Zapisane pod tęczą (9) 

Mariusz Woźniak OP / CZARNA OWCA. Adwent 2010.

Tym razem zostałem zaproszony do Sum, aby głosić adwentowe rekolekcje. Jest to wojewódzkie miasto położone w prostej linii 50 km od granicy z Rosją, w północno wschodniej części Ukrainy. W przyszłym roku parafia pod wezwaniem Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny będzie świętowała 100. lecie poświęcenia kościoła. Parafianie dumni ze swojej świątyni, z tego, że mają gdzie nie tylko przyjść na modlitwę, ale że jest to miejsce gdzie można doświadczyć braterstwa. W środy i w soboty posiłki księżom przygotowuje Tatiana. We wtorek po mszy z nauką rekolekcyjną poszedłem do kuchni wypić herbatę. W kościele zmarzłem, na dworze chyba z minus 7 a w świątyni nie lepiej… Kiedy miałem już w rękach kubek z gorącą herbata Tatiana zapytała mnie czy znam język włoski, gdyż chciała z kimś porozmawiać w języku Dante Alghieri. Niestety musiałem ją rozczarować. Okazało się, że kilkanaście lat mieszkała we Włoszech, w Rawennie. Wyjechała tam z dwuletnim synkiem a wróciła do Sum rok temu. We Włoszech w dniu śmierci papieża Jana Pawła II odkryła, jak to powiedziała, że wielkie światło ją ogarnęło i zaczęła wierzyć. To trochę jak grom z jasnego nieba. Miała przyjaciółkę Włoszkę, która pomogła jej wejść w życie wspólnoty parafialnej. Tam została przygotowana do spowiedzi i do komunii. I tak zaczęła się jej droga wiary. Po powrocie na Ukrainę zaczęła przychodzić do kościoła. Syn zakończył szkołę średnią we Włoszech, ale tutaj dalej chodzi do szkoły ukraińskiej. Bardzo tęskni za poprzednim życiem. W pokoju przy kuchni znajduje się fotografia przedstawiająca papieża Jana Pawła II i prymasa Glempa, którzy znajdują się w zagrodzie dla owiec. Do papieża łasi się czarna owca, a biała, ma się wrażenie, że idzie w naszym kierunku. Na moją uwagę, że to ciekawe zdjęcie, Tania odpowiedziała, że dla niej jest to bardzo ważna fotografia, i że od razu zwróciła uwagę na nią, jak tylko tutaj przyszła. Opowiedziała w kilku słowach swoją historię powrotu  do Boga. Od momentu nawrócenia, jeszcze we Włoszech nie opuszczało jej głębokie przekonanie, że w jakiś niewytłumaczalny sposób Bóg troszczy się o nią i o jej syna. Jej ulubiona przypowieść, to przypowieść o dobrym pasterzu szukającym zagubionej owcy

– Ale tak naprawdę, ta zagubiona owca nie była biała – z wielkim przekonaniem mówiła Tania. Trochę się zdziwiłem, tym bardziej, że wydawało mi się, że większość owiec to zwierzęta mające wełnę koloru białego. Chociaż oczywiście można i spotkać inne, czarne, lekko brązowe. Tatiana dalej kontynuowała tę historię: – Bo widzi ojciec, ja jestem taką czarną owcą, która zawsze miała jakieś problemy w życiu. I tak jest w tej przypowieści, pasterz zostawia wszystkie owce, one są białe i im ze sobą jest dobrze, czują się bezpiecznie. A ta jedna czarna, nie wiadomo, dlaczego się zgubiła. Pasterz decyduje się jej szukać. Ale też wiadomo, jak o kimś mówi się, że jest czarną owcą, to znaczy, że jej się nie akceptuje, traktuje się niepoważnie. Mimo wszystko, a może właśnie, dlatego pasterz idzie ją szukać. I znajduje. A tutaj na fotografii czarna owca swoją mordką łasi się do papieża. A biała odchodzi, jak by tego nie potrzebowała. Wraca do reszty, do stada. – to taka moja opowieść. I jeszcze dodała:

– Proboszcz, ksiądz Wojciech znalazł u siebie w pokoju jeszcze jedną taka fotografię i mi podarował – mówiła cała rozpromieniona jakby otrzymała relikwię ulubionego świętego. I tak na koniec zapytała, czy ta fotografia jest ogólnie znana. Kiedy powiedziałem, że raczej nie, to się zdziwiła.

– Szkoda, przecież to wspaniała fotografia; a ta czarna owieczka już nie jest sama – cicho powiedziała Tania, tak jakby się bała samej siebie.

Mariusz Woźniak OP Sumy, 17 grudnia 2010 r