Zapisane pod tęczą ...(8)

Człowiek przychodzi, bo Bóg przychodzi …


On jest naszym wytchnieniem i pocieszeniem…”
/ z Kazania św. Bernarda, opata (Kazanie 5 adwentowe, 1-3)


Bardzo lubię kazanie z Liturgii Godzin, które czytamy w tym czasie adwentu, a którego
autorem jest św. Bernard z Clairvaux:


„Wiemy, że potrójne jest przyjście Pana. Trzecie jest pośrodku między dwoma
pozostałymi. Te są jawne, trzecie takie nie jest. Za pierwszym swoim przyjściem Pan był
widziany na ziemi i przebywał wśród ludzi, bo jak sam o tym mówi: ujrzeli i znienawidzili.
Gdy nastąpi ostatnie przyjście, wtedy "wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże" i "będą patrzeć
na Tego, którego przebodli". Ale pośrednie przyjście, o którym mówimy, jest ukryte i tylko
wybrani widzą Pana w sobie, a ich dusze dostępują zbawienia. A więc: pierwsze przyjście jest
w ciele i słabości, to pośrodku - w duchu i mocy, ostatnie zaś w chwale i majestacie.
To przyjście w pośrodku między pierwszym i drugim jest drogą wiodącą od pierwszego
do drugiego: w pierwszym swoim przyjściu Chrystus stał się naszym odkupieniem, w drugim
ukaże się jako nasze życie, a pomiędzy tymi dwoma jest On naszym wytchnieniem i
pocieszeniem.”


Kolejny adwent, nowy rok liturgiczny a.D. 2022/ 23… Cykl powtarzających się pór roku,
okresów liturgicznych, które uświadamiają nam ten najważniejszy moment – Paschę Jezusa,
wokół której ogniskuje się nasze chrześcijańskie życie. Nie możemy się zatrzymać tylko na
wspominaniu, pielęgnowaniu tradycji skąd inąd pięknej tego okresu pełnego oczekiwania,
nadziei związanej z Przyjściem Pana – Boga, który stał się dla nas człowiekiem.


Tutaj we Wrocławiu, gdzie jestem od 1 marca 2022 – w czasie adwentu mamy tak jak w
wielu kościołach Roraty – mszę do Najświętszej Maryi Panny, sprawowaną o godz. szóstej
rano. Związane jest to z wcześniejszym wstawaniem, przed piątą rano – otwarcie klasztoru,
kościoła, przygotowanie do mszy. Akurat dzisiaj rano otwierałem nasz kościół o 5.25 i jak
włożyłem klucz do drzwi to z drugiej strony ktoś zaczął ruszać klamką. Kiedy uchyliłem
drzwi przede mną stał starszy mężczyzna ze świeczką. Na moje pytanie co tak nerwowo
naciska drzwi opowiedział, że on przyszedł na mszę roratnią, a za chwilę będą Godzinki
(Nabożeństwo do NMP) i on już jest gotowy aby śpiewać. Trochę zdziwiony, mówię do tego
człowieka, że jeszcze jest czas… Później jakoś do mnie dotarło, że ten człowiek przecież
musiał bardzo wcześnie wstać, aby dotrzeć do naszego kościoła, na dworze mróz – akurat
rano było - 11 stopni. To też jest adwent, człowiek przychodzi, bo Bóg przychodzi …


Kiedy 20 lutego b.r. roku leciałem z Charkowa do Wrocławia, a bilet miałem już kupiony 3
miesiące wcześniej – leciałem na tydzień… z tego tygodnia zrobiło się więcej … W czwartek
24 lutego świat się zawalił… Telefony z Charkowa, od sióstr z Korotycza, a później już we
Wrocławiu spotkania z ludźmi, którzy docierali do naszego klasztoru z różnych miejsc
Ukrainy: Winnica, Połtawa, Charków, Ługańsk…. Nie zapomnę trzech kobiet z dziećmi,
które dotarły do nas po kilku dniach z Charkowa. Ponad tydzień spędziły w piwnicy
ogromnego domu; na zewnątrz rakiety, krzyki… Przez kilka dni „dochodziły do siebie” –
przywiozły ze sobą małego psa i kota… Dopiero po kilku dniach można było z nimi
porozmawiać, zaczynały się otwierać…


Doświadczenie śmierci, trwoga nie tylko o jutrzejszy dzień, ale o to czy ten dzisiejszy nie
będzie ostatnim i jest jak „miecz Domoklesa”, który ktoś trzyma niewidzialną ręką nad nami
… Można zwariować, pogrążyć się w depresji, beznadziei… co będzie dalej….


Tak naprawdę, myślę, że warto odkryć, że adwent to nie tylko czas 4 tygodni przed
Bożym Narodzeniem, ale w sensie doświadczenia ludzkiego, całe nasze życie jest adwentem;
Bóg przychodzi do nas w naszej historii, także w tym wszystkim czego nie rozumiemy, także
w naszych lękach – ale przychodzi w drugim człowieku, gdyż już Bóg stał się człowiekiem
ponad dwa tysiące lat temu – Bóg ukazał swoją twarz – i ta twarz ma oblicze Jezusa. Myślę,
że jest jeszcze coś co warto odkrywać codziennie, że Bóg objawia się w drugim człowieku,
którego spotykam, i w tym, który mnie spotyka… Rzeczywiście „On jest naszym
wytchnieniem i pocieszeniem…” - i tutaj nie chodzi o tanie pocieszanie, że wszystko będzie
OK !!! To nie jest wmawianie sobie, że Bóg tego chce…. Bóg w Jezusie z Nazaretu jest Tym
który płacze z płaczącymi, cierpi z cierpiącymi… ale też jest Tym, w którym możemy się
zatrzymać – nabrać sił – owe wytchnienie ukazuje nam, ze w momencie silnego napięcia
psychicznego, bólu możemy nabrać dystansu, który pozwala doświadczyć pocieszenia,
odkrycia nadziei, która nadaje sens codzienności, z której utkane jest nasze życie, jak
wspaniały kobierzec, którego nici trzyma Ktoś Inny – Ktoś, Kto przychodzi w taki czas, który
jest dla nas odpowiedni, nawet jeśli tego do końca dzisiaj nie rozumiemy.


I na koniec chcę opowiedzieć o Elenie i mężu Igorze, i ich dwóch synach, jeden
niepełnosprawny – jechali z Horoszewa pod Charkowem do Wrocławia prawie dwa tygodnie.
Ich samochód małe Daewoo, zapakowane do granic możliwości wytrzymało całą trasę… Za
Lublinem, kiedy podjechali na stację benzynową, okazało się, że mają mało polskich
pieniędzy … Kiedy tak stali przed dystrybutorem, podszedł jakiś Polak i nalał im cały bak
paliwa i zapłacił ze swojej kieszeni. Kiedy Elena opowiadała mi o tym, płakała, gdyż cała
podróż to jeden wielki cud…


To też adwent, mimo, że wtedy był prawie koniec marca i był wielki post…
Adwent jako całe nasze życie, pełne oczekiwania na przyjście Pana, ale też i spotkania z
Tym, który odkrywa swoją twarz pełna nadziei, współczucia i dającym wytchnienie i
pocieszenie w drodze prowadzącej do spotkania, które nie ma już końca.


Wrocław, 14.12.2022