Ogólnie jakoś tak wychodzi, że pomimo faktu, iż niniejsza strona (albo jak to niektórzy określają, "blog") niby w tytule traktuje sauny i plaże naturystyczne równorzędnie, to jednak przewaga liczebna recenzji saunowych nad naturystycznymi jest miażdżąca. No, ale tego się nie uniknie. Naturyzm jest w tej kwestii przegrany na starcie, gdyż można go w naszej strefie klimatycznej realnie uprawiać tylko przez kilka miesięcy w roku, podczas, gdy sauny de facto są dostępne caluteńki rok. No, ale żeby jakoś podratować chociaż zalążek parytetu w tym zakresie, to postanowiłem, że naturystyczny plażowy pobyt będzie tu udokumentowany każdy. Jak niewiele będzie do opisania, albo weny zabraknie, to chociaż krótka wzmianka, żeby jednak nie było wciąż tylko o saunach... A że lato się trafiło w tym roku całkiem do rzeczy i okazji do plażowych wypadów nie brakuje, to w ramach tego wzorca, tytułowa data wypełniona została kolejnym naturystycznym pobytem na plaży w Grzybowie :)
Tym razem może zacznę właśnie od pogody, jak i kwestii okołopogodowych. Bo akurat na ten tydzień lipca prognozy nie były już tak zdecydowane, jak na końcówkę poprzedniego. Gdzieś tam były jakieś przesłanki, że w tytułowy wtorek akurat może się trafić niezłe okienko pogodowe, no ale było to wszystko na tyle nieoczywiste, że jeszcze w poniedziałkowy wieczór nie byłem pewien, czy ten wypad dojdzie do skutku. Ale sprawdziłem wczesno-poranny "update" i decyzja zapadła - jadę! Rzeczywistość okazała się nawet lepsza niż w prognozach, bo te sugerowały wyklarowanie się nieba ok. godz. 10:00 czy 11:00, a jak zajechałem nad morze ok. 9:00 - już "lampa" na całego :) I tak do wieczora pełnia słońca. A to jeszcze nie całość pogodowego wypasu... Wchodzę na plażę i... WOW!!! Fajna, dość konkretna morska bryza i całkiem wysokie fale (na zdjęciach pod relacją, jakby co...). To jest to, co nad morzem uwielbiam! W dalszej części dnia wiatr zelżał, fale trochę też, ale cały dzień nie próżnowały. Woda jak ostatnio - z glonami, ale raczej dość czysta. Ale co radochy te fale dostarczyły, to dostarczyły!
Co do samego pobytu na plaży, to można by powiedzieć tradycyjnie - na początku ilość plażujących do policzenia na palcach, z biegiem dnia ludzi sukcesywnie przybywało. W szczytowym momencie wyglądało to tak, że największe zagęszczenie stanowisk było mniej więcej od wejścia z parkingu do boiska do siatkówki. Dalej w stronę wschodnią, gdzie między innymi ja się usadowiłem, było zdecydowanie luźniej, stanowiska plażowiczów były na ogół tylko przy wydmach, bliżej brzegu w tej części plaży rozłożeni byli nieliczni. Co do samej siatkówki, to aktywność pojawiła dopiero późniejszym popołudniem. Z tego, co widziałem, siatkówka jednak CO - częściowo naga, częściowo tekstylna. Zwrócił na to też uwagę mój kołobrzeski kolega, który późnym popołudniem do mnie dołączył wraz ze swoją koleżanką. Żeby znów nie było, że tylko ja to wytykam...
A co do tekstyliów, to cóż, ostatnio sporą tzw. "gównoburzę" co niektórzy rozpętali na forum naturystycznym po mojej ostatniej recenzji, a zwłaszcza jej fragmencie piętnującym tekstylnych spacerowiczów. Ale nie ma innej opcji - i tym razem o tym będzie! Jak komuś się nie podoba, bo mu/jej sprawia radochę prezentowanie się z gołym tym czy owym przed tekstylnymi, i uważa takie coś za jedyne słuszne podejście, to cóż, niech po prostu nie czyta... Ja niezmiennie uważam, że sytuacja, w której tekstylni oglądają sobie nagich plażowiczów, nie powinna mieć miejsca. W Grzybowie niestety nie da się tego uniknąć, można co najwyżej ograniczyć własne "eksponowanie się", co regularnie robię. A ta plaża jest po prostu zbyt fajna, żeby z powodu tekstylnych z niej całkowicie rezygnować. Cóż, zabronić tekstylnym wstępu nie można, zwracanie im uwagi też by było w tym ujęciu bez sensu, więc problem jest nie do zwalczenia. Ale za to - później wytykam. Niech sobie to niektórzy nazywają "marudzeniem", ale po prostu nie będę przejaskrawiał sytuacji i pisał, że wszystko jest super, ekstra, bo NIE JEST. Albo inaczej - w Grzybowie tylko PRAWIE wszystko jest fantastyczne. Taki jest tam mankament, który jest i nie zanosi się, by miało to ulec znaczącej zmianie. A wypominać tego nie przestanę - a nuż ktoś tekstylny to przeczyta, zreflektuje się, że jego/jej obecność co niektórym plażowiczom jednak przeszkadza i następnym razem zdecyduje się na spacerek po swojej, tekstylnej części wybrzeża, których jest przecież od pioruna...
A w opisywanym dniu to znów całkiem niemało tekstylnych spacerowiczów, ale tym razem też wśród plażujących niestety trafiło się sporo mieszanych tekstylno-naturystycznych konfiguracji, i to nie w części plaży bliżej wejścia, jak to tradycyjnie bywało, ale takie przypadki były rozsiane po całej plaży. Nie było właściwie sektora plaży wolnego od takich składów osobowych. I to (żeby nie znów, że tylko ja "marudzę") też zauważył mój kolega, ongiś stały bywalec, obecnie z braku czasu bardzo sporadyczny. I z tej perspektywy właśnie stwierdził, że kiedyś nie było tak wielu tekstylnych na tej plaży... Jako okazjonalny bywalec, też nie mogę się oprzeć takiemu wrażeniu...
Teraz może jeszcze z mojej perspektywy miłośnika przyrody totalnie drugi biegun - bardzo pozytywni bywalcy plaż, i już zdecydowanie bez ubrań - wodne ptactwo. Oczywiście zwłaszcza pod koniec dnia mewy szukające jakichś potencjalnie interesujących gastronomicznych pozostałości po plażowiczach. Jedną z takich udało sie uchwycić na zdjęciu :) I o ile te są bardzo ostrożne i podejmują wiele wysiłków, by uniknąć bezpośredniego kontaktu z ludźmi, to jednak pojawił się też ornitologiczny gość, który ludźmi nie przejmował się kompletnie. Otóż coś koło środka dnia, za swój teren łowiecki wody grzybowskiej plaży obrał kormoran. To wynurzał się na powierzchnię, to zwinnie nurkował, by jak strzała przemknąć w pogoni za zdobyczą dobre kilkadziesiąt metrów pod wodą. Z moich niegdysiejszych rowerowych wojaży, kormorany raczej dały mi się poznać jako ptaki bardzo płochliwe. A ten nawet potrafił się wynurzyć tuż przed kąpiącymi... W każdym razie, dla mnie widok polującego kormorana, widzianego w sumie z dość bliska, był sporą ciekawostką. Szkoda tylko, że nie udało mi się cyknąć mu fotki. Ale cóż, za szybki był... :/
Tak w ramach podsumowania, to... ale teraz jest opalenizna!! Ostatnie słoneczne dni z dwoma plażowymi wizytami, pomiędzy którymi było dosmażanie się na działce, zrobiły taką robotę. Morsko-nizinny koloryt w pełnej krasie i równomierności... A sama plaża w Grzybowie - no cóż, nawet pomimo tekstylnych rys, nadal wydaje się mieć dobrze. Dogodnie jest tam ode mnie dojechać, dogodnie i za darmo zaparkować (nawet pomimo kamperów, których co pobyt to wydaje się coraz więcej), wejście na plażę bliskie parkingu. Tego zestawu żadna inna plaża N w Polsce nie ma! Do tego dochodzi naturyzm w czystej formie u niemal wszystkich bywalców, właściwie bez osób przybywających tam z niekoniecznie naturystycznych pobudek. To jest taki poziom wypoczynku, że w jego obliczu nawet owe tekstylia jest się w stanie znieść, nawet będąc takim ortodoksem jak ja...