Nic się nie dzieje
Od jakiegoś czasu słyszę wokół siebie podejrzane skrzypienie piasku. Raz z przodu to znowu z tyłu, takie ociągające się.
- Kim jesteś do cholery? - zawołałem cicho - Co się tak skradasz? O co ci chodzi? - zapytałem już głośniej.
- Przypomniałeś już sobie? - odezwała się tuż, koło mojego prawego ucha. Wzdrygnąłem się, nie sądziłem, że jest tak blisko.
- A, chodzi ci o to, co wcześniej?
- Tak. Sądziłam, że ty mi wyjaśnisz...
- Ja?!
- Jesteś tu jedyny, który może coś wyjaśnić. Kogo mam pytać? Mewy? Foki?
- Odnoszę wrażenie, - zacząłem rzeczowym tonem, - że nie jesteśmy stąd. Mnie tu dobrze, nie narzekam, chociaż jeszcze się nie przyzwyczaiłem do tutejszej wieloznaczności. Nie lubię tego, jak idę, a raczej brnę i nie dochodzę. Rozumiesz? - Nie było odpowiedzi. Cisza. Chrząknąłem zmieszany. - Jakby to jaśniej wyrazić? Wczoraj rankiem poczułem nieodpartą potrzebę dojścia do tych gór na horyzoncie. Idę cały dzień, są jakby trochę bliżej, by wieczorem wrócić tam gdzie były rano. Dzisiaj to samo, nie udało się ich minąć, nic nie wynika z tego chodzenia. Chodzenie jest daremne, ale przyjemne. - Przerwałem, bo nic nie mówiła i odniosłem wrażenie, że gadam sam do siebie. Może gadam przez sen? Na szczęście odezwała się tuż koło mnie, tym razem z lewej strony, tak że poczułem jej oddech.
- Ja natomiast nie widzę żadnych gór, bo chodzę tylko nocą. Czasami natykam się na ciebie i wtedy rozmawiamy. W dzień śpię. Nie umiem tego powstrzymać. Po prostu zasypiam nad ranem, czy tego chcę, czy nie. - Ziewnęła przeciągle.
- Ostatnio tu na tej plaży mówiłem różne rzeczy. Zmyślałem, wiesz?
- Doprawdy?. Interesuje mnie tylko, zakładam oczywiście, że zmyśliłeś to wszystko, co było w tych pudełkach po butach?
- Tego nie mogę ci powiedzieć. Jeszcze tego nie wymyśliłem.
- A to przepraszam.
Zamilkliśmy obydwoje. Co by tu jeszcze powiedzieć? Głównie to chciałbym się zapytać, ale o co, skoro powiedziała, że także nie jest stąd? Razem mieliśmy lukę w pamięci i, zdaje się, nie mogliśmy sobie pomóc. Jedyna szansa to dojść wspólnie do tych gór. Z góry dalej się widzi.
- Jak masz na imię? - spytałem, lecz już jej nie było przy mnie.