Śmierć Nadaba i Abihu

(Kpł 10, 1-7)

Nadab i Abihu, synowie Aarona, wzięli każdy swoją kadzielnicę, nabrali do niej ognia, położyli na nim kadzidło i ofiarowali przed JHWH ogień inny, niż był im nakazany. Wtedy ogień wyszedł od JHWH i pochłonął ich. Umarli wobec JHWH. Mojżesz powiedział do Aarona: «To jest, co JHWH powiedział: Ukażę moją świętość tym, co zbliżają się do Mnie, ukażę chwałę moją przed całym ludem». Aaron zamilkł. (Kpł 10, 1-3)

Właśnie otwieramy jedną z najbardziej szokujących scen biblijnych. Jak zwykle okaże się, że jeśli odczytamy ją w świetle poprzednich wersetów, nabierze zupełnie innego sensu niż czytana w świetle własnego intelektu. Księga Kapłańska przemawia językiem cielesnym do ludzi cielesnych, których Duch Święty chce pożerać (dla zrozumienia tego stwierdzenia niezbędne jest odsłuchanie poprzedniego odcinka - link). Jeszcze raz ich posłuchajmy:

Nadab i Abihu, synowie Aarona, wzięli każdy swoją kadzielnicę, nabrali do niej ognia, położyli na nim kadzidło i ofiarowali przed JHWH ogień inny, niż był im nakazany. Wtedy ogień wyszedł od JHWH i pochłonął ich. Umarli wobec JHWH. (Kpł 10, 1-2)

Co zrobili Nadab i Abihu? Przybliżyli przed Panem swoje dary, zgodnie z zasadami ofiar świątynnych. Użyli prawidłowego kadzidła. W czym tkwił ich błąd? Powinni byli brać ogień z dużego ołtarza na zewnątrz, położyć na nim kadzidło i dopiero wejść do Namiotu Spotkania. Zamiast tego wzniecali własny ogień, a więc ich ofiara kadzielna nie była powiązana z ołtarzem świątynnym, gdzie podnoszone są ku Bogu ofiary zwierzęce w miejscu ofiarodawców. Poprzez nałożenie rąk na żertwę ofiarną, ofiarodawca utożsamiał się z nią i symbolicznie sam kładł się na ołtarzu przed obliczem Boga. W poprzednim wersecie żertwa ofiarna została strawiona przez Boży ogień, a skoro zabrakło Nadabowi i Abihu ofiary, sami zostali strawieni przez ogień. Nie ma wzmianki o tym, jakoby Bóg się rozgniewał na nich. Nadab i Abihu byli zbyt niecierpliwi, chcieli zrobić za dużo i za szybko, nie posłuchali nakazów Pana. Najważniejsze pouczenie jest takie, że Prawo Boże chroni kapłanów przed skutkami nierozważnych czynów.

Nieposłuszeństwo Nadaba i Abihu przypomina też nieposłuszeństwo Adama i Ewy, którzy nie chcieli wierzyć w to, że Prawo Boże chroni a nie uciska. Nadabowi i Abihu wydawało się, że skoro zostali wyniesieni do tak ważnej posługi przed obliczem Boga, mogą poczynać według własnej inicjatywy, według własnego widzimisię, jakby byli właścicielami Bożych spraw, jakby sami byli bogami. Taka była też pokusa wyszeptana przez węża w ogrodzie Eden. Nadab i Abihu mieli wielkie pragnienie bycia wyniesionymi do Boga, ale zbliżyli się do Boga bez odpowiedniego przygotowania, bez ochrony Prawa Bożego. Udało im się: zostali strawieni przez Boży ogień, bo przecież o to właśnie chodzi w ofiarach świątynnych, ale nie byli przygotowani i pomarli. Z tej historii wynika również, że większą wartość ma posłuszeństwo nad spontanicznymi ofiarami. Samuel powie Saulowi: “Lepsze jest posłuszeństwo od ofiary, uległość - od tłuszczu baranów” (1 Sm 15, 22).

Wolność jest pięknym słowem, ale nie jest swobodą, nie jest brakiem wszelkich granic. Wolność jest zdolnością do wyboru życia. Dzisiejsze społeczeństwo nie jest edukowane w tym temacie, dlatego wydaje mu się, że wolność to możliwość wyboru dobra lub zła. Nieporozumienie polega na tym, że wola człowieka nie jest zdolna do wyboru zła. Nawet kiedy człowiek popełnia błędy, jemu się wydaje, że wybiera dobrze DLA SIEBIE. Postawa egoizmu polega na tym, że grzesznik chce dobrze dla siebie nawet kosztem innych ludzi. Dla takiego człowieka dobre jest wszystko, co jest pożyteczne DLA MNIE. Taka gotowość do wykorzystywania innych nie ma oczywiście niczego wspólnego z wolnością.

Przenosząc to na nasze realia, wiele osób na przykład nie odczuwa przyjemności z modlitwy lub z pomagania bliźniemu i z tego powodu oskarża siebie o brak gorliwości. Ale tak naprawdę bardziej wykazuje się miłość poprzez odwiedzanie kogoś bez chęci, niż poprzez odwiedzanie go chętnie. W pierwszym przypadku dokonuje się tego czynu z tytułu samego posłuszeństwa nakazom Boga, w drugim przypadku dba się o siebie bardziej niż o chorego. Odczuwanie przyjemności nie jest zabronione, ale w naszej kulturze przywiązujemy większą wagę do aktu spontanicznego niż do aktu dokonanego w posłuszeństwie. Takie podejście powoduje, że tak naprawdę stajemy się niewolnikami własnych zachcianek. Jest to też mylone z pojęciem autentyczności. Niby jestem autentyczny tylko wówczas, kiedy mi się czegoś chce. Otóż chorej osobie też się nie chce leżeć, ale potrzebuje moich odwiedzin i dlatego do niej idę. Moja wolność wyraża się poprzez moją zdolność do pokonania własnych stanów emocjonalnych. Te wychwalane spontaniczność i autentyczność są pomylone z pojęciem wolności, a tak naprawdę są niewolą w stosunku do własnych hormonów.

W przypadku Nadaba i Abihu, ich przykład umieszczony pierwszego dnia ich służby świeci jako głośną przestrogę dla wszystkich przyszłych kapłanów. Jeśli mieli dobre intencje wzniesienia się ku Bogu, zostali wysłuchani i spotkali się z Nim twarzą w twarz bez przygotowania, z wiadomym skutkiem. To jakby biblijna wersja mitu o Ikarze: Nadab i Abihu tak bardzo pragnęli zbliżać się do światła Bożego, wznosić się ku Niemu, że spalili własne skrzydła… Grzech Nadaba i Abihu jest grzechem zarozumialstwa. Bycie nowo wyświęconym kapłanem nie jest usprawiedliwieniem dla poczynania według własnych zachcianek. Kapłan przestrzega i wypełnia polecenia, które nie pochodzą od niego samego. Kapłan nie stoi ponad prawem liturgicznym. Takie zachowanie jest bałwochwalstwem względem samego siebie, to próba naginania Bożych praw do własnej woli.

Mimo wszystko rabini nie postrzegają Nadaba i Abihu jako grzesznych ludzi, a nawet zaliczają ich w poczet sprawiedliwych. Byli nadgorliwi, ale przynajmniej mieli wielkie pragnienie uczestnictwa w świątynnym ruchu wznoszenia się ku Bogu. Doniosły jest komentarz samego Mojżesza do tych wydarzeń: «To jest, co JHWH powiedział: Ukażę moją świętość tym, co zbliżają się do Mnie, ukażę chwałę moją przed całym ludem». Nadab i Abihu zbliżyli się do ognia świętości myśląc, że można go okiełznać, ale zostali spaleni. Boży ogień ma płonąć w środku, to on stopniowo rozgrzewa wierzących, nie można go sobie przywłaszczyć.

Aaron odpowiada Mojżeszowi milczeniem. Nie jest to milczenie zniechęcenia, ale pokory względem Boga, może nawet względem własnych synów, którzy wykazali się tak wielkim pragnieniem zbliżania się do Boga. Pouczony koniecznością przestrzegania Prawa Bożego, Mojżesz zabrania ceremonii żałoby dla kapłanów, posłuchajmy:

Potem Mojżesz zawołał Miszaela i Elsafana, synów Uzzjela, który był stryjem Aarona, i rzekł do nich: «Przybliżcie się! Wynieście swoich braci sprzed Miejsca Świętego poza obóz!» Wtedy oni przybliżyli się i wynieśli ich w tunikach poza obóz, tak jak powiedział Mojżesz. Potem Mojżesz powiedział do Aarona i jego synów, Eleazara i Itamara: «Nie będziecie zaniedbywać uczesania głowy i nie będziecie rozdzierać szat, abyście nie pomarli i aby On nie rozgniewał się na całą społeczność. Wasi bracia, cały dom Izraela, będą opłakiwać ten pożar, który JHWH wzniecił. Nie będziecie odchodzić od wejścia do Namiotu Spotkania, abyście nie pomarli, ponieważ olej JHWH namaszczenia jest na was». A oni postąpili tak, jak Mojżesz im powiedział. (Kpł 10, 4-7)

Dlaczego kapłani nie mają w tym momencie prawa odbycia żałoby? Ponieważ kapłaństwo służy życiu. W tym momencie świeccy mają odbyć żałobę. Zauważcie, że świeccy nie mają opłakiwać śmierci Nadaba i Abihu, ale mają opłakiwać “pożar, który JHWH wzniecił”. Ten pożar ofiarny będzie przez całe kapłaństwo aaronowo pożerał żertwy ofiarne w oczekiwaniu na doskonałą ofiarę, którą będzie Baranek Boży, kiedy nadejdzie pełnia czasów. Ten baranek będzie również wyniesiony poza obrębem świątyni tak jak zwłoki Nadaba i Abihu, również będzie ubrany w tunice (po grecku kiton, tak jak hebrajski kitonet w którym są pochowani Nadab i Abihu - to samo słowo określa tunikę Jezusa, którą żołnierze podzielili między sobą). Jest to dyskretna wskazówka na to, że Jezus Chrystus, Baranek Boży, jest równocześnie żertwą ofiarną i kapłanem. Jako chrześcijanie jak najbardziej powinniśmy więc opłakiwać śmierć naszego Baranka Bożego, Wiecznego Kapłana wyniesionego poza świątynią kiedy nadeszła pełnia czasów.

Nadab i Abihu zgrzeszyli nadgorliwością. Być może myśleli, że skoro nadszedł już ósmy dzień (link), już weszli do nowego świata, który Księga Apokalipsy nazywa Nową Jerozolimą. W Nowym Świecie (po końcu czasów) już nie będzie potrzeby przestrzegania przykazań, bo każdy mieszkaniec Nowej Jerozolimy będzie żył w Woli Bożej, będzie chciał wyłącznie tego, czego chce Bóg a więc jego spontaniczność i autentyczność wreszcie będą odzwierciedlać Wolę Bożą. W Nowej Jerozolimie nikt nie będzie musiał działać roztropnie, bo każdy będzie doskonale zestrojony z Wolą Bożą. Być może właśnie na tym polegał błąd Nadaba i Abihu. Myśleli, że ten ósmy dzień już jest dniem nadejścia Nowego Świata.

Teraz przenieśmy te uwagi na świat chrześcijański. Otóż wielu z was zapewne zauważyło, że w chrześcijańskiej teologii miażdżąca większość uczonych w Piśmie zachowuje się tak jakby ósmy dzień zmartwychwstania Jezusa Chrystusa oznaczał już wejście do Nowego Świata i abolicję Prawa Bożego. Dzisiejsi księża zachowują się podczas liturgii tak, jakby spontaniczność i autentyczność były wyznacznikami prawdy, jakby wszelkie prawo liturgiczne ustąpiło pod pretekstem, że już wydarzył się ósmy dzień. Ich błąd przypomina błąd Nadaba i Abihu: chrześcijanie pomylili ósmy dzień Zmartwychwstania z nadejściem Nowej Jerozolimy, skutkiem czego już nie są przeniknięci bojaźnią Bożą, nie mają szacunku do świętości. Oby szokująca historia śmierci Nadaba i Abihu służyła za przestrogę wszystkim kapłanom, również kapłanom nowotestamentalnym.

Aby jednak zakończyć ten odcinek pozytywnym akcentem pochylajmy się nad pytaniem o nadejście ósmego dnia, kiedy spełni się modlitwa Pańska: “Przyjdź królestwo Twoje, bądź Wola Twoja jako w Niebie tak i na Ziemi”. Od dwóch tysięcy lat miliony chrześcijan żarliwie modli się o spełnienie tej prośby. Otóż wszystkie znaki na ziemi i na niebie wskazują na to, że właśnie nadszedł czas na ich dosłowną realizację. Wierzę, że za naszego pokolenia nadejdzie taki dzień, kiedy Wola Boża będzie pełniona na Ziemi tak doskonale jak jest pełniona w Niebie. Święci w Niebie żyją w Woli Bożej, bez wysiłku wypełniają wszystkie przykazania Boże. Otóż w dwudziestym wieku wielu mistyków pokazało, że możliwe jest życie na ziemi tak jak w Niebie, to znaczy w Woli Bożej, w odróżnieniu od dotychczasowego sposobu życia “zgodnego” z Wolą Bożą. Gorąco zachęcam do zapoznania się z tym nowym sposobem życia i świętości, to znaczy z życiem w Woli Bożej. Więcej informacji na stronie www.wolaboza.org. Tam są różne artykuły na blogu, są różne książki do ściągnięcia. Dobrym początkiem jest przeczytanie książki “Dziewica Maryja w Królestwie Woli Bożej” - Maryja najprędzej i najpewniej poprowadzi nas tą drogą.



© Père Alain Dumont, La Bible en Tutoriel, https://www.bible-tutoriel.com/ La faute de NaDaV et ‘AViHOu