Droga medytacji w milczeniu-Maura O’Halloran  (1955-1982)

Kiedy kilka lat temu byłem w klasztorze mniszek dominikańskich w Droghedzie w Irlandii, w pokoju gościnnym, w którym mieszkałem wpadła mi w ręce książka, w której były artykuły poświecone kobietom i mężczyznom przedstawicielom różnych religii. Byli tam kanonizowani święci Kościoła katolickiego, prawosławnego, oraz ludzie, których życie może być przykładem otwartości na Boga, czy na absolut. W tym kalejdoskopie pięknych postaci ukazane zostały postawy ludzkie pełne piękna mimo czasami trudnych czasów, w których dane było tym ludziom żyć. Z jednej strony przeczytałem życiorys Matki Marii Skobcowej, która oddała życie za współwięźnia w Ravensbruck (31.03.1945) i w swym wyborze była podobna do świętego ojca Maksymiliana Marii Kolbe, franciszkanina dobitego zastrzykiem fenolu w KL Auschwitz.

Także moja uwagę zwrócił artykuł o młodej Irlandce, która miała wdzięczne imię Maura. Jest to zdrobniałe imię Marii. Kiedy zapytałem przełożoną mniszek, czy słyszała coś o tej osobie, powiedziała, że niestety pierwszy raz o niej słyszy. Kiedy wróciłem do lektury artykułu, po jakimś czasie ta młoda osoba stała się dla mnie kimś bliskim poprzez swoje poszukiwanie Boga, absolutu, poprzez swoje niespokojne szukiwanie takiej drogi życia, która wprowadziłaby ją na drogę pokoju, którego nikt i nic nie będzie w stanie zamącić.  Najbardziej frapującym było to, że w obok świątyni buddyjskiej zen „Toshoji Temple” w Tokio, postawiono jej pomnik i traktuje się ją jako buddyjską świętą.

Kiedy zapoznałem się z jej biografią, zrozumiałem, że mimo wszystko trudno zrozumieć życie tej młodej kobiety. Z jednej strony chrześcijanka, katoliczka a z drugiej strony buddystka… Aby przybliżyć jej postać spójrzmy na kilka faktów z jej biografii.

Mura O’Halloran urodziła się w Bostonie, w Stanach Zjednoczonych w 1955 roku. Jej rodzice to Amerykanka Rut i Irlandczyk. Kiedy miała 4 lata rodzina przeprowadziła się do Irlandii, gdzie mała Maura rozpoczęła swoją edukację w katolickiej szkole. W 1966 roku rodzina powróciła do Bostonu, gdzie niespodziewanie zmarł ojciec rodziny. W wieku 14 lat Maura wraz matką i rodzeństwem wróciła ponownie do Irlandii. Dalej kontynuowała naukę w katolickiej szkole, gdzie po jej zakończeniu otrzymała dyplom i nagrodę,  rozpoczęła studia w Trinity College w Dublinie. Studiowała matematykę, ekonomie, statystykę i socjologię.

Kiedy po latach jej matka Rut wspominała najstarszą córkę, podkreślała, że jej pozycja, jako   najstarszego dziecka, polegała na narzuceniu rodzeństwu roli drugiego z rodziców i po śmierci ojca szybko dojrzała jako człowiek.Także na jej wychowanie miała wpływ troska o tych, którzy nie dawali sobie rady w życiu. Kiedy jeszcze uczyła się  w koledżu  angażowała się w różne formy pracy socjalnej, szczególnie wśród narkomanów i ludzi marginesu w Dublinie. Jej podejście zarówno do ludzi wykształconych jak i zwykłych robotników było nacechowane miłością, zrozumieniem drugiego człowieka. Taki kontakt z rzeczywistością otwierał jej oczy na świat, w którym żyła, gdzie dużo było niesprawiedliwości społecznej. W czasie letnich wakacji pracowała dorywczo i zbierała pieniądze na podróż do Ameryki Centralnej i Łacińskiej. Tam także miała możliwość spotkania się z trudną sytuacją społeczną różnych warstw społeczeństwa.  Matka Maury, Rut podkreślała w swoich wspomnieniach o córce, że swoim zachowaniem była także podobna do biednych, którym pomagała. Wyrażało się to w jej podejściu do ubrań, do rzeczy materialnych. Podobnie też jako matematyk i językoznawca wyróżniała się wśród rówieśników w szkole, oraz wyróżniała się jako osoba współczująca i mądra, charakteryzując się dojrzałą duchowością. Często oddawała się rozmyślaniom i była zdeterminowana w swoich pragnieniach. Także zawsze koncentrowała się w pełni na tym, co robiła. Należy zwrócić uwagę, że jawne przejście Maury na buddyzm wyraziło zaniepokojenie matki, tym bardziej , że jej młode lata były związane ze środowiskiem katolickim, i przez ten cały czas miało się wrażenie, że była ona przekonaną katoliczką.  Jej dzienniki oraz listy są świadectwem poświęcenia oraz zwykłego życia przeżytego w czasie nauki Zen  w dwóch świątyniach japońskich, gdzie żyła jako mnich.

Dnia 10 grudnia 1979 roku, Maura O’Halloran formalnie rozpoczęła srogą naukę w Zen Świątyni Toshoji w Tokio. W tym męskim klasztorze była pierwszą kobietą z Zachodu, która została przyjęta do środowiska japońskich mnichów buddyjskich. Z wielkim oddaniem wypełniała obowiązki związane z utrzymaniem świątyni, sprzątanie, gotowanie, praca w ogrodzie, mycie, prasowanie. Wszystko to było przeplatane kilkugodzinną medytacją, nauką oraz codziennym śpiewaniem i rytuałami świątynnymi, a także obrzędami w prywatnych domach. W czasie zimy chodziła razem z mnichami po prośbie. Szła tak jak oni, po śniegu, mając na stopach sandały, z gołymi palcami, trzymając w jednym ręce miskę Buddy a w drugiej dzwonek owinięty  tkaninową rączką. W ten sposób wypełniała polecenie mnicha zen, aby pracować 20 godzin i spać w pozycji zazen trzy godziny dziennie. Pod kierownictwem odpowiedzialnych mnichów studiowała medytacyjną praktykę i próbowała rozwiązywać koany, które zostały jej dane. Zakończyła także sesję trwającą 1000 dni w świątyni Kannonji i rozwiązała 3 tysiące koanów w tak bardzo krótkim okresie czasu. Wywołało to bardzo duże wrażenie na Roshim, który podziwiał jej niezwykły rozwój jako mnicha zen. Zaproponował jej nawet małżeństwo z jednym z mnichów, tak, aby w przyszłości mogła przejąć prowadzenie świątyni i zastąpić go jako Roshi. Maura na takie rozwiązanie nie zgadzała się.

7 sierpnia 1982 roku oficjalnie potwierdzono, że osiągnęła „oświecenie”, mimo faktu, że jej pobyt i nauka w świątyni trwała tylko 3 lata. Po jej śmierci, która miała miejsce w autokatastrofie w Tajlandii, w czasie drogi do Cheng Mai, nadano jej pośmiertnie imię „Wielkiej Oświeconej Pani” („Great Enlightened Lady”), co oznaczało, że jej serce i rozum było takie jak Wielkiego Nauczyciela Buddy.  Także ogłoszono ją jako „wcielenie Kanonu Bosatsu, tak aby była kochana i czczona na zawsze”.

Matka Maury, Rut postanowiła podjąć próbę zrozumienia osiągnięć swojej córki jako mnicha zen. Dlatego też zaczęła czytać i studiować buddyzm samodzielnie. Jako pobożna katoliczka, wyczuwała, że „Maura ubrana w buddyjską manitę, była jednak powierzchowna”.

Ale jak można rozwiązać ten paradoks związany z życiem młodej kobiety, o której mówiła jej matka, że cały czas zostawała katoliczką, a jednocześnie Roshi oceniał ją z punktu widzenia buddysty, który widział w niej osobę, która osiągnęła tak wysoki poziom rozwoju, że można ją traktować jako buddyjską świętą? W jaki sposób możemy poznać głębię duszy i ducha Maury, tak aby zobaczyć jasno to, co  ją skierowało na taką drogę, aby odrzucić kulturowe i duchowe przeszkody tak aby jako człowiek  Zachodu i kobieta zdecydować się  na krok zamieszkania wśród wschodnich mnichów. Ile w niej zostało katolickiego wychowania? Jeśliby wróciła do Irlandii, czy próbowałaby połączyć  swoje chrześcijaństwo z praktyką zen? Niestety odeszła  zbyt szybko, aby udzielić nam odpowiedzi na te pytania. Jej listy i notatki mogą odkryć przed nami rąbek tej tajemnicy.

 W komentarzu  do jej książki Pure Heart, Enlightened Mind: The Zen Journal and Letters of Maura “Soshin” O’Halloran, wydawca Michael Kerber pisał: “Dzienniki – to niepełne rzeczy, o ile najbardziej główne problemy życia lub doświadczenia mogą by zrozumiałe przez autora i często są nienapisane. Dlatego też, z tej przyczyny dzienniki Maury zawierają pytania, które pozostają bez odpowiedzi. Dlaczego ona zabrała się za studiowanie zen, dlaczego przyjechała do Japonii, jakie elementy katolickiego wychowania zaprowadziły ją do buddyzmu? Zapytaliśmy rodzinę Maury oraz ludzi, którzy znali ją z czasów studiów; ale ostatecznie jedyne odpowiedzi znajdują się tutaj na tych stronicach, które są przed Wami. Maura, nigdy nie myślała, że ten materiał zostanie opublikowany. Po przeczytaniu książki ilość pytań wzrośnie, jej własne myśli nie są pytaniami, które byłyby ważnymi dla Maury. To co było ważne dla niej, to to, że została mnichem zen i była w stanie pomaga innym. To jest to, co miało dla niej znaczenie”.

W ostatnich dwóch zdaniach być może możemy znaleźć pomoc w tym, aby pokusić się o  syntezę życia Maury, która z jednej strony jawi nam się jako młoda katoliczka żyjąca w Dublinie a z drugiej strony widzimy ją jako mnicha zen w tokijskiej świątyni. Zawsze było widać jej troskę i pragnienie służenia innym, bardziej potrzebującym niż ona.

Jej matka Rut, pamiętała z dzieciństwa Maury zdarzenie, kiedy ona jeszcze jako mała dziewczynka wyraziła chęć pomocy komuś, kto był w trudnej sytuacji. Zawsze była gotowa pomóc każdemu, kto potrzebował pomocy – zarówno członkom rodziny, a także tym, wśród których pracowała, lub spotykała w czasie swoich podróży. To na pewno było tym, co miała na myśli Rut, kiedy mówiła, że Maura była „głęboko chrześcijańska w swoich relacjach i zachowaniach”.

W jaki sposób połączyć ideę pracy jako chrześcijańskiego współczucia z jej własną refleksją i praktyką jako mniszki buddyjskiej? Kiedy osiągnęła oświecenie zapisała  w swoim dzienniku: „Mam 26 lat i czuję jakbym żyła swoim własnym swoim życiem. Różne pragnienia, ambicje, mam nadzieje miałam kiedyś, były albo spełnione, albo spontanicznie utracone. W pełni jestem zadowolona. Oczywiście chcę by bardziej głęboką, bardziej przeźroczystą, nawet wtedy jeśliby miało być to u mnie niejasne, niepewne przebudzenie byłabym bardzo zadowolona. Dla mnie samej nie ma nic innego, o co by należałoby wałczyć później, nic bardziej ważnego, co uczyniłoby moje życie bardziej sensownym lub by je usprawiedliwiło. Jeśli jest mi dane jeszcze przeżyć 50 lub 60 lat (któż to wie?), chciałabym je przeżyć dla innych ludzi. Cóż jeszcze mam zrobić  z tym? Muszę iść głębiej i głębiej i pracować ciężko, nie bardziej dla siebie, ale dla tych którym mogę pomóc”.

Wydawać by się mogło, że Maura, katolicka dziewczyna i Maura – mnich zen, wyrażają taką samą tendencję i preferencje w tych dwóch etapach życia – pragnienie życia dla innych ludzi.

Jezuita Wiliam Johnston, pisząc o chrześcijańskiej  i buddyjskiej ekspresji, stawia takie pytanie: „Czy można zobaczyć piękno podobne do cierpienia, dynamicznej sunyaty i Ojca, który tak ukochał świat aby dać Swojego jedynego Syna? Czy mogą buddyści i chrześcijanie podać sobie ręce i pójść razem w kierunku przekraczającej wszystko mądrości?

Leo Lefebure, komentując postawę o. Johnsona zauważył, że: „Johnston pragnie zachować unikalność każdej religii oraz pragnie znaleźć wspólny punkt, dzięki któremu będziemy mogli się wzajemnie uczyć od siebie nawzajem. To się może zdarzyć tylko wtedy, kiedy zrozumiemy, że chrześcijaństwo i buddyzm to nie to samo, co możemy zobaczyć na naszej drodze, gdzie być może nie ma różnic”.

Nie mamy pojęcia, jak Maura widziała relacje pomiędzy  buddyzmem i chrześcijaństwem. Wszystko, co możemy zobaczyć jawi się jako połączenie tej samej miłości  dla innych, która jawi się podwójnie, jako chrześcijańska i buddyjska. W niej samej możemy zobaczyć rzadki rodzaj „międzyreligijnego dialogu”. Jeśliby pisarz i podróżnik Ruyard Kipling byłby wśród nas, mógłby to wyrazić w sposób następujący:

„Oh, Wschód jest Wschodem,

a Zachód jest Zachodem,

I w końcu oba się spotkają”

 

opr. Mariusz Woźniak OP

[Wykorzystano artykuł: Maura O’Halloran “Great Enlightened Lady”, Sr. Bellarmine Bernas, OSB from Bulletin 62, December 1999, Monastic Interreligious Dialogue (MID)]

 

Artykuł ukazał się w Kwartalniku: Chrześcijańska Medytacja Nr 10 / Marzec 2010