Jubileusz

Dzisiaj mija półtora roku od chwili startu. Uroczysty nastrój Centrali i mnie się udzielił. Czytają mi depesze gratulacyjne od różnych prezy­dentów, premierów, władców absolutystycznych, gwiazd ekranu, które mi zazdroszczą sławy. Tylko B. jest wściekła i się nie odzywa. Stwierdziła jedy­nie, że ten splendor jej się należy, a ja jestem tylko statystą, imitatorem w symulatorze rakiety gdzieś na australijskiej pustyni. Odwdzięczyłem się „syntetyczną atrapą”, na co trzasnęła komunikato­rem.

Wieczorem po udzieleniu ostatniego wywiadu te­lewizji ze Sri Lanki, rozpoczęła się nieoficjalna część jubileuszu zakrapiana mocno Polish Vodka (okazało się, że zaopatrzeniowcem w Centrali został Polak o nazwisku Katztchynsky). Doszło do wzajemne­go okazywania wylewności - jak to jestem im bliski. Asystentka o imieniu Beata (przypadkowa zbieżność inicjałów) wypaliła nawet, że za mną tęskni i szko­da... - nie dokończyła, bo ktoś wtrącił:

- Wiesz, program jest zagrożony. Jest kryzys i nikt nie myśli o lotach w kosmos. Tną fundusze. Nie obawiaj się, nie stracisz łączności, w najgorszym wypadku przez jakiś czas będziesz się komunikował z automatem. Takie czasy. Robimy wszystko, żeby do tego nie doszło. Szukamy sponsorów wszędzie, ale ludzie są... - szukał odpowiedniego słowa, a w tle słuchać było kolejny toast za lepsze jutro i jakieś śpiewy – są, są ograniczeni. Myślą jedynie o żarciu i rozrywkach. Żadnego poświęcenia, żadnego rozu­miesz! Ty ich drażnisz, bo nie pojmują jak można tak się poświęcić, zrobić coś tylko dla idei. Ty jesteś naszą najlepszą egzemplifikacją. - Wymówił z trudem.

- To już nie zmieni...

- Ooo! Obyś się nie mylił. - Przerwał mi. - Czekaj, wychylę za twoje zdrowie. - Po chwili: - Lecisz tak... może się wiele wydarzyć. Nie, żebym cię przed czymś ostrzegał, ale pewnie spotkasz jeszcze kogoś.

- Możesz jaśniej?

- Nie mogę powiedzieć. Są pewne plany co do ciebie mimo kryzysu...

- Przestań zawracać głowę naszemu głównemu bo­haterowi. - Odezwał się ktoś z głębi. - Upiłeś się!

- Kogo spotkam? Hej wy tam, kogo mam spotkać? - Ale przed sobą miałem tylko pusty monitor, z ob­razem pokazującym kawałek jakiejś ściany z fragmen­tem kiczowatego zdjęcia z reklamą biura turystycz­nego z Melb... - bo tylko tyle liter było widać. W głośnikach słychać było niewyraźne rozmowy, po czym nagle ucichły i na ekranie pojawił się napis - „Z powodów technicznych transmisja zostanie przekiero­wana na inny kanał. Przepraszamy za utrudnienia”.

Następna strona