Za Siedmiu Progami - listopad 2014
Za Siedmiu Progami - listopad 2014
Kiepskie prognozy i niepewny skład ekipy, sprawiają, że na bazę w Witowie docieramy dopiero w
sobotni wieczór. Witamy się ze znajomymi z klubu oraz grotołazami z Wałbrzycha. Atmosfera u Kasi jest
jak zwykle wyborna, z tym większym żalem kończymy pakowanie, dopijamy piwo i kładziemy się spać.
Poranne „rytuały” wykonujemy szybko i sprawnie. Zresztą, nie my jedni, bo dziś na bazie wszyscy
są podejrzanie sprężeni. „Smarkul” (ojciec „Małego”) również wstaje wcześnie żeby nas odprawić . Jako
jeden z pierwszych eksplorował w tej jaskini dlatego tym bardziej chcemy żeby nam się powiodło .
Z Kir wyruszamy o 7:30. Na „plateau” pod Wysoką docieramy w niezłym, biorąc pod uwagę ciężkie wory, czasie. Około godziny 10:00 zjeżdzamy do otworu. 4-metrowym progiem schodzimy do Sali pod Górnym Otworem. Jaskinia nie daje szansy na rozgrzewkę i od razu wita nas trudnościami. Zacisk Czekan to opadająca w dół szczelina, która na pierwszy rzut oka wydaje się węższa niż jest w rzeczywistości. Tytułowym czekanem pierwsi zdobywcy otwierali sobie drogę w okresach oblodzenia. W dół zacisk pokonujemy sprawnie. Mały, który był już w „Siedmiu Progach”, jest uzbrojony w świadomość „że się da”. Ja dopiero zaczynam jej nabierać. Dostajemy się do Białej Salki skąd ciasnym Korytarzem Grzybobrania dochodzimy nad Studnię Jubileuszową. Dalej mijamy Salę Kosyla i zjeżdżamy 35-metrową Kunią Studnią. Za Meandrem Wróżbitów odnajdujemy zaporęczowane liny. Decydujemy się z nich skorzystać, ale nasze zabieramy ze sobą. O mały włos nie obijam sobie czterech liter o „Ambonę” na dnie 4 metrowego progu (Mały czuwał jak zwykle). Kolejny Zacisk Spadochroniarzy, był historycznie skrajnie trudnym miejscem, lecz obecnie, pozbawiony szaty naciekowej na bocznych ścianach, nie stanowi problemu. Kolejno ściskamy stalagmitowego fallusa, od którego nazwę wzięła salka poniżej i ruszamy w stronę największego wyzwania- Zacisku Katowickiego. Mały szybko daje sobie z nim radę i po
chwili, wyluzowany, obserwuje moje zmagania. Pionowa szczelina w dwóch miejscach uciska mój
mostek, znacznie utrudniając oddychanie. Jak dla mnie, nie do przejścia „na wdechu”! Szczęście w
nieszczęściu, że miedzy najciaśniejszymi punktami zacisk pozwala na głębszy oddech. Niestety, pozwala
tam również na chwilę refleksji w stylu „Mały, co ja tu k.... robię!?”. Muszę naprawdę głęboko uwierzyć
w sprężystość mojej klatki piersiowej. Z Katowickiego wydostaję się do ciaśniutkiej nyży, w której zalega
woda i dalej 3-metrowym prożkiem na półkę gdzie czeka Mały. Ubieram uprząż i jedziemy dalej. Siadamy
na chwilę w Salce na Rozdrożu aby nabrać sił przed Apokalipsą. Bardzo życzyłbym sobie żeby wchodziła w
poczet siedmu sławnych zacisków. Dostajemy ją jednak „gratisem”, tymczasem jej przejście potrawi być
bardzo uciążliwe, zwłaszcza z worem. Ciągle będąc pod wrażeniem Zacisku Katowickiego, prawie nie
zauważamy poziomego Zacisku Saperów. Boleśnie odczuwam zato następną w kolejności Panikę
Tucznika, a dokładniej, odczuwa ją moja męskość. Szybka korekta ułożenia ciała i oto stajemy przed
trudnym Łamaczem. W dół okazuje się całkiem niegroźny, no właśnie... w dół. Przed nami Partie za
Siedmioma Zaciskami, w których Mały musi wykonać kilka pomiarów po które tu przyszliśmy.
Docieramy do Wodnej Pułapki. Robimy pamiątkowe „selfie” w Korytarzu z Biwakiem i ruszamy w drogę powrotną.
Jak to w górę bywa, zaciski robią się jeszcze trudniejsze.
W moim odczuciu, naprawdę dużego znaczenia, nabiera to w przypadku Łamacza i Czekana. Co do Zacisku Katowickiego, to chyba jest tak samo trudny, chociaż w drodze powrotnej kosztował mnie dwa podejścia. Za pierwszym razem
położyłem się na lewym boku, co było dużym błędem. Należy go pokonywać w obie strony na boku
prawym.
Około godziny 18:30 jesteśmy na powierzni. Na „plateau” silnie wieje, ale na szczęście nie pada.
Na parking w Kirach docieramy około godziny 21h30, zmęczeni ale bardzo szczęśliwi.
Fakty:
W przejściu jaskini “Za Siedmiu Progami” od Górnego Otworu do Wodnej Pułapki w dniu 09.11.2014r
udział wzięli Jacek „Mały” Szczygieł i Michał Machnik (obaj KKS). Czas akcji “od parkingu do parkingu”
ok. 14 godzin z czego 8,5 godziny pod ziemią.
Z taternickim pozdrowieniem
Michał Machnik