Mnie-ś słyszała dzisiaj w nocy,
Gdy nie świecił księżyc złoty,
Gdy nie było w gwiazdach mocy,
Aby przeciąć nieb namioty -
Zmarł wraz z życiem blask sierocy.
Gdy nie brzękła ani mucha,
Zmilkł głos świerszcza i puszczyka
Gdy noc taka ciemna, głucha,
Wówczas moja to muzyka
Popłynęła ci do ucha.
Ciężko brzemię snu się kładło
Na pierś ziemi: w tem ponury
Strop się skrwawił. Błysk - widziadło!
Stąd gdzie grot ten przeciął chmury
Kilka kropel deszczu padło.
Luba, droga! Te, co pieszczę,
Słowa moje przenajszczersze
W śpiewie-m zamknął; a gdy jeszcze
Nie starczyły śpiewne wiersze,
Dopomogły strun tych dreszcze.
Tak minęła noc... Tojady
Majaczyły w bladym świcie,
Nowy dzień się jawił blady,
Lecz jam poszedł, nim obficie
Jął rozjaśniać dróg mych ślady.
Czem się staną me nadzieje,
Słowa, śpiew i lutni struny,
Gdy się życia krok zachwieje
W czas wieczornej zblakłej łuny.
To-ć słyszałaś? W mroków knieje
Niechaj przyjdzie ukochany
Duch, co złego mnie ustrzeże,
Noc zamieni w dzień, na łany
Wyprowadzi jasne, świeże,
Cierpliwością kojąc rany.
Nie mów, jak się nieraz słyszy -
Zło na złego! Życia łono
Gdy pod jarzmem ledwie dyszy,
Klnący włódarz lepszy pono,
Niż ten śpiew w ulicznej ciszy.
Gdy nie błysnął krąg księżyca
I bezgwiezdne są niebiosy,
Kiedy nagła błyskawica
Spuści kilka kropel rosy,
Burza idzie gromolica.
Gdy się kryje ćma, w głęboki
Mrok gdy sady nie brzmią ninie,
Ma-ż głos inny te uroki,
Aby mogły w tej godzinie
Dać się słyszeć czyjeś kroki?
Jaka ciemność dom twój tłoczy,
Okna czarne - jak okrutnie!
Sad zawiścią kłuł mi w oczy,
Zgrzyt żelazne słały wrótnie,
Gdym uchodził od tej mroczy.
(Tłum. Jan Kasprowicz, 1907)