Babskie Tatry

Z pamiętnika Grotołasic*, czyli…

O miłym spędzaniu czasu w podziemiach tatrzańskich 

    „Można leżeć na moście i patrzeć, jak przepływa pod nim woda. Albo biegać i brodzić w czerwonych botach po mokradłach. Albo zwinąć się w kłębek i przysłuchiwać się, jak deszcz pada na dach. Bardzo jest łatwo miło spędzać czas” – przypomniały mi się znów Muminki, gdy pakowałam plecak w Tatry.

Ponieważ prognozy pogody nie wspominały nic o deszczu, miałyśmy do wyboru z Dorotą i Sylwią potoki i mokradła, aby w babskim gronie miło spędzić czas.

Jak na „Grotołasice” przystało wybór mokradeł był oczywisty – tatrzańskie podziemia wręcz zachęcają, by się w nich zmoczyć, ubłocić i dwa dni później spędzić w domu nad wanną, ogarniając kombinezony, wory i cały zabrudzony szpej. Jak my to lubimy!

Wieczorem, tuż po przyjeździe, ruszamy w ciasne korytarze z Sylwią i Sławkiem, którzy dzielnie nas po nich oprowadzają, by na koniec przeprawić przez potok. Na szczęście poziom wody sięga do wysokości gumiaków, więc wracamy suchą nogą do samochodu. 

    Kolejnego dnia idziemy na szlak, szukając zimy, a potem znów podziemia – odwiedzamy tatrzański klasyk – Czarną, tym razem od Wysranek. Resztki topniejącego śniegu na podejściu, po którym prawie tańczymy i skutecznie przemaczamy buty – to te muminkowe mokradła, gdzie średnio dociera do mnie, cóż w tym może być przyjemnego. A potem szukamy Żyrafowego Korytarza, wg obietnic Sylwii, że warto. Rzeczywiście, było warto. Piękne białe ściany, gładki strop i spore lustro tektoniczne – cieszą oko. Trochę się jeszcze włóczymy po tej Czarnej, zaglądamy w różne kąty i korytarze w celach poznawczych lub wspominkowych, by na końcu dokładnie okleić się czarnym błotem przyotworowym i nie zapomnieć, w jakiej jaskini miło spędzało się czas. 

Więcej zdjęć TUTAJ

W wycieczkach wzięli udział:

Dorota (KKS), Ania (KKS), Sylwia (ST) 

gościnnie - Sławek 

*Określenie stworzone przez Sylwią, idealnie odzwierciedlające …okoliczności