W windzie
Jest winda, która służy mi do zjeżdżania na poziom, gdzie znajdują się zapasy żywności. Ta winda mnie martwi. Jest bardzo ładna, stylowa - to kolejna ekstrawagancja projektantów. Winda jest obsługiwana ręcznie dźwignią, z dodatkowymi wewnętrznymi drzwiami, obita miękką draperią w tureckie wzorki, boazeria drewniana z orzecha i plafon w stylu Art Déco oraz lustro w starej fryzowanej ramie. Winda jest stylowa i leciwa, zgrzyta i trzęsie, i też dość regularnie się zacina. Gdy zwróciłem bazie uwagę na to, stwierdzili, żebym się nie przejmował, ten model wymontowany z jakiejś starej kamienicy na Manhattanie jest tak skonstruowany, że musi mieć przerwy w eksploatacji, i żebym zapobiegliwie robił zapasy. No tak, ale o tym, co mnie naprawdę niepokoi im nie powiedziałem. Otóż w tej windzie czuje wyraźne damskie perfumy. Kilkakrotnie ją wietrzyłem i za każdym razem jest tak samo. Nie myślcie sobie, sprawdzałem wnętrze centymetr po centymetrze w poszukiwaniu jakiegoś automatycznego spryskiwacza. Nic nie znalazłem!
Wpadłem na pomysł - ona musi gdzieś tu być – tajemnicza i ulotna. Pomyślałem o pozostawieniu w windzie wiadomości do niej. Napisałem banalnie: „Jeśli jesteś, zostaw w windzie dla mnie jakąś informację”. Byłem podekscytowany - nie wiem skąd ale nagle rozbudziła się we mnie nadzieja, że mam współpasażerkę. Już sama świadomość uruchomiła tak wyobraźnię, że przygotowywałem w myślach różne warianty pierwszego spotkania, uczyłem się na pamięć i modyfikowałem wciąż nowe dialogi na powitanie. Oczywiście ona jakoś musiała wyglądać, więc „moja” nieznajoma najbardziej podobna była do Scarlett Johanson, mniej do Sharon Stone. Kartkę ową podrzuciłem jeszcze tej nocy do windy. Dopiero w łóżku przyszło mi do głowy: a co, jeśli to jest facet używający damskich perfum? I już mi przeszła ochota na bliskie spotkania, ale po kartkę nie wstałem, bo zasnąłem. Śnił mi się włochaty szal z jakiegoś pierza z którym prowadziłem zażartą konwersację na temat: kto ma opuścić statek i dlaczego. Przy czym szal od czasu do czasu, czego nie cierpię, pryskał mi w nos damskimi perfumami. W końcu gdy zacząłem się z nim szarpać okazało się, że ma całkiem zgrabny tyłek i jest płci żeńskiej. Co było dalej, zapomniałem.
Rano o kartce zupełnie zapomniałem, bo tego dnia nie musiałem korzystać ze spiżarni. Dopiero po południu, nagle coś mnie zaniepokoiło, jakieś kosmate wspomnienie związane ze snem, i z kołataniem serca szybko przywołałem windę. Działała! Otworzyłem drzwi z pewną nadzieją i obawą jednocześnie - kartka leżała na dywaniku tak, jak ją wczoraj zostawiłem. Odczułem ulgę. Jednak po tygodniach samotności nabrałem cech wysoce starokawalerskich i ceniłem sobie swoją niezależność i wyjątkowość w kosmosie, sama myśli, że odtąd musiałbym się kłócić jak należy korzystać z łazienki, o mlaskanie przy jedzeniu, czy o zamykanie drzwi za sobą... Nie, lepiej żeby to się mi zdawało.
Dla pewności zjechałem jeszcze na dół, pokręciłem się trochę po piwnicach - jest ich tu trochę. Nie do wszystkich miałem klucze! Właśnie - po co miałaby zjeżdżać na dół jak nie po to samo co ja? W swoich zapasach nie zauważyłem jednak, na szczęście żadnych tajemniczych ubytków.
Mogła zostawić wiele śladów swojej obecności, ale szukając ich udowodniłbym tylko sobie, że popadam w paranoję. Trzasnąłem drzwiami windy i machnąłem ręką na to wszystko.
Następnego dnia około obiadu, zabrakło mi świeżego imbiru, więc musiałem udać się do chłodni w piwnicy. Otwierając drzwi windy, zdębiałem! Aby zaraz potem zacząć się histerycznie śmiać - na podłodze oprócz mojej kartki, leżała jeszcze jedna i jeszcze kilkanaście innych! To były różne kartki, kartoniki, fiszki. Zapisane odręcznie i drukowane - wizytówki tanich nowojorskich adwokatów, jakieś spisy zakupów, parę bilecików wizytowych, biletów komunikacji miejskiej, reklamówek domów publicznych, a także liścik w moim stylu - „Czemu mam wierzyć w ciebie?”.
Gdy się schyliłem, aby to posprzątać, potrąciłem lustro i spod niego wysypało się kilka kolejnych karteczek. Teraz zrozumiałem! Kiedy wczoraj trzasnąłem drzwiami windy, wszystkie te „obietnice” znalazły się na podłodze! Pozostałość po jakimś windziarzu w liberii obsługującym niegdyś tę windę. Przez lata wsadzał je pod ramę lustra. Okazało się jaki jestem sentymentalny!