Pobyt - 2.02.2020
To czas na recenzję saunarium innego z obiektów wspomnianej wyżej sieci, w którym to spędziłem większość dzisiejszego dnia - Fächer Bad we wschodniej części Karlsruhe. Argumentem, który skłonił mnie do odwiedzenia tego miejsca, jest jego cena - zaledwie 15,50€ za cały dzień... W większości polskich saunariów jest drożej. No i seanse co pół godziny to kolejna zachęta, więc (na etapie planowania) długo nie musiałem myśleć.
Najpierw przywitały mnie szatnie z bardzo dużymi szafkami, ale i tak torbę wziąłem na strefę, bo wygodniej - nie muszę co chwilę chodzić do szatni. I tu muszę powiedzieć, że pod tym względem jest tu widoczny typowy niemiecki pragmatyzm. Na strefie jest pod dostatkiem półek specjalnie dostosowanych do toreb, a nawet dedykowane temu celowi pomieszczenie. Niemcy generalnie mają w zwyczaju brać torby z ręcznikami na strefę i tam, zamiast tego zakazywać (jak w niektórych polskich obiektach...) wychodzi się temu na przeciw.
Ale może o samej strefie. Pierwszym elementem infrastruktury po wejściu z szatni jest bar. Z jedzenia nie korzystałem, ale kawę mają dobrą. Natomiast część saunarium granicząca z barem ma bardziej (nazwijmy to) "socjalna" specyfikę. Są tam przestrzenie na składowanie toreb, prysznice, toalety (męska tak ukryta, że musiałem się pytać, gdzie jest...) studnia schładzająca i baseniki do kąpieli przemiennej stóp. Część tę dopełniają dwie niewielkie sauny. Nie mogę nic o nich powiedzieć, gdyż nie miałem okazji z nich korzystać - nieszczególnie przepadam za tak małymi saunami, więc nie miałem chęci ich próbować. Bardziej przestronna jest część podziemna strefy saun, do której schodzi się po spiralnych schodach. Tam znajdują się łaźnia parowa, dwie sauny z koloroterapią, sauny na podczerwień oraz niewielka wypoczywalnia. Pośrodku tego wszystkiego bardzo przestronny hol. Bardzo podobały mi się obie sauny z koloroterapią - idealne pomiędzy seansami. Większa z nich była cieplejsza. W łaźni parowej odbywały się sesje peelingowe i sesje smarowania miodem. Polegało to na tym, że osoba z obsługi po prostu przyniosła i rozdała sól/miód w małych plastikowych pojemnikach.
Z kolei naparzania są w strefie zewnętrznej, w dwóch znajdujących się tam saunach naprzemiennie, w większej o każdej pełnej godzinie, w mniejszej o połówkach godzin, z wyjątkiem tych połówek, które są przeznaczone na peelingi. Mnie przypadły do gustu seanse w mniejszej, bo w większej było najczęściej po prostu nierozmachane. Tylko jeden saunamistrz (najmłodszy z dzisiejszej szychty) potrafił tam odpowiednio dogrzać. Seanse mają tam jedną zasadniczą wadę. Po drugim polaniu saunamistrz(yni) zawsze się pyta, kto ma ochotę wyjść, w taki sposób, że najwyraźniej zachęca to do wychodzenia. W momencie, gdy z tej "propozycji" korzystało wiele osób, reszta seansu była najczęściej już niedogrzana, bo dużo ciepła uciekło. Może w tej mniejszej saunie jeszcze było względnie po takim gremialnym wyjściu, ale w tej większej to już dalej był, mówiąc kolokwialnie, totalny klops. Także w dalszej części dnia, jeżeli widziałem, że z dużej sauny wychodzi dużo ludzi po drugim polaniu, też wychodziłem. Jak wychodziły nieliczne osoby, zostawałem, bo wtedy było ok. Seanse oczywiście typowo niemieckie, bez fajerwerków. Co ciekawe, jeden z nich nazywał się "ruska bania", a też był to normalny klasyczny seans. Jaki to miało związek z banią poza nazwą, to nie wiem.
W części zewnętrznej, oprócz wspomnianych dwóch saun znajduje się podgrzewany basen, zimne prysznice i wypoczywalnia. Jest też część z leżakami, ale z uwagi na dużą ilość drzew okalających strefę, obstawiam, że przy słonecznych dniach raczej więcej tam cienia niż słońca.
Bywalcy w różnym wieku, w tym również dzieci i młodzież, pewnie ze względu na dzień wolny od nauki. Odniosłem wrażenie, że zdecydowana większość to miejscowi, stali bywalcy, przynajmniej tak można było wywnioskować z rozmów, które słyszałem na obiekcie. Było kilka pań o azjatyckich rysach, ale, zważywszy na fakt, że Karlsruhe jest (a przynajmniej optycznie wydaje się) równie wielokulturowe, jak Berlin, podejrzewam, że to raczej też miejscowe.
Generalnie, miejsce szału nie robi, ale będąc w okolicy, można wpaść, zwłaszcza przy takim cenniku. Specjalnie jechać tam zupełnie nie warto.