Giuseppe Caponsacchi
[Zeznaje przed sądem]
Mam odpowiadać? czy dobrze rozumiem?
Panowie, proszę o waszą cierpliwość.
W tych kłębach dymu, który prosto z piekła
Się tu unosi, kształty wszystkich rzeczy
Się zacierają, nie widzę niczego,
Nawet tej własnej dłoni przed oczami
Nie rozpoznaję. Czy mam odpowiadać?
Przecież to znaczy, że będę powtarzać
To, co już kiedyś, sześć miesięcy temu,
Mówiłem. Sądzę, że to było tutaj,
Przed wami trzema, panowie sędziowie,
Stojąc, mówiłem, Nikt się już nie śmieje
Z tych, co się śmiali, dostojni sędziowie,
Sami się wtedy śmialiście, panowie,
I to nie było nic niestosownego
Czego u sędziów nie można by znosić.
Wydaje mi się, że ten gest rozumiem,
To było ramion zwyczajne wzruszenie
Bez oskarżania pobłażliwy uśmiech,
Gdy pióro chce się bawić z poważnymi
Niby ustami, na których śmiech został
Stłumiony nagłym przyłożeniem dłoni,
Która udaje, że pociera czoło
I się po nosie drapie. Kiedy pierwszy
Raz powiedziałem, co się wydarzyło,
Mówili, zresztą sami dobrze wiecie:
To łajdak, mielibyśmy w to uwierzyć?
On nic innego powiedzieć nie może.
Byliśmy młodzi wszyscy, a tu większa
Się dokonuje nieprawość, panowie.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2014)