Ku ciszy (8) David Steindl-Rast OSB

David Steindl-Rast OSB, benedyktyński mnich, nauczyciel modlitwy kontemplacyjnej. Urodził się 12 lipca 1926 roku w Wiedniu. Studiował sztukę, antropologię i psychologię. Wstąpił do benedyktyńskiego klasztoru Mount Saviour w Elmira w stanie Nowy Jork, gdzie jest zaangażowany w odnowę monastyczną i dialog międzyreligijny. Obecnie posługuje w światowej sieci Grateful Living (Wdzięczne Życie) za pośrednictwem Gratefulness.org. 

Jesteśmy dziś świadomi wartości samorealizacji. Czasami jednak nie zauważamy, że ludzie, którzy żyją pełnią życia, są zaskakująco bezinteresowni. W chwilach, gdy doświadczamy pełni życia, jesteśmy jeśli już nie bezinteresowni, to przynajmniej zapominamy o sobie. Czyż nie znamy tego z doświadczenia?

Pełnia, za którą tęskni ludzkie serce, jest zawsze dostępna, ale nie potrafimy jej uchwycić. Pełnia napływa do nas w takiej mierze, w jakiej pojawia się w nas pustka. T.S. Eliot pisze:

Aby posiąść to, czego nie posiadasz,

Oddać musisz to, co posiadasz.

Aby dojść do tego, czym nie jesteś,

Iść musisz drogą, na której nie ma ciebie.

(przeł. K. Boczkowski)

/ David Steind-Rast OSB, Wdzięczność. Serce modlitwy. Droga do pełni życia, WAM 2022, s. 171


***

W Biblii wielkie znaczenie ma punkt wyjścia. Pierwszy werset, pierwszy obraz, początek historii – to często najważniejsze elementy przekazu. Powinniśmy zwracać na to uwagę podczas czytania Biblii. Jaki jest na przykład początek historii naszej wiary według opisu biblijnego? Zaczyna się ona od Abrahama, którego nazywamy „naszym ojcem w wierze”. Gdyby wiara polegała przede wszystkim na tym, że wierzy się w coś, z pewnością Bóg dałby Abrahamowi na początek zestaw przekonań. Ale tak nie jest. Owszem, Bóg daje Abrahamowi obietnice, w które ma wierzyć, ale przede wszystkim sprawdza jego zaufanie. Początek wiary jest praktycznie pozbawiony treści. Jest to czyste zaufanie.

„Wyjdź!” – to pierwsze słowo Boga skierowane do Abrahama w pierwszym wersecie dwunastego rozdziału Księgi Rodzaju. „Wyjdź!” – to wyzwanie. „Ruszaj w drogę!” Język angielski nie nadaje się do wyrażenia pełnego siły tego wezwania. „Odważnie wyjdź na zewnątrz” jest bliższe oryginałowi hebrajskiemu. Dalszy ciąg tego polecenia czyni zadanie Abrahama jeszcze większym wyzwaniem dla jego odwagi: „«Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca”. A dokąd ma się udać? „...do kraju, który ci ukażę.” Abrahamowi nie została podana ani mapa, ani kierunek, ani nazwa miejsca przeznaczenia. To tak, jakby Bóg mówił mu: „Zaufaj Mi! Zaprowadzę cię tam. Wszystko, czego potrzebujesz, to odwaga, by wyjść i zostawić wszystko za sobą”. W ten sposób Abraham staje się naszym ojcem w wierze. A tak na marginesie, w tym miejscu dowiadujemy się, ile lat miał Abraham, kiedy odważył się wyruszyć z wiarą: siedemdziesiąt pięć! To nie jest wiek, w którym ludzie czują się najodważniejsi. Wymagało to od Abrahama wielkiego zaufania i wielkiej odwagi.



/ David Steind-Rast OSB, Wdzięczność. Serce modlitwy. Droga do pełni życia, WAM 2022, s. 86-87.


***

W chwilach, kiedy naprawdę żyjemy, doświadczamy życia jako daru. Doświadczamy też życia jako niespodzianki. Wiara jest odpowiedzią serca na życie jako dar. Jak zobaczymy, odpowiedzią serca na życie jako niespodziankę jest nadzieja. Im bardziej przenika nas świadomość, że życie jest darmo dane, tym bardziej nasze życie będzie życiem wiary, życiem ufności w Dawcę. Oczywiście, to zaufanie samo w sobie jest darem: Bóg daje nam wiarę, abyśmy mogli odpowiedzieć na Jego wierność. I tak dochodzimy do rozumienia wiary jako aspektu życia Boga w nas. Kolejnym aspektem tej pełni życia jest nadzieja. Kiedy dociera do nas, że życie jest zaskakujące, nasze życie staje się życiem nadziei, życiem otwartym na Niespodziankę. A Niespodzianka to imię Boga. Istotnie, niespodzianka jest nawet trafniejszym imieniem niż inne, choć wszystkie imiona są nieadekwatne, gdy chcemy nazwać Bezimiennego. Próba wyrażenia istoty Boga określeniem Niespodzianka, podobnie jak każdym innym imieniem, jest skazana na niepowodzenie. Niemniej pozwala nam przynajmniej dostrzec oczami serca, że nawet taka porażka może być sukcesem. A to stawia nas w samym centrum paradoksu nadziei.

Nadzieja jest również aspektem życia Bożego w nas. Jeśli wiara jest zaufaniem do Dawcy (to imię Boga, które szybko rozpoznajemy), to nadzieja jest otwartością na Niespodziankę. Największą niespodzianką jest Bóg w nas.

/ David Steind-Rast OSB, Wdzięczność. Serce modlitwy. Droga do pełni życia, WAM 2022, s. 114.


***

W poszukiwaniu zainspirowanym nadzieją jest zdrowy niepokój. Zarówno spodziewanie się, jak i pragnienie zawierają w sobie element „jeszcze nie”. Nie widzimy jeszcze tego, czego się spodziewamy. Nie mamy jeszcze tego, czego pragniemy. Wciąż jesteśmy w drodze. A jednak i oczekiwanie, i pragnienie już antycypują cel. Już z daleka wypatrujemy tego, czego się jeszcze spodziewamy. Kierujemy nasze serce na to, czego pragniemy. (Słowo „pragnienie”, łacińskie desiderium, pochodzące od sidus – „gwiazda”, oznacza dążenie serca do gwiazd). To, czego jeszcze nie ma, sprawia, że nasze poszukiwania są niespokojne. To, co już jest, zapewnia, że ów niepokój jest zdrowy.

Jakże trudno jest żyć w twórczym napięciu nadziei, napięciu między „jeszcze nie” a „już”! Kiedy pozwalamy, by ta napięta nić pękła, nasze poszukiwania ograniczają się do bezcelowego błądzenia lub grzęzną w kompulsywnym dążeniu do zadomowienia się. Widzimy to wokół nas, nawet wśród ludzi religijnych. Są tacy, którzy chcą mieć wszystko „już”. Nie interesuje ich „jeszcze nie”. Dla nich liczy się tylko to dojście do celu. Chcą mieć wszystko załatwione raz na zawsze, a im szybciej, tym lepiej. Poszukiwanie jest dla nich uciążliwe. Inni z kolei są tak zafascynowani poszukiwaniem, że znalezienie staje się dla nich zagrożeniem. Znalezienie położyłoby kres poszukiwaniom. Zepsułoby zabawę. Dreszczyk emocji, który odnajdują w poszukiwaniach, polega wyłącznie na „jeszcze nie”.

Kompulsywny domator kładzie nacisk na jeden biegun poszukiwania kosztem bieguna przeciwnego, który podkreśla błędny wędrowiec. W ten sposób sama nadzieja staje się spolaryzowana.

/ David Steind-Rast OSB, Wdzięczność. Serce modlitwy. Droga do pełni życia, WAM 2022, s. 114-115.

***

Moja tradycja ma wiele do powiedzenia na temat Bożego tchnienia życia w nas. Tradycja chrześcijańska mówi o obecności Boga w naszych sercach w trzech aspektach: wiary, nadziei i miłości. Terminy te wskazują na różne aspekty jednej i tej samej żywej rzeczywistości. Ale pamiętajmy, że mamy tu do czynienia z życiem. Jeśli chcemy, by życie pozostało sobą, nie możemy go pokroić w plasterki i zapakować. Wiara, nadzieja i miłość nie są trzema pudełkami z określoną zawartością. Są to raczej sposoby bycia żywym, aspekty jedynej pełni życia, która jest naszym tematem. Szczytowe momenty intensywnego życia są również zawsze naznaczone wielką wdzięcznością. Nawet ludzie, których światopogląd nie uwzględnia Boskiego Dawcy, do którego można kierować podziękowania, w takich chwilach często przeżywają głęboką wdzięczność. Doświadczają jej nie mniej mocno niż inni, nawet jeśli nie wiedzą, do kogo ją zaadresować. W każdym razie wiemy z doświadczenia, że zawsze, gdy jesteśmy prawdziwie przebudzeni i żywi, jesteśmy też prawdziwie wdzięczni.

    Jeśli więc chcemy wrócić (we właściwy sposób) do szczytowych momentów swego przebudzenia, przyda nam się swego rodzaju mapa. To prawda, że mapy nigdy nie zastąpią doświadczenia odkrywcy, ale pomagają nawet najbardziej niezależnym spośród nas. Wiara, nadzieja i miłość dostarczają nam niejako punktów na mapie, gdy wracamy do momentów żywej wdzięczności. W rzeczywistości te punkty odniesienia nie tylko prowadzą nas do przeszłych doświadczeń, ale także wskazują, jak mamy wprowadzać wiarę, nadzieję i miłość w praktykę życia codziennego. Ale właściwie rozumiane wiara, nadzieja i miłość są trzema aspektami wdzięczności.


/ David Steindl-Rast OSB, Wdzięczność. Serce modlitwy. Droga do pełni życia, WAM 2022, s.84-85.