Marcin Polak
Absolwent Filozofii na Wydziale Filozoficznym UJ. Aktualnie doktorant na Wydziale Filozoficznym UPJPII. Interesuje się filozofią i sztuką. Publikował w: „Logosie i Ethosie”, „Kwartalniku filozoficznym”, „Miesięczniku Znak”, „Kronosie”, „Estetyce i Krytyce”.
Proponuję potraktować traktat Teologia Mistyczna (zwłaszcza jego ostatni rozdział) jako destrukcję klasycznego użycia czasownika „być” (ściśle rzecz ujmując, chodzi o całą klasę użyć występujących w starożytnej grece – użycia te opisał i skatalogował Charles H. Kahn, do którego koncepcji będę się odwoływał w toku referatu). Konsekwencją tej destrukcji jest – dokonujące się w traktacie – „wyjście poza ontologię”.
Zgodnie z kierunkiem myślenia o Bogu, wyznaczonym przez Pseudo-Dionizego Areopagitę, miejsce każdego zdania w dyskursie teologii negatywnej odpowiada osiąganemu przez podmiot tego dyskursu stopniowi bliskości Boga, na jaki zdanie pozwala (na jaki pozwala jego semantyczno-syntaktyczna struktura). Ostatnie zdanie pozwala na największe intelektualne zbliżenie do Boga, następny krok dokonuje się już ponad językiem i ponad intelektem (w akcie niemej kontemplacji).
Ostatnie użycie czasownika „być” zostało przez Pseudo-Dionizego precyzyjnie wypracowane i jest konsekwencją poprzedzającej je serii negacji (zdaniowych i nazwowych; w funkcji semantycznej i syntaktycznej). Zdaje ono sprawę z nieokreśloności, niezmierzoności, bezgraniczności i nieskończoności Boga, który nie posiada żadnej określonej struktury dającej się adekwatnie odwzorować w języku. Taki wniosek jest zgodny z pozytywnym orzekaniem o Bogu zawartym w pierwszym rozdziale traktatu Imiona Boskie.