Tajemnica naszego odrodzenia...

     Krew Jezusa lepiej jednak przemawia niż krew Abla, ponieważ krew Abla domagała się śmierci bratobójcy, natomiast krew Pana wyprosiła  życie prześladowcom. Żeby więc sakrament męki Pańskiej nie był w nas bezużyteczny, winniśmy naśladować  to, co przyjmujemy, i głosić innym to, co sami czcimy.

      Wołanie bowiem Chrystusa znajduje w nas wtedy miejsce ukrycia, jeśli język nasz milczy o tym, w co serce uwierzyło. Żeby więc głos Jego nie pozostał w nas zakryty, trzeba, ażeby  każdy na swój sposób głosił bliźnim tajemnicę własnego powrotu do życia.

Z komentarza św. Grzegorza Wielkiego, papieża, do Księgi Hioba. (Księga 13,21-23) 

 

...trzeba, ażeby  każdy na swój sposób głosił bliźnim tajemnicę własnego powrotu do życia. 

      Do czego się sprowadza świadectwo chrześcijańskie, o czym mamy świadczyć? Tak zwane świadectwo sprowadza się czasami do opowiedzenia swojej historii, do pokazania, że Jezus radykalnie zmienił moje życie. W sumie ma to się sprowadzić do zachęcenia słuchaczy aby podobnie jak ja, uwierzyli Bogu. Przecież nie ma nic prostszego jak powiedzieć Jezusowi TAK, to znaczy zgadzać się na Jego wolę w moim życiu.

      To co wyżej zostało napisane jest prawdą, ale istnieje pewna trudność związana z autentyzmem takiego świadectwa. Kilka lat temu wpadła w moje ręce książeczka Tatiany Goryczewej, w której ta Rosjanka opisuje jak na zachodzie Europy oglądała w telewizji program chrześcijański,  w czasie którego starszy mężczyzna ubrany w garnitur i krawat mówił o miłości Boga do nas wszystkich. Jego gestykulacja i sposób mówienia był sztuczny, jak słabo wyuoczone aktorstwo. I tutaj podobnie, słowa: przyjmij Jezusa jako swego Pana i Zbawiciela, stają się magicznym zaklęciem. Z momentem przyjęcia Jezusa wszystkie problemy znikają...

      Wystarczy swoją wolę „nagiąć na Pana” i wszystko będzie dobrze. Ale czy aby na pewno?

      Czytając lub słuchając bajek w dzieciństwie, interesowało mnie co było dalej, np. bajka o Kopciuszku kończąca się słowami, że żyli długo i szczęśliwie wyraża pewną prawdę. Na pewnym etapie życia człowieka - dziecka takie zakończenie jest wspaniałe, gdyż tyle trudu i cierpienia bohater doświadczył, że na koniec jego wysiłek, łzy zostały docenione. Wszystko to co było złe ma swój dobry koniec. To dobrze, że w dzieciństwie „karmiono” nas takimi pozytywnymi bajkami, ale życie dorosłych nie jest takie radosne. Małe dzieci zadają swoim rodzicom, wychowawcom pytania typu: dlaczego? Jest to pytanie pozwalające poznać lepiej świat. Odpowiedź na którą czeka dziecko czasami jest bardzo wymagająca i nie każdy z rodziców jest w stanie dać wyczerpującą odpowiedź, nawet na poziomie małego człowieka.

      Świadectwo chrześcijańskie o którym jest mowa, nie może się chyba sprowadzić do stwierdzenia, że teraz w moim życiu wszystko jest O.K. Nawet jeśli tak jest, to chyba trzeba być ostrożnym w szafowaniu słowami, Jezus Ciebie kocha, Powierz Jemu siebie, etc.

      Bardziej do mnie przemawia do mnie świadectwo człowieka, który wyszedł z moralnego bagna, który widzi, czuje, że jego nawrócenie mimo, że jest autentyczne to jednak jest to chodzenie po linie zawieszonej gdzieś wysoko w górze. Wystarczy jeden nieprzemyślany ruch i można runąć w dół. I znowu czeka człowieka kolejne zawierzenie siebie Jezusowi.

      To taki paradoks, z jednej strony Bóg wyciąga mnie do góry a z drugiej oczekuje ode mnie pewnej wrażliwości i troski na to abym strzegł tego daru. Najważniejszy jest Ten, który udziela swojej łaski. To przecież historia Boga we mnie, to nie tylko moja droga nawrócenia, ale droga Boga do mnie, do mojego serca.

     Często zachowujemy się tak jakby na prawdę Bóg nie był mi potrzebny. Pomiędzy mną a Bogiem istnieje mur nie do przebycia. Szafowanie pobożnymi słowami, które w pewnym momencie mogą stać się frazesami, pustymi słowami - za którymi nic nie ma.

      To co się dokonuje we mnie, to tajemnica, to jakiś sekret który istnieje pomiędzy mną a moim Bogiem.

      Na pewno nie mogę zatrzymać Jezusa tylko dla siebie; Maria Magdalena chciała zatrzymać Pana tylko dla siebie (por J 20,17-18).  Jezus jej mówi aby poszła do apostołów przekazać im  tę radosną wiadomość, że On żyje. I tak jest w chrześcijańskim świadectwie, ono  o tyle jest autentyczne o  ile ukazuje prawdę o Bogu uzdrawiającym i żywym. Bóg naszej chrześcijańskiej wiary jest Bogiem dla wszystkich.  

...trzeba, ażeby  każdy na swój sposób głosił bliźnim tajemnicę własnego powrotu do życia. 

      Moc świadectwa ukryta jest w tym, że byłem umarły dla Boga, dla drugiego człowieka a dzięki Jezusowi stałem się drugim człowiekiem. Ale to czy aby na pewno jestem w pełni kimś innym, czy to zło które było we mnie rzeczywiście zostało w pełni zniszczone? Są to pytania domagające się prawdziwej odpowiedzi.  Jeśli jestem  w pełni przekonany o swojej doskonałości, to chyba jest to znak tego, że albo jestem nim na prawdę albo żyję w iluzji. Tutaj trzeba uważać, gdyż słowa wypowiedziane przed jakimś audytorium mają to do siebie, że na pierwszy rzut trudno je zweryfikować. Tutaj nie chodzi o to aby słuchaczy przekonać jaki to ja jestem wspaniały, bierzcie ze mnie przykład, naśladujcie mnie...

      Rzecz w tym, żeby pokazać jakiego cudu we mnie dokonał Jezus, a ja mając świadomość swojej grzeszności wierzę, że ten powrót do życia jest ostateczny, to znaczy nie ma odwrotu. Teraz żyję pełnią życia, którego  Bóg mi udziela nieustannie. 

...trzeba, ażeby  każdy na swój sposób głosił bliźnim tajemnicę własnego powrotu do życia. 

      Powrót człowieka do Boga czasami przypomina przypowieść o marnotrawnym synu (por Łk 15,11-32), i ta historia często się powtarza w ludzkich życiorysach,  w różnych wariantach.

      Pamiętam Lonię, który pojawił się w nocy w naszej parafii w Baranowiczach na Białorusi, gdzie przez kilka lat mieszkałem. Była wiosenna, ciepła noc, i Lonia przyszedł do kościoła aby się wyspowiadać. Dla niego nie było ważne to, że jest ciemno, po prostu zobaczył świątynię, zadzwonił do drzwi plebanii i czekał. Chodziliśmy wokół kościoła, i mimo tego, że było w nim pragnienie spowiedzi, to coś mu przeszkadzało otworzyć swoje serce. Ciągle powtarzał, że Bóg mu tego nie wybaczy...

      Po kilkunastu minutach odszedł, zostawiając mnie samego. Tak jak się pojawił się z ciemności nocy tak znowu zniknął w niej. Nigdy Loni więcej nie spotkałem. Tutaj nie chodzi o to aby człowieka osądzać, ale rzeczywiście to co się dokonuje pomiędzy Bogiem a człowiekiem jest tajemnicą i zostanie tajemnicą. Pozostaje ufna modlitwa, w której Jezus pokazuje nam, że powrót do Niego to sprawa Jego a nie naszej przemyślności, siły argumentów; chociaż i one na pewnym etapie są ważne.  Pan Bóg ma swój czas. I z tą prawdą trzeba się liczyć. 

 

...trzeba, ażeby  każdy na swój sposób głosił bliźnim tajemnicę własnego powrotu do życia. 

      Jeszcze w czasie studiów w Krakowie przeczytałem zdanie św.Anieli z Folignio, które przez długi czas nie daje mi spokoju: Ten kto jest najbliżej Boga, ten ma najmniej o Nim do powiedzenia. Tajemnica, która stała się moim udziałem ogarnia mnie w taki sposób, że zauważam, że nie potrafię w sposób zrozumiały  przekazać to, co się we mnie dokonało. Nie wynika to z niemożliwości natury intelektualnych, ale widać wyraźnie, że wszelka próba opisu nie jest w stanie wyrazić pełni tego przeżycia. Bliskie to jest teologii apofatycznej, gdzie łatwiej powiedzieć jaki Bóg nie jest. Wynika to z tego, że cokolwiek chcemy powiedzieć o Nim, czy o naszym doświadczeniu to wymyka się naszym słowom. One zawsze  w jakiś sposób zubożają bogactwo tego co się w nas dokonało. Nie należy z tego wyciągać wniosku, że o Bogu należy milczeć. Należy mówić, głosić Dobrą Nowinę (nakaz Jezusa, por. Mt 28,18-19), ale należy mieć świadomość wagisłowa, które wypowiadamy.

      Głoszenie Słowa nie ma nic wspólnego z propagandą, to „wchodzenie” w  rzeczywistość wiary. Każdy dający świadectwo staje się w pewnym sensie sługą Słowa wcielonego. Powrót do życia niejednokrotnie okupiony jest walką, cierpieniem, bólem - ale jest to droga do pełni, którą w całości poznamy i doświadczymy w wieczności.

           Poezja w sposób prosty, bez specjalnych upiększeń ukazuje piękno i tragizm tego spotkania z Bogiem-człowiekiem; przykładem tego niech będzie wiersz księdza Janusza St. Pasierba noszący tytuł „Wierzę”:

Wiem że twoje Słowo jest mieczem

bo jestem rozcięty na dwoje 

Wiem że ofiaruję prawdziwe Ciało i Krew

z buntu mojej krwi i mojego ciała 

Wiem że twoje Królestwo jest ziarnem

bo mnie rozdziera gdy rośnie 

Wiem że jesteś Światłem

bo nic nie widzę 

Wiem że jesteś Drogą

nie wiem dokąd idę 

Wiem że jesteś Życiem

przecież umieram