Gouffre Berger

Biwak.
Chodzenie po śliskich groblach to spore wyzwanie.

„Dziwna rzecz z tymi rzekami i drogami – rozmyślał Ryjek. – Widzi się je, jak pędzą w nieznane, i nagle nabiera się strasznej ochoty, żeby samemu też się znaleźć gdzie indziej, żeby pobiec za nimi i zobaczyć, gdzie się kończą…”

    Zainspirowani przygodami Muminków, również i my pragniemy podążać w nieznane, stając 30.09.2015r na rozległym lapiazie płaskowyżu Sornin. To właśnie tu, na wysokości 1460m npm znajduje się otwór jaskini Gouffre Berger, a kończy się ona gdzieś 1323m głębiej, chociaż podziemna rzeka płynie jeszcze dwa kilometry dalej. 

    Odkryta przez grotołazów z pobliskiego Grenoble, jaskinia otrzymuje nazwę jednego z odkrywców - Joseph'a Berger'a. I przez niemal 10 lat uchodzi za najgłębszą jaskinię świata. Głębokość, jaką można w niej osiągnąć, rozpalała wyobraźnię niejednego grotołaza, a jej czeluść pragną poznać również ci, którzy zaopatrzeni w sznury na bieliznę, nie powinni się tam znaleźć. Dlatego tuż za studnią wlotową, której ściany pokrywają skamieniałości morskich zwierząt bezkręgowych, zamontowano właz zamykany na kłódkę, a jego fragmenty napotykamy podczas poręczowania wstępnych partii jaskini. Zajęciu temu z radością oddaje się Marcin, a później Jurij. Spitów jest tak dużo, że wybór najwygodniejszych jest dość trudny. Za zlotówką stajemy na brzegu kolejnej – 20 metrowej studni Ruiza, na resztkach drewnianego pomostu, który zbudowano w latach 50. Studnia nosi nazwę pochodzącą od nazwiska Hiszpana, który w niej zginął. Kolejne studnie - Holiday i Cairna, prowadzą nas do słynnego Meandra. Pokonujemy go techniką dowolną w zależności od potrzeb. Zapieraczka, wspinaczka w wersji A0, pełzanie, przesuwanie się po poręczówkach, wszystkie te metody pozwalają pokonać ten męczący odcinek i stanąć nad 40 metrową studnią Garby’ego. Następna studnia Gontarda, potem Relais i wreszcie Aldo – 50 metrów zjazdu w tzw. lufie. Dalsze partie jaskini to galerie, którymi będziemy zmierzać w kierunku Sali Trzynastu – celu naszej podróży.

 

    Na głębokości -265 zaczyna się Wielka Galeria, a ogrom jej korytarzy robi na nas wrażenie. Im głębiej wchodzimy, tym bardziej zmienia się charakter jaskini, pojawiają się pierwsze nacieki i od razu w rozmiarach przyprawiających o zawrót głowy. Słynne Jezioro Cadoux, które zamierzamy przepłynąć pontonem, okazuje się wielką misą błota, doskonale wciągającego śląskie gumiaki i zakopiańskie bacioki Sylwii. Jesteśmy na -300. Galeria Małego Generała, to nazwa, która jednoznacznie się nam kojarzy, następnie Kaskada „Tyrolki” i Wielkie Złomiska – sala zawalona wantami wielkości domków jednorodzinnych. Pomiędzy Aldo a biwakiem, który czeka na nas tuż za rogiem, pokonujemy trzy niewielkie prożki, na które używamy krótkich lin. Biwak mijamy dość szybko i po chwili stajemy w jaskiniowym eldorado. Sala Trzynastu – 500m. Niezliczona ilość nacieków, kilkumetrowe stalagmity niczym las, rosną tuż przed nami, ze ścian zwisają cieniutkie makarony, a dno sali pokrywa coś, czego do tej pory nie widzieliśmy w takich rozmiarach – wielkie misy z wodą, oddzielone wąskimi groblami, po których musimy ostrożnie przechodzić, by nie wpaść do licznych jeziorek.

     W Sali Trzynastu urządzamy mini biwak i czas wolny na zdjęcia. Następnie ogłaszamy odwrót. Dalsze partie – mokre jaskini, zostawiamy na kolejny raz. Wtedy to poszukamy jaskiniowej rzeki i jak muminkowy Ryjek pójdziemy jej śladem by sprawdzić, gdzie się kończy.

Przejście Gouffre Berger z poręczowaniem zajmuje nam około 9 godzin. 

PS: Więcej zdjęć TUTAJ

W przejściu udział wzięli:

Wyschnięte Jezioro Cadoux.

Anna Atraszkiewicz, Marcin Atraszkiewicz (Katowicki Klub Speleologiczny)

Sylwia Solarczyk (Speleoklub Tatrzański)

Jurij Kasyan (Speleoklub z Kijowa) – nasz gość specjalny.

Tekst Anna Atraszkiewicz

Zdjęcia Sylwia i Ania