Gałazka jaśminu

Tam, pod niebem południa palącem,

Szło ich dwoje pod mirtów alei,

Słów namiętnych rzucając tysiącem;

Lecz nie było tam słowa nadziei.

Pożegnanie ostatnie na wieki...

To trwa długo... i wstał księżyc blady,

A westchnienia powtarzał daleki

Szum płaczącej kaskady.