Kardynał i pies (The cardinal and the dog)
Crescenzio, legat przy soborze, który odbywał się w Trydencie
W roku tysięcznym i pięćsetnym dwudziestym drugim, przed zaśnięciem,
W marca dwudziesty piąty wieczór do Rzymu pisał list zawzięcie;
Znużony wstał, by tchu zaczerpnąć, i wtedy ujrzał coś strasznego,
Cytuję źródło co do joty i nie odmieniam w nim niczego.
Ogromny, czarny, groźny brytan, którego wzrok płomieniem pałał,
Runął przez okno do komnaty prosto w kierunku kardynała,
Uszami zamiatając ziemię, skoczył i przywarł do podłogi
Pod stołem, gdzie pisano listy, legat zaś, cały drżąc od trwogi,
Zawezwał zaraz grono straży, każąc by pokój przeszukali,
Znaleźli psa i przepędzili. Lecz nic nie było w tamtej sali.
Kardynał wkrótce po tym zajściu zapadł na zdrowiu ze zgryzoty
I zmarł w Weronie, a gdy konał, bez przerwy wrzeszczał tylko o tym,
By zabrać psa, co mu przy łożu warował ponoć wciąż ponuro -
Niech Niebo chroni nas od Złego, a zresztą na psa zrzućmy urok.
(tłum. Wiktor J. Darasz, 1999)