Pomimo, iż tegoroczny lipiec pogodowo generalnie najgorszy nie jest, to jednak w rodzimej Wielkopolsce przeważa przeplatanka słońca z chmurami, a intersujących mnie najbardziej całkowicie bezchmurnych dni tyle, co kot napłakał. Nad morzem zapewne podobnie, a nawet w większości chyba gorzej, bo co sprawdzałem prognozy, to wybrzeże przedstawiało się gorzej niż sytuacja w głębi lądu. Ale po dość długich regularnych wypatrywaniach, wreszcie dla wybrzeża trafiły się prognozy nie pozostawiające żadnej wątpliwości, właśnie na tytułowy lipcowy dzień - błękitne niebo cały dzień niezmącone nawet najmniejszym obłoczkiem. To jest TO, i oto właśnie warunki, które sprawiają, że w okresie wakacyjnym wsiadam w samochód i jadę nabrać morskiego kolorytu :) No i jeśli nie ma jakichś pogodowych okoliczności wyrzucających mnie gdzieś w inną część wybrzeża - tradycyjnie Grzybowo!
Wątpliwość dotycząca tego wyjazdu pojawiła się za to inna - taka pogoda padła akurat na weekend, czyli czas, w który mam największe obiekcje co do wjazdów nad morze. Zdecydowanie preferuję takie wypady w dni powszednie. A jeszcze to akurat piątek, który, jak wszyscy kierowcy chyba wiedzą, jest najgorszym dniem do jeżdżenia samochodem. No, ale tak sobie pomyślałem... Wcześnie rano powinno być płynnie, a w czasie późno-popołudniowo-wieczornej drogi powrotnej wzmożony ruch powinien być w stronę morza, a w przeciwnym kierunku nie powinno być najgorzej. Cóż, przewidywania co do tego sprawdziły się w 100% :) Tak, jak sobie pomyślałem, tak dokładnie było. Miałem zatem płynny dojazd i powrót.
Parking... Dużo o nim ostatnio huczy i jego kwestia dominuje nawet internetowe dyskusje na temat samej plaży. Przy mojej wizycie parę tygodni wstecz zwróciłem uwagę na fakt okupowania znacznej części parkingu przez kampery stojące w poprzek, zabierające w ten sposób sporo miejsca do parkowania samochodom osobowym. Kwestia jest rozwojowa i nawet doczekała się artykułu w lokalnych mediach. Odpowiednie służby podobno próbują coś z tym problemem zrobić. Na razie wymiernych skutków jednak nie widać. Tak czy owak, między 8.00 a 9.00 rano, kiedy tam dojechałem, miejsc do parkowania nie brakowało, jak wyjeżdżałem, też sporo wolnych miejsc było. W ciągu dnia to nie wiem jak się sytuacja rozwijała i czy miejsc brakowało, ale fakty są takie, że przestrzeń do parkowania jest uszczuplona znacznie.
Na plaży na początku byłem jednym z raptem 2 czy 3 osób, potem ludzie zaczęli stopniowo przybywać, ale frekwencja nie była jakaś szczególnie duża, raczej względnie umiarkowana. Spodziewałem się większej ilości ludzi w piątek zaczynający piękny pogodowo weekend. Ale na szczęście było spokojnie. Pobyt z całodziennym smażeniem na słońcu, z przerywnikami na schłodzenie się w wodzie. Woda całkiem akceptowalna, względnie czysta, choć (jak to najczęściej tam ma miejsce) pływały w niej jakieś glony. W dalszej części dnia zaktywizowane zostały słupki do siatkówki - chyba przybyło siatkówkowe towarzystwo. Ja byłem wprawdzie nieco oddalony od boiska, ale widziałem, że najpierw zawisła siatka, a zaawansowanym popołudniem były rozgrywki.
Co do nagości na plaży, to znów miałem chyba trochę szczęścia. Rozkładałem się w momencie, gdy w danej części plaży nie było nikogo, więc nie wiedziałem, kto później przyjdzie, ale potem się okazało, że w moim obrębie byli wyłącznie nadzy plażowicze. Z oddali widywałem w innych częściach plaży panie topless, jedna w dwuczęściowym stroju też mi mignęła, ale na szczęście owe osoby, których ewentualne bliskie sąsiedztwo by mi przeszkadzało, bytowały daleko ode mnie. Większym problemem było to, co jest ogólnie największą wadą tej plaży - tekstylni spacerowicze. Było ich w skali dnia sporo, choć przeważnie dało się wyhaczyć jakąś chwilę spokoju od nich, żeby swobodnie wejść do wody. Co najwyżej parę razy chwilę zaczekałem, aż sobie pójdą i wtedy ruszałem do wody. No cóż, póki idzie sobie jakoś z tym poradzić, można jakoś tę jedyną chyba bolączkę tej plaży przeboleć.
Chociaż, oby pozostała jedyną... Bowiem zdarzyło się też coś czego wcześniej tam nie widziałem. Otóż mniej więcej w połowie dnia całkiem blisko brzegu przepływała jakaś jednostka pływająca, na której napisane było "autobus wodny''. Byli na pokładzie tego czegoś jacyś ludzie, mający plażę na widoku jak na talerzu... Chciałbym ten fakt jakoś adekwatnie skomentować, ale chyba jakieś brzydkie słowo by musiało paść. Na szczęście tylko raz to miało miejsce, ale powiem szczerze - gdyby takie rejsy miały się nasilać, to kiepsko będzie z tą plażą... :( W tym wszystkim naprawdę niezmiennie zdumiewa mnie to, że aż tak spora część plażowiczów kompletnie się nie przejmuje mijanymi tekstylnymi spacerowiczami i spaceruje sobie nago na ich widoku, jak gdyby nigdy nic. Tym "autobusem wodnym" też nikt, kto był wówczas nago w wodzie czy przy brzegu, nie wydawał się przejmować...
Ogólnie pobyt całkiem fajny, z typowo grzybowską atmosferą i pięknie grzejącym słońcem, a miejsce dla legowiska trafiłem takie, jakiego właśnie bym oczekiwał. Można było zatem w pełni skorzystać z plażowego pobytu. Choć nasilenie ilościowe tekstylnych intruzów, czy to spacerujących, czy pływających łodzią to są zdecydowanie niepokojące symptomy. Cóż, miałem baczenie na takich ludzi, uważałem, by nie narażać się zbytnio na bycie transparentnie nago na ich widoku, i w efekcie pobytu mi to nie zepsuło. Pozostaje mieć nadzieję, że zjawisko nie będzie się zbytnio nasilać i kolejne pobyty też będą bez większych zgrzytów. No i oby aura pozwoliła jeszcze kilka razy tam zawitać :)
Na koniec zdjęcia, z których jedno przedstawia moją napiaskową fresstyle'ową twórczość z nazbieranych o poranku muszelek ;) Co to przedstawia, pozostawiam wyobraźni Czytelników ;)