności ludzi prostych i niewykształconych, kiedy mniej prawidłowo myślą; podobnie cnotliwo niech łagodnie znoszą braki drugich, wiedząc, że nie wszyscy mogą być jednakowo doskonali, i jakby dzieciom i słabym w Chrystusie niech nie nakładają ciężarów większych, niż mogą unieść, ani niech nie wymagają od nich tego, co przekracza ich siły: „Wiesz, panie mój, że mam dzieci wątłe, a owce i krowy są dojne; jeśli je będę pędził choćby dzień jeden, padnie mi cała trzoda” (Rdz 33,13); to znaczy, że kto dzieci niedoskonałe i mające dobrą wolę, jak płód w łonie, przymusza do praktykowania cnót ponad łaskę, jaką otrzymali, wtedy zgasi w nich to, co już posiadają, bo działa ponad ich siły: „Staliśmy się małymi pośród was, jak matka troskliwie opiekująca się dziećmi swoimi” (l Tes 2,7), jakby mówił, że pokornie i z dobrocią pochlebiam wam, zniżając się do waszej słabości i niedoskonałości. Wbrew temu Pan skarży się na pasterzy: „Słabej nie wzmacnialiście, o zdrowie chorej nie dbaliście, skaleczonej nie opatrzyliście, zabłąkanej nie sprowadziliście z powrotem, zagubionej nie odszukiwaliście, a z przemocą i okrucieństwem obchodziliście się z nimi” (Ez 34,4).
Bernard (Serm. 23 in Cant., nr 2): „Uczcie się, że macie być matkami dla podwładnych, nie panami: starajcie się bardziej o miłość, niż o postrach, a jeśli będzie potrzeba surowości, niech będzie ojcowska, a nie tyrańska. Okazujcie się matkami w karmieniu, ojcami w strofowaniu. Bądźcie łagodni, odłóżcie srogość; zawieście baty, dobądźcie piersi; piersi wzbierają mlekiem, nie nadymają się pychą. Cóż nakładacie na nich wasze jarzmo, czyż raczej nie wy powinniście nieść ich ciężary?” ...Noś go na łonie swoim, jak nosi piastunka dziecię, i zanieś go do ziemi, którą poprzysiągłem dać ich ojcom” (Lb 11,12).
1. Trzecim skrzydłem kościelnego Serafina jest cierpliwość i stała pobłażliwość. Dach domu przyjmuje na siebie kurze i deszcze, i napory wiatru, aby wnętrze pozostało czyste i schludne, podobnie przełożeni, którzy wiernie bronią swoich podwładnych od nawałnicy grzechu, muszą często przyjmować burze przeciwności, jak kwoka w obronie kurcząt przeciwstawia się jastrzębowi.
2. Są trzy główne sytuacje, w których cierpliwość jest jak najbardziej potrzebna: 1° różne prace i troski i zajęcia wypadające rozmaicie. Stała troska przynagla go do starania się o duchową karność i o zaopatrzenie w pomoce cielesne; stąd i Apostołowie nie tylko troszczyli się o potrzeby duchowe wiernych, ale i o otoczenie, zwłaszcza o ubogich: „Jakub, Kefas i Jan podali mnie i Barnabie prawice na znak całkowitej zgody, byśmy szli do pogan mu, a nie zaś do obrzezanych, celem rozszerzania przepowiadania Ewangelii; jedynie o ubogich polecono mi pamiętać, co też gorliwie starałem się czynić” (Ga 1,9-10). Także Pan żywił rzesze słowem zbawienia, ale i cielesnym chlebem karmił znajdujących się na pustyni, gdy nie mieli go skąd wziąć (Mk 6,35-44; 8,1-10).
Również stale wypadają różne zajęcia, tak w zakresie trosk domowych, jak spraw zewnętrznych, które go jakoś obejmują i martwią, jak je załatwić. Z nich powstają rozliczne prace, bieganiny, czuwania, przemyśliwania i inne fatygi, do których konieczna mu jest cierpliwość, tak np. Mojżesz, najcierpliwszy i najbardziej przyjazny Bogu, podzielił ciężar rządzenia ludem, nie mogąc podołać tylu zajęciom: „Jak zdołam sam udźwignąć wasz ciężar, wasze brzemię i wasze spory? Wybierzcie sobie mężów rozumnych, mądrych i szanowanych, abym ich postawił na czele...” (Pwt 1,12-13).
3. 2° cierpliwość jest mu konieczna z powodu powolnego postępu tych, o których zabiega. Widzi, że niewielu z nich postępuje; potem widzi, że mała poprawa zdobyta dużym wysiłkiem i wielkim trudem z błahej przyczyny znów upada, a z powodu licznych trudności i przeszkód hamujących postęp, duchowy owoc jego pracy idzie na marne, jak ten, co dużo wsiał, że wschodzi mało; widzi także, że nieraz to, co osobiście nakazuje i zarządza, niedbale wypełniają i zachowują; często pod pozorem dobra ukrycie wślizguje się zło, a on nie śmie otwarcie go powściągać, bo wygląda powierzchownie na dobro, wszakże na końcu niszczeje z tego powodu większe dobro i otwiera się dostęp jawnemu złu; na przykład, żeby wielu zbawić przyjmujemy więcej kandydatów do zakonu, aniżeli możemy należycie ich utrzymać, wszakże ten wzrost w liczbę będzie zatarciem naszego ubóstwa, kiedy wielu zachęca się wieloma rzeczami, a nie cierpieć ich braku. Stąd wynikaj ą ujemne skutki; częste wychodzenie celem uzyskania koniecznych środków do życia, wyszukiwanie nadzwyczajnych dróg w ich kwestowaniu, beztroskie postępowanie przeciw Regule w przyjmowaniu ofiar, wygasanie pokoju pobożności, zmienianie zwyczajów zakonnych w odzwyczajenia, chętne przywykanie braci do wychodzenia i zdobywania na zewnątrz różnych rzeczy użytecznych dla ciała, zawieranie przyjaźni zabronionych w Regule, proszenie penitentów o podarunki, sprzedawanie zbudowania dusz za zapłatę, pochlebianie bogatym, powiększanie placów, beztroskie zachowanie wobec zgorszeń; czyniąc to, depce się część Boga, która powinna wypływać z naszego Świętego postępowania i zbudowania innych.
To samo odnosi się do przedwczesnej promocji młodych i jeszcze nie doświadczonych do święceń i do urzędów spowiednika, kaznodziei i przełożonego.
To samo trzeba powiedzieć o wielu, którzy urzekają wyglądem, ale wewnętrznie wobec Boga zabrudzają czystość zakonu; oraz o prostakach religijnych, którzy nie pojmują spraw wewnętrznych, ale sądzą, że cała moc duchowego postępowania polega na zewnętrznych zaszczytach, bronią ich z wielką gorliwością, a o prawdziwe cnoty i rzeczy duchowe nie dbają. Duchowny przełożony widząc to i wiele innych rzeczy, rozważa wszystko w prawdzie, gryzie się
1 spala, a nie mogąc dokonać naprawy według pragnienia, przedziwnie ćwiczy się w cierpliwości: „Gorliwość mię pożera” (Ps 138, 139). „Bo mnie gorliwość o Twój dom pożera” (Ps 68,10).
4. 3° cierpliwość jest mu konieczna z powodu niewdzięczności tych, dla których z tak wielką troskliwością pracuje; prawie nigdy ich nie zadowoli, zawsze narzekają, że gdyby chciał, mógłby im zrobić inaczej i lepiej; często bije się z myślami, czy ma ustępować ich zachciankom i we wszystkim zadowalać, czy ściśle trzymać się tego, co uważa za lepsze: „Co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć. Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść i być z Chrystusem...” (Flp 1,22-23).
Również dlatego, że przekręcają wiele z tego, co czyni i tłumaczą na gorsze, i podglądają, szemrzą i oskarżają i ubliżają mu i udają zgorszonych, sądząc, że przez to oddają przysługę Bogu; nie można zapobiec aby to, co zarządzi i zrobi, nie wywoływało u niektórych niezadowolenia i wzburzenia.
Także dlatego, że niektórzy w twarz mu się sprzeciwiają, albo pisemnie oskarżają go i ubliżają mu, i podburzaj ą innych, żeby mu się sprzeciwstawiali, albo przebiegle przeszkadzają, aby nie mógł dokonać tego, co powinien.
5. Przeciw temu i innym różnym oskarżeniom niech się stara bronić przy użyciu trojakiej tarczy cierpliwości: 1° godnie i dojrzale i łagodnie odpowiadać na poszczególne zarzuty i hamować impet wzburzenia; nie okazywać niecierpliwości w głosie czy twarzy, ani w zachowaniu. Wtedy bowiem więcej zyska cierpliwości, a potem wygra z tymi, których gdyby działał nieopatrznie, jeszcze bardziej by podniecił. Tak Gedeon skromnie odpowiadając mężom Efraima oburzonym na niego, uśmierzył ich oburzenie przeciwko niemu (Sdz 8,3): „Odpowiedź łagodna uśmierza zapalczywość, słowo raniące prowadzi do gniewu” (Prz 15,1). Wzburzenie nie uspokoi się wzburzeniem, a wady nie uzdrowi się wadą.
Niecierpliwość przełożonego zaprzepaszcza możliwość dobra. Gorszy innych: „Porywczy ujawnia swoją głupotę” (Prz 14,29), mianowicie przy składaniu wyjaśnień. - Czy go przedmiotem pogardy ze strony podwładnych i innych: „Próżny i głupi będzie w pogardzie” (Prz 12,8). - Sprawi, że będzie znienawidzony i odstraszający: „Będą się bali w mieście człowieka, co umie władać językiem, a porywczy w mowie ściągnie na siebie nienawiść” (Syr 9,18). - Pobudza innych do niecierpliwości: „Kłótnie wznieca człowiek gniewliwy, a cierpliwy spory łagodzi” (Prz 15,18). - Podwładni nie ośmielają się ujawniać mu swoich potrzeb: „Jeśli będziemy mówili z tobą, może z niechęcią wysłuchasz” (Job 4,2). - Dom napełnia się szemraniem i zawziętością: „Kto dom niepokoi wiatr odziedziczy” (Prz 11,29). - Słabych duchem odstrasza i wtrąca w małoduszność: „Któż może znieść ducha skorego do gniewu?” (Prz 18,14). - Nikt nie odważy się przypomnieć mu tego, co wymaga poprawienia: „On jest zbyt zły na to, by z nim pomówić” (l Sm 25,17).
6. 2° niech będzie pokojowo usposobiony, aby nie mścił się za doznawane krzywdy, ani nie chował do nich w sercu nienawiści, ani nie zaniedbywał troski o nich, ani nie usiłował odsunąć ich od siebie, owszem niech chętnie ich trzyma, aby przez to budować ich i innych, dobrze czyniąc niewdzięcznym i żeby sam miał w nich sposobność do praktykowania cnoty, za przykładem najwyższego Pasterza: „Będziecie synami Najwyższego, ponieważ On dobry jest dla niewdzięcznych i złych” (Łk 6,35). Skoro bowiem właściwym zadaniem pasterza jest uczenie cnót, to jeśli odsunie od siebie błądzących, kogo nauczy? Jeśliby lekarz unikał chorych, to kogo będzie leczył? Jeśliby mocny żołnierz uchylał się od nacierających, to jak odniesie zwycięstwo? Jeśliby kupiec zaniedbał zyskownego interesu, to w jaki sposób się wzbogaci? Wśród świętych dlatego znajduje się wielu biskupów i przełożonych, ponieważ doszli do najwyższych szczytów doskonałości, czyniąc dobrze i cierpliwie znosząc przeciwności i innych budując, z okazji pełnienia obowiązków swego urzędu: „Jeśli ktoś pragnie biskupstwa, pożąda dobrego zadania” (l Tm 3,1).
7.3° niech będzie wytrzymały, żeby z powodu uciążliwości w pracy lub powolności w postępie lub natarczywości podwładnych lub innych obciążeń, nie upadał w chęci i staraniu o osiągnięcie tego, czego wymagają od niego obowiązki urzędu, gdyż za to zdobędzie wielkie zasługi: „Wy zaś bądźcie mocni i nie opuszczajcie rąk, bo jest zapłata za wasze czyny” (2 Krn 15,7). Te ręce przełożonego to wytrwałość w działaniu i cierpliwość w znoszeniu tego, co ciąży; których jeśli nie rozluźni przez gnuśność czy nietolerancję, zgromadzi wieczną nagrodę.
8. Te przeciwności oczyszczają przełożonego z kurzu grzechów, jaki zaciąga na skutek ludzkiej słabości: „Często bowiem upadamy wszyscy” (Jk 3,2). Przełożeni zajmując się wieloma sprawami, często popełniają zaniedbania, z których powinni się tutaj oczyścić, aby tam nie być ciężej karani „Jeżeli zawini, będę go karcił łaskawie karami synów ludzkich” (2 Sm 7,14).
9. Przeciwności chronią go od pychy, na którą mający władzę są szczególnie narażeni, skoro łatwo może do niej popchnąć i wzniosłość urzędu i swoboda wolności i przyjemność czynienia dobrze, jeśli jarzmo przeciwności nie zginałoby karku jego zarozumiałości i w ten sposób broniło przed otchłanią pychy: „On... chce ich pouczyć, chce odwieść człowieka od grzechu i męża uwolnić od pychy, od grobu duszę uchroni, a życie od ciosu dzidy. Przez cierpienie poprawia na łożu...” (Job 33,16-19). Bo stróżem zbawienia i postępu w dobrym jest dla rządcy upokorzenie ze strony przeciwności, bez którego osiągnięcia w powodzeniu wnet wyniosłyby go na wiatr zarozumiałości. Stąd Dawid, wybrany według serca Bożego, stał się bardzo pobożny i pokorny, gdy został ściśniony przeciwnościami; a kiedy mu się powodziło, popadł w grzech; „Dobrze to dla mnie, że mnie upokorzyłeś...” (Ps 188,71).
10. Jak już powiedziano, wzrasta również zasługa przełożonego, skoro nie tylko zyskuje on chwałę za dobro, którego dokonuje w sobie i w innych, ale także za przeciwności, jakie znosi, zdobywa wspaniały wieniec, podobnie do złota, które wypróbowane w ogniu staje się piękniejsze i cenniejsze: „Doświadczył ich jak złoto w tyglu...” (Mdr 3,6). Często postęp duchowy rośnie wtedy, kiedy się go nie czuje i umacnia się, kiedy wydaje się, że raczej słabnie: „Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię... Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nowy, nasienie kiełkuje i rośnie, on sam wie, jak...” (Mk 4,26-27).
Nic dziwnego, że nie wszystkie usiłowania przełożonego skutkują we wszystkich, skoro i Boże działanie nie wszystkim przyczynia się do zbawienia i „wielu jest powołanych lecz mało wybranych” (por. Mt 22,44). Nie wszystko, co się sieje, wyrasta, a poszukiwacze skarbów chętnie rozkopują dużo ziemi, aby znaleźć odrobinę złota czy srebra. Tak wielki jest pożytek z dobrego rządcy, jak wielka byłaby szkoda z jego nieobecności; podobnie światło o tyle jest dobrem, o ile jego brak jest złem.
Również to powinno zachęcać przełożonego do znoszenia trudu, że wcale nie mniej zasługuje za pracę nad tymi, którzy wykazują braki lub bardzo mało postępują, niż nad tymi, którzy bardzo postępują. Bo Apostoł w pierwszym liście do Koryntian nie powiedział, że każdy otrzyma zapłatę według skuteczności swych wysiłków, ale według własnego trudu, gdyż do Boga należy „dawać wzrost” (l Kor 3,8,7). Przecież nauczyciel więcej trudzi się nad uczniem niezdolnym, niż nad zdolnym, i więcej na to zasługuje u tego, kto sprawiedliwie ocenia. Rolnik więcej pracuje na ziemi chudej i kamienistej, chociaż osiąga mniejszy plon, lecz droższy w cenie, a wyroby z większą trudnością wytworzone, często sprzedaje się drożej.
1. Czwartym skrzydłem jest to, by był przykładny w życiu. On przecież winien być normą życia dla innych, żeby to, czego uczy słowami, pokazywał postaciami uczynków, jak ten kto uczy geometrii rysuje na piasku obrazu figur, żeby lepiej zrozumieć, co mówi „Jezus rozpoczął czynić i nauczać” (Dz 1,1), oraz „Dałem wam bowiem przykład, abyście jak Ja wam uczyniłem, tak i wy czynili” (J 13,15). „Patrzcie na mnie i czyńcie to samo, co ja” (Sdz 7,17).
Chociaż przełożony powinien przewodzić podwładnym w wyżej przytoczonych przykładach i we wszystkich innych cnotach, to jednak szczególnie w trzech, mianowicie we wspólnocie życia, w pokorze łagodności i w powadze dojrzałości: „We wszystkim dawaj wzór dobrych uczynków własnym postępowaniem w nauczaniu okazuj prawość, powagę (Tt 2,7).
2. Niech zachowuje życie wspólne razem ze wszystkimi w pożywieniu i ubraniu i pracy, aby nie oddawał się ucztom i pijatykom, podczas gdy inni używają surowego pożywienia i napoju; ani niech nie różni się ubiorem od tych, z którymi łączy go ta sama profesja. Ani niech nie wyłącza się z pracy, skoro nakłada on prace innymi. Pasterz, jeśliby oddzielał się od trzody, wystawiałby owce na zasadzki wilków. Dla zdrowych niech będzie zdrowym, ale słabych słabym:
„Dla słabych stałem się słaby, aby pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich aby wszystkich zbawić” (l Kor 9,22). Bo gdyby będąc słabym odrzucał środki leczenia, wywołałby w nich małoduszność, sugerując, albo że chce, by czynili podobnie, albo że nie pragnie, by im było lepiej. Rycerz w szeregu walczy chętniej, jeśli widzi, że jego wódz razem z nim ponosi trud walki: „Przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał z nami, począwszy od chrztu Jana, aż do dnia, w którym został wzięty do nieba...” (Dz 1,21-22), to jest od czasu, kiedy zaczął mieć uczniów po chrzcie, aż do wstąpienia do Ojca, zawsze uczył nas swoim przykładem; przebywał (intrans), żyjąc familijnie z uczniami, i przebywał (exiens), obcując z rzeszą ku jej pożytkowi, jak należało.
3. Niech będzie także pokorny w obyczajach, żeby jego postępowanie wskazywało, że nie myśli o sobie wysoko, ani nie przywiązuje się do przełożeństwa, ale że lęka się i czuje się przymuszony i bardziej pragnie podlegać niż rządzić; że tych, którym przewodzi, uważa za lepszych od siebie, i uważa siebie raczej za ich sługę aniżeli za nauczyciela lub pana: „Największy między wami niech będzie jak najmłodszy, a przełożony jak sługa. Otóż Ja jestem pośród was jak ten co służy...” (Łk 22, 26-27). „Jeśli posadzono cię na pierwszym miejscu, nie wbijaj się w pychę, bądź między nimi jak jeden z nich (Syr32,l).
4. Niech będzie pokorny w uprzejmości, żeby podwładni mieli do niego łatwy przystęp i żeby mieli odwagę rozmawiać z nim poufne o swoich potrzebach; żeby cierpliwie ich słuchał i dobrotliwie im zadośćuczynił, pilnie pouczał i żywo zachęcał; niech bardziej stara się być kochanym, niż budzić lęk, gdyż chętniej słucha się tego, kogo się kocha, niż tego, kogo się boi. Posłuszeństwo z miłości jest właśnie dobrowolne, a ze strachu jest raczej wymuszone, a o ile jest wolne, o tyle jest wzniosłe w zasłudze; celem zaś urzędu rządzenia jest kierowanie powierzonych sobie do życia wiecznego i wierne pobudzanie do zasług za cnoty.
5. Niech będzie pokorny w używaniu rzeczy doczesnych, żeby nie posiadał, lub nie kochał przepychu. Wszystko, co ma, niech wykazuje dobrowolne ubóstwo i objawia pokorę, mianowicie odzież, książki, cela, łóżko, sprzęty, stół, wierzchnie okrycia i tym podobne, żeby nic w tym wszystkim nie istniało, co ma cechę chełpliwości lub ciekawości, ani nie wywierało na innych takiego wrażenia. Podobnie cieszą podobnych, wielkie wyniosłych, pokorne zadowalają pokornych. A nie jest znamieniem pokornego serca szukanie nowinek, przywiązywanie się do precjozów i pięcie się na szczyty: „Dumnie na pysznych spogląda, on król wszystkich synów pychy” (Job 41,26).
6. Powaga dojrzałości polega na trzech rzeczach, mianowicie 1° żeby nie był płochy w obyczajach, czyli w słowach i w żartach błazeńskich i bezbożnych, które wprawdzie mogą się niekiedy podobać, ale nie przyczyniają się do szacunku i czci. Grzegorz; „Nie łatwo przyjmuję jego przepowiadanie, jeśli uchodzi on za płochego w obyczajach” (Homil. in. Ezech., I, homil. 3, n. 4).
Chociażby przełożony był bardzo kochany, to jednak wypada, żeby bezwstydnicy czuli przed nim respekt. Samą miłość w pewien sposób bardziej się odczuwa, jeśli ma domieszkę szacunku. To jawi się w miłości najwyższego Twórcy, którego im wyższy uznaje się majestat, tym większą kocha się słodycz i łaskawość: „Pan jest dobry i prawy, dlatego poucza grzeszników o drodze” (Ps 24,8).
7. 2° żeby nie był płochy uczuciowo poprzez prywatne szczególne upodobania do kobiet i do innych płochych osób. Bo chociażby dawał pierwszeństwo tym, którzy bardziej mu się podobają, niż tym, co mniej, to wszystkich ma kochać dla nadziei zbawienia w Chrystusie. W zewnętrznym zachowaniu ma się tak odnosić do wszystkich, aby nikt nie podejrzewał, że nim gardzi ze względu na innych, ale żeby każdy sądził, że go kocha i ufnie mu zawierzał jak szczególnemu przyjacielowi, żeby nie wzbudzić w nikim niechęci i zazdrości do innych, jak bracia Józefa, którzy go znienawidzili, bo ojciec kochał go w sposób szczególny (Rdz 37,3 nn).
8. 3° żeby nie był płochy w decyzji i niestały w radzie, tak, że to, co dopiero mu się podobało, wnet będzie go razić; to chce tego, to znów czego innego, bez uzasadnionej przyczyny. Któż bowiem zawierzy albo zgodzi się z wolą tego, o kim wie, że jest niestały?
Dlatego podwładni nie mogą szanować jego roztropności ani dostosować posłuszeństwa do jego woli, a z jednego i drugiego wynika niemała szkoda: „Doświadczajcie wszystkich rzeczy, a co szlachetnie zachowujcie” (l Tes 5,20), „Czyńcie wszystko bez szemrania i powątpiewań” (Flp 2,14), cokolwiek czynicie. Gdzie zaś uzasadniona przyczyna służy słusznej konieczności lub zbożnemu pożytkowi, aby dokonać zmiany w czymś, to nie świadczy o lekkomyślności, ale o dojrzałości; bo głupstwem byłoby zmieniać lepsze na gorsze, a niedorzeczne byłoby także oparte obstawanie przy swoich koncepcjach, aby nie można było od nich odstąpić dla lepszego i jawnego dobra: „Nie sądźcie, że jeśli zmieniamy rozkaz, pochodzi to z naszej lekkomyślności, lecz rozporządzamy z powodu jakości i potrzeb czasu, jak wymaga korzyść rzeczpospolitej” (Est 16,9). Stąd Apostoł usprawiedliwia się, że nie przybył, jak obiecał Koryntianom, nie z powodu lekkomyślności, ale ze względu na ich pożytek. Postanowiłem już wcześniej do was przybyć...” (2 Kor 1,15). „Jaki sędzia ludu, tacy i jego ministrowie, jaki władca miasta, tacy i jego mieszkańcy” (Syr 10,2).
9. Najczęściej dobrzy nauczyciele kształcą dobrych uczniów. Wielu stałoby się lepszymi w Zakonie i w Kościele, jeśliby ich nauczyciele dali im przykład lepszego życia. Winni zaniedbania w tym względzie będą surowo sądzeni: „Oto jestem przeciw pasterzom. Ich obarczę odpowiedzialnością za moje owce” (Ez 34,10). Nauka słowem bez przykładu uczynków jest jak zaprawa bez wapna, chuda i słaba: „Pokryli mur tynkiem źle zaprawionym; powiedz im, że się rozwali” (por. Ez 13,14,11). O przykładnych wzorach pisze się przykładne książki, o zepsutych zepsute. Mocniej przylega nauka uczynków niż słów; jeżeli gardzi się czyimś życiem, to potępia się także jego przepowiadanie.
Przełożony winien głównie dbać o uchrześcijanienie podwładnych, czyli o wyciśnięcie w nich formy życia i nauki Chrystusa, aby dążyli do niego tylko duchem, ale także naśladowali w obyczajach: „Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane” (Ef 5,1). „Dzieci moje, oto ponownie was rodzę, aż Chrystus ukształtuje się w was” (Ga 4,19). Z pouczenia słownego podwładni mało pojmą doktrynę Chrystusa, dlatego przełożeni winni pokazać im na sobie Jego widzialną formę, żeby im ją głębiej wcisnąć, mówiąc z Apostołem: „Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa” (l Kor 11,1), jakby mówił: jeśli pragniecie poznać postać Chrystusa celem naśladowania, rozważcie ją w moich obyczajach: „To już nie ja żyję, to żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). Zastępca Chrystusa winien właśnie zastępować Chrystusa w popieraniu Jego woli, w powadze Jego władzy, w przedstawieniu Jego podobieństwa; dlatego ma wprowadzać Jego wolę w serca podwładnych, mocą Jego władzy ma działać dla ich dobra i ma pokazywać Go im do naśladowania w swoich obyczajach i życiu: „Nie głosimy bowiem siebie samych, lecz Chrystusa Jezusa jako Pana, a nas jako sługi wasze przez Jezusa” (2 Kor 4,5). Natomiast przepowiada samego siebie, a nie Chrystusa ten, kto w mowie szuka własnej chwały, i kto przez złe uczynki podaje podwładnym do naśladowanie raczej siebie niż Chrystusa: Zabiegają o was nie z czystych pobudek, lecz chcą was oderwać ode mnie, by was przywiązać do siebie” (Ga 4,17), to znaczy, że nie kierują się dobrą gorliwością ci przełożeni, którzy poprzez swoje źle postępowanie wykluczają was od naśladowania Chrystusa, a skłaniają do uczenia się ich obyczajów i do pójścia za ich przykładem.
1. Piątym skrzydłem kościelnego Serafina jest przezorna rozwaga i rozważne rozeznanie tego, co należy czynić. Jest ona konieczna dla rządcy dusz. Wykazuje to Salomon, który mając do wyboru prośbę do Boga, wszystko inne pominąwszy, prosił o mądrość, bo sądził, że bez niej nie może dobrze rządzić swoim ludem: „Racz więc dać
Twemu słudze zdolność słusznego sądzenia Twego ludu i rozróżniania dobra i zła” (3 Krl 3,9) oraz: „Do was więc zwracam się, władcy, byście się nauczyli mądrości i nie upadli” (Mdr 6,9). „A teraz, królowie, zrozumcie, nauczcie się wy, którzy ziemią władacie” (Ps 2,10). Bo przełożony jest wodzem powierzonej sobie trzody i jeśli on zbłądzi, trzoda zmieszana pójdzie w rozsypkę. Jak oko jest światłem całego ciała, tak pasterz światłem powierzonej trzody: „Wy jesteście światłem świata...” (Mt 5,14). Zależnie od tego, czy oko jest jasne czy ciemne, prowadzi ciało prosto lub błądzi.
2. Przełożonemu konieczna jest dwojaka rozwaga, aby wiedział, co i jak czynić. Aby dobro było całkowitym dobrem, musi być dobrze wykonane, jak należy. Bernard: „Usuń rozwagę, a cnota stanie się wadą” (Serm, 49 in Cant, n. 5). „Pałają żarliwością ku Bogu, nie opartą jednak na pełnym zrozumieniu” (Rz 10.2). Również współczucie schodzi do pozoru dobroci: „Nie kocha syna, kto rózgi żałuje” (Prz 13,24), to znaczy, kto pod pozorem dobroci nie poprawia grzeszącego, ten posyła jego duszę na zatracenie. Również cierpliwość bez rozwagi osłabia zapał rządzenia, kiedy pod pozorem pokory nie powściąga buntowników. „Roboam był młodzieńcem bojaźliwego serca i dlatego im się nie oparł” (2 Krn 13,7), mianowicie tym, co sprzeciwiali się Panu i jemu. Tak samo bez rozwagi jakikolwiek dobry przykład staje się nieskuteczny dla zbudowania innych, jak dobra potrawa nie smakuje bez przyprawy soli: „Każdy dar należący do ofiary pokarmowej ma być posolony” (Kpł 2,13). „Wasza rozumna służba Boża” (Rz 12,1). „Jeśli należycie ofiarujesz, a nienależycie dzielisz, zgrzeszyłeś” (Rz 4,7 - wg Septuaginty), to znaczy nie wystarczy czynić dobrze, ale trzeba jeszcze rozważyć, jak, kiedy, gdzie, dlaczego czynić.
3. Jest bardzo dużo rzeczy, w których przełożony ma być rozważny.
Nie da się ich krótko wyłożyć, wszakże cztery z nich wydają się najważniejsze, w nich winna czuwać jego przezorność. W księdze Wyjścia 28,15 nn. nakazano, aby arcykapłan wchodząc do sanktuarium dla służenia Bogu, wśród ozdób zawsze nosił na piersiach racjonał sądu, a w nim cztery rzędy kosztownych kamieni, każdy rząd po trzy drogie kamienie, oprawne w złoto itd.
Arcykapłan służący Panu wchodzi do sanktuarium, to przełożony przyjmujący troskę o dusze, aby w ich zbawieniu oddać Bogu najprzyjemniejszą daninę. Nie ma przyjemniejszej Bogu ofiary, niż gorliwość o dusze. Winien on wśród innych oznak cnót nosić zawsze na piersiach poprzez sąd rozumu, cztery sprawy odnoszące się do jego oficjum. Pierwsza, w jaki sposób utrzymując należyty stan rządzić podwładnymi, aby w dobru postępowali i trwali; druga, w jaki sposób upominać i poprawiać upadłych i błądzących; trzecia, w jaki sposób należycie pełnić czynności zewnętrzne, których wymaga się od niego; czwarta, jak wśród nich ustrzec samego siebie i zachować. - Trzy kamienie w poszczególnych rzędach, to trzy elementy należące do tych poszczególnych czterech spraw.
4. Do utrzymania należytego stanu trzeba, aby przełożony dokładnie znał obyczaj i sumienia, i siły wszystkich podwładnych, celem należytego nakładania na każdego ciężaru karności zakonnej. Bo nie wszyscy mogą wszystko na równi i „każdy otrzymuje od Boga dar własny: jeden tak, a drugi tak” (l Kor 7,7). „Aaron i jego synowie przyjdą i wskażą każdemu, co ma czynić, i rozdzielić, co mają dźwigać” (Lb 4,19). Aaron i synowie jego to przełożeni wyżsi i niżsi, którzy powinni wejść, to znaczy poznać wnętrze każdego; i odpowiednio każdemu nałożyć ciężar zakonnego trybu życia, według trzech rodzajów karności, które są trzema drogimi kamieniami w pierwszym z czterech wymienionych rzędów.
5. Pierwsza karność polega na zachowaniu tego, co zgodnie z profesją jest konieczne do zbawienia, co tak wiąże się z zakonem i Regułą, że umyślne przekroczenie pociąga za sobą grzech śmiertelny, np. posłuszeństwo nakazowi, dobrowolne ubóstwo, czystość i inne przykazania, od których przełożony nie może zwolnić, skoro i on jest zobowiązany do ich zachowania. Przełożony winien czuwać, aby wszyscy pilnie je zachowali, a opornych przymuszać do zachowania i w żadnym wypadku nie pozwalać komuś na postępowanie przeciwne, nawet choćby z tego powodu groziła jemu i braciom kłopotliwa szkoda: „Któż nad odłączy od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?” (Rz 8,35)
To jest przeciwko tym, którzy mówią: Jeśli w taki czy inny sposób nie nabędzie się środków na potrzeby braci, nie będą mogli się utrzymać. Ale przecież taka forma nabywania sprzeciwia się Regule daje zgorszenie i znieprawia Zakon; lepiej żeby nie było zakonników tam, gdzie nie mogą lub nie chcą żyć jak zakonnicy, ponieważ wtedy i oni nie zginą i inni z nich się nie zgorszą: „Lecz kto by się stał powodem upadku jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, takiemu lepiej byłoby...” (Mt 18,6). A cóż dopiero, gdy ktoś gorszy wielu i wielkich?
Ten rodzaj rozwagi ma być pierwszym klejnotem świecącym na piersiach arcykapłana, to znaczy ma być pierwszym przedmiotem troski przełożonych.
6. Druga karność odnosi się do tego, co tyczy praktykowania wyższej doskonałości: szczególnej cierpliwości, godnej podziwu pokory, zdumiewającej miłości, surowej trzeźwości, nadzwyczajnego ubóstwa, wysokiej pobożności i tym podobnych cnót. Przełożony powinien podwładnych raczej do nich pobudzać i pociągać zachętami, upomnieniami i skutecznymi przykładami, aniżeli zmuszać opierających się. Bo rady doskonałości podsuwa się, a nie nakazuje, z wyjątkiem tych, które się ślubowało, jak np. czystość. Głównym celem monastycznego wychowania było utworzenie gimnastycznej szkoły ćwiczenia doskonałości. Gimnastyka (palaestra) było to, jak mówią, zmaganie się nagich zapaśników, którzy namaszczali się oliwą, żeby nie dać się uchwycić przez przeciwników i powalić na ziemię. Trafnie przyrównuje się ją do walki zakonników: „Każdy, który staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia” (l Kor 9,25). Zatem przełożony niech i ten klejnot nosi na piersi, żeby swoich naśladowców uczył i wzywał do trzymania się drogi koniecznej do zbawienia, a także dążenia do doskonałości, za którą osiągnęliby wzniosłą chwałę w niebie.
7. Trzecia karność polega na zachowywaniu tego, co ani nie jest konieczne do zbawienia ani do wyższej doskonałości, ale celem zdobycia i zachowania jednego i drugiego zostało ustanowione przez Świętych Ojców, a co odnosi się do pełnienia dobrych uczynków i piękna Zakonu i zbudowania patrzących, np. posty, milczenie, uroczysty sposób odprawiania służby Bożej oraz zewnętrzna godność ułożenia ciała i zachowania, co wszystko jest tak użyteczne, jak narzędzia do wykonania dzieł sztuki, które wszakże biegli artyści mogliby wykonać i bez nich, bo wcześniej były sztuki, aniżeli te narzędzia (por. l Tm 4,8). Dlatego rozważny przełożony zwalnia z nich bez trudności, gdy sądzi, że należy to uczynić według miejsca i czasu, bo wymaga tego konieczność i żąda pożytek, A gdzie pożytek lub potrzeba tego nie wymaga, pilnie stara sieje zachować.
Przełożony potrzebuje niemałej rozwagi, aby umiał utrzymać Środek między surowością a rozluźnieniem. Jeśli będzie zbyt surowy, to nie będzie dość lubiany przez braci, i wtedy oni będą mniej chętni nawet do tego, co pożyteczne i konieczne, Przeciwnie, jeśli będzie pobłażliwy więcej, niż trzeba, to szybko nastąpi rozluźnienie także w tym, co użyteczne i konieczne: „Kto ma za nic małe rzeczy, wnet podupadnie” (Syr 19,1).
8. Podobnie rozwaga winna kwitnąć w karceniu upadłych. To jest drugi rząd, zawierający trzy klejnoty, ponieważ potrzeba tu trzech rodzajów umiarkowania, stosownie do trzech rodzajów winowajców. - Niektórzy, gdy zgrzeszą, czy to poruszeni duchem od wewnątrz, czy od zewnątrz skarceni przez człowieka, zaraz przychodzą po pokutę. Wobec tych duchowy lekarz z żywą łagodnością winien stosować umiarkowane środki pokuty, za pomocą których zadośćuczyniliby Bogu za obrazę i bliźniemu za zgorszenie, żeby wszyscy inni więcej bali się grzechu; wszakże niech ich nie żałuje i nie nakłada im zbyt małej pokuty: „Gdyby komu przydarzył się jaki upadek, wy, którzy jesteście duchownymi lekarzami, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właściwą drogę; bacz jednak, abyś i ty nie uległ pokusie...” (por. Ga 6,1), to znaczy nałóżcie mu taką pokutę, po której poznałby ciężkość swej winy, a w taki łagodny sposób, jak chciałbyś, żeby z tobą postąpiono, gdybyś taki grzech popełnił. - Taka rozwaga to pierwszy klejnot w drugim rzędzie.
9. Inni, gdy zgrzeszą, ukrywają zło, chowają, bronią. Zarazek tkwi wewnątrz ukryty. Przełożony wprawdzie poznaje z pewnych oznak, że zbiera się tam zgniła ropa, a nie wydobywa się ona na zewnątrz, ani przez jawny dowód ani przez dobrowolne przyznanie się, żeby mógł odpowiedni rozciąć wrzód ostrzem otwartego skarcenia. Jeśli skarci, nie tylko nie pomoże, ale jeszcze wyjdzie na rozsiewcę wad, a nie na poprawiciela grzeszników. Jeśli zamilczy, będzie się martwił o duszę brata i o siebie, że nie upomina grzeszącego. Skoro więc nie może nic odpowiedniego zrobić, trzeba żeby milczał i zdobywał się na cierpliwość, a czego nie może dokonać upomnieniem, niech się stara osiągnąć modlitwą, aby Bóg wreszcie go poprawił, albo odkrył jego ukrytą złość, by zastosować jakiś środek zaradczy. Podobnie Pan długo i cicho znosił Judasza zdrajcę, nie upominał go otwarcie tak długo, aż jego niegodziwość wzrosła do tego stopnia, że sama jawnie wybuchła. Dopóki była ukryta, chociaż śmiertelnie schorzała, nie szkodziła innym, i dlatego mogła być tolerowana bez karcenia: „Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa” (Mt 13.30), to znaczy kąkolowi z pszenicą. „A plugawy niech się jeszcze splugawi” (Ap 22.11).
Tam, gdzie może, winien strzec przed okazjami do grzechu i upominać ich ogólnikowo, ażeby się zastanowili: „Biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany” (Mt 26,24). Judasz nie mógł od razu dopuścić się swej szczególnej zbrodni, ale przez dłuższy czas upadał w coraz większe zło, to znaczy że Pan długo i cicho znosił jego trwanie w grzechu: „Ja milczę i przymykam oczy” (Iz 57,11). Takie milczenie w sercu przełożonego wymaga wielkiej rozwagi, żeby w niczym nie odchylił się od tego, co słuszne. - To jest drugi klejnot na piersiach kapłana, w drugim rzędzie.
10. Trzeci rodzaj podwładnych to ci, którzy grzeszą ciężko, otwarcie i nie przyjmują należnego karcenia, lub przyjmują je fikcyjnie; sami się nie poprawiają, a inni przez nich stają się gorsi, albo gorszą się z nich, albo zaczynają ich naśladować, widząc bezkarność i chcąc aby im uchodziło, jak i tamtym uchodzi. Gdziekolwiek zachodzą te cztery warunki: grzech ciężki, jawny, brak nadziei na poprawę z powodu uporu, czyli zastarzałego nałogu w złem i zarażanie innych złym przykładem, lub zgorszenie, że się ich toleruje, to cóż pozostaje? Tylko odrzucenie chorej owcy, i odcięcie zakażonego członka, aby zdrowe nie zarażały się od niego i nie psuły: „Bodajby zostali odcięci ci, którzy was podburzają” (Ga 5,12). „Usuńcie złego spośród was samych” (l Kor 5,13). „Jeśliby strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie” (l Kor 7,15). „Wytnij ją, figę niepłodną, po co jeszcze ziemię wyjaławia?” (Łk 13,7) „Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte) (Mt 3.10). „Rozkaż synom Izraela, aby usunęli z obozu każdego chorego na trąd, cierpiącego na upławy oraz tego, kto zaciągnął nieczystość przy zwłokach zmarłego, aby nie splugawili waszego obozu...” (Lb 5,5.2.3).
Wszakże nie mogą tego przeprowadzać z impetem, ale po zasięgnięciu dojrzałej rady ludzi roztropnych, mających ducha Bożego i dar rady: „Wszystko czyń zasięgnąwszy rady, a potem nie pożałujesz” (Syr 32,24). „Kto by się stał powodem upadku jednego z tych małych, którzy wierzą we mnie, takiemu lepiej byłoby kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w otchłani morskiej” (Mt 18,6), to znaczy, że tego. którego życie w Zakonie bardziej gorszy prostaczków, aniżeli buduje, lepiej wysłać na zatracenie, aniżeli przez niego święty Zakon miałby je zarażać.
11. Trzeci rząd kosztownych kamieni w racjonale odnosi się do zajęć, które przełożony rozdziela, jedne powierza innym do wykonania inne sam załatwia, inne skraca i znosi, jak może. Tak Chrystus powierzył pewne czynności uczniom, np. Judaszowi mieszek, sobie zatrzymał zadanie przepowiadania i uzdrawiania; proszony, aby rozdzielił spadek między pewnych braci, odpowiedział: „Człowieku, któż mię ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami?” (Łk 12,13-14)
12. Jeśliby przełożony chciał sam załatwiać sprawy zewnętrzne i doczesne potrzeby ciała, przeszkodziłby zapobieganiu potrzebom wewnętrznym i bardziej wartościowym, gdyż oko umysłu rozproszone na zewnątrz gorzej widzi rzeczy wewnętrzne i konieczne do zbawienia: „Sam bądź przedstawicielem swego ludu przed Bogiem i przedstawiaj Bogu jego sprawy. Sprawy jednak mniejszej wagi sami winni załatwiać” (Wj 18,19.22). „Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniechali słowo Boże, a obsługiwali stoły” (Dz 6,2). Gdyby przełożony nie miał innych przyjaciół, którym mógłby powierzyć troski o sprawy zewnętrzne zakonu, raczej niech cierpi oszustwo w sprawach doczesnych ze strony tego, kto je aktualnie załatwia, niż gdyby sam miał się nimi zajmować, za przykładem Chrystusa, który wiedząc, że Judasz jest złodziejem, pozwolił jednak żeby troszczył się o rzeczy zewnętrzne: „Był złodziejem, i mając trzos, wykradał to, co wrzucano” (J 12,6). To jest przeciw tym, którzy łatwo znajdują tych, którym powierzają troskę o duszę, a o wiele większą wagę przywiązują do spraw doczesnych, ponieważ beż porównania większą szkodą jest zagubienie dusz, niż utrata rzeczy.
13. Natomiast sam winien przede wszystkim dbać o sprawy duchowe i konieczne do zbawienia i o postęp w cnotach, bo to należy do istoty obowiązków pasterza, i z tego najbardziej zda sprawę na sądzie Boskim. Chodzi o pilne zachowanie Reguły i innych statutów oraz o karność Zakonu; także o pokój i miłość między braćmi. Również do niego należy poznanie sumień poszczególnych podwładnych i zapobieganie wszelkiemu zamieszaniu, zapobieganie i ostrzeganie przed niebezpieczeństwami grzechu, upominanie braci, aby postępowali w dobrem, poprawianie tego, co wymaga poprawy, wyjaśnianie wątpliwości, pouczanie poszczególnych braci, jak mają należycie wykonywać powierzone sobie zadania, tak by odpowiednio zaspokoić potrzeby braci i nie urazić sumienia, Gdzie zaś nie można zaspokoić potrzeb ludzi bez obrazy Boga, tam wobec Boga niech zachowa posłuszeństwo, a wobec ludzi cierpliwość: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5,29).
Przełożony pełni rolę głowy w ciele społeczności braterskiej, tak że kiedy inne członki wykonują swoje czynności, głowa przewodząc zawiaduje wszystkimi, posiada bowiem wszystkie zmysły i kieruje wszystkimi i przekazuje wszystkim czucie i bodźce, poprzez rozkazy i pozwolenia świętego posłuszeństwa, jakby w jakimś centrum nerwowym. Głowa nie spełnia czynności szczegółowych, ale zaspokaja wszystkie członki. Działa na korzyść wszystkich, za wszystkie słucha, wącha, smakuje, mówi. Podobnie przełożony w stosunku do swoich podwładnych. „Oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego” (Hbr 13,17).
14. Natomiast winien odciąć się od spraw zbytecznych i nie koniecznych do zbawienia lub postępu dusz w dobrem oraz odsuwać je od siebie i od braci. Gdyż z powodu krótkości czasu i nędzy dnia zdołamy zadośćuczynić zaledwie temu, co konieczne. Zajmując się sprawami zbytecznymi i obcymi, zaniedbaliśmy rzeczy bardziej pożyteczne i lepsze, gdyż duch rozproszony jest mniej sprawny do wypełniania poszczególnych spraw.
Zdarza się, że przełożeni i zakonnicy zbytnio oddają się zajęciom zewnętrznym około budynków, książek i innych spraw, których lepiej żeby się pozbyli. Przez to zaniedbują rzeczy lepsze, a często brudzą sumienie. Na skutek zajmowania się rzeczami zewnętrznymi zaciemnia się ich umysł odnośnie do kontemplacji rzeczy duchowych i wewnętrznych i zatraca pragnienie rzeczy boskich. Zakażone ciecze spływają w miejsce uszkodzenia ciała, chyba że się je przezornie usunie, by nie postała spuchlina albo wrzód. Podobnie zajęcia zewnętrzne rosną, by wygasić ducha, który się nimi zajmuje.
Dlatego rozwaga przełożonego winna roztropnie przewidywać, co może wyniknąć z każdego wydarzenia, i z namysłem rozstrzygnąć, czy to la niego osiągalne, na jakie zajęcia przystać: „Synu, nie bierz na siebie za wiele spraw” (Syr 11,10). Kto niesie ciężkie brzemię i jeszcze dokłada sobie więcej ciężarów, których może się pozbyć, jest nieroztropny.
15. Ponad wszystko zaś przełożony winien zważać na samego siebie, żeby dbając o innych, nie zaniedbał siebie, aby innych zbawiając, nie wystawił siebie na niebezpieczeństwo: „Bo cóż za korzyść odniesie człowiek, choćby wszystek świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? (Mt 16,26). - To jest czwarty rząd klejnotów mający zawierać trojaką rozwagę jako ozdobę z trzech kamieni.
16. Pierwsza uwaga na siebie odnosi się do spokoju sumienia, aby było zawsze pewne i czyste: ma być pewne, aby przełożony nic nie chciał, nie czynił, nie rozkazywał i nie pozwalał na to, co niegodne i nieprzyzwoite oraz przeciwne profesji; czyste, aby nie skarbił sobie chwały u ludzi za dobro, które czyni i popiera; aby nie miał zbytniego upodobania w sobie, ale by szukał we wszystkim woli Bożej; żeby to, co czyni za Niego, czyli w imieniu Boga, czynił zawsze szczerze dla Niego i z miłości ku Niemu: Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie pełne światła” (Mt 6,22), to znaczy że jeśli wejrzenie intencji będzie czyste miłością, całe ciało wykonując daną czynność, będzie godne nagrody wiecznego światła: „Lecz jeśli twoje oko jest chore...” (Mt 6,23). Niech więc bada swe sumienie, pilnie oceniając, co robić, czego nie czynić i w jakim celu wykonywać dobre uczynki. Za złe rzeczy ma żałować i spowiadać się i poprawić i unikać ich, a z dobrych nie w sobie lecz „w Panu ma się chlubić” (l Kor 1,31): „Jeżeli zaś sami siebie osądzimy, nie będziemy sądzeni” (l Kor 11,31). Kto z innych kurz ściera, nie idzie naprzód, trzeba by sam wytrząsnął kurz, który z konieczności nosi w sobie: „Lekarzu, ulecz samego siebie” (Łk 4,23). Z dobrych uczynków niech się cieszy bez wynoszenia wiedząc, że Bóg dał mu możność czynienia lub mówienia lub rozumienia dobrze, nie ze względu na niego, ani ze względu na tych, nad którymi stoi.
17. Inny rodzaj uwagi na siebie odnosi się do zewnętrznych obyczajów i słów, przy pomocy których ma służyć bardziej innym, niż sobie. Kto musi żyć na przykład innym i zadowalać każdego z nich i wszystkim się podobać, potrzebuje wielkiej rozwagi, żeby umiał trzymać się w pośrodku, by nie był zbyt smutny lub zbyt wesoły, za surowy lub za łagodny, za bardzo towarzyski lub zbyt obcy, za bardzo milczący lub za gadatliwy, mówiący za twardo lub za miękko, zbyt rygorystyczny lub zbyt liberalny, za często z gośćmi lub za rzadko, jedzący zbyt wystawnie lub za skąpo, zbytnio obserwujący czyny braci lub ich nie widzący, za bardzo popierający jednych lub lekceważący innych, i tym podobne.
Nie może zawsze tak się zachować, żeby wszystkich zadowolić. Ale nie mniej pobłądzi, jeśli będzie się skłaniał więcej na stronę łagodności, przez którą stanie się bardziej lubiany przez podwładnych, z powodu której chętniej będą go słuchać i śmielej będą się do niego odnosić w potrzebach, i gorliwiej będą go naśladować. Powaga władzy wytwarza u podwładnych obawę, a jeśli jeszcze dojdzie do niej rygor surowości, to stanie się ona dla lękliwych umysłów zbyt uciążliwa: „Z przemocą i okrucieństwem obchodziliście się z nimi i rozproszyły się owce moje” (Ez 34,4-5). „Nie bądź jak lew we własnym domu: nie podejrzewaj domowników z urojonych przyczyn” (Syr 4,30).
Dlatego sam książę pasterzy (l P 5,4), Pan Jezus okazał nam taką łagodną miłość, żeby stać się kochanym i łatwym do naśladowania, żeby poprzez swą ludzką miłość pociągać nas do miłości i poznania swego Bóstwa „abyśmy poznając widzialnie Boga, przez niego zostali porwani do miłości niewidzialnych”. Podobnie zastępca Chrystusa, przełożony, majak najbardziej starać się o miłość ze strony podwładnych, aby w ten sposób pociągać ich do miłości Chrystusa, Wszakże w każdym wypadku wątpliwym niech bardziej skłania się do tego, co zgodnie z prawdą bardziej odpowiada cnocie miłości i pokory oraz ślubowanej czystości i doskonałości ewangelicznej.
18. W końcu rozwaga, która wszystko osądza, niech rozpatruje sama siebie, aby nie upodobniła się do oka ciała, które widzi inne rzeczy, ale nie widzi siebie, mianowicie żeby przełożony „nie myślał o sobie więcej ponad to, co należy” (Rz 12,3), żeby nie wierzył sobie więcej, niż należy, żeby nie był mądry w swoich oczach, ponieważ według świadectwa Grzegorza „jak pokusą podwładnych jest ganić przełożonych, że w wielu sprawach postępują nienależycie, tak pokusą przełożonych jest uważać się a mądrzejszych od innych” (Moralium XXXIV, c. 23, n. 50). „Widziałeś takiego, co mądry w swych oczach? Więcej nadziei w głupim niż w takim” (Prz 26,12). Bo głupi, nie ufając sobie, szuka rady u mądrych, żeby nie zostać oszukanym, a ten kto myśli o sobie więcej niż powinien, również tam gdzie błądzi uważa, że jest w porządku.
Spośród wszystkich pokus najbardziej niebezpieczną dla każdego Chrześcijanina jest zbytnie zadufanie w sobie. Nikt bowiem nie ma takiej bystrości inteligencji, żeby nie mógł się pomylić. Kto uważa za słuszne wyłącznie to, co sam myśli, otwiera chytremu przeciwnikowi wolny wstęp do wabienia go różnymi pokusami, mającymi pozór dobra: „Siedzi w zasadzce przy drogach i niewinnego zabiją w ukryciu” (Ps 9,29). Bo szatan chętniej kusi tam, gdzie spodziewa się zastać większe bogactwa zasług, żeby niewinnego znaleźć i zabić tam, gdzie spodziewał się on oddać Bogu wielką przysługę. Dlatego przełożony postępuje przezornie, kiedy zawsze chętnie słucha rad i pokornie o nie prosi.
19. Jest w tym trzy korzyści: 1° jeśli inni myślą to samo, co on, jest pewny, że się nie myli. 2° jeżeli to, co czyni, za radą roztropnych, da przeciwne wyniki, wtedy przypisze mu się to w mniejszym stopniu, niż gdyby działał wyłącznie według swojej myśli. 3° często za tę pokorę zasługuje u Boga na dar zrozumienia tego, czego przedtem nie rozumiał, samorzutnie lub poprzez kogoś innego.
Właśnie Mojżesz, z którym Bóg rozmawiał twarzą w twarz (Wj 33,11), był wdzięczny swemu teściowi za radę i ją zachował (Wj 18,18 nn). Także Apostoł Paweł, pełen Ducha Świętego, który nauczył się Ewangelii poprzez objawienie Jezusa Chrystusa, pod tchnieniem tegoż objawienia „udał się do Jerozolimy na spotkanie z Piotrem, Janem i Jakubem” (Ga 2,1.2.9), jego współapostołami, Żeby upewnić się czy zgadza się z nimi w przepowiadaniu wierzącym w Chrystusa dać przykład w zasięganiu rady: „Wszystko czyń za radą, a nie będziesz żałował swego czynu” (por. Syr. 32,10).
Niektórzy, wstępując na urząd przełożonego, uważają się za tak pełnych ducha wiedzy, że wszystkie dokonania swych poprzedników uważają za grupie i przewrotne. Inni przeciwnie, kiedy schodzą z tego urzędu, podobnie osądzają wszystko, co robią następcy, nie biorąc pod uwagę, że tak jak oni lekceważą cudze dzieła, tak inni mogą ich prac nie doceniać: „Biada ci szyderco, czyż sam nie zostaniesz wyszydzony?” (Iz 33,1) Zwykle niczyich czynów tak pilnie inni nie śledzą, jak czyny tych, którzy surowo sądzą postępowanie, czy przypadkiem nie pochwycą ich na tym, za co innych strofowali.
20. Roztropny przełożony niełatwo ma przyjmować rady dwu rodzajów ludzi, pochlebców i oszczerców. Pierwsi uwodzą go, żeby myślał o sobie więcej, niż należy: „Którzy zwą cię błogosławionym, zwodzą cię i burzą drogę, którą kroczysz” (Iz 3,12), abyś nie myślał o sobie prawdy w pokorze własnego poznania. Drudzy prowadzą go do myślenia podejrzliwego na niekorzyść innych, często do potępienia niewinnych, zanim w pełni pozna prawdę: „Uszy książąt proste i ze swej natury co innego myślące, uwodzi zimny podstęp a usiłowanie królów znieprawiają złe sugestie niektórych doradców, ażeby tych, którzy pilnie wypełniają powierzone sobie zadania i zasługują na szelką pochwałę za swoje działania, przewrócić kłamliwym podkopywaniem” (Est 16,6-7).
Są przyczyny, dla których przełożony zwykł zasięgać rady: dla poprawy, aby rozpoznać wątpliwość; dla autorytetu, aby osiągnąć większą siłę tego, co zostało omówione z doradcami; i dla pokoju, aby niektórzy nie mieli okazji do szemrania; ze względu na pierwszą przyczynę należy radzić się roztropnych; ze względu na drugą - tych, którzy cieszą się uznaniem; ze względu na trzecią - wszystkich, do których dana sprawa należy.
Ale ponieważ szczegółowe wypadki, w których potrzebna jest rozwaga, są niezliczone, dlatego nie można podać pewnej i ogólnej reguły, ważnej dla nich wszystkich.
1. Szóste i ostatnie skrzydło, które doskonali skrzydła wyżej wymienione i jest najbardziej potrzebne, to pobożność przełożonego względem Boga. On bowiem rozpala pragnienie sprawiedliwości, wlewa dobroć współczucia, wzmacnia cierpliwość, tworzy dobry przykład, wyjaśnia rozwagę. To jest namaszczenie Ducha, uczące o wszystkim, co potrzebne do zbawienia: „To namaszczenie, które otrzymaliście od Ducha Świętego, trwa w was i nie potrzebujecie pouczenia od nikogo, ponieważ Jego namaszczenie poucza was o wszystkim” (l J 2,27).
2. Pobożność oświeca umysł, by poznawał, co jest lepsze: „Ten was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko” itd. (J 14,26). Zapala do pożądania dobra: „Którzy mnie spożywają, dalej łaknąć będą, a którzy mniej piją” itd. (Syr 24,21). Wzmacnia do działania: „Albowiem to Bóg jest w was, sprawcą i chcenia działania dla spełnienia Jego woli” (Flp 2,13). Napawa grozą przed grzechami: „Nienawidzę i odpycham bezprawie” itd. (Ps 118,163). W Apokalipsie księga słodka w smaku „goryczą napełniła wnętrzości” (Ap 10,10). Działania kieruje ku cnotom: „Król wprowadził mię do domu wina, skierował ku mnie miłość” (Pnp 2,4). Na zewnątrz układa zwyczaje i słowa: „Nigdy się z igrającymi nie mieszałam, ani nie miałam społeczności z tymi, którzy w lekkości chodzą” (Tob 3,17 - Wulgata). Osładza znajomość wiary: „Mądrość bowiem nauki jest wedle imienia swego” (Syr 6,23), to znaczy jest wiedzą mądrą. Nadzieję pobudza do ufności: „Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi” (Rz 8,16). Roznieca miłość ku Bogu: „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz ,5). Czyni przyjacielem Boga: „A Pan rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem” (Wj 33,11). Daje ufność w wysłuchanie próśb: „Mamy ufność wobec Boga, i o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego” (l J 3,2-22). Nasyca modlitwę „Całopalenie twoje niech tłuste będzie” (Ps 19,4 - Wulgata). Upokarza serce: „Ale Ja patrzę na tego, który jest biedny i zgnębiony na duchu” itd. (Iz 66,2). We wrzącym kotle wyciska oliwę ducha. Daje moc wobec przeciwności: „Pan światłem i zbawieniem moim, kogóż mam się lękać?” (Ps 26,1) „Któż nas odłączy od miłości Chrystusowej?” (Rz 8,35). Wszystkie dobre dzieła czyni przyjemnymi: „Obcowanie z nią nie sprawia przykrości, ale wesele i radość” (Mdr 8,16). Ducha podnosi ku niebu: „Jeśli zwróci ku niemu serce swoje, ducha jego dech ku sobie pociągnie” (Job 34,14 - Wulgata). Daje poznanie marności świata: „Widziałem wszelkie sprawy, jakie się dzieją pod słońcem. I oto wszystko to marność i pogoń za wiatrem” (Koh 1,14). Zmusza do pragnienia nieba: „Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść i być z Chrystusem” (Flp 1,23). Gładzi grzechy i kary za grzechy: „Jej grzechy, i to liczne, są jej odpuszczone, ponieważ wiele umiłowała” (Łk 7.47). Wynosi zasługi: „Jeśli w życiu bogactwo jest dobrem pożądanym - cóż cenniejszego niż Mądrość, która wszystko sprawia?” (Mdr 8,5). Bardzo buduje bliźnich: „Ofiarować mu godne kadzenie na wonność słodkości” (por. Syr 45,20). „Jesteśmy miłą Bogu wonnością” (2 Kor 2,15). Wypędza diabłów: „Bo dym jego odpędza wszelkich czartów” (Tb 6,8 - Wulgata). Zaprasza Aniołów i Świętych: „Na przedzie szli książęta wraz ze śpiewakami” (Ps 67,26). „Gdyś się modlił z płaczem” itd. (Tob 12,12 - Wulgata).
3. Te i inne dobra niesie za sobą łaska pobożności. Dlatego przede wszystkim rządca dusz winien starać się o jej posiadanie, aby go zawsze pouczała, co czynić, wspomagała, by mógł czynić, strzegła, by nie pobłądził. Bo nie tylko musi modlić się za siebie, ale także za tych, którzy mu zostali powierzeni, a których nie wystarczy strzec samemu, bez bożej pomocy: „Jeżeli miasta Pan nie ustrzeże” itd. (Ps 126,1). Bo przełożony jest pośrednikiem między Bogiem i podwładnymi ludźmi, jako że sprawuje wśród nich dzieło Boże, nauczając, poprawiając, podnosząc. Ma również wiernie popierać ich sprawy przed Bogiem, błagając, wypraszając łaskę i zachowując od złego: „Ja byłem zmówcą i pośrednikiem między Bogiem, a między wami” (Pwt 5,5 - Wulgata).
4. A pobożność, jedna jest wspólna, inna osobista, inna ustawiczna: wspólna w boskim oficjum, osobista w modlitwach, ustawiczna we wszystkich czynnościach. - W odniesieniu do boskiego oficjum przełożony winien być trojako pilny w pobożności: najpierw, aby wszystko odbyć porządnie (ordinate), bez zamieszania, bez błędów i wahań, żeby każdy należycie wypełnił swoją służbę: „Wszystko niech się odbywa godnie i w należytym porządku” (l Kor 14,40). „Dawid tedy i urzędnicy wojenni odłączyli na posługiwanie synów Asafa i Hemona i Idituna, którzy by prorokowali na cytrach i na harfach, i na cymbałach, według liczby swojej poruczonemu sobie urzędowi służąc” (l Krn 25,1 - Wulgata).
Dalej, żeby odprawiać dzieło Pańskie czyli obowiązek boskiego kultu gorliwie (strenue), a nie leniwie lub ospale: „Przeklęty, kto spełnia gnuśnie dzieło Boże” itd. (Jr 48,10).
Również, aby odprawić boskie oficjum nabożnie (devote) i ze czcią, bez rozproszenia i hałasu, dokładnie i uważnie, jak w obliczu Aniołów i w obecności Boga: „Pełnym sercem i usty chwalcie i błogosławcie imię Pańskie” (Syr 39,41 - Wulgata).
5. Duch Święty zaprowadził w Kościele Boże oficjum z powodu pięciu przyczyn: 1° w celu naśladowania chóru niebieskiego, w którym Święci i Aniołowie w niebie ustawicznie wychwalają Boga w Jego obecności: „Błogosławieni, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie, nieustannie Cię wychwalają” (Ps 83,5). Ponieważ Chrystus prawdziwie raczy być tutaj z nami, sakramentalnie i duchowo, według swej obietnicy: „A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20), dlatego godzi się, byśmy Mu na nasz sposób oddawali jakiś szacunek czci i sławy, na wzór niebian; żebyśmy gorliwie towarzyszyli Mu śpiewając, jeżeli nie ustawicznie, jak owi śpiewacy w niebie, to przynajmniej z przerwami, stosownie do naszej ułomności, naśladując „górne Jeruzalem, matkę naszą” (Ga 4,26).
6. 2° abyśmy pomni na dobrodziejstwa Boże w chwalbie i modlitwie radośnie dziękowali za nie Temu, który w nocy narodził się z Maryi Dziewicy, wczesnym rankiem cierpiał stawienie przed sędzią, o świcie zmartwychwstał, o godzinie trzeciej był biczowany, a potem zesłał Apostołom Ducha Świętego, o szóstej został ukrzyżowany, o dziewiątej umarł za nas na krzyżu, wieczorem podczas wieczerzy dał nam Sakrament swego ciała i krwi, a w porze Komplety został pochowany. Natomiast odprawianie Mszy św. nie tylko przypomina nam tajemnicę Jego męki, ale okazuje łaskę Jego obecności i pod postacią sakramentu karmi nd duchowo samym sobą. Godzi się więc, byśmy nigdy nie zapomnieli o tych dobrodziejstwach i zawsze obchodzili je w ustalonych godzinach: „Sławić będą dobrodziejstwa Pana, chwalebne czyny Pana, wszystko, co nam Pan wyświadczył” (Iz 63,7).
7. 3° abyśmy samych siebie pilnie pobudzali do pobożności i stale na nowo rozniecali w sobie ogień miłości Bożej, by nie otępieć przez gnuśność czy inne zajęcia: „Ogień ten ustawicznie płonie i nigdy nie ustanie na ołtarzu, będzie go żywił kapłan, podkładając drwa rano na każdy dzień (Kpł 6,13.12 - Wulgata). Ogień ten to żar pobożności, który zawsze powinien płonąć na ołtarzu serca, który pobożny kapłan winien podsycać, podkładając drwa boskiej chwalby, żeby nie wygasnął: „W każdym czasie będę błogosławił Pana” itd. (Ps 33,2).
8. 4° abyśmy prostych wiernych, którzy nie umieją obrać sobie stałych pór modlitwy, przyzwyczaili do starania w modlitwie, żeby przynajmniej wtedy zbierali się w kościele na modlitwę, kiedy tam odprawia się służbę Bożą, i żeby nie przykrzyli sobie przebywania tam, widząc przed sobą duchownych, odprawiających obrzędy kultu Bożego. „Wszystek lud modlił się na zewnątrz w czasie kadzenia” (Łk 1,10). Bo wielu prostych ludzi wcale by się nie modliło, jeśliby zgodnie ze zwyczajem nie wzywano ich regularnie do kościoła w ustalonych godzinach na odprawianie boskich obrzędów i na recytację słowa Bożego.
9. 5° dla upiększenia religii chrześcijańskiej, co jest rzeczą godziwą i stosowną. Jeśli Żydzi i poganie i heretycy urządzają swe zebrania i tam odprawiają swoje bezecne obcowanie i spełniają swoje przewrotne obrzędy, tym bardziej godzi się, aby ci, którzy posiadają prawdziwe i najświętsze tajemnice Sakramentów, często zbierali się na ich sprawowanie i uczczenie i odprawianie uroczystej chwalby należnej Stwórcy. Przez to zasługują na większą łaskę Bożą i na życie wieczne, oraz zachęcają prostych ludzi do uszanowania i miłości wobec świętej religii: „I dodał okazałości świętom i ozdobił czasy” itd. (Syr 47,12-Wulgata).
Zatem spośród wszystkich zewnętrznych praktyk najwięcej pilności należy poświęcić boskiemu oficjum, aby - jak powiedziano -odbywać je porządnie, gorliwie i pobożnie. Bo w innym czasie pracujemy dla Boga, a w czasie oficjum towarzyszymy Bogu i zwracamy się do Niego i przemawiamy do Niego, a On do nas, równocześnie prosimy o Jego pomoc w naszych potrzebach.
10. Pobożność osobista polega na modlitwach prywatnych: najpierw wtedy, kiedy ktoś, sekretnie rozważając, osobiście odprawia te modlitwy ustne, które zwykle odprawia się wspólnie, jak to psalmy, litanie i inne modlitwy: „Kiedy się modlicie, mówcie: „Ojcze nasz”
Także w świętych rozmyślaniach, gdy ktoś przywodzi przed oczy umysłu własne grzechy i nędze i przyszłe kary lub Boże dobrodziejstwa ogólne lub szczegółowe i mękę Chrystusa i słodycz Jego dobroci i przyrzeczone nagrody, aby z nich powziąć uczucie pobożności, bojaźni lub miłości Bożej, pragnienia, żalu lub radości duchowej: „Rozmyślam nocą w mym sercu” itd. (Ps 76,7).
Również w pobożnych uczuciach wobec Boga, i łzach i westchnieniach i świętych pragnieniach miłości i w innych wewnętrznych i niewymownych poruszeniach serca, w radosnych okrzykach, zachwytach i ekstazie i w zatopieniu ducha w Bogu, w którym „łącząc się z Bogiem, jest z Nim jednym duchem” (l Kor 6,16), za pomocą światła czystej inteligencji i poznania Boga i żaru Jego miłości i przeżywania miłosnego zjednoczenia: „Sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8,26).
11. Chociaż przełożony doznaje przeszkód ze strony rozproszeń różnymi sprawami, powinien często oddawać się pobożności osobistej, choćby wtedy, kiedy ma sposobność. Niech dorywczo i ukradkiem udaje się na modlitwę, żeby całkiem nie wystygnąć, nie stracić zwyczaju modlenia się, nie stać się obcym Bogu. Dlatego Mojżesz, kiedy był dręczony od zewnątrz przez sprawy ludu, często uciekał się do Pana w namiocie przymierza, starając się rozmawiać z Nim przyjaźnie, co wzmacniało go wewnętrznie na duchu. A Pan Jezus, całymi dniami nauczający rzesze, noce spędzał na samotnej modlitwie. Chociaż przełożony mało ma czasu na modlitwę, jednak ponieważ z urzędu winien modlić się za innych otrzymuje nieraz ze względu na innych obfitszą łaskę modlitwy, ażeby tym, którym pomaga uczynkiem, pomagał także modlitwą. Tylko niech nie zaniedbuje szukania tej łaski, ani niech jej nie odrzuca, gdy ona mu się daje, ażeby go nie opuściła z powodu niewdzięczności.
12. Ciągła pobożność zawsze mu jest potrzebna i każdemu, kto pragnie postąpić w cnocie religii. Jest ona trojaka: - Jedną jest trwała pamięć na Boga przed oczyma serca: „Stawiam sobie zawsze Pana przed oczy. Oczy na zawsze zwrócone na Pana” (Ps 15,8; 24.15). W każdym miejscu i czasie człowiek powinien dążyć do Boga spojrzeniem umysłu, jakby znajdował się przed Nim. Dlatego Eliasz i Elizeusz zwykli mówić: „Żyje Pan zastępów, przed którego obliczem stoję” (3 Krl 18,15). Aniołowie, gdziekolwiek są posłani, nigdy nie odstępują od kontemplacji Boga. Tak człowiek cnotliwy nie usuwa ze swego serca pamięci na Boga. Jeśliby się to kiedyś zdarzyło, niech upomina sam siebie. Bernard: „Wszelki czas, w którym nie myślisz o Bogu, uważaj za stracony dla siebie” (Medytacja, c. 6, n. 18 - wśród dzieł Bernarda). Chociaż nie możesz zawsze pogrążać swej myśli w rozmyślaniu o Nim, to przynajmniej pamięcią kieruj do Niego spojrzenie serca, a kiedy nadarzy się sposobność pamięć przybierze kształt rozmyślania, podobnie do rzeźbiarza, który nosi ze sobą materiał na kształtowanie wizerunku, aby przy sposobności cośkolwiek przy nim popracować.
13. Inną pobożnością przełożonego jest stałe staranie o podobanie się Bogu w każdej czynności lub mowie, aby niejako w Jego obecności zawsze unikać tego, co Mu się nie podoba i za to żałować oraz starać się o to, w czym i jak mógłby Mu się bardziej podobać: „Dlatego też staramy się Jemu przypodobać, czy to gdy z Nim, czy gdy z daleka od Niego jesteśmy. Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa” (2 Kor 5,9-10). Zawsze bowiem zakonnik winien tak się zachowywać, jakby za chwilę miał stanąć przed trybunałem najwyższego Sędziego: „Wy też bądźcie gotowi, bo w chwili, w której się nie spodziewacie, Syn Człowieczy przyjdzie” (Łk 12,40). On widzi wszystko, co czynimy, i nie zapomina z powodu upływu czasu o dobrych uczynkach do nagrody, ale i o złych do kary, jeśli nie zostaną zgładzone przez pokutę: „Gardzi duszą swoją i mówi: Któż mię widzi? Nikt mnie nie widzi, kogóż się obawiam? Grzechów moich nie będzie pamiętał Najwyższy. A nie rozumie, iż wszystko widzi oko Jego (Syr. 23,25-27).
14. Trzecią pobożnością przełożonego jest poprzedzanie wszystkich czynności modlitwą przynajmniej myślą, umacnianie się modlitwą na wszelkie wypadki, dziękowanie i chwalenie Boga za wszystkie dobrodziejstwa. Niech prosi Pana o zbawienne natchnienie w działaniu, o kierowanie wypadkami na rzecz zbawienia, o pomnożenie i zachowanie dobrodziejstw. Żeglarz, przewidując burzę, najczęściej spieszy wejść do bezpiecznego portu. Podobnie zakonnik niech stale ucieka do portu modlitwy, gdzie ujdzie wszystkich niebezpiecznych kolizji, a we wszystkich czynnościach niech zawsze bardziej ufa modlitwie, aniżeli swej własnej przemyślności lub pracy: „Ale gdy nie wiemy, co byśmy czynić mieli, tylko to nam pozostaje, abyśmy oczy nasze podnieśli do Ciebie” (2 Krn 20,12 - Wulgata), mianowicie w modlitwie. „Oto jak oczy sług zwrócone na ręce ich panów” itd. (Ps 122,2).
15. Zatem kościelny Serafin czyli duchowny przełożony, niech towarzyszy „Panu siedzącemu na wysokim i wyniosłym tronie” (Iz 6,1), ozdoby w te i inne skrzydła, z których dwa pierwsze niech unosi nad głową, dwoma środkowymi niech okrywa ciało i nogi, dwoma ostatnimi niech lata wszerz i wzwyż, żeby żar chwały ludzkiej nie stłumił jego gorliwości, ani cielesne uczucie nie skrzywiło współczującej dobroci, ale żeby prawa intencja podnosiła go wzwyż, a dobroć braterskiej miłości kierowała go w górę, ze względu na nagrodę niebieską: „Nakłoniłem serce me, aby czynić sprawiedliwości Twoje na wieki dla odpłaty” (Ps 118,112).
Cierpliwość i życie przykładne niech go zasłaniaj ą przed pociskami zamieszek i przed nagością braku zasług. One niech go bronią jako zbroja i zdobią jako święte szaty: „Przyodziej moc twą, Syjonie! Oblecz się w szaty najokazalsze” (Iz 52,1). Za pomocą rozwagi niech wzlata patrząc wszędzie, co i jak należy czynić, a poprzez pragnienie pobożności, niech szuka tego, co w górze, gdzie jest Chrystus jako zasiadający po prawicy Boga” (Koi 3,1), w najwyższym locie docierając do Niego.
Nie wszyscy, którzy są nad duszami, mogą mieć te wszystkie cnoty na równi, jednak jest rzeczą konieczną, by nie cierpieli ich braku, tak ze względu na zbudowanie podwładnych, jak ze względu na pożytek dla własnego zbawienia.
Również każdy zakonnik, który ma rządzić samym sobą i po śmierci zda Bogu rachunek z rządzenia sobą, winien tymi skrzydłami, o ile potrzebuje, zdobyć się i wznosić do nieba, aby był żarliwy w sprawiedliwości, współczujący bliźniemu ze względu na Boga, cierpliwy w przeciwnościach, budujący innych dobrym przykładem, rozważny we wszystkim i ponad wszystko przyjaźnie lgnący do Boga przez pilność w modlitwie, która we wszystkich niech go ochrania, kieruje i wspiera i aż do nieba wzniesie; co Jezus Chrystus niech nam dać raczy. Amen.