To może drobna relacja z dwóch pobytów na plaży w Grzybowie, które zafundowałem sobie w ciągu ostatniego weekendu sierpnia. Byłem w piątek (26.08) i w niedzielę (28.08).
Najbardziej rzuca się w oczy fakt, że przestrzeń dla naturystów jest większa niż w zeszłym roku. Oczywiście oba pogranicza z plażami tekstylnymi tradycyjnie w tonacji C.O. Wśród 99% plażowiczów widać całkowitą normalność - po prostu zwykła plaża, bez jakichkolwiek zachowań odbiegających od standardów typowych dla plażowego wypoczynku. Jest sporo (chyba więcej niż ubiegłym roku) rodzin z dziećmi, a obecność dzieci jest dla mnie zawsze papierkiem lakmusowym poziomu normalności plaży naturystycznej. Pozytywem jest tez brak "surykatek" na wydmach, niestety są niezbyt ciekawe typki na samej plaży, ale o tym może w dalszej części relacji.
Nie będę pisał, że pogoda dopisała, bo w kiepską pogodę w ogóle bym nad morze nie jechał, więc to jest oczywistość...
W czasie wizyty piątkowej była upierdliwa przeszkadzajka w postaci natrętnych małych muszek, które nie dawały mi spokoju, kiedy tylko próbowałem się na chwilę położyć na kocu. Stąd przez znaczna część pobytu spacerowałem po plaży czy w ogóle się ruszałem, co niestety przypłaciłem nieco za bardzo spieczonymi barkami i łopatkami, które to w tych ustawieniach były niemal cały czas na widoku słońca. Woda była czysta, ale płaska jak tafla. Wiatr z południa zrobił swoje... W niedzielę muszek nie było, więc można było spokojnie poleżeć w różnych pozycjach i wyrównać opaleniznę tu i ówdzie. Chodziłem więc mało, przeważnie tylko do wody się wykąpać. Morze wyglądało już bardziej jak morze, ale za to pojawiły się glony, których największe natężenie było przed południem, potem jakoś fale nieco to rozrzedziły. Miałem obiekcje przed wejściem, ale tak bardzo chciałem się wykąpać, że znalazłem miejsce, gdzie glonów było najmniej (w okolicach drugiego śmietnika), tam rozłożyłem koc i tam wchodziłem do wody. Pomijając pływające glony, sama woda czysta, a te glony raczej z tych nieszkodliwych, bo żadnych niepożądanych reakcji nie miałem i nie mam.
Towarzystwo niedzielne w znacznej części to samo, co w piątek.
Pobyt bardzo udany, mam piękną, równomierną morską opaleniznę.
Niestety, jeden poważny zgrzyt był. Otóż po plaży kręcą się typki spacerujący w te czy wewtę i ewidentnie szukający wrażeń i przygód. Tam akurat nie mają reklamówek, tylko czapeczki z daszkiem, nazwijmy to lokalną wersją... I jeden z nich ewidentnie się do mnie przyczepił. Najpierw myślałem, że po prostu jest miły, ale w końcu się zdradził i złożył mi pewną propozycję... Powiedziałem mu, już zupełnie innym tonem żeby się odczepił.
Po prostu okazało się, że to jakiś zboczony gej szukający erotycznych przygód. Ta sytuacja utwierdziła mnie w przekonaniu, że geje nie zasługują na jakąkolwiek tolerancję, dopóki się będą w ten sposób zachowywać. Niech wreszcie zaczną interesować się wyłącznie innymi gejami, a nie mężczyznami heteroseksualnymi. Wówczas może pomyślę, żeby zacząć ich tolerować. Przystawianie się do heteroseksualnych facetów jest po prostu karygodne i zasługuje na (przynajmniej moje) najgorsze możliwe odczucia. Już samo przypuszczenie, że ja mogę być gejem uważam za największą możliwą obelgę. Byłem wtedy w nastroju wypoczynkowym, a nie bojowym, a gościu się pośpiesznie ulotnił z zasięgu mojego wzroku, ale jeszcze jeśli raz tego typa zobaczę, przy jakiejś kolejnej wizycie na tej plaży, po prostu go zbluzgam najgorszymi możliwymi epitetami. Tej zniewagi nie podaruję i nie zapomnę do końca życia.