Katz wśród piratów

Podejrzewam, że doszło do przejęcia statku przez..., właśnie... przez kogo? Przez obcą cywilizację? Mało prawdopodobne, puszczaliby inną muzykę. Prędzej przez wrogą korporację. Nie zrobili tego osobiście ani za pomocą wynajętych najemników. Zrobili to za pomocą automatycznej sondy w kształcie strzykawki, która trafiła w burtę statku i za pomocą specjalnej igły wpompowała do środka halucynogenną substancję. Piszę to skulony w ubikacji, na skrawku znalezionego opakowania po jakimś lekarstwie, piszę po to by przestrzec... O znowu coś chrupnęło!

Wiem, że coś kombinują. Mam zwidy, że siedzę zamknięty w jakiejś hali z samymi facetami a na zewnątrz kobiety stare i młode, z którymi nie można się porozumieć. Mam wrażenie, że jestem uczestnikiem eksperymentu polegającym na tym, jak długo każdy z nas zachowa powagę i nie parsknie śmiechem.

*

Postanowiłem datować swoje zapiski, nawet jeśli są wytworem mojej wyobraźni. Tak więc dzisiejszy ma tytuł: Dzień Trzeci.

Powoli dowiaduję się nowych szczegółów dotyczących naszego tutaj uwięzienia. Wychodzi na to, że z jakichś powodów demograficznych, postanowiono zgrupować w jednym miejscu wszystkich facetów, którzy nie brali udziału w nieokreślonej bliżej katastrofie i nie zmyła ich z powierzchni później jakaś fala. Nic z tego nie rozumiałem. Wyobraziłem sobie, że mężczyźni jak to mają w zwyczaju, stadnie uczestniczyli w jakichś wyścigach samic i samców alfa, na przykład na olimpiadzie, i tak byli podnieceni atawistycznymi podrygami, że niczego nie zauważyli i zmyło ich wielkie tsunami.

To się mi nawet podobało. Ot, taka nagroda za brak ducha rywalizacji. Przeprowadziłem w swoim otoczeniu nawet mały wywiad na popularność różnych dyscyplin sportowych. Potwierdziłem swoje przypuszczenia. Wśród dwudziestu paru facetów było tylko trzech kibiców i to dyscyplin znanych raczej tylko w ich miejscowościach. Jeden hołdował rzutowi gałganem w dziurę w kominie – cała zabawa polegała na tym, że każdy go nasączał czymś innym: a to benzyną, a to prochem strzelniczym, a on zawsze rosołem z bobra. Chodziło w tym by wywołać jak najmocniejszy podmuch. Miałem niewątpliwe do czynienia z wariatem. Dwóch pozostałych kibicowało bliżej mi nieznanej tybetańskiej odmianie krokieta na jakach.

Rola kobiet dalej pozostawała dla mnie zagadkowa.

*

Dzień Czwarty. Wszystko powoli staje się jasne. Jesteśmy tu w celach prokreacyjnych! Wywnioskowałem to z gestów kobiet za oknami – były coraz bardziej jednoznaczne wraz z tym, jak tłum gęstniał. Zastanawiało mnie jeszcze tylko jedno – co ja tu robię?

*

Otóż kiedy mężczyźni działali w kategorii albo-albo, kładąc się przed nadjeżdżającymi walcami, kobiety tajemniczo zagospodarowywały czas w swoich ukrytych miejscach. Część kobiet, oczywiście niezamierzenie, podzieliła los mężczyzn, zostając różnymi mistrzyniami świata. I tak powstał problem dotyczący całej ludzkości, bo nagle się okazało, że nie ma z kim pójść do kina, dać się uwieść, przeżyć upojej nocy, zajść w ciążę, urodzić dziecko, kupować meble, kłócić się o pieniądze, być zmuszanym do obleśnego seksu, gotować obiady, które nikomu nie smakują, być tą, co nic nie umie, poznać uroczego przyjaciela co to jest jak książę, potem popijać wina, nalewki i patrzeć jak wszystko się oddala.