Wszystko jeszcze przed nami ... [2001]

Kijów 2001

 

Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem.

Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim,

rzekł do nich: „Czego szukacie?” Oni powiedzieli do Niego:

„Rabii! - to znaczy: Nauczycielu - gdzie mieszkasz?”

 Odpowiedział im: „Chodźcie a zobaczycie”. Poszli więc

 i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego.

Było to około godziny dziesiątej.

J 1, 38-39

 

Przedmowa

 

Troska o słowo wyrasta z cierpienia, otwiera na miłość wyrażającą się w bezwarunkowym oddaniu.

Poezja to dar uczyniony z siebie. Dzielenie się sobą z innymi. Krótka forma jest często w stanie nadać

metafizycznemu dotknięciu wielką moc. Dzieje się tak z wierszem mojego przyjaciela - dominikanina Mariusza Woźniaka,

kiedy czytam:

 

Modlitwa ciszy

bezimienne siostry

w zapomnianym człowieku

 

                Ten krótki wiersz ziemię i niebo łączy w jedno. Nie można jednoznacznie wskazać, w czyim imieniu wypowiedziano te słowa,

bo przecież tak mówi świat, w którym zabito Boga, a także uważny obserwator życia konsekrowanego, tak w ciszy mówią o sobie siostry słowami modlitwy,

tak wyraża siebie Tajemnica.

                Czytam wiersze Mariusza Woźniaka OP od lat, razem z nim szukam wiecznożci w błyskach chwili. To taki sposób poetyckiego komunikowania się ze sobą  i szukania:

zagubionej w lasach /porzuconej w trawie/ mlecznej drogi do światła.

                Otrzymuję także wielką pomoc duchową, ale przede wszystkim uczę się od mojego przyjaciela-kapłana pokory... i powtarzam:

 

Wiara

mniejsza niż ziarnko gorczycy

sprawia że żyję

 

                Zyję w tym żwiecie cudownym i  spotworniałym zarazem. Wpatruję się w tęczę, która rozświetla horyzont,

w kwitnące czereśnie, jaskółki latające wysoko, jak też w padające płatki lodu i dobrze wiem, że:

 

Nie odnajdując blasku

marzenia zabijają świat

pytania bez odpowiedzi

 

                Teraz krąg czytelników wierszy Mariusza Woźniaka OP znacznie się poszerzy.

Trochę mi żal, że stracę prawo wyłączności do czytania tych wierszy, ale jednocześnie bardzo się cieszę z nowego poetyckiego tomiku.

                Poezją należy się dzielić.

 

Ewa Tomaszewska

 

*********************************************************************************************

 

Podróż po tęczy

tańczące kolory

oddech innego świata

 

Tęcza nad nami

rozświetlony kolorami horyzont

znak przymierza z Bogiem

 

 

Dwie tęcze

siostry pochylone nad trawą

wszystko jeszcze przed nami

 

 

* * *

Dotykam ciszy

jest z ognia

płonie czerwienią krwi

 

Dotykam oczu

wilgotne od łez

smak słonych paluszków

 

Dziękuję

drobne gesty

z nich rodzi się miłość

 

***

Modlitwa bez ofiary

jak liście na wietrze

grudki kadzidła wyrzucone w błoto

 

Zbyt wiele słów

ukryty grzech

wypowiedziany w minutę zwątpienia

 

Modlitwa

pełna rozterek o prawdę

ofiara w pustych dłoniach

***

Ikona Maryi

ukryta cisza serca

oddana bez reszty Bogu

 

Dotykam ikony

wilgotna od łez

jeszcze jedna wysłuchana prośba

 

Zatrzymane na chwilę

w dłoniach okruchy chleba

chcę być dla Ciebie

 

***

 

Uwierzyć słowom

pełne grona winogron

cierpienie z bólem wymieszane po brzegi

 

Abraham z Bogiem

Jakub z aniołem

z bogiem o Boga

 

Jest  dobrze

wokół kwitną czereśnie

jaskółki latają wysoko

 

***

Odnalezione w deszczu

bez parasola dotykam ciężkich  kropel

uśmiech podarowany na chwilę

 

Wokół cały świat

znowu obrazy Chagalla

wracają  jak złowrogi sen

 

Zrozumieć opatrznie

odwrócić kota do góry nogami

podskoczyć z radości do nieba

 

***

Troska o słowo

wyrasta z cierpienia

otwarty na miłość

 

Odnalezione listy

powiew innego świata

zawsze może być inaczej

 

Z braku ciepła

zranione serce

nie może przebaczyć

 

***

Oswojony lis

w niespokojnym śnie

skowyt ukryty w łzach wdzięczności

 

Kruche istnienie

cierpienie w ranach Jezusa

zamykam pełne bólu powieki

 

Troska o słowo

wyrasta z cierpienia

otwarty na miłość

 

***

Wczesna wiosna

dokoła tumany śniegu

w krechowskich pieczarach cisza

 

Wyprawa do pieczar

jesienią był pies

wiosną przyjaźnie macha ogonem

 

Wyprawa w nieznane

podarowany zakątek nieba

zasypana ścieżka donikąd

 

***

W jasnych włosach

rozbiegane myśli

zagląda w oczy Bogu

 

W rozbieganym świecie

na początku maja

szukam płatków śniegu

 

Rozbiegane myśli

to tu to tam

kąsają swoim ogonkiem

 

***

Płacz  duszy

nie można wyzdrowieć

choroba o imieniu Jezus

 

Wiesz

wczoraj radość nocy

odkryta rana boli swoim ciepłem

 

Zapomniane proroctwa

Izajasz otwiera oczy

a w Jego ranach jest nasze zdrowie

/Iz 53,5/

 

***

Nie ma człowieka

nie ma śmierci

tylko życie w Jego ranach

 

Nie wiem

wokół krzyża tajemnica

zbyt prosta  odpowiedź nieprawdziwa

 

Na stole chleb

więcej nie można

dziękuję  za dziś

 

***

Gra w nic

po drugiej stronie lustra

Alicja tutaj nie mieszka

 

Za mgłą słońce

niewidoczna strona nadziei

zapraszam w drogę

 

Tańczące ognie

oczy spragnione miłości

cisza lasu w zagubionej gęstwinie

***

Proust

szukał utraconego czasu

garść popiołu zamieniona w łzy

 

Zagubiona w lasach

porzucona w trawie

mleczna droga do światła

 

W oknach światła

promienie zachodzącego słońca

błękit schowany za Dnieprem

***

Patrzę głęboko w oczy

oczekując  miłości

zraniona płonę ogniem

 

Rozdawana miłość

zawsze za mało

wyciągnięta ręka dotyka próżni

 

Jest w nocy jakaś tajemnica

dostępna Bogu i gwiazdom

wieczność podarowana na zawsze

***

Usłyszane w dzieciństwie

zaczarowana kraina spełnionych marzeń

świat bezpowrotnie utraconych bajek

 

Dziękuję

biedronki z żuczkami

ksiądz Jan z uśmiechem na twarzy

 

Dwie wiewiórki

baraszkują wśród szyszek

zielona polana zroszona promieniami słońca

***

Ciche

pełne  pokoju i ciszy

siostry zapatrzone w cud Eucharystii

 

Białe sari

krzątanina Marty

zamyślenie Marii

 

Modlitwa ciszy

bezimienne siostry

w zapomnianym człowieku                                                

 

***

Jesienny poranek

zaspane miasto

modlitwa na przebudzenie

 

Kijowska jesień

zalesione wzgórza nad Dnieprem

droga do cerkwi zagubiona w liściach

 

Cerkiew świętego Mikołaja

Askoldowa Mohyla  pogrążona w modlitwie

z unitami zanoszę  pieśń chwały za Rzym

***

Mądrość ulicy

świat własnych wartości

wyrzucony na ulice Bóg                                                         

 

Spotkani ludzie

zmęczone twarze

bez blasku oczy                                                                      

 

Nie odnajdując blasku

marzenia zabijają świat

pytania bez odpowiedzi

***

Skrzypiący śnieg

padające płatki lodu

zagubiony w świecie lodowych wydm

 

W  domu ciepło

zacisze płonącego ogniska

zakrywam oczy przed żarem spojrzeń

 

Zimna kaplica

pośrodku kijowskich mrozów

płonie ogniem bliskości serc

 

***

Zachodzący dzień

zakończony utrudzony dzień

zasypiam w świecie pełnym chmur

 

Dzielę się niepokojem

nadzieją zakrytą za horyzontem

marzeniami zakryte niebo

 

Spotkany misjonarz

czarna sutanna z Azowa

tęsknota za innym światem

 

***

Za dużo cierpienia

w zastygłych łzach ogrom bólu

chwila nadziei podarowana w niemej obecności

 

 

Zostawić wszystko

na nowo odkryć szelest słow.

za horyzontem więcej ciszy                  

 

Niemożliwe staje się możliwym

cisza pełna śpiewu ptaków

radość po drugiej stronie

 

***

Z Abrahamem na górze Moria

z Jezusem na górze Tabor

dwa światy w jednym cudzie niepojętej obecności

 

W oczekiwaniu

światło Ducha św.

w ciszy swej mocy daje radość

 

Jesteś ogrodem

pełna niespodzianek

zieleń trawy ponad czerwienią chryzantem

 

***

Kilka myśli o tym co nie nowe...

 

Radość wśród niepewności, gdy grunt pod nogami tracę

Radość wśród ostów co kaleczą do krwi

Radość gdy bliscy opuszczą, i pozostają puste białe ściany

Radość gdy łzy szczęścia ciekną z nadmiaru szczęścia

Radość gdy samotność pośród  tłumu boli

Radość gdy modlitwa wyszeptana wydaje się być niewysłuchaną

Radość odkryta w cierpieniu ma oczy czerwone

Radość gdy miłość otwiera drzwi do Domu

 

***

Noc

poświata księżyca

ptaki już śpią

 

Wczoraj blask oczu

pewność istnienia

radość bywa doskonała

 

Zapoznane twarze

przyjazny dotyk

muśnięcie innego świata

 

***

Za oknem góra

w kaplicy cisza Boga

schylony nad tajemnicą

 

Graniczy z cudem

możliwość niemożliwości

miłość jest większa - nie zabiera miejsca

 

Zaglądamy w inne światy

przejrzystość powietrza pełna dymu

dalej już nie można

***

Zobaczyć można więcej

wrażliwość zranionego serca

przepraszam za nierozważne słowo

    

Zawsze za mało

słów co nie wyjaśniają wszystkiego

radości gdy smutek wokoło

miłości co z psem poszła na spacer

 

Spotkane w metrze twarze

szarość z cieniami za oknem

szum mijanych stacji

 

***

Szeroka droga

wąska brama

porozrzucane perły w otwartych dłoniach

 

Z Dobrą Nowiną

na krańce świata

 

ze słowem

co boli jak łza

 

z Miłością

co zmywa każdy grzech

 

***

 

Dni

które daje Pan

pełne są światła

 

Dni

które daje Pan

pełne są nadziei

 

Dni

które daje Pan

zamieniają noc w dzień

 

***

Tak

gdy pewności brakuje

Tak

gdy więcej nie mogę

Tak

gdy Bóg wie lepiej

 

 

Słuchanie Boga w sobie

to co dziś boli otwiera ranę serca

warto dziękować za miłość co z nami płacze

 

 

***

Gdy słowa nic nie znaczą

gdy gest miłości staje się pustym

gdy mamy siebie dość

 

ze słowem biegnę do Ciebie

jak dziecko wtulony w dobroć matki

otwieram serce pełne tęsknego bólu

 

w oczach pełnych światła

wpatrzony w Maryjną ikonę

wyciągam dłonie by przyjąć Jezusa

 

***

 

Nie powiem nie

 

kiedy wokoło ruiny

kiedy w sercu moim rana

kiedy nie widzę błękitu nieba

kiedy bliscy chowają głowę w piasek

 

to radość doskonała

 

mówię tak

 

kiedy nie krzyczy we mnie

 

fiat voluntas tua

 

reszta jest milczeniem...

 

***

 

Szukamy  szczęścia

im mniej nas samych

tym więcej Bożego światła

 

 

Wiara

mniejsza niż ziarnko gorczycy

sprawia że żyję

 

***

 

Japońska dziewczynka

z chorobą popromienną

wycina lecące żurawie na tle słońca

 

Przy setnym

oczekuje cudu

 

Przy

dziewięćdziesiątym dziewiątym

umiera

 

W małej rączce ściska

brakującą setkę

 

Prawdziwy cud

lecieć z żurawiem

po drugiej stronie wschodzącego słońca

 

***

Pomiędzy szelestem liści

drgającą tęcza barw

nad Dnieprem

 

Wiem i nie wiem

serce boli i pełne jest oczekiwania

w Kijowie  złota jesień

 

***

Boję się

cienia na ścianie

ściskającego resztki światła

 

Boję się

zapatrzenia się w swoje biedy

zamykające dostęp drugiemu

 

Boję się

siebie w swoich myślach

kroczyć przed Panem po wodzie

 

***

Nikt nie jest podarkiem

nikt nie jest samotną wyspą

nikt nie jest sobą gdy jest daleko

 

 

Gdy mówię nie

niebo zamyka swoje oczy

gdy mówię tak

niebo płacze ze szczęścia

 

 

W nocy deszcz

ciężkie krople z szumem jesieni

w oczach pełno mlecznej  mgły

 

***

Jutro będę w drodze

dzisiaj pozostaje modlitwa

 

jutro będę u siebie

bliscy siedzą za ścianą płaczu

 

jutro będę pokornym sługą Tajemnicy

zawsze przerasta mnie brzemię Boga

 

jutro spotkam dzień

zawsze kocham za mało

 

***

Być sobą

w deszczu

w słońcu

na drogach błogosławieństw

 

W lesie

pochylona trawa

przydeptane piękno wyciąga ręce

 

 

Ból przemijania

radość z pór roku

w tęczy tańczące barwy

 

***

Wiem i nie wiem

serce boli i pełne jest oczekiwania

w Kijowie  złota jesień

 

Cisza nocy

cisza kaplicy

modlitwa przerwana szeptem

 

dzisiaj kończy się dzień

dzisiaj wszystko jeszcze przed nami

dzisiaj w liściach znalazłem zeszłoroczne kasztany

 

Spis  treści

 

Podróż po tęczy..

Dotykam ciszy..

Modlitwa bez ofiary..

Ikona Maryi..

Uwierzyć słowom..

Odnalezione w  deszczu..

Troska o słowo..

Oswojony lis..

Wczesna wiosna..

W jasnych włosach

Płacz duszy..

Nie ma człowieka..

Gra w nic..

Proust..

Patrzę głęboko w oczy..

Usłyszane w dzieciństwie..

Ciche..

Jesienny poranek..

Mądrość ulicy..

Skrzypiący śnieg..

Zachodzący dzień..

Za dużo cierpienia..

Z Abrahamem na górze Moria..

Kilka myśli o tym co nie nowe..

Noc..

Za oknem góra..

Zobaczyć można więcej..

Szeroka droga..

Dni..

Tak..

Gdy słowa nic nie znaczą..

Nie powiem nie..

Szukamy szczęścia..

Japońska dziewczynka..

Boję się..

Nikt nie jest podarkiem..

Jutro będę w drodze..

Być sobą..

Wiem i nie wiem..