Po bardzo słonecznym i upalnym początku lipca, to ostatnio pod względem pogodowym to dla chcących złapać promienie słońca lekko nie jest. Trzeba trochę odrobić lekcje i starannie wybierać dni plażowe. Tak właśnie zrobiłem, wykorzystując chyba jedyny słoneczny dzień w drugim tygodniu lipca. Jak ktoś akurat nad morzem sobie zaplanował pobyt w tym czasie, to też dostał tę jedną "oazę na pustyni" 😉 I po raz kolejny padło na tradycyjne Grzybowo, bo w sumie blisko, dogodnie pod względem logistycznym, a dojazd też się ogarnęło, by skrzętnie ominąć najbardziej uciążliwe remonty dróg. Teoretycznie zapowiadało się zatem zacnie, ale cóż, jakoś nie tym razem...
Zacznę jednak od pozytywów a tymi były szeroko pojęte "okoliczności przyrody". Słońce wprawdzie jeszcze rano, w czasie, gdy jeszcze jechałem na miejsce, trochę nie mogło się zdecydować, czy świecić, czy nie, ale jednak między 9:00 a 10:00 (właśnie wtedy, gdy zameldowałem się na plaży 😀) lekka północna bryza przegoniła wszystkie możliwe obłoki i od tego momentu zapanowała tylko pełnia słonecznych promieni. Dodatkowo, jak to zawsze przy północnych wiatrach, pojawiły się typowo morskie fale, w przeciwieństwie do typowo jeziornych klimatów ok. tydzień temu. Woda wydawała się raczej czysta i o temperaturze, która organoleptycznie wydawała się jak na Bałtyk dość przyjazna.
Niemniej, zdecydowanym negatywem, mającym zresztą wpływ na całokształt tego pobytu, był fakt, że morze jakby się nieco przesunęło i plaża zrobiła się zdecydowanie węższa niż tydzień temu, a wspomniane wówczas przybrzeżne "brodziki" były tym razem w całości pod wodą. Innym minusem było to, że praktycznie nie było miejsc, w których w rejonie pod samymi wydmami byłoby płasko - wszędzie spadziście... Szczerze powiem, że nie wiem, co się przez ten miniony tydzień stało, że pas plażowy aż tak zmienił swoją charakterystykę, nie słyszałem, by w międzyczasie były jakieś ekstremalne sztormy czy coś w tym stylu. Ale brutalne fakty są takie, że właśnie tak plaża w opisywanym dniu wyglądała. Dodam tylko, że w tym jeszcze względnie szerszym miejscu, mniej więcej na wysokości znaku 341, zostały postawione słupki do siatkówki.
Ostatnim razem bardzo chwaliłem "czynnik ludzki", który przedstawiał się wówczas chyba najlepiej spośród wszystkich moich pobytów. Tym razem to jakby drugi biegun. Wąski pas plaży powodował sytuację, w której tekstylni spacerowicze przechodzili w bardzo niekomfortowej bliskości plażowiczów, i nawet usytuowanie koca przy wydmach niewiele pomagało. A niestety, tym razem było ich dość dużo. Poza tym sami plażowicze... W sumie trzeba przyznać, że mimo wszystko zdecydowana większość naturystyczna, ale to zawsze te nieliczne tekstylne upstrzenia mają u mnie największy wpływ na jakość pobytu. Ogólnie to na przyszłość to chyba będę się usadawiać dalej od tych słupków od siatkówki, bo w ich obrębie jest, jak się okazuje, słabo. Ja rozłożyłem się początkowo tylko kawałek dalej za nimi i cóż, trzeba było się w późniejszej fazie przenosić dalej... Bardzo nie lubię takich sytuacji, ale niestety, czegoś takiego, jak mieszana tekstylno-naturystyczna rodzinka to ja w sąsiedztwie zdzierżyć nie jestem w stanie... Powiem szczerze, że ja już zaczynam mieć coraz większą alergię na rodzinki na plażach, bo coraz częściej nie są one w pełni naturystyczne. Te w pełni naturystyczne to oczywiście zawsze będę postrzegał bardzo pozytywnie, ale z tym mieszanymi, czy, jak w rzeczonym przypadku, nagimi rodzicami tekstylizujacymi własne dziecko, to na "na pohybel!" Obecnie to już doszło do tego, że jak tylko w moim sąsiedztwie widzę rozstawiającą legowisko rodzinkę, to już drżę, czy aby na pewno wszyscy jej członkowie się rozbiorą... Dodam, że potem jeszcze (już z oddali, po przenosinach legowiska) widziałem, że rozłożyło się w tamtym obrębie jeszcze kilka innych mieszanych naturystyczno-tekstylnych konfiguracji. Nawet siatkówka, która się na krótką chwilę uruchomiła, była tekstylna, a ścisłej tekstylno-toplessowa.
Podsumowania jakoś znów nie mam ochoty zbyt wyszukanego pisać, także może tylko tyle, że do plaży w Grzybowie mam pewien sentyment i bywają tam naprawdę bardzo przyjemne pobyty, ale ten do takich na pewno nie należał... Cóż, bywa i tak...