Sonet VI

Na falach swoich toczy słońc miliony

Wieczny Ocean bez dna i wybrzeży,

Którego nawet goniec uskrzydlony

Przestrzeni — promień świetlany nie zmierzy;

Ani fantazji młodej polot świeży,

Ani błysk myśli, na zwiady rzucony,

Do krańców jego nigdzie nie dobieży

I tajemniczej nie przedrze zasłony.

Nieskończoności łańcuch wyciągnięty,

Biegnąc przez mroczne przestrzeni odmęty,

Wśród bezbrzeżnego znika nam ogromu,

Niemocą myśli przedwcześnie ucięty;

A z drugiej strony ginie po kryjomu,

Gdzieś — w nieskończonej małości atomu.