Hans Urs von Balthasar (ur. 12 sierpnia 1905 w Lucernie, zm. 26 czerwca 1988 w Bazylei) – teolog szwajcarski, duchowny katolicki, mianowany kardynałem przez Jana Pawła II, sługa Boży Kościoła katolickiego.
Chrześcijanin, jest członkiem „Ludu Bożego znajdującego się w drodze". Otóż pielgrzymowanie wzięte na serio zakłada całą niewiadomą drogi, którą chrześcijanin — razem ze wszystkimi — idzie po raz pierwszy, jedyny i niepowtarzalny. Człowiek wierzący wie, ku czemu pielgrzymuje, nie wie jednak, w jaki sposób wypadnie mu iść. Jego wiara jest światłem, którym będzie musiał rozświetlać dzień po dniu wszystkie etapy swego zawikłanego, osobistego losu. Wiara to dla chrześcijanina ustawiczny wysiłek zrozumienia życia.
Hans Urs von Balthasar, Duch chrześcijański, W drodze 2013.
***
(...) Nie wrócą już czasy pustynnych osad dawnych mnichów i nie powinny wrócić. Nie trzeba wędrować daleko, by odnaleźć pustynię. Zrozumiała to duchowa rodzina Foucaulda. Zresztą „pustynia rośnie” – dookoła nas i w nas samych, możemy pozostać tam, gdzie jesteśmy. To, co nazywamy naszą kulturą, ucieka na oślep przed wszędzie obecną bezsensownością pustką i namacalną śmiercią a wzbrania się przed decyzją śmierci, która jest oddaniem się temu, co bezwarunkowe, dlatego mówi, że umarł Bóg, w którym by trzeba umierać. Ludzkość wspólnie przeżywa to „doświadczenie” (bronienia się przed daniem pierwszeństwa Bogu). Chrześcijanom nie wolno uchylać się od niego przez zaaferowanie sprawami Kościoła lub tylko stwierdzić statystycznie, że ono istnieje, nie wyciągając żadnych wniosków. Muszą raczej w tej „czystce” pozwolić się ustawić tam, gdzie mogą zrealizować swoje chrześcijaństwo: przez danie pierwszeństwa Bogu, każdy na swój sposób. Co nie jest zbudowane na tym fundamencie, pozostaje drewnem, sianem i słomą. Tak samo wszelka reforma wewnątrz Kościoła oraz wszelkie zwrócenie się chrześcijan do świata. Powzięcie decyzji dokonuje się w sposób najskrytszy: albo zapewniamy sobie miejsce w „systemie” (który według Hegla obejmuje Boga i świat), albo stajemy, jako ubogi i bezbronny, przy źródle, z którego bez ograniczeń i bez „systemu” wypływa wszystko w sposób wolny, z miłości. Albo uszczepiamy się, albo odprężamy się. Nie odrywamy się od świata, lecz rozluźnia się skrępowanie, które on narzuca. Wszystko, co działa naprawdę skutecznie, pochodzi z tego źródła; cechą człowieka, który z niego czerpie, jest to, iż nie chce on być tak bardzo „efficient” – nie ma ambicji ani wobec siebie, ani wobec Kościoła, ani wobec Boga. Ma natomiast odwagę spocząć, a nawet spać w Bogu – jak dzieci w Misteriach Charles’a Péguy. Wielcy wysłańcy Boży pojawiają się prawie zawsze po dłuższym pobycie na pustyni. Fałszywe jest mniemanie, że ten czas będą później uważać albo za anachronizm lub za nieporozumienie. Bez Manrezy nie byłoby Ignacego, bez Subiaco – Benedykta, bez celi w domu rodzinnym – Katarzyny. Bez pustyni za Jordanem nie byłoby „głosu wołającego na puszczy”, który prostuje drogę Pańską. W jaki sposób pustynia ta zjawia się w życiu chrześcijanina, o ile on przed nią nie ucieka, nie da się przewidzieć z góry. Dobrze, gdy się liczy z tym faktem. Może znajduje się ona w centrum jego powołania? Pustynią i nagą skałą może też być więzienie, obóz koncentracyjny, egzystencja w charakterze satelity, pierwszy krąg piekła, oddział chorych na raka. Są to wielkie uczelnie Boga, który się tu wynurza jako praskała, poza zniszczonym przez ludzi krajobrazem. Nie brak też małych, niepatetycznych uczelni: szara jednostajność egzystencji w biurze lub w fabryce, rozczarowanie spowodowane przez bliźniego, samotność w starości, gdy życie zostało ogołocone ze wszystkiego tak, że niewiele albo niczego nie można się spodziewać, odwaga niepodziwiana przez nikogo na co dzień i co godzinę. Skąd wziąć siły, jeśli nie z oddania się temu, co nas podtrzymuje. Zwiędłe i gasnące życie nie myśli o „zasłudze” takiego oddania się, i tak jest dobrze. Zawstydzone, odczuwa swą nieważność, ale w tym upokorzeniu powinno się poczuć bliskie ubóstwu samego źródła, które w swym oddaniu tak głęboko się ukrywa. (...)
/ Hans Urs von Balthasar, Duch chrześcijański, W drodze 2013.
***
Nie chcemy tu przesądzać ani trwania, ani postaci życia kontemplacyjnego. Mieć czas dla Boga, bez ubocznych myśli o własnym pożytku, i dawać temu pierwszeństwo w codziennej pracy, można to urzeczywistnić w różny sposób – przez wspólne godziny modlitw, przez benedyktyńskie ora, które domaga się jako przeciwwagi labora oraz klasztornego wspólnego życia; przez wyznaczony czas cichej adoracji i kontemplacji w czynnym życiu; przez wspólnoty, dla których akt kontemplacji stoi w centrum powołania. Trzeba wiele dyskrecji, by wiedzieć, w jaki sposób ułożyć codzienną pracę w świecie, aby kontemplacja nie ucierpiała, a mogła promieniować na środowisko. Trzeba ostrożnie posługiwać się miernikami psychologicznymi. Kto świadomie i definitywnie oddał się jako „ofiara całopalna” absolutnej miłości, nie będzie się później troszczył o zachowanie swej ludzkiej integralności przez niezbędną „dialogiczną” przeciwwagę. Można twierdzić, jak to kilkakrotnie powtarzają dokumenty ostatniego Soboru, że życie kontemplacyjne i w ogóle życie według rad ewangelicznych nie zagraża osobowości, ale dobrze rozumiane oraz przeżywane rozwijają. Tego „rozwoju osobowości” nie można uważać za miernik, według którego należałoby oceniać ukształtowanie się życia kontemplacyjnego. Palącą się świecę trawi ogień, nie ma więc ona prawa wymagać, by pozostała w całości. Kto by stawiał taki warunek, dawałby poznać, że nie rozumie sensu centralnego aktu kontemplacji. Mimo to takie trawienia ogniem nie mogą nigdy ulec zinstytucjonalizowaniu; reguły zakonne nie powinny stanowić wyjątku od tej zasady, nie wolno wygrywać miłości Boga przeciw miłości bliźniego, raczej przeciwnie -w miłości bliźniego trzeba widzieć miejsce weryfikacji i wystawienia na próbę miłości do Boga, jak to uczyniły wszystkie wielkie reguły w oparciu o Stary i o Nowy Testament. Ale właśnie bezinteresowność, z której rozwija się miłość bliźniego, powinna w regule zakonu kontemplacyjnego wyraźnie prowadzić do spontanicznej bezinteresowności oddania się Bogu i wynikać z niej jako z praźródła.
/ Hans Urs von Balthasar, Duch chrześcijański, W drodze 2013.