Nadgrobek
Chwilę nad krwawym zabłąkany zagonem,
Wracam z pola znużony drogą nadpowietrzną,
Z próżnemi dłońmi, z sercem rozżalonem,
Kończąc wędrówkę marną, choć konieczną.
I w tył się zimną twarzą nie odwrócę,
Bo obojętnem jest mi to, co rzucę.
Chwilę nad krwawym zabłąkany zagonem,
Wracam z pola znużony drogą nadpowietrzną,
Z próżnemi dłońmi, z sercem rozżalonem,
Kończąc wędrówkę marną, choć konieczną.
I w tył się zimną twarzą nie odwrócę,
Bo obojętnem jest mi to, co rzucę.