W tym roku tzw. "Majówka" jest dość długa. Na tyle, że pozwala snuć dalej sięgające plany niż to było choćby w latach ubiegłych. Mnie się w tym czasie nie zdarzyły dotąd jeszcze wcześniej żadne inspiracje wyjazdowe, ale... zawsze musi być ten pierwszy raz ;) Zachętą do tego była dość prominentna impreza saunowa u naszych południowych sąsiadów (o tym szerzej na innej podstronie), natomiast fakt był taki, że dzień przeznaczony na przejazd trafił się się z piękną słoneczną pogodą. Toteż wyekspediowałem się już w środku nocy, tak aby nad ranem dojechać już gdzieś, gdzie będę się mógł nago opalać. A przymusowa (z powodu zamknięcia kluczowego odcinka drogi) zmiana pierwotnie planowanej trasy przejazdu sprawiła, że naturystyczną miejscówką dosłownie po drodze znalazło się czeskie miasto Poděbrady i tamtejsze jezioro. No to cóż, wziąłem to, co los mi zrzucił.
Jak to tradycyjnie przy pierwszych wizytach w danym miejscu, zacznę od kwestii logistyczno-lokalizacyjnych. Jezioro położone jest na lewym brzegu rzeki Łaby, jak to zazwyczaj w niemal pozbawionej naturalnych jezior Republice Czeskiej, w miejscu (chyba) czegoś w rodzaju dawnego wyrobiska. Jest to w zasadzie miejskie kąpielisko składające się z jakiegoś kempingu, punktów gastronomicznych (z których działał w tym dniu chyba tylko jeden), no i oczywiście plaż - tekstylnej i naturystycznej. Swoją drogą, jakie rewelacyjne rozwiązanie - publiczna plaża z oficjalnymi częściami i dla tekstylnych i dla naturystów. I jak tu nie stać się "czeskim patriotą..."? Już nie pierwszy raz widząc różne zdrowo-rozsądkowe rozwiązania w Czechach, nasuwa mi się zdanie: "Kocham ten kraj..." W naszym kraju to o czymś takim można sobie tylko pomarzyć... Wprawdzie pobytowi towarzyszyła pewna wątpliwość, bo według strony internetowej tego miejsca, sezon miał zaczynać się dopiero od 15 maja... No, ale jakoś nie wyobrażałem sobie, by w świąteczny dzień przy słonecznej pogodzie areał był zamknięty na 4 spusty. No i nie był. A plusem tego "nieotwarcia" było to, że wstęp był bez opłat :) Bo na ogół, czyli w tym nominalnym sezonie, opłaty pobierają. Z parkowaniem też nie było problemów - jest spory parking tuż przy głównej drodze, z niemałą ilością drzew, pozwalającą również znaleźć miejsce dla auta w cieniu. Choć nie wykluczam, że w pełni sezonu może on być bardziej oblegany.
Sama część naturystyczna zajmuje najbardziej południową część tego kompleksu i osłonięta jest drzewami od reszty areału. I po dotarciu do tego miejsca, to już niemal zwątpiłem. Czy to faktycznie plaża N? Na miejscu wdziałem siedzącą jedną panią w wieku ok. 50-tki, w pełni ubraną... Wstrzymałem się zatem z rozłożeniem się, pochodziłem po plaży i ją pofociłem (fotki do obejrzenia poniżej), a przy okazji poszedłem sprawdzić, czy przy wejściu jest może jakaś tabliczka. Ledwo... Jest jakiś mocno wyblakły i słabo widoczny regulamin miejsca, ale jakoś jeszcze widoczne było, że to "pláž bez oděvu", aczkolwiek niewyraźne to już na tyle, że łatwo to przeoczyć, co zresztą na wejściu mnie się też zdarzyło... Zatem cóż, usadawiam się gdzieś względnie daleko od tej odzianej pani, rozkładam się, ale z pełnym rozebraniem się trochę jeszcze wstrzymałem. Ale z czasem poszło to w odpowiednim kierunku. Przyszło jakichś paru panów, którzy szybko całkowicie wyskoczyli z ubrań, a wspomniana pani też się finalnie rozebrała... No to cóż, kamień spadł mi z serca. Najgorszym scenariuszem, który, nie przeczę, przeszedł mi już przez myśl, jest to, że plaża oznaczona jako naturystyczna wszem i wobec, mogłaby się utekstylnić. Na szczęście wszystko w normie.
Swoją drogą plaża całkiem sensowna. Jest zarówno sporo słońca, jak i cienia, które dają drzewa, także jest coś dla każdego wedle preferencji. Część tuż przy wodzie jest żwirowa, natomiast partie dalej od brzegu są trawiaste. Jest ustawionych sporo ławeczek, nie brakuje też koszy na śmieci. No cóż, widać, że zarządzające plażą miasto poważnie traktuje naturystów i o tę część dba. Woda też całkiem do rzeczy, dość czysta, choć o tej prze roku jeszcze zimna. Niemiej, były osoby, które normalnie już w niej pływały, ja zanurzyłem się jedynie do pasa. Wspomniałem już, że od reszty kompleksu plażę dzielą drzewa, ale... jest jeden wyjątek, który uważam za największy (choć chyba jedyny) minus tej plaży. Otóż tuż przy granicy plaży z częścią tekstylną znajduje się półwysep, z którego końca jest widok na plażę... :( Z czasem okazało się, że najbardziej południowa część plaży, na której pierwotnie się usadowiłem, jak i główna jej część środkowa, są na widoku z tego półwyspu. Toteż, jak dostrzegłem tam stojącą jakąś nastoletnią dziewoję gapiącą się na plażujących naturystów, decyzja była tylko jedna! Przeniosłem cały majdan w część najbardziej północną, bliżej wejścia, której z owego półwyspu nie widać. Wprawdzie pozostała kwestia wody, która jest stamtąd też na widoku, ale po prostu przed każdym wejściem upewniałem się, czy nikt z cypla na obserwuje. Na szczęście takie przypadki podglądania z półwyspu były raczej dość krótkotrwałe i przez większość pobytu był chyba względny spokój. Dodam, że przy wejściu jest jakiś punkt gastronomiczny, ale pewnie działa tylko w nominalnym sezonie, bo w dniu pobytu był nieczynny. W sumie, zakładając, że zapewne barman byłby ubrany, może to i lepiej... Im mniej ubranych ludzi mających styczność z naturystami, tym zawsze lepiej.
Co do bywalców i atmosfery, to całkiem spoko. Jak to zwykle bywa na takich plażach, chyba jest to lokalne, znające się nawzajem środowisko, w zasadzie wszyscy wiedzący, gdzie i po co przyszli. Generalnie niemal wszyscy (może roboczo pomijając sam początek...) całkowicie nago, widziałem chyba tylko jedną panią plażującą topless. Zwracała uwagę stosunkowo wysoka średnia wieku, zdecydowana przewaga osób od średniego wieku w górę, trochę młodsze osoby nieliczne. Co ciekawe, na plaży było sporo ludzi, podczas, gdy w części tekstylnej (z tego, co od czasu do czasu obserwowałem oraz widziałem przechodząc obok tekstylnej plaży w czasie drogi powrotnej na parking) zaledwie garstka. Ale ta większa determinacja do wykorzystywania każdej okazji do opalania to jest typowa dla naturystów ;) Tekstylnym jakoś zawsze mniej się chce... ;) Może tekstylnych bardziej zniechęcił dość silny w tym dniu wiatr... A tak wietrznie, to w sumie tylko lepiej, bo takie realia powodują na ogół wzmocnienie efektu opalania :)
Podsumowując, całkiem fajna miejscówka, bardzo sensownie zagospodarowana, i gdyby nie ów nieszczęsny cypel, z którego czasem tekstylni podglądacze (czy jak w zaobserwowanych przypadkach, podglądaczki) się niestety gapią, miałaby znamiona plaży idealnej. Ale na szczęście można znaleźć areał odcięty od wzroku półwyspowych podglądaczy, więc w sumie spoko i nie będę zbytnio na to psioczył. Ale świadomość tego faktu trzeba jednak mieć. W zasadzie samej plaży niczego nie brakuje, jest to miejscówka, którą na pewno warto rozważyć będąc w okolicy lub, tak jak ja, po drodze. Można w sumie na ogół w dobrych warunkach skorzystać z opalania, słoneczka i nagiej kąpieli :)