Dwa dni po prostu

Dwa dni, podczas których miałem okazję się przekonać jak głęboka może być pustka. Nikt mnie nie odwiedzał. Ja na B. przestałem oczekiwać, przez to miałem czas, by zajrzeć w pustkę sam i zapytać:

- Co zamierzasz uczynić? Nić? Aha, nic. - Nie­dosłyszałem. Wyraźnie nie była to Pustka Doskonała.

- Powiedz, czy jestem w stanie dojść do gwiazd, szczególnie do tej świecącej na różowo w czarnych, koronkowych majteczkach? Powiedz mi śmia­ło, nikomu nie zdradzę! - Oburzyła się, że jak mo­głem! Ale się zdradziła, zwietrzyłem tę odległość. Daleko, ale dałbym radę.

- No to teraz trzecie i ostatnie pytanie, sko­ro jesteś tak miła: czy to prawda, że tam mieszkają wszystkie spełniające się erotyczne marzenia? - Tego było już dla niej za wiele. Fioletowa ze zło­ści zaciągnęła kotarę w oknie. Ramiona me pochwycił dygot śmiechu. Och jakże głośno się śmiałem, aż nieprzyzwoicie głośno. Zataczając się po megaronie, portykach, korytarzach, wygoniłem ją na zewnątrz. Wybiegłem za nią, rycząc niczym strojąca się orkie­stra dęta. Na koniec powiedziałem:

- Brak ci poczucia humoru!

Następna strona