/ Ku ciszy ....


Ojciec Bede Griffiths OSB był benedyktyńskim mnichem. Urodził się w 1906 roku w Anglii, studiował na Oxfordzie. Po 20 latach pobytu w klasztorze wyjechał do Indii, by tam odnaleźć, jak mówił, "drugą połowę" swojej duszy. Poszukiwał Boga w wielkich tradycjach religijnych Wschodu. Ojciec Griffiths był prawdziwym guru, przyjmował tych, którzy poszukują i tych, którzy błądzą. Indyjskim katolikom mówił o hinduistycznej tradycji, a Europejczykom i Amerykanom opisywał bogactwo chrześcijaństwa w orientalnym wydaniu. Jest autorem licznych książek. Ojciec Bede zmarł w Indiach w 1993 roku. Przedstawione tu konferencje "Medytacja i nowe stworzenie w Chrystusie" ojciec Bede wygłosił na Seminarium Johna Maina w 1991 roku. Zmarł w Shantivanam 13 maja 1993 roku w wieku 86 lat. 

(Tłum. A.Ziółkowski, Copyright wccm.pl)


Droga medytacji / Pytania do o. Bede Griffithsa OSB:


Czy można powiedzieć, że medytacja zawsze doprowadzi nas do doświadczenia Boga?


Myślę, że dla większości mantra jest drogą otwarcia się na wewnętrzne życie Ducha. Zwykle mantra jest z nami, i jak mawiał ojciec John, trwasz przy niej tak długo, jak się tylko da. Jej zadaniem jest przenieść nas poza nasze ego. W chwili, gdy tracimy mantrę, otwiera się furtka dla naszego ego, by znów przejąć władzę. Ego duchowe jest najgorsze ze wszystkich możliwych. Gdy tylko sądzisz, że zbliżasz się coraz bardziej do Boga, wówczas stajesz się coraz bardziej egoistyczny. Pamiętam, jak jeden z hinduskich sanjasinów powiedział o innym: On to jest czyste ego, od stóp do głów. Wierzymy, że mantra utrzymuje nas w pokorze. Na to nieustannie zwracał uwagę ojciec John. „W ciszy powtarzane słowo”- mawiał -„trzyma ego na wodzy i pomaga ci przekroczyć siebie”. Tak jest pod warunkiem, że mantrze towarzyszy wiara i miłość. W przeciwnym wypadku nie ma ona znaczenia, staje się zwykłą mechaniczną czynnością. W takim jej traktowaniu kryje się prawdziwe niebezpieczeństwo, ale jako artykulacja wiary, jest ona potężnym środkiem kierującym naszą miłość i wiarę na Boga.

***

Myślę, że dla większości mantra jest drogą otwarcia się na wewnętrzne życie Ducha. Zwykle mantra jest z nami, i jak mawiał ojciec John, trwasz przy niej tak długo, jak się tylko da. Jej zadaniem jest przenieść nas poza nasze ego. W chwili, gdy tracimy mantrę, otwiera się furtka dla naszego ego, by znów przejąć władzę. Ego duchowe jest najgorsze ze wszystkich możliwych. Gdy tylko sądzisz, że zbliżasz się coraz bardziej do Boga, wówczas stajesz się coraz bardziej egoistyczny. Pamiętam, jak jeden z hinduskich sanjasinów powiedział o innym: On to jest czyste ego, od stóp do głów. Wierzymy, że mantra utrzymuje nas w pokorze. Na to nieustannie zwracał uwagę ojciec John. „W ciszy powtarzane słowo”- mawiał -„trzyma ego na wodzy i pomaga ci przekroczyć siebie”. Tak jest pod warunkiem, że mantrze towarzyszy wiara i miłość. W przeciwnym wypadku nie ma ona znaczenia, staje się zwykłą mechaniczną czynnością. W takim jej traktowaniu kryje się prawdziwe niebezpieczeństwo, ale jako artykulacja wiary, jest ona potężnym środkiem kierującym naszą miłość i wiarę na

***

(...) Medytacja stawia nam wymagania. To jest dyscyplina. Nie wystarczy ograniczyć się do czytania książek na temat medytacji czy uczęszczania na odpowiednie kursy. Medytację trzeba praktykować, bo dopiero dzięki praktyce odnajdujemy swoje miejsce. Ale aby je znaleźć, musimy zmniejszać się nieustannie, aż staniemy się tylko punktem. Wszyscy wiemy, że nie ma nic gorszego niż poczucie własnej ważności. Celem medytacji jest doświadczenie wejścia do naszego punktu centralnego, czyli doświadczenie przekraczania samego siebie, pójścia naprzód. Pozostawiamy swoje ja zdecydowanie za sobą i nasze ego zmniejsza się coraz bardziej aż do tego momentu, gdy będziemy mieli swoje miejsce, ale nie będziemy już mieli wielkości.

Dochodzenie do tego punktu w środku naszej istoty jest podobne do nastawiania przysłony w aparacie fotograficznym. Gdy ograniczymy się do jednego punktu (one-pointedness) i gdy nie ruszamy się, to wiązka światła wpada do środka, do naszego serca. To jest światło Boga, światło, które oświeca i rozświetla całą naszą istotę. Gdy raz uda nam się 'zredukować' do jednego punktu i osiągnąć stan nieruchomości, wtedy to światło świeci w naszym sercu przez całą wieczność. Ale zrozumcie mnie dobrze. Do podążania tą ścieżką nie potrzeba bynajmniej żadnych specjalnych zdolności ani talentów. Wystarczy zwykła świadomość konieczności naszego wychodzenia poza swój egocentryzm, poza poczucie własnej ważności. I do tego wcale nie potrzeba jakiejś wielkiej inteligencji. Musimy zakorzenić się nie w miłości siebie, ale w miłości wszystkich. Stajemy się osobami nie dla siebie samych, lecz dla innych, dla wszystkich, dla absolutnie wszystkich. (...)


/ John Main OSB, "Chrystusowe teraz. Podążając ścieżką medytacji", tłum. E. Nartowska, Wyd. WAM,  Kraków 1997


***

Z własnego doświadczenia wiemy, że gdy zaczynamy medytować, znajdujemy się zazwyczaj w stanie ogólnego zamętu. Nawet niezupełnie rozumiemy, dlaczego medytujemy. Myślę, że wielu z nas zaczyna medytować raczej niechętnie. Słyszymy od kogoś o medytacji i sami zaczynamy medytować, ale bez pełnego zaangażowania, nie do końca przekonani. Stopniowo jednak pojawia się iskra światła. Zaczynamy podejrzewać, że coś w tym jest. Nadal otacza nas ciemność, ale jest już ten wątły promyczek światła. Gdy tylko się pojawi, pierwszym krokiem, jaki należy uczynić, jest zacząć medytować poważnie, całym sercem, co jest jednoznaczne z poświęceniem codziennie rano i codziennie wieczorem wyznaczonego czasu na ten rodzaj objawienia.


/ John Main OSB, Ścieżka medytacji, WAM 2018, s. 140.

***

Poprzez medytację musimy odkryć, że rzeczywiście istniejemy i jesteśmy zakorzenieni w rzeczywistości. Mówienie o medytacji czy o Bogu służy tylko jednemu celowi – nie temu, by nauczyć się czegoś „nowego”, ale by objawić nam samym to, co już obecne, co realne, co rzeczywiste. Aby usiąść do medytacji, aby usiąść i pozostać w bezruchu, potrzebujemy prostoty. Musimy stać się jak dziecko. Musimy zrozumieć, że pokój, który jest w nas, przekracza wszelkie rozumienie. Jesteśmy zaproszeni, aby otworzyć się w pełni na doświadczenie tego pokoju. Możemy opisać medytację jako przyjęcie w pełni daru bycia nieustannie stwarzanym.

Musimy jednak nade wszystko strzec się upajania się słowami. Pozwolę sobie skończyć to rozważanie przypomnieniem, na czym polega proces, który prowadzi nas do prostoty, ciszy, uważności  i Transcendencji zakładającej przekraczanie samego siebie, porzucanie swoich myśli, wyobrażeń i idei. Ten proces to droga mantry, droga „jednego słowa”. Kiedy siadasz do medytacji, usiądź nieruchomo i wygodnie i zacznij powtarzać słowo twojej modlitwy, wymawiając je od początku do końca: Ma-ra-na-tha.

Święty Paweł napisał do Koryntian:

Albowiem Bóg, Ten, który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Chrystusa (2 Kor 4,6).

Każdy z nas może odnaleźć moc tej światłości we wnętrzu swego serca. Musimy jedynie nauczyć się otwierać na tę moc i żyć nią na co dzień. Proponuję zatem wbudowanie na stałe w strukturę naszego dnia, każdego ranka i każdego wieczora, czasu poświęconego na bycie skupionym, nieruchomym, pokornym – na bycie w B o g u.

/  John Main OSB, Ścieżka medytacji, WAM 2018, s. 12-13.

***

Medytacja jest otwarciem się na doświadczenie bycia wolnym dla Boga, doświadczenie przezwyciężenia pożądania, grzechu i własnego e g o w sposób, który czyni naszą istotę całkowicie dostępną dla Boga. To właśnie wówczas, gdy stajemy się tak bardzo otwarci na Boga, stajemy się sobą. Zwróćmy uwagę na następujące słowa Jezusa:

Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: „Jeżeli trwacie w nauce mojej, jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,31–32).

Medytacja jest po prostu istnieniem w perspektywie Bożego objawienia, w perspektywie Bożej wizji

rzeczywistości. Aby medytować, trzeba nauczyć się pozostawać w całkowitym bezruchu, a to wymaga dyscypliny. Gdy medytujesz, powinieneś przeznaczyć kilka chwil na znalezienie wygodnej postawy. Ale później przyjdzie moment, gdy odczujesz ochotę, aby się poruszyć. Wówczas, przezwyciężając to pragnienie i pozostając w bezruchu, odbędziesz – być może pierwszą w życiu – lekcję przezwyciężania swoich pragnień i potrzeby koncentracji na sobie. Chciałbym więc, abyśmy zrozumieli, że medytacja wymaga prawdziwej dyscypliny i prawdopodobnie pierwszą rzeczą, której będziemy musieli się nauczyć, jest to, jak siedzieć spokojnie i w całkowitym bezruchu. Z tego powodu ważne jest, aby zwrócić uwagę na takie drobiazgi jak luźne ubranie, znalezienie odpowiedniej dla siebie pozycji siedzącej na krześle czy poduszce, by móc siedzieć wygodnie i w duchu pełnej hojności poddać się dyscyplinie, której wymaga kroczenie ścieżką medytacji.

/  John Main OSB, Ścieżka medytacji, WAM 2018, s. 29-30.

***

Im więcej mówimy o medytacji, tym bardziej powinniśmy pamiętać, że medytacja jest drogą prostoty. Prostota to stan dobroci, szczęśliwości i błogosławieństwa. Prostoty uczymy się, praktykując ubóstwo. 

Jezus uczył: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5,3).

Pojmowana jako cel prostota jest dla nas czymś zupełnie nieznanym. Większość z nas została ukształtowana w taki sposób, że tylko to, co skomplikowane, budzi w nas respekt. Aby zrozumieć prostotę, musimy jej sami doświadczyć. Musimy zanurzyć się w prostotę Boga i poddać się procesowi, który uczyni nas samych prostymi.

/  John Main OSB, Ścieżka medytacji, WAM 2018, s. 42.

***

Musimy uczyć się zachowywać milczenie, byśmy mogli podążać ścieżką duchową. Wymaganie stawiane nam to podróż w głąb niewzruszonej ciszy. Po części problem osłabienia zainteresowania religią w naszych czasach polega na tym, iż religia w swoich modlitwach i obrzędach używa słów, a one muszą posiadać znaczenie i muszą przekazywać wystarczająco silny ładunek, aby poruszyć nasze serca, by zmienić kierunki naszego działania i nasze życie. Aby słowa były rzeczywiście znaczące, muszą wyrastać z ducha, a duch potrzebuje ciszy. Wszyscy musimy używać słów, ale aby ich używać z mocą, musimy najpierw się wyciszyć. Wszyscy potrzebujemy religii, każdemu z nas potrzebny jest Duch. Medytacja jest drogą do ciszy, ponieważ jest ona d r o g ą m i l c z e n i a. Jest ona drogą mantry, słowa prowadzącego nas do takiej ciszy, która ostatecznie nadaje znaczenie wszystkim słowom. Ale o tym wcale nie musimy mówić w sposób abstrakcyjny. Wiemy, że bardzo często drugą osobę najlepiej poznajemy w ciszy. Milczenie w obecności drugiego człowieka wyraża głębokie zaufanie i pewność. 

/  John Main OSB, Ścieżka medytacji, WAM 2018, s. 104-105.

***

Sercem chrześcijańskiego przesłania jest prawda, że Bóg jest Rzeczywistością o b e c n ą, a to znaczy, że Bóg jest Rzeczywistością obecną dla nas. Jeśli zastanowilibyśmy się przez chwilę nad zdaniem „Bóg jest obecny”, to zrozumielibyśmy, że jest On obecny w każdym momencie naszego życia, a czyni to w nieograniczonej hojności Jezusa, ponieważ Obecność ta przekazywana jest przez Jezusa. Każdy z nas został powołany do udzielenia odpowiedzi na tę Jego Obecność i życia w niej. Aby odpowiedzieć na Jego hojność, sami stajemy się obecni dla Niego. To znaczy nasze serca są przed Nim otwarte cały czas. Nieprawdopodobna szczodrość Jezusa każe nam szukać Jego Obecności bezinteresownie – nie po to, abyśmy stali się mądrzejsi albo bardziej święci, nie po to, abyśmy posiadali Boga, ale po prostu dlatego, że to jest słuszne i właściwe, abyśmy na Jego szczodre oddanie siebie, Jego hojną ofiarę z samego siebie odpowiedzieli naszym oddaniem i naszą ofiarą z samych siebie.

/  John Main OSB, Ścieżka medytacji, WAM 2018, s. 154.

***