W tematyce utraty masy ciała bezsprzecznie najbardziej kontrowersyjnym składnikiem pożywienia jest… białko. Dlaczego właśnie białko? Gdyż od wielu lat jest tak, że – z jednej strony – eksperci zalecają ograniczenie spożycia białka do 0,8-1 g/kg.mc/d (gramów na kilogram masy ciała na dobę), z drugiej jednak strony – najbardziej spektakularne sukcesy w spadku masy ciała odnoszą diety proteinowe.*
* Używając zwrotu „diety proteinowe” mam na myśli takie, których stosowanie wymusza zmianę proporcji składników odżywczych – z dużym przesunięciem w stronę białka. Prócz diet wysokobiałkowych (np. diety Pierre Dukana i innych „terapii” ketogenicznych) zaliczyć tu też trzeba diety niskowęglowodanowe typu Atkinsa, a nawet Agatstona (South Beach) i Montignaca.
Jedyną udowodnioną naukowo przyczyną utraty masy ciała jest ujemny bilans energetyczny.
Troska o ten bilans – każe nam zwykle skupiać uwagę na gospodarce węglowodanowo-tłuszczowej. Proste założenie dostarczania mniejszej ilości kcal w posiłkach – prędzej czy później musiało doprowadzić do pomysłu stworzenia diety proteinowej: Jeśli usuniemy z naszego talerza substraty energetyczne, a więc węglowodany i tłuszcze, coś jednak na nim pozostanie, i będzie to właśnie „chude” białko – dokładnie jak w metodzie Pierre Dukana.
Pomysł ten zyskuje na atrakcyjności, gdy porównujemy wydajność procesu wytwarzania wolnej energii (ATP) w reakcjach utleniania tej samej masy tłuszczów, węglowodanów i białek:
Proporcje są porażające i w zasadzie nie wymagają komentarza, jednak – dla jasności przekazu: ze spalenia tej samej ilości wagowej białka otrzymujemy 3 razy mniej energii niż ze spalenia węglowodanów i 9 razy mniej niż ze spalania tłuszczów.
Mało tego: do syntezy 1g białka z aminokwasów dostarczanych z pokarmem organizm człowieka potrzebuje aż 24 kcal, co – w przeliczeniu na cały organizm – pokrywa się z zapotrzebowaniem na energię dla podstawowej przemiany materii (PPM). Źródłem tej energii są zwykle węglowodany lub tłuszcze, jednak w przypadku ich deficytu w diecie – organizm odzyskuje tę energię z dwóch źródeł: z własnej tkanki tłuszczowej oraz ze spalania aminokwasów (nie tylko tych z pożywienia, ale i tych z degradowanego białka własnych mięśni).
Przyjmuje się, że wartość energetyczna 1g białka to ~4 kcal, jednak wydajność odzyskiwania tej energii podczas spalania jest bardzo niska. Zwykle szacuje się ją na 22% (czyli z 1g=4kcal białka odzyskiwalibyśmy raptem ~1 kcal), jednak są i takie wyliczenia, które energię tę oceniają na 0,4 kcal (kaloryczność 0,052 mola ATP). Tak czy inaczej – energia ta jest zbyt mała, abyśmy byli w stanie „obsłużyć” nią nasze zapotrzebowanie energetyczne dla PPM. (Gdyby nawet zgłosił się śmiałek pragnący pożerać – zależnie od przyjętego szacunku – od 9 do 22 kg papki aminokwasowej na dobę – w krótkim czasie umarłby z powodu ketozy i zatrucia produktami przemiany materii).
Sumując:
Organizm będący w fazie uderzeniowej diety Dukana tak naprawdę znajduje się w stanie głodu, a więc musi jednocześnie:
– upłynniać zapasy tkanki tłuszczowej (dowóz energii dla PPM),
– aminokwasy z pożywienia wykorzystywać do syntezy białek organizmu oraz zamieniać w glukozę (której nie dostarczamy),
– degradować białka własnych mięśni, by odzyskiwać z nich aminokwasy (jako że białek w pożywieniu jest zawsze zbyt mało),
– przestawiać gospodarkę na tryb oszczędny (wytwarzanie ciał ketonowych) – z powodu niedoboru glukozy
– ograniczać PPM (wyłączając procesy, które nie są konieczne dla przetrwania.
Entuzjazmowi osoby zamierzającej się odchudzić towarzyszy najczęściej brak wiedzy dotyczącej:
A) źródeł białka,
B) mechanizmów fizjologicznych, które są uruchamiane przez diety proteinowe,
C) możliwych konsekwencji zdrowotnych
Ad. A)
Źródła
Brak wiedzy dotyczącej źródeł białka jest pochodną propagandy marketingowej, prowadzonej przez producentów produktów odzwierzęcych. Do swych celów wykorzystują oni półprawdy, powtarzane przez wiarygodnych „posłańców” – lekarzy, dietetyków i nauczycieli – którzy tak naprawdę nie są świadomi tego, w czym – mimo swoich dobrych intencji – biorą udział. Propaganda głosząca, że jedynym źródłem pełnowartościowego białka są produkty zwierzęce (mięso, nabiał, jaja) prowadzi do powszechnego nieświadomego utożsamiania tych właśnie produktów z białkiem.
Niebezpieczeństwa wynikające ze zwiększonego spożycia produktów odzwierzęcych będą tematem wielu wpisów w naszym blogu, dlatego tym razem je przemilczam.
Ad. B)
Mechanizm działania
Dlaczego dieta Dukana „działa”? Czarów nie ma. Działa, gdyż stosując ją dostarczamy organizmowi mniej kcal niż wynosi jego zapotrzebowanie. A mniej jemy ze względu na:
– monotonię (zazwyczaj menu ograniczane jest do dań ulubionych, które po kilku dniach „przejadają się”.)
– efekt nasycenia (aminostatyczna teoria sytości/głodu – wiąże nasze subiektywne odczucie nasycenia ze stężeniem mieszaniny aminokwasów w plazmie krwi, a w dietach proteinowych mamy jej „powyżej uszu”)
– wysokie koszty energetyczne trawienia i spalania białek
– brak apetytu związany z:
a) niskim stężeniem insuliny we krwi (zmniejszony dowóz węglowodanów w pożywieniu, a więc brak stymulacji trzustki do wydzielania insuliny)
b) zatruciem toksycznymi produktami przemiany materii (wzmożona degradacja aminokwasów pociąga za sobą wzrost stężenia produktów ubocznych – mocznika i amoniaku, których zadaniem jest wiązanie grup aminowych i usuwanie z organizmu nadmiaru azotu; aby usuwanie mocznika było wystarczająco wydajne – trzeba bardzo dużo sikać, jednak.. nie bardzo jest czym, gdyż na diecie Dukana wcale nie chce się pić)
c) obecnością tzw. ciał ketonowych – ubocznych produktów przemiany tłuszczów (ketogeniczność diet proteinowych polega na tym, że przy deficycie glukozy, tj. dostawie < 50g/d – w organizmie dochodzi do niepełnego utleniania tłuszczów, dzięki czemu powstaje „paliwo zastępcze” (zastępujące glukozę) – wykorzystywane przez mięśnie, serce i mózg; zwiększony poziom ciał ketonowych we krwi umożliwia przedostawanie się ich – w pęcherzykach płucnych – do powietrza wydychanego i odpowiada za charakterystyczną… acetonową atmosferę, towarzyszącą zwolennikom głodówek i diet proteinowych).
Ad. C)
Możliwe powikłania zdrowotne
(To właśnie dzięki nim dieta Pierre Dukana zwana jest metodą „zachoruj sam”.)
– kwasica ketonowa (prowadząca do zaburzeń świadomości i śpiączki)
– zaburzenia pracy nerek:
a) kamica nerkowa (zachorowalność na nią powiązana jest ze zwiększonym spożyciem białka zwierzęcego i zbyt małą ilością przyjmowanych płynów)
b) niewydolność nerek (stała się przyczyną śmierci znanego kulturysty [Nasser El Sonbaty], stosującego dietę proteinową;
– zaburzenia pracy wątroby (nadmierna konsumpcja białek zwierzęcych prowadzi do hiperwitaminozy (witamin rozpuszczalnych w tłuszczach), a ta z kolei – po jakimś czasie – skutkuje uszkodzeniem wątroby
– niedobory antyoksydantów (z powodu niskiego spożycia węglowodanów)
– niedobory witamin, głównie z grupy B, B-karotenu i witaminy E, też witaminy C i polifenoli, ważnych w profilaktyce chorób nowotworowych
– upośledzenie pracy układu nerwowego (osłabienie koncentracji, pamięci i spostrzegawczości) – czemu sprzyja też niedobór witamin B, C, A, E oraz składników mineralnych: magnezu, manganu, selenu
– dna moczanowa (złogi kryształów moczanów w mięśniach, tkance podskórnej i stawach
– miażdżyca naczyń krwionośnych (produkty odzwierzęce zawierają tłuszcze nasycone i cholesterol)
Wiele z przytoczonych powyżej argumentów – traktowanych odrębnie – mogłoby stanowić powód wystarczający, ja jednak chciałbym zwrócić uwagę na coś spoza Dukana:
Załóżmy, że schudniesz, stosując dietę proteinową. Co dalej? Odstawisz ją i (automatycznie) przytyjesz, czy będziesz ją stosował nadal? Jak długo?
A kiedy chcesz się nauczyć jeść?
Zaraz potem, jak odpadnie ci nerka z wątrobą, czy tuż przedtem?
[listopad 2014]
/Ryszard Dziewulski/