Ku ciszy (13) Romano Guardini

Romano Guardini (ur. 17 lutego 1885 w Weronie, zm. 1 października 1968 w Monachium) – niemiecki ksiądz katolicki pochodzenia włoskiego, teolog, filozof religii i liturgista oraz Sługa Boży Kościoła katolickiego

W każdym człowieku istnieje przecież to, co mistrzowie duchowi nazywają „dnem duszy” albo „krawędzią ducha”, albo „wewnętrzną iskrą”; można więc sądzić, że w każdym człowieku odbywa się nieustannie, pozbawione wszelkiej formy i określoności, to ciche przemawianie Boga. I że ta nasza wyosobniona egzystencja w otaczającym nas obcym świecie, to zawieszenie w przypadkowości i bezsensie dlatego tylko daje się znieść, że nieustannie dochodzi do nas, jeśli nawet nie jest świadomie słyszana, ukryta, upewniająca o sensie wieść. Zostajemy przecież pouczeni, że pochodzimy z odwiecznego Słowa Ojca; można więc sądzić, że w samej głębi naszej istoty przemawia nieustannie owo odwieczne Słowo i że dzięki temu nasze istnienie jest świadome swego sensu… Jednakże Słowo to wpada w przestrzeń zamętu, bowiem człowiek nie jest czystą rzeczywistością, w której mogłoby ono przybierać swój właściwy kształt. Jest ono w nim błędnie rozumiane i wypaczane. Próżność, głupota i urojenia przywłaszczają sobie strumień sensu, jaki wlewa w niego odwieczne Słowo, aby znaleźć w nim potwierdzenie samych siebie. A dzieje się to nie tylko w sferze świeckiej, ale także religijnej.

 Dobrze zrobimy, powtarzając sobie stale, że nie tylko nasza „świeckość” wymaga odkupienia, ale także nasza pobożność. Wszystko, co w człowieku złe, oddziałuje również – i to najbardziej – na sferę religijną. Dlatego niejasne, ukryte słowo Boże pozostaje w nas zagmatwane, dopóki nie przyjdzie do nas i nie zostanie przyjęte Jego Słowo wyraźne, otwarte – a jest Nim Chrystus. Dopiero przez Niego owo bezgłośne przemawianie staje się wyraźne.

/ R. Guardini, Bóg. Nasz Pan Jezus Chrystus. Osoba i życie, s. 1215 - 1216.

***

Bóg może przemawiać do nas jednak również inaczej – z przeciwnego bieguna, a mianowicie za pośrednictwem wszystkiego, co istnieje i co się dzieje. Wszystko bowiem pochodzi od Niego i ciągle od Niego przychodzi. Stwórcza moc Boga nie odstawia rzeczy na bok i nie pozostawia ich samym sobie, lecz istnieją one nieustannie przez Niego. Jan mówi nam, że wszystko przez Słowo Ojca zostało stworzone, że dzięki Jego Słowu ma istnienie, prawdę i wartość. Tak więc każda rzecz jest ustami, przez które przemawia odwieczne Słowo – każde drzewo i każde zwierzę, bezkres nieba, góra i morze, narzędzie, którym się posługuję, i pokarm, który spożywam. Są ludzie, którzy tę mowę, tysiąckrotną, a przecież stale tę samą, wyraźnie słyszą. W jakimś stopniu, w pewnych godzinach czy w pewnych momentach wielu dane jest odczuć to przesłanie rzeczy. Przez większość czasu nie czują go jednak, a niektórzy być może nie czują go nigdy. Nieświadomie odczuwamy je zapewne wszyscy, bo bez niego istnienie nie byłoby możliwe. Co bowiem sprawia, że mamy jakiś wewnętrzny kontakt z rzeczami i rozumiemy je? Przecież nie ich nazwy, lecz wewnętrzna relacja – a i same nazwy są czymś więcej niż tylko „nazwami”. Może dlatego tylko potrafimy rzeczy rozumieć, że słyszymy w nich owo wewnętrzne przemawianie odwiecznego Słowa. Nie w sposób świadomy. Wydaje się, że rozumiemy dzięki oczom i uszom, emocjom czy pojęciom. A przecież tym, co pozwala nam rozumieć, jest cichy nurt sensu, jaki przychodzi do nas poprzez każdą rzecz z Bożego Słowa. Jestem rzeczywiście przekonany, że tak jest. Tylko dzięki temu wiemy. Tylko dzięki temu kochamy. Gdyby tę wewnętrzną mowę Boga można było jednym szarpnięciem wyrwać ze wszystkich rzeczy, nie niszcząc ich przy tym – jakimż koszmarem musiałyby się stać te wszystkie niezrozumiałe przedmioty, te wszystkie nie dające się kochać obce istoty wokół nas!... Ale również to Boże przemawianie jest niejasne; nie samo przez się, lecz przez nas. Stale je wypaczamy i nadużywamy go. Posługujemy się świętą mową Stwórcy, która stanowi bezcenną wartość rzeczy i zdarzeń, dla własnej przyjemności; bierzemy płynące Słowo, które istnieniu nadaje sens, robimy z niego samoistny twór świata, budujemy na nim własne królestwo i nie zauważamy, że wszystko to jest kradzieżą; wprowadzamy cichy nurt sensu w nasze butne, płoche myśli i tym sposobem wysnuwamy z nich pozór prawdy. Również tutaj potrzebne jest odkupienie. Jest wielkim błędem sądzić, że człowiek znajdzie bez trudu prawdę we własnej duszy lub w konkretnych rzeczach. Może się zdarzyć, że od człowieka, którego darzymy najwyższym szacunkiem z racji jego głębi i naturalnej pobożności, usłyszymy nagle na temat Boga i Chrystusa słowa tak fałszywe, sądy tak niepojęcie opaczne, że problematyczność tej pobożności będzie wręcz biła w oczy. Wśród tysiąckrotnego słowa Boga, zawartego we wszystkich rzeczach, musi znaleźć się niepowtarzalne Słowo Objawienia. Musi ono dokonać oddzielenia i wprowadzić jasność – otworzyć oczy na to, kim jest człowiek, nauczyć posłuszeństwa i miłości. Dopiero wtedy mowa rzeczy będzie zrozumiana.

/ R. Guardini, Bóg. Nasz Pan Jezus Chrystus. Osoba i życie, s. 1218 - 1220 

***

Jaka zatem postać byłaby naszym zdaniem odpowiednia dla wyobrażenia Boga? Nasz pierwszy impuls każe nam odpowiedzieć: żadna! Jest On przecież „bezpostaciowy”, jak Go nazywali mistycy; rzeczywisty, sprawczy, wszechspełniający i uszczęśliwiający, ale pozbawiony wszelkiej postaci. Można o Nim powiedzieć tylko, że nie jest niebem ani morzem, ani drzewem, ani człowiekiem, ani niczym, co dałoby się nazwać. On to On; należy w to uwierzyć na podstawie Słowa poświadczającego samo siebie; bliski doświadczającemu Go sercu, a zarazem obcy. A jednak trzeba Go wyrażać również pod pewnymi postaciami. Widzieć Go jako bezpostaciowego wydaje się czymś bardzo czystym, w końcu jednak doprowadziłoby do tego, że znikłby On z naszego życia. Musimy Go więc jakoś nazywać, wyobrażać pod pewnymi postaciami – i Pismo Święte tak właśnie czyni.
W takim razie jaka postać wydaje się najmniej odpowiednia dla wyrażenia Go? Jak sądzę, nasze odczucie odpowiedziałoby na to pytanie: ludzka. Dlaczego? Ponieważ jest ona postacią naszą, najbardziej nam bliską, a więc najbardziej zwodniczą. Jej zwodniczość polega na tym, że możemy powiedzieć: Bóg jest istotą człekopodobną – bardzo wielką, bardzo potężną, przekraczającą naszą miarę, ale na nasze podobieństwo; tak jak wyobrażali sobie Grecy i inni wierzący w bogów pod ludzką postacią. Ale można by też pójść w odwrotnym kierunku i powiedzieć: Ktoś, kto występuje pod postacią człowieka, nie może być Bogiem; tak twierdzi skostniały monoteizm judaizmu, islamu, oświecenia. Pojawia się więc niebezpieczeństwo zgorszenia, kiedy chrześcijaństwo mówi, że Bóg stał się człowiekiem, a przecież to właśnie jest alfą i omegą jego orędzia. Człowiecza postać Jezusa stanowi objawienie żywego Boga. Jeśli chcemy wiedzieć, jaki jest Bóg, musimy spojrzeć w oblicze Jezusa i zrozumieć Jego charakter. Bóg jest w bardzo głębokim sensie Bogiem „ludzkim”, co wszakże należy rozumieć w znaczeniu specyficznym. Słowa o człowieczeństwie Boga są bowiem wypowiedziane nie z perspektywy człowieka, lecz Jego, jako Jego objawienie tego, kim On w rzeczywistości jest.

/ Romano Guardini,  Bóg. Nasz Pan Jezus Chrystus. Osoba i życie, s. 1189 - 1190

***