Spośród wszystkich plaż naturystycznych w polskim pasie wybrzeża, plaża w Grzybowie pozostaje jedną z tych najbardziej popularnych, a opinia o tej plaży niezmiennie pozostaje bardzo pozytywna, dla wielu jest to ulubiona plaża, na której są co roku. Mnie wprawdzie nie co roku udaje się tam zawitać (np. nie miałem okazji w roku ubiegłym...), ale siłą rzeczy pozostaje ona też moją ulubioną. Z racji faktu, że obecnie jednodniowe wypady nad morze ogarniam wyłącznie autem, to jednak opcje logistyczne, z dogodnym dojazdem i (obecnie ponownie) parkowaniem pozostają czynnikami robiącymi tu robotę. W tym roku zamierzenia były takie, że od 24 czerwca zaczynam sezon plażowych wypadów i będę zwarty i gotowy, by wypatrywać okazji do wypadu nad morze, a tu dość kapryśna ostatnio pogoda zrobiła miłą niespodziankę i zdecydowała się dopisać już w pierwszy dzień tego okresu. No to cóż, przeanalizowało się prognozy na wskroś, wszystkie najczęściej sprawdzalne wyglądały "git", więc...
No i cóż, było jak w prognozach :) O ile w głębi lądu zachmurzenie miało być umiarkowane (i takie ponoć w ciągu dnia było), to nad morzem błękitne niebo bez najmniejszej nawet chmurki :) To jest to!!! Smażenie się na pełnym słońcu od rana do późnego popołudnia to jest to, czego jadąc nad morze oczekuję. I się nie zawiodłem. I choć w maju i czerwcu z uwagi na wypadkową braku czasu i pogody (na ogół jak było jedno, to nie było drugiego) opaleniznę głównie "ciułałem" i dosłownie "kradłem" okazje na nadanie skórze koloru, ale choć dość lekki, ale miałem już na szczęście brąz na takim poziomie, by bez obaw o ewentualne nieprzyjemne skutki na skórze, móc taki cały dzień na słońcu spędzić. Cóż, by móc w pełni skorzystać z takiego wypadu i nie cierpieć potem, trzeba trochę skórę przygotować. Przyjazd z białą skórą nad morze to generalnie jest dość średni pomysł, moim zdaniem. U niektórych plażowiczów efekty tego pod koniec dnia widziałem... Cóż, noc i dzień po mogli mieć nielekki... ;)
Po tych rozważaniach meteorologiczno-dermatologicznych, czas wreszcie na konkret, czyli realia infrastrukturalne. Najpierw może parking, który przeszedł rewitalizację, efektem której do parkowania pozostawiono tylko tę główną część, natomiast najbardziej zacieniony ongiś jego zaułek zamieniono na obszar rekreacyjny i parkować tam już nie można. Ale względnie zacienione miejsca da się znaleźć, choć po powrocie z plażowania i tak auto miałem nagrzane dość mocno. Czyli na pewno jakiś czas się w słońcu prażyło. Na parkingu niestety dość sporą ilość miejsca zajmują leżakujące kampery, zabierając co najmniej po kilka miejsc parkingowych każdy... Ale przynajmniej parking równy, bez ogromniastych dziur, które były jego wizytówką przed remontem.
No i idąc chronologicznie - wejście na plażę. Tu nie ma kompletnie żadnych oznaczeń ani tabliczek, że mamy tu plażę naturystyczną. Później w czasie jednego ze spacerów pod koniec plażowania, zauważyłem, że jakaś niepozorna tabliczka jest dopiero przy trzecim wejściu. Cóż, jest to temat poruszany w internetowych wpisach. Jestem zdania, że tabliczki być powinny, najlepiej ustawiane przez gminę. Obecnie poznać to można jedynie po widoku golasów, a z wielu względów, których chyba nie muszę przytaczać, zdecydowanie lepiej, by najpierw widoczna była tabliczka.
Sama plaża wyraźnie węższa niż to ongiś bywało, no ale jej długość jednak robi robotę i, przynajmniej w dzień roboczy, dla każdego miejsca starcza. Co warte zauważenia, ponownie ogrodzili wydmy, po tym, jak po pierwszej takiej inicjatywie, zimowe morskie sztormy pierwotne ogrodzenie w znacznej części zżarły. Ciekawe, jak długo teraz to wytrzyma... Ale cóż, w efekcie wydmy wróciły do stanu naturalnego, bez rozdeptywania, krążących "surykatek" i walających się tam chusteczek higienicznych... Minusem jest to, że w celu załatwiania prozaicznych potrzeb musiałem drałować naokoło (przez drugie wejście) do lasku. No, ale cóż, trochę ruchu co jakiś czas nie zaszkodzi. Co do wody w dniu pobytu - temperaturowo w miarę, pod względem czystości, powiedzmy, że średnio, tak na granicy mojej akceptowalności... Niemało glonów trochę ją mąciło.
Co do innych elementów infrastrukturalnych, z plaży całkowicie już zniknęło jej niegdysiejsze pośmiewisko - to stojące coś, co miało być przebieralnią, czyli akurat na plaży N najbardziej bezsensownym elementem infrastruktury, jaki tylko można wymyślić... Kosze na śmieci ustawione są jak co roku - to jest niezmiennie bardzo duży plus tej plaży. Oprócz tego, na plaży niby widać ustawione słupki od siatkówki, ale chyba w tym dniu nie było ekipy od tejże, bo stały nieużywane.
W kwestii bywalców, to frekwencja w tym dniu raczej umiarkowana, pomimo idealnej pogody. Jak zawsze, głównie parawaning, pomimo bardzo nieznacznego wiatru, ale taki to już nasz polski folklor... Nawet naturyści tego zjawiska gremialnie bronią... U mnie niezmiennie - parawan jest jedną z tych rzeczy, których (jak to określam) "religia mi zabrania" ;) Niemniej, jakiś pozytyw parawanów ustawionych przez plażujących po sąsiedzku dla mnie był. Osłaniały mnie one całkowicie od jedynej w tym dniu (przynajmniej w środkowej części plaży w okolicach znaku 341) ubranej plażowiczki, która towarzyszyła pewnej naturystycznej parce. Niemniej, poza tym wszyscy w tej części byli nago, co wydaje się zachęcać również tych, którzy chyba niekoniecznie bycie nago planowali. Na przykład jeden pan, który, sądząc po zachowaniu, przypadkowo chyba rano trafił na plażę, postanowił się rozebrać, przynajmniej od pasa w dół... Na górę mogło mu być o tej porze dnia jeszcze za zimno... Uwagę moją zwróciła też w dalszej części pewna parka młodych ludzi, najpierw chyba tekstylnych spacerowiczów, którzy to w powrotnej drodze postanowili się jednak (przynajmniej prowizorycznie - najpewniej z tym ekwipunkiem, co mieli) rozłożyć i rozebrać - pan od razu nago, pani najpierw topless, a po jakimś czasie widziałem ją korzystającą z kąpieli całkiem nago. Jakby wszyscy tekstylni spacerowicze tak podchodzili do tematu, złego słowa bym na nich nie powiedział... A tak co do tych ostatnich, to nie było ich szczególnie dużo, ale byli. Część z nich się gapiła na plażujących, niektórzy niezbyt pośpiesznie pokonywali ten odcinek plaży, zatrzymując się co chwilę... Nie miałem jednak większych kłopotów z wchodzeniem do wody z powodu tekstylnych - przez większość czasu nie było żadnych i można było komfortowo się do wody udać. Do wszelkich spacerów brałem jednak ze sobą ręcznik i owijałem się nim za każdym razem, gdy przechodziłem na widoku osób niebędących nago. Cóż, skoro tekstylnych nie da się w żaden sposób z plaży wyeliminować, tylko tak można sobie z ich upierdliwą obecnością radzić...
Ogólnie, pierwszy morsko-plażowy wypad w tym sezonie mogę uznać za w 100% udany. Pogoda dopisała, bo została rozpracowana w detalach i innej opcji nie było, także było efektywne plażowanko z rezultatem wyraźnie ciemniejszej barwy skóry. Plaża jak zawsze przyjemna, typowy grzybowski standard, kąpieli w wodzie było sporo. Przydałoby się jeszcze z parę takich wypadów. Prognozy dają nadzieję, że będzie takich wizyt w najbliższym czasie więcej. Oby... :)
Na koniec poranna sesja zdjęciowa z plaży :)