B. nie widzi sensu
Wiadomo, że całość zmierza do końca. Wiadomo, że koniec jest nieodwoływalny jak skleroza u doradcy finansowego. Wiadomo, wiadomo... ale dla kogo nie wiadomo? Nie wiedzą tego muchy i ten facet w statku wyrzuconym na wybrzeżu Australii co śni o mnie. I co z tego, że wydarzenia nie pasują do fabuły, skoro atrakcyjniejsze są dla niego mrzonki o nieskończoności niż regularne posiłki. Szczerze mówiąc, najchętniej bym opuściła wreszcie tę fantasmagorię w klimacie „poezji nieodmiennie zaangażowanej” i odświeżyła wnętrze swojej garderoby, wałęsając się po Londynie, przepuszczając najdziwniej w życiu zarobione pieniądze za asekurowanie wariata, który myśli, że leci w kosmos.
Naturalnie pod warunkiem, że Londyn jeszcze będzie.