Transcendentalizm: poemat w dwunastu księgach
(Transcendentalism: a Poem in Twelve Books, Men and Women)
Nie baw się, mój poeto, i zechciej mnie słuchać!
To źle, że tylko mówisz, boś powinien śpiewać;
Masz zwyczaj suche myśli wyrażać po prostu,
Bez pośrednictwa żadnych dźwięków czy obrazów.
Myśli są dobre, trafne i trzeba je zbierać!
Ale po co dłużyzny wstępu i wywodu,
Zamiana instrumentu i harfy strojenie,
Jeśli, po przyłożeniu do piersi, jej struny
Mogą mówić jedynie suchych słów potokiem?
Myśl nieubrana zawsze znajdzie amatora —
Prozą więc mów, a będzie cię słuchać Europa!
Podnieś sześciostopową szwajcarską trombitę,
Co w Alpach głos górala po szczytach rozgłasza —
Daj za nią harfę — wolno ci robić, co zechcesz.
Mylisz się, kiedy mówisz: Mężczyźni chcą myśli;
Dla nich wiersz to myśl; tego właśnie wymagają.
Młodzi chłopcy chcą miłych dźwięków i obrazów,
Mężczyźni zaś refleksji — piszesz więc dla mężczyzn.
To nie tak! Natłok zdarzeń oszałamia młodych,
Którzy patrzą, słuchają, ale się nie dziwią;
Gdyby im jednak szepnąć, co to wszystko znaczy!
Sam Boehme na rośliny nie zwracał uwagi,
Póki nie spostrzegł podczas spaceru na łące,
Że te rośliny mówią (to było olśnienie),
Że straszne z nich gaduły, gdy wiodą z nim dyskurs;
Właśnie wtedy stokrotka świat zauważyła
I pierwiosnkowi z tego zwierzała się skrycie.
W prozie podobne myśli wyraża Jan Jakub;
Zanim się jednak młodzież nauczy odkrywać
Rozumowanie w jego pismach wyłożone
(Biorąc przy tym pod lupę i wszystko zmieniając,
Żeby tezy uzgodnić z panującym gustem),
My już je odkładamy, więcej niż dojrzali.
Czy więc ktokolwiek zdoła wyrównać nam stratę?
Czy jeszcze jeden Boehme i trudniejsza książka,
Gdzie objaśniono mowę róż jeszcze dokładniej?
Czy jakiś czarnoksiężnik jak Jan z Halberstadtu,
Co czynił wielkie rzeczy (Boehme o tym pisał);
Ten, który mówił: „patrzcie” i zestrajał słowa,
A z ich zderzenia nagle wystrzelały róże
Wokół nas, w górze, w dole, obok, w końcu wszędzie,
Choćby i wewnątrz mebli, stołów oraz krzeseł,
I dzieł Boehme’a zatęchłych woluminów — wszędzie,
Okrywając nas chwałą i drugą młodością,
Wchodząc niebem w dom głuchy naszego żywota.
Zatem znów swoją harfę przyciśnij do piersi!
To ty jesteś poezją a nie twój poemat.
Bowiem najlepszą rzeczą w całym twoim życiu
Był twój chłopięcy uśmiech nad dźwięczącą struną,
Kiedy grałeś do wtóru temu aniołowi,
Który na ramie harfy skrzydła wzniósł do Boga.
(tłum. Wiktor J. Darasz)