Konkluzja białkowa:
– jedzmy tyle białka, ile nam potrzeba, tj. 1 g/kg m. c./d. (gram na kg. masy ciała na dobę).
Konkluzja węglowodanowa:
Tu idealnym wyjściem jest tylko złoty ARYSTOTELEJSKI środek:
– nie jedzmy zbyt mało węglowodanów, bo wtedy będziemy „głodować” i organizm przestawi się na tryb oszczędny (ketony);
– nie jedzmy ich zbyt dużo, bo wtedy wątroba i tak zamieni je w tłuszcz.
Konkluzja tłuszczowa:
– nie jedzmy zbyt dużo tłuszczów, bo wątroba i tak znajdzie sposób, żeby je wbudować w tkankę tłuszczową;
– …!!!?
A no właśnie:
Co się stanie, jeśli przy normalnym, ARYSTOTELEJSKIM spożyciu węglowodanów, ograniczymy spożycie tłuszczów?
Organizm, który nie głoduje – a potrzebuje wolnych kwasów tłuszczowych – po prostu musi sięgnąć po nie do swoich zapasów. I wtedy chudniemy.
Przyjrzyjmy się naszemu zapotrzebowaniu energetycznemu.
Węglowodany wysokoglikemiczne zastępujemy niskoglikemicznymi. Zazwyczaj mają one niższy ładunek energetyczny, więc, chociaż wagowo i objętościowo będzie ich więcej, energii dostarczą mniej. Dodatkowo będziemy unikać tłuszczów nasyconych (twardych). Oznacza to, że dowóz energii ucięliśmy w tych miejscach:
Powyższy schemat dowodzi, że po cięciach zachowujemy zalecenia IŻŻ, gdyż procentowo dowóz energii wciąż pochodzi z tych samych źródeł.
Dlaczego tniemy akurat tu?
Po pierwsze dlatego, że tłuszcz jest naszym największym wrogiem.
Po drugie dlatego, że – sam w sobie – jest niedobry (i brzydki).
Po trzecie – że nasz organizm w ogóle go nie potrzebuje (poza NNKT i wit. A,D,E,K, ale z tym sobie łatwo poradzimy).
Po czwarte – że 100g tłuszczu to aż 900 kcal.
Po piąte – że do podniesienia smaku potraw potrzeba go tylko niewiele (a z oliwy i olei roślinnych wręcz nie wolno nam zrezygnować, bo zawierają NNKT).
Po szóste – zrezygnować nam nie wolno też z białek, i musimy ich jeść 1 g na kg m. c./d.***
Po siódme – bo będziemy jeść węglowodany niskoglikemiczne, których objętościowo i wagowo jest więcej niż tych wysokoglikemicznych, więc nawet nie zauważymy braku 100g tłuszczu w codziennej diecie.
Po ósme – bo chude mięso jest lepsze od tłustego (i dlatego jest droższe; pamiętaj jednak: inwestujesz w swoje zdrowie).
Po dziewiąte – bo węglowodany niskoglikemiczne uchronią nas przed cukrzycą typu II, nadciśnieniem, wieńcówką i próchnicą.
***
Uwaga! Przedstawione tu konkluzje - być może - istotnie nie gryzą się z zaleceniami Instytutu Żywności i Żywienia z roku 2012, jednak trzeba pamiętać, że opracowane wtedy normy żywieniowe - zupełnie nie brały pod uwagę wyników tzw. 'badań chińskich', które postawiły wielki znak zapytania nad zalecanymi normami spożycia białka (!).
Również źródła białka - nie są dla ogranizmu bez znaczenia: Nadmiar białka zwierzęcego prowadzi do nowotworów i chorób metabolicznych.