Tak się zastanawiałem, czy w ogóle pisać relację z pobytów sierpniowych, bo w sumie niewiele nowego można tu dodać. Ale przynajmniej po jednej sierpniowej bytności jednak parę nowych obserwacji jest, więc żeby pozostało na pamiątkę i trochę też żeby zmniejszyć nieco tę miażdżącą dominację relacji saunowych nad naturystycznymi na stronie, postanowiłem jednak coś skrobnąć, tym bardziej, że weny nie brakuje (dostatek słońca robi swoje :)). Ale tym razem relacja będzie w ujęciu miesięcznym, wyłącznie o nowych spostrzeżeniach przy każdej sierpniowej wizycie (a zanosi się, że parę ich jeszcze będzie).
11.08:
Cóż, jak zwykle "odrobiłem lekcje" i wybrałem piękny słoneczny dzień, tym razem powszedni. W porównaniu z poprzednim razem, frekwencja zbliżona do końcowo-lipcowej wizyty niedzielnej, z kolei w czasie dojazdu i powrotu ruch na drogach rano większy, przy powrocie stosunkowo zbliżony.
Na samej plaży elementem in minus była woda, w której to przy samym brzegu zaczęły pływać jakieś glony. Dalej już było lepiej, tylko trzeba było jakoś przeboleć sam etap wejścia do morza. Poza tym rano morze było płaskie jak jezioro - zero fal. Pewnie to przyczyniło się również do tego zaglonienia. Po południu jednak wiatr mocniej wiał, bardziej chłodził, pojawiły się fale, które owe glony trochę też rozproszyły i nie było już ich takiego zagęszczenia.
Co do bywalców, ogólnie fajna atmosfera, przyjazna, typowo "grzybowska". Nie było żadnych podejrzanych snujących się typków, podglądaczy na wydmach czy innych osób mogących zostać uznanymi za niepożądane. Jak widać pewnie Grzybowa nie dotyczy problem obecności różnych niewyżytych natrętów, które to zjawisko jest ostatnio wałkowane na pewnym naturystycznym forum. I oby tacy tu nadal nie trafiali! Innym plażom oczywiście też z całego serca tego życzę. Niech kwitnie ten prawdziwy naturyzm w czystej formie!
Natomiast negatywem jest to, że w samym środku plaży N było jednak trochę osób w tekstyliach, wprawdzie w każdym przypadku w towarzystwie kogoś nagiego, ale jednak. Mimo wszystko byłoby lepiej, gdyby tego rodzaju tekstylno-naturystyczne konfiguracje wybierały fragment plaży bliżej wejścia z parkingu, a raczej naturystyczne okolice boiska do siatkówki zostawiły w spokoju, skoro nie potrafią w pełni zaakceptować tego, jak człowiek wygląda nago. A w czasie wizyty w opisywanym dniu zauważalny był w zasadzie brak tej zwyczajowej strefy CO (czyli mieszanej tekstylno-naturystycznej) - plaża była upstrzona pojedynczymi tekstylnymi na całej długości. Trochę to słabo...
I na koniec mała ciekawostka - przebieralnia, której obecność na plaży N była pośmiewiskiem bywalców, została przeniesiona na plażę tekstylną na zachód od wejścia z parkingu. I słusznie - tam jest jej miejsce.
14.08:
Kolejny plażowy dzień nad morzem, którego podstawa wyboru była trudna do podważenia. W Wielkopolsce zmienne zachmurzenie, a nad morzem "lampa" przez cały dzień. Tyle, że termin długo-weekendowy rodził obawy co do tłoku na plaży czy sytuacji na drogach. Ale co tam, jest idealna okazja, to trzeba korzystać!
Tradycyjnie zacznę od aspektów dojazdowych. Tak trochę liczyłem, że jeśli wybiorę środkowy dzień długiego weekendu, to na uciążliwą falę dojazdów nie trafię. Ale cóż, okazało się niestety inaczej. Dojazd na miejsce w większości bezproblemowy, chociaż nad wyprzedzaniem paru sznurków wolno-poruszających się samochodów chwilami trzeba się było na pewnych odcinkach napracować. Niestety droga powrotna dość ciężka. Najpierw korek przy dojeździe do Kołobrzegu i trzeba było go ominąć jakimiś wertepami, a na trasie później też niemało "sznurków" jak wyżej wymienione. Było co robić za kółkiem... Trening umiejętności multi-wyprzedzania był konkretny...
Z kolei frekwencja na plaży nie odbiegała od normy. Fakt, było dużo ludzi, ale dla każdego bez problemu znalazło się miejsce i bez wchodzenia komukolwiek na głowę. Atmosfera ogólnie bardzo dobra, typowo grzybowska naturystyczna sielanka z okazjonalną domieszką siatkówkowych okrzyków. Niemniej, popsuli ją tekstylni, którzy rozkraczyli się z całym swoim żałosnym majdanem na wysokości boiska do siatkówki (ile bym dał, by były jakieś możliwości formalne wywalić takich z plaży naturystycznej...), a potem nawet jeszcze bardziej spokój zmącił jakiś koleś nagrywający plażowiczów komórką. Ale skuteczna interwencja plażowej ekipy skutecznie unieszkodliwiła gościa (jak i chyba jego telefon), w efekcie której ów koleś i towarzyszące mu osoby opuściły plażę. Brawo dla siatkówkowego towarzystwa!
Co do wody, to co wyjazd jest gorzej. Do glonów już zaobserwowanych w czwartek dołączyły jeszcze meduzy (a ściślej chełbie modre), i to w takiej ilości i zagęszczeniu, że w zasadzie nie dało się zbyt daleko wejść do morza, nie ryzykując poparzeń od tychże. Ja nie ryzykowałem i wchodziłem i zanurzałem się bliżej brzegu, gdzie meduz nie było tyle.
Pogoda oczywiście dopisała, opalenizna została nieźle podrasowana (efekty kolorystyczne naprawdę zacne :) ), a do tego miłe spotkania ze znajomymi, jak również sympatyczne nowe znajomości. Także wizyta udana, pomimo w sumie mało znaczących mankamentów. Oby jeszcze była okazja zawitać...
(EDIT 30.08): No i wyszło na to, że nadmorskiego plażowania więcej już w tym roku nie będzie. Były zamierzenia, by było jeszcze kilka pobytów, również na innych plażach, ale na okoliczności logistyczno-pogodowe nie ma się zazwyczaj wiele wpływu. Niemniej, co się udało skorzystać, to się udało, we wrześniu już z wielu względów wizyty na plażach nadmorskich w moim przypadku odpadają całkowicie. Także "żegnaj Grzybowo na rok..." :)