Więc co?
Źle się czuję w kapciach w tym apartamencie trzeciej kategorii, nosi mnie i wszystko denerwuje. Irytowała mnie zwłaszcza jego pretensjonalność, tandetność wykonania i niepraktyczność. Osaczał mnie, gdy za oknem perspektywa nieznanego lądu. Na razie niedostępna, bo aura na zewnątrz niekorzystna, w dalszym ciągu miota arbuzami wypełnionymi wodą, albo czymś, czego wolę bliżej nie poznawać. Arbuzy w dotknięciu z kadłubem pękały jak bańki mydlane, rozpryskując wiadra cieczy, wolę myśleć, że to woda. Sztorm się wzmaga i rzuca odwłokiem statku tak, że filiżankę z herbatą muszę mocować do stołu za pomocą gumy do żucia.
Zachowuję się celowo hałaśliwie – muzyka na pełny regulator, przestawianie sprzętów, gra w skwoosha, walenie młotkiem, przekleństwa, śpiewy. Pociąłem ze złości obraz Chirico na mniejsze fragmenty – osobno komin, osobno cień arkad, osobno karczochy okropnie brzydkie, nieudolnie namalowane. A mam gdzieś jej obecność. To złamanie zasad kontraktu. W punkcie ósmym czytamy: wyprawa podjęta przez ochotnika jest absolutnie nieodwoływalna i przebiegająca w samotności. Chyba że wystąpią warunki podpunktu „d”, czyli: nieznany zbieg okoliczności, w nawiasie: bliskie spotkanie trzeciego stopnia. Żądam natychmiastowego widzenia z moim adwokatem!
Rozstroił mnie napis na jej lustrze:
- Musimy coś z tym zrobić. - Napisany szminką. Dostrzegłem go nagle, kiedy postanowiłem zgolić brodę. Napisała na swoim lustrze, domyślając się, że będę go mógł przeczytać.
- Z czym? - Rzuciłem w kierunku lustra. Brak odpowiedzi. Alicja milczy, no Alicji nie ma. Szukam czegoś do pisania na szybie, niestety nie mam szminki. Gryzmolę długopisem na kartce to swoje „z czym?” i przyklejam ją do lustra. Dołączam też artykuł z Guardiana o moim szczęśliwym wystrzeleniu w kosmos. To mój statek i ja mam prawo tutaj tylko być!
Wracam do pisania powieści pornograficzno-meterologicznej: po czterdziestu dniach wyczerpującego kopulowania i narzekania na pogodę, Noe targuje się ze swoim Stwórcą o monopol na produkcję wina. Szantażuje go, że potopi całą menażerię, na co Stwórca obdarza go Chamem, który będzie go odtąd prześladował, kiedy ganiając nago i propagując wolną miłość, urżnie się młodym winem.