Ku ciszy (9) Martin Laird OSA

Martin Laird OSA (ur. 1959) – augustianin, teolog duchowości, patrolog i rekolekcjonista. Wykłada na Uniwersytecie Villanova w Stanach Zjednoczonych. 

Poczucie, że modlitwa jest daremna, że jest wielką stratą czasu, że stoimy w miejscu, 'Tak jakby malowany bryg / Na morzu malowanym', jest jedną z pierwszych poważnych lekcji z głębokiej modlitwy. Tej lekcji uczymy się w różny sposób: niektórzy podczas kursu skróconego, inni w trakcie codziennego reżimu, do którego czują się źle przygotowani i który może trwać wiele, wiele lat. Z naszej perspektywy to, co się dzieje i dlaczego, prawdopodobnie pozostanie przed nami zakryte w głębinie Opatrzności. Jednak jakoś uczymy się w tym zadomawiać. Gdy praktykujemy i pielęgnujemy wyciszenie, prowadzi to nie tyle do jeszcze jednego uczucia, ile do wyzwalającego zrozumienia, że to, co postrzega, co jest świadome  ospałego statku nudy, to stale falujący, poruszany pływami Bezmiar naszej wewnętrznej głębi, która pozostaje nieczuła i na nudę, i na zapał, a jednak jest podstawą i nudy, i zapału. Nuda zabiera nas z mielizn ducha na otwarte Morze. To jest ta radość ukryta w skorupach oschłej modlitwy".

Martin Laird OSA, "Głębia serca. Cisza, świadomość i kontemplacja w praktyce chrześcijańskiej", tłum.  B. Żak, Wyd. WAM, Kraków  2016, s.147-150.

***

Brama do krainy ciszy jest raną. Cisza obnaża tę ranę. Nie możemy kroczyć ścieżką duchową, nie poznając, czym jest rana ludzkiej kondycji, i właśnie dlatego tylu ludzi porzuca praktykę kontemplacyjną (taką jak medytacja), kiedy tylko rana zaczyna się ukazywać. Ludzie ci zwracają się chętniej w stronę czegoś w rodzaju duchowej rozrywki, która utrwala rozproszenie.

Być może dlatego ludzie słabi i zranieni, którzy dobrze znają ludzką bezbronność, często umieją odkryć ciszę i potrafią wyczuć pełnię i uzdrowienie, jakie mieści się w tej ranie.

W kontemplacji jest coś ponętnego. „Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca” (Oz 2,16) –mówi Bóg do Izraela. Kuszące bywa myślenie, że to droga wyższości. Częściej jednak uwodzi nas myśl, że praktykując kontemplację, unikniemy oglądania własnych ran, że zatapiając się w medytacji, nie będziemy musieli już więcej podejmować zmagań. Wielu ludzi ma takie „kosmetyczne” podejście do kontemplacji. Mimo znacznej ilości czasu i energii włożonej w kontemplację odkrywają oni, że wciąż mają te same kłopoty i znamiona na ciele, które ich zdaniem kontemplacja powinna unicestwić lub ukryć. Uważają wówczas, że coś musiało pójść nie tak.

Z pewnością na drodze kontemplacji na odkrycie czeka głębokie nawrócenie, uzdrowienie i niewymowna pełnia. Paradoks jednak polega na tym, że uzdrowienie dokonuje się wtedy, kiedy odkrywamy, że nasza rana i rana Boga są tym samym.

/ Martin Laird OSA, W krainę ciszy. Praktyka chrześcijańskiej kontemplacji, WAM 2023, s. 191-192.

***