Wspomnienia

Kliknij w odsyłacz aby przejść do tego materiału - tworzy on osobną stronę www.

Babka Cecylia i Bunia

Cecylia vel Celina Śniegocka*), po mężu Ignacym Szumska, matka mojego Ojca - Józefa i jego starszego rodzeństwa Zygmunta, Jadwigi i Władysława. Urodziła się w 1873 w majątku Popowo nad Gopłem. Była córką jednego z pięciu braci Śniegockich h. Zagłoba z Wielkopolski. Zmarła 21-I-1950 r. w Międzylesiu (Warszawa). Połowę dorosłego życia spędziła w Rosji. Tam też śmiesznie brzmiące po rosyjsku imię Kikilija, zmieniła na Celina, co po rosyjsku określa nie tkniętą ziemię. Nietknięta, to piękne imię dla młodej kobiety.

Była wspaniale wykształconą młodą damą. Znała trzy języki zachodnie i rosyjski, ówczesną literaturę w tych językach, historię Polski i ważniejszych krajów Europy, geografię Europy, obowiązkowo fortepian, kuchnia, przetwory, uprawy ogrodowe. Była bardzo przystojna, ale za wysoka, więc została "strasznie starą panną" - chyba miała 23 lata.

Polecona przez Stefanię Sempołowską, swą bliską krewną, trafiła do rezydencji Wincentego Poklewskiego w Talicy na Syberii, jako przedszkolanka, a gdy podopieczne podrosły - jako guwernantka. Tam też poznała Ignacego, który był zatrudniony jako księgowy. Ignacy to Polak urodzony w zaborze rosyjskim - Iserna k. Słucka (dziś Białoruś), który po studiach w Instytucie Weterynaryjnym w Dorpacie**), stracił pracę w swoim zawodzie, nie godząc się na machlojki w rzeźni.

Ponieważ Cecylia była mu równa wzrostem (nie wiem ile mierzył, ale chłop był na schwał), przed ślubem kazał sobie nabić calowe podkładki na obcasy. Pobrali się w Talicy, tam też przyszedł na świat ich pierworodny Zygmunt. Z czasem opuścili Talicę. Jadwiga urodziła się w Jekaterynburgu, a Władysław i Józef w Permie.

Los rzucał ich aż po Taszkient i Samarkandę.

Do wolnej już Polski wrócili w 1921 wraz z całą, prócz Zygmunta, rodziną.

Siostrą rodzoną Cecylii / Celiny chyba znacznie młodszą, była Władysława Śniegocka, po mężu Karasińska. Obie po wojnie mieszkały w Międzylesiu (dziś Warszawa). Władysława miała za caratu jakieś zasługi dla Polski jako aktorka, z przejęciem recytowała poezję patriotyczną, znała „ciurkiem” całego Pana Tadeusza i wiele dramatów Trzech Wieszczów. Wydaje mi się, że Władzia jako „komediantka” nie była traktowana całkiem poważnie. Ich ojcem był Tomasz Zagłoba Śniegocki, jeden pięciu braci, którzy z zaboru pruskiego poszli do powstania 1863. Jeden z nich, po upadku powstania, uciekł do Turcji, która była naturalnym sprzymierzeńcem polskich ruchów niepodległościowych. W armii tureckiej dosłużył się godności paszy (generała?).

Władysława po śmierci Cecylii zamieszkała w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie, gdzie ją odwiedziłem, dwa czy trzy razy. Kiedy zmarła - nie pamiętam, ale wydaje mi się, że w drugiej połowie lat 60. Wtedy i wcześniej, jeszcze w Międzylesiu, często powtarzając się, wiele opowiadała o rodzinie, w tym o swej stryjence Stefie (siostrze swego ojca, Śniegockiej), która „poszła za urodziwego bardzo Włodarskiego do Poznania”. Zwrot z „bardzo Włodarskim” mnie śmieszył, a że Bunia się powtarzała, to go zapamiętałem.

Obie te moje babki (do Cecylii mówiłem Babciu, do Władysławy Buniu, od Babunia) urodziły się w majątku Popowo nad Gopłem. Otrzymały bardzo staranne wychowanie, więc opanowane były nadzwyczaj, nigdy im się nie zdarzało nic niestosownego damie. Ale znam jeden znaczący wyjątek. Pewnego razu Babcia Cecylia, aby mnie ugościć, niosła herbatę i spodeczek z ostatnią porcją konfitur jaką miała w domu. Ten upadł jej i było „po konfiturach”. Stanęła wtedy, wzniosła oczy i rzekła ku sufitowi tonem łagodnej prośby: „Boże wybacz!”, po czym patrząc na konfitury, głosem pełnym zapiekłej nienawiści: „Psie krwie Moskale, żebyście z piekła nie wyjrzeli!”.

Zygmunt Szumski

*) Ulica innej Cecylii Śniegockiej leży na Powiślu. Łączy ul. Czerniakowską z ul. Rozbrat. Cecylia Śniegocka (1862-1934): Nauczycielka, organizatorka i kierowniczka Towarzystwa Tajnego Nauczania. Pierwsze tajne szkoły zorganizowała w 1894, uzyskawszy poparcie finansowe społeczeństwa Warszawy. Miejscem nauki były przeważnie mieszkania robotników i rzemieślników fabrycznych w różnych dzielnicach Warszawy. Pracę konspiracyjną prowadziła do chwili przejęcia jej szkół przez Macierz Szkolną (1906). Jej grób znajduje się na cmentarzu Powązkowskim (38-II-3). Prawdopodobnie nie miała żadnego związku z rodziną Szumskich.

**) Dorpat - obecnie Tartu, drugie co do wielkości miasto Estonii. Słynie z uniwersytetu, założonego w 1632 przez króla Szwecji Gustawa II Adolfa. W 1828 powstała w tym uniwersytecie, najstarsza polska korporacja akademicka Konwent Polonia, która działa do dziś (konwentpolonia.pl). W XIX wieku Dorpat był stosunkowo niewielkim miastem, ale ważnym ośrodkiem uniwersyteckim. Działały w nim dwie wyższe uczelnie: Uniwersytet Dorpacki oraz Instytut Weterynaryjny. Cieszyły się one znacznym, niespotykanym w państwie carów, zakresem swobód akademickich. Według szacunkowych danych w latach 1802-1918 na Uniwersytecie miało studiować ok. 2500 polskich studentów, którzy stanowili ok. 10 ogółu słuchaczy uczelni w tym okresie. Ich zwiększony napływ daje się odnotować po 1824 r. po wileńskim procesie Filomatów oraz po upadku powstania listopadowego i zamknięciu uniwersytetów w Wilnie i Warszawie (wg archiwumkorporacyjne.pl).

Ciekawostka - herb Tartu przedstawiany jest na tle polskich barw narodowych, które zostały nadane miastu przez Stefana Batorego.


Kiczmaszewscy

Wspomnienia ojca mojego Wojciecha, przekazane nam dzieciom, a zapamiętane od dziada naszego Stanisława, a ojca mojego ojca.

Dziad miał dwu braci Franciszka i Idziego. Urodził się w Rogalach gdzieś w Poznańskiem, chyba koło Kalisza. Dzieci zostały osierocone w bardzo młodym wieku i były wychowywane przez trzy domy, ale czy to była rodzina czy obcy, tego nie wiem.

Gdy Ojciec był w dobrym humorze i lekko pod gazem, opowiadał, że rodzice jego mieli majątek Rogale, że po ich śmierci, a może wcześniej, ale po 1848, majątek został im skonfiskowany i dlatego dzieci wychowywały się w obcych domach. Kilka razy w swym życiu wracał do tego, że on już sił nie ma, ale jego syn powinien starać się odzyskać tę ziemię, bo zabrali ją za polskość. Były to oczywiście mrzonki, do których nie przywiązywaliśmy żadnej wagi.

Dziad Franciszek (nie znałam go, wiem tylko z opowiadań Ojca), był ogrodnikiem bardzo niespokojnego usposobienia, porywczy, działał impulsywnie, w pasji był niebezpieczny. Pracował u jakiegoś niemieckiego barona, któremu prowadził duży ogród, było to gdzieś na ziemi niemieckiej, nad rzeką, która dzieliła Niemcy i Polskę. (Chyba miał na myśli zabór pruski oraz pokongresowe Królestwo Polskie, czyli zabór rosyjski, a rzeką mogła być Warta. Ta granica być może istniała do 1939 r.)

Zdarzyło się, że baronówna przyszła do ogrodu i zdaniem dziada Franciszka samowolnie otwierała inspekty, co zobaczywszy dziad zwymyślał ją. Na skutki tego nie trzeba było długo czekać. Baronówna pobiegła do ojca, a ten złapał strzelbę myśliwską i biegł do ogrodu. Dziad nie czekał na zbliżenie obrażonego barona, wziął nogi za pas uciekając w stronę rzeki, już płynął, gdy dosięgła go kula, ale ranny dopłynął do brzegu i schował się w zbożu, gdzie dwa dni przeleżał. Z ran wylizał się i będąc już na ziemi polskiej zawędrował do Łodzi i jako fachowy ogrodnik pracował przy zakładaniu obecnego parku Sienkiewicza. Niestety nie miał żadnych papierów, czy jak się wówczas mówiło paszportu, więc nagabywany przez carskiego policjanta o papiery (działo się to w parku, miał w ręku szpadel) spoliczkował go szpadlem i znowu ucieczka, włóczęga. Zmarł młodo.

Idzi Kiczmaczewski, o nim nie wiem nic poza tym, że poszedł do powstania 1863 i żadnej wiadomości o sobie nie dał, może zginął w boju, może na katordze.

Podobno przed wojną (przed 1939) był w Poznaniu doktór (lekarz) o nazwisku Kiczmaszewski. Nie sprawdzałam, a może nazwisko było tylko podobne.

Ojciec mówił, że nazwisko nasze dawniej brzmiało Jesionowski-Kiczmaszewski. Ojciec mój Wojciech miał dwie siostry, Marysię i Hermenegildę. Był mistrzem w fabryce włókienniczej w Tomaszowie Mazowieckim - późniejsze Tomaszowskie Zakłady Włókien Sztucznych WISTOM, które upadły w pierwszych latach 90-tych.

Dziadka Stanisława pamiętam, był to wysoki mężczyzna, łysy, z sumiastym wąsem. Babcia, maleńka brunetka, zmarła jako niewidoma, za mojej pamięci dziadek miał kilku robotników, którzy kopali glinę i wypalali cegłę, ale żadnych kokosów z tego tytułu nie osiągnął, tyle że dał dzieciom swoim pełną szkołę elementarną i jako tako wyposażył córki.

spisane przez Teodorę z Kiczmaszewskich Pawłowiczową(żonę Henryka Pawłowicza-Wojtkowicza)Uzupełnienia Zygmunt Szumski, oznaczono niebieską czcionką.

Na marginesie: Czyżby dziad Franciszek miał potomka? Zob. tekst Bandyta w rodzinie? (MpS).

Henryk Pawłowicz

Urodził się w Zarudziu*) na Podolu 16 sierpnia 1903 r. Pełne nazwisko to Pawłowicz-Wojtkowicz. Człony nazwiska są nazwiskami rodzin z tzw. Kresów, swego czasu blisko spokrewnionych, obie herbu Odrowąż.

Był weteranem Legionów i kampanii 1920 - dwukrotnie ranny, dwukrotnie Krzyż Walecznych.

W latach 1934-1943 działacz samorządowy, wiceprezydent Warszawy podczas okupacji. Z nominacji Stefana Starzyńskiego - łącznik Zarządu Miejskiego z pierwszymi związkami polskiego podziemia.

Autor pracy "Okupacyjne dzieje Samorządu Warszawy" (PWN 1974), w których opisał wydarzenia do swego aresztowania w listopadzie 1943, zaś opis dalszych lat oparł na wspomnieniach bezpośrednich świadków. Poniżej zacytowałem praktycznie cały wstęp do tej pracy, autorstwa Z. Ogrodzkiego.

"Pracę w Zarządzie Miejskim m. st. Warszawy rozpoczął w połowie 1934 r., zajmując kolejno następujące stanowiska: dyrektora Wydziału Personalnego, dyrektora Zarządu Miejskiego, a w czasie okupacji zastępcy Komisarycznego Burmistrza, czyli po prostu wiceprezydenta miasta.

Prezydent Stefan Starzyński darzył Pawłowicza pełnym zaufaniem, niekiedy Pawłowicz stawał się jego najbardziej bliskim współpracownikiem i powiernikiem. Za wymowny tego przykład może posłużyć wyznaczona Pawłowiczowi przez Starzyńskiego rola łącznika Zarządu Miejskiego z powstającymi po kapitulacji Warszawy w 1939 r. pierwszymi związkami polskiej podziemnej organizacji wojskowej.

W czasie pełnienie obowiązków służbowych zostaje Pawłowicz w końcu listopada 1943 r. aresztowany przez gestapo. Po pobycie w więzieniu na Pawiaku w Warszawie, a następnie w więzieniu na Montelupich w Krakowie, wysłano go do obozu koncentracyjnego w Gross-Rosen.

Obóz ten opuszcza po kapitulacji Niemiec i wraca do kraju. Tutaj podejmuje zatrudnienie w różnych instytucjach, a od czerwca 1949 r. - w Biurze Pełnomocnika Akcji i Robót Rozbiórkowych w Warszawie.

W wyniku cierpień doznanych w obozie i więzieniach Pawłowicz wyszedł na swobodę ze zrujnowanym zdrowiem. Nie był zdolny do pracy. W stanie zdecydowanego inwalidztwa z powodu daleko posuniętych schorzeń reumatycznych zabiera się do pisania prac.

Niektóre z nich ukazują się drukiem w całości lub fragmentach, inne trafiają do właściwych archiwów, stając się dostępne dla badaczy przeszłości.

Wydany obecnie pamiętnik pisał Pawłowicz w końcowym okresie swego życia (zmarł 27 VI 1962 r. w Warszawie). Chciał koniecznie pozostawić własne świadectwo walki cywilnej samorządowców warszawskich z wymienieniem czołowych ich uczestników.

Drukiem ukazały się następujące prace Henryka Pawłowicza: Komisariat Cywilny przy dowództwie obrony Warszawy we wrześniu 1939 r., stanowiący fragment większej całości pt. W płonącej Warszawie, "Najnowsze Dzieje Polski. Materiały i studia z okresu II wojny światowej" 1961, t. V, s. 153 - 180; Wawer - 27 grudnia 1939 r., Warszawa 1962, s. 114; Fragmenty wspomnień z obrony Warszawy dotyczące działalności Związku Harcerstwa Polskiego i ostatnich dni obrony miasta, [w:] Cywilna obrona Warszawy we wrześniu 1939 r., Dokumenty, materiały prasowe, wspomnienia i relacje, Warszawa 1964, s. 336 - 341.

Do prac przechowywanych w zbiorach publicznych należy złożona w Archiwum m. st. Warszawy i Województwa Warszawskiego praca H. Pawłowicza pt. "Wrzesień 1939 r. Wspomnienia - dokumenty". Natomiast opracowanie pt. Na szańcach Warszawy, na które powołuje się H. Pawłowicz w drukowanym obecnie pamiętniku, pierwotnie zaopatrzone w ten tytuł, nazwane zostało ostatecznie Wrzesień 1939 (wspomniane wyżej).

Wydawany obecnie pamiętnik dotyczy całokształtu działalności Zarządu Miejskiego m. st. Warszawy w czasie okupacji. Autor był doskonale zorientowany w problemach, o których pisze, choć okres od listopada 1943 r. do wybuchu powstania warszawskiego nie był mu już znany z autopsji, gdyż Pawłowicz został w tym czasie osadzony w obozie koncentracyjnym.

W związku z niewątpliwą kompetencją podjętego przez H. Pawłowicza tematu i wyjątkowymi zasługami jego dla Warszawy, wydrukowanie tego pamiętnika stanowić będzie przydatne i wiarygodne naświetlenie opisywanych wydarzeń."

ZYGMUNT OGRODZKI

W latach 1948-1955 więzień Urzędu Bezpieczeństwa PRL - bez sądu, bez przedstawienia zarzutów, „z paragrafu o współtwórcach klęski wrześniowej i współpracy z okupantem”.

Uwolniony został na fali rozpoczynającej się „odwilży” (MpS: październik 1956 r.) po tym, gdy w ilustrowanym tygodniku „Świat” opublikowano zdjęcie legitymacji Bolesława Bieruta, pierwszego powojennego Prezydenta RP (z nadania ZSRR) jako pracownika Zarządu Miasta Warszawy. Na legitymacji tej widniał wyraźny podpis Wujka Henka. Legitymacja była autentyczna, tylko fakt zatrudnienia fałszywy. Od czasu, gdy okazało się, że legitymacja Zarządu jest „mocnym papierem”, współpracujący z podziemiem Zarząd wykonywał zadanie wyposażania w takie legitymacje najbardziej znaczących działaczy społecznych i partyjnych, w tym opozycyjnych, także komunistów. Prócz tego na rzecz podziemia wydawano też dowody osobiste, zapewniano lokale na mieszkania, punkty kontaktowe i techniczne.

Mimo to, gdyby nie „odwilż”, Wujek Henek pewnie by tkwił we Wronkach do śmierci. Gdy został wypuszczony - był już wrakiem człowieka, ciężko chory, przykuty do fotela, do końca żartował z siebie i otoczenia, tryskał optymizmem i wiarą w lepsze jutro dla Polski. Swój stan oceniał bardzo realistycznie i co do swojej przyszłości nie miał złudzeń. Umierał ostatnie 5 lat. Gdy w 1962 r. zmarł (MpS: 27 czerwca), nie miał jeszcze sześćdziesiątki.

Wzór prawdziwego, nieugiętego mężczyzny.

Zygmunt Szumski

*) Zarudzie (ukr. Заруддя) - wieś w rejonie zbaraskim obwodu tarnopolskiego na Ukrainie. Założona w 1651 r. W II Rzeczypospolitej miejscowość była do 1 października 1933 r. siedzibą gminy wiejskiej Zarudzie. Po 17 września 1939 tereny te stały się częścią ZSRR. Obecnie wieś liczy 767 mieszkańców.

Szlagiewicze

ze Szlagiewicz na pograniczu Litwy i Białorusi, pono od pradziada każdy miał dwu synów, z których jeden umierał bezpotomnie.

Dziad Kazimierza i Franciszka (pradziad Konstantego) sprowadził rodzinę do centralnej Polski w początku XIX w. Rodzice Kazimierza i Franciszka – Konstanty i Marianna z Gębalskich.

Franciszek był żonaty z Zofią - nazwisko panieńskie nieznane.

Kazimierz *1856 w Warszawie, +1935 u córki Zofii w Nowym Mieście n. Pilicą, tam pochowany, grób istnieje (2009). Wykszt. wyższe rolnicze (Warszawa, Szkoła Główna). Mieszkał w Gostyninie, zajmował się administrowaniem majątków ziemskich. Żona Franciszka z Krzymińskich. Mieli czworo dzieci, wszystkie urodzone w Gostyninie.

    • Wincentego, urodzony ok. 1890, w czasie I w. św. zmobilizowany do armii carskiej, ranny na Kaukazie, ożenił się z Gruzinką lub Uzbeczką, spłodził syna, nazwisko Szlagiewicz, imię nieznane, ur. ok. 1915. Po 1920 wrócił do Polski, w 1939 brał udział w wojnie obronnej w randze kapitana W.P., ranny, internowany na Węgrzech, zmarł tam 1942.

    • Felixę (Felicję) – *1898 + 1971, Piastów

    • Zofię - mieszkała do śmierci w Nowym Mieście n. Pilicą, tam pochowana, grób istnieje (2009).

    • Konstantego *10.01.1906, +2.01.1980 pochowany na Cmentarzu Czerniakowskim (Sadyba). Najmłodszy, wychowany na panicza. W 1939 w WP internowany na Litwie, uciekł przez Białoruś na Ukrainę (wszystko to były wówczas tereny RP). W lutym 1940 ożenił się z Heleną Śmiałek, nauczycielką z Równego na Wołyniu. Po II w. św. skończył Technikum Geodezyjne w Warszawie (1944/45), do końca życia był geodetą. W lutym 1940 ożenił się z Heleną Śmiałek, która urodziła

    • Teresę Ludmiłę *28.10.1940 w Równem, +4.03.1997 w Łodzi (pochowana na Cm. Komun. ul. Hodowlana przy Szczecińskiej), żona Zygmunta Szumskiego i matka Macieja Szumskiego

    • Elżbietę Marię *4.07.1942 w Łucku

    • Magdalenę *29.05.1946 +10.06.1956 utonęła w Jeziorku Czerniakowskim, poch. na Cm. Kat. Czerniakowskim (Sadyba).

Na wiosnę 1943 Konstanty i Helena, uprzedzeni przez uczniów Heleny – uciekali pieszo poprzez wrzącą od pogromów UPA Ukrainę, ratując życie swoje i córek (Teresa miała 3 lata, Elżbieta rok). Szczegóły nie zachowały się, poza tym, że jedynym sprzętem był nocnik dla Teresy.

W 1945 po przejściu frontu (w połowie stycznia) dotarli do Milanówka do Henryki Borówkowej ze Śmiałków, siostry Heleny Szlagiewiczowej, po jakimś czasie przenieśli się do Węgrowa, do Stanisława Ratyńskiego i Feliksy ze Szlagiewiczów, rodziców Niuśki (Maria), Zbigniewa i Leszka Ratyńskich, gdzie przebywali do końca 1948. Dnia 6.01.1949 przenieśli się do Warszawy (Sadyba) do Zofii Szlagiewicz (stryjenka Konstantego, żona Franciszka, stryja Konstantego) na ul. Zieloną 25.

Gęstwiccy

Przed powstaniem 1863 Gęstwiccy – dziedzice majątku blisko Włocławka (… nazwa od jabłka) znieśli pańszczyznę i Głowa Rodu (imię nieznane) z dwoma synami i uzbrojonym przez niego chłopstwem poszedł do powstania. GR i jeden z synów zginął na katordze. Drugi syn uciekł z katorgi lub w drodze na katorgę. Bez kontaktu z matką, ale przesyłał wiadomości. Przedarł się zbrojnie, raniony, przez granicę pruską, wyemigrował do Ameryki (której?).

Majątek został skonfiskowany, Gęstwicka, żona GR, z pozostałymi dziećmi, m. in. córką Brunoną, osiedliła się w Płocku, gdzie zmarła. O pozostałych dzieciach nic nie wiem.

Brunona Gęstwicka *1870 +1918 „z zawodu Dama”, zginęła w drugim roku rewolucji, zabita jako burżujka w kapeluszu, bo wiozła rodzinie pociągiem do Dnieprodzierżyńska, zakupioną w Kijowie żywność. Miejsce spoczynku ciała nieznane.

Wyszła za mąż dwukrotnie:

    • w 1887-9? roku za Juliana Arciszewskiego, a po jego śmierci

    • dn. 16.10.18981) za Augustyna Śmiałka

Arciszewscy

Małżeństwo Juliana Arciszewskiego i Brunony Gęstwickiej miało dwoje dzieci:

    • Anna Arciszewska *1889 +1961 nauczycielka, bezpotomna, pochowana na Powązkach

    • Mieczysław Arciszewski *1895 +1943 zmarł w 3 dni po wykupieniu (?) z KL Auschwitz, pochowany w Dębicy. Miał dwu synów:

      • Władysław Arciszewski *1920

      • Tadeusz Arciszewski *1921/3 ? w WP na Zachodzie, po wojnie powrócił do Polski

Śmiałkowie

Augustyn Śmiałek *? w Zabrzu?, + 1930 w Końskich, na astmę, w domu Anny Arciszewskiej, przybranej córki, naturalnej córki swej żony (Brunony de domo Gęstwickiej) z pierwszego małżeństwa. Inżynier metalurg z Zabrza, zatrudniony w budowie huty w Dnieprodzierżyńsku, gdzie urodziły się wszystkie jego dzieci z małżeństwa z Brunoną Gęstwicką:

    • Henryka Śmiałek *1901 +1956, mgr farmacji, tuż przed 1939 wyszła za Ignacego Borówkę, właściciela apteki w Milanówku, którą prowadziła do końca życia. Zmarła bezdzietna, pochowana w Milanówku.

    • Stefan Śmiałek *1906, poszedł do obrony Warszawy, wzięty do niewoli, po 1920 była wiadomość że uwięziony w ZSRR.

    • Helena Śmiałek *9.02.1909 +6.08.1991, nauczycielka po Seminarium Nauczycielskim w Kijowie, przydział pracy na Zachodniej Ukrainie (w granicach RP), pracowała w Równem i Łucku. W lutym 1940 wyszła za Konstantego Szlagiewicza.

Ratyńscy

Aleksander Ratyński *przed 1860 +? i Monika (nazw. panieńskie nieznane) *przed 1865 byli rodzicami

Stanisława Ratyńskiego *1886 +1962 Piastów k. Warszawy.

Stanisław Ratyński ożeniony z Felixą (Felicją) ze Szlagiewiczów, ślub 1918 (?)

ich dzieci:

Maria (Niuśka) Ratyńska *1920

Zbigniew Kazimierz Franciszek Ratyński *1925, żona Sabina z d. Połeć *1934, mieszkają w Piastowie k. Warszawy

Leszek Ratyński *1930, żona Henryka Turemczanka (z d. Turemka) *1933, mieszkają w Węgrowie, woj. mazowieckie

Elżbieta Szlagiewicz

1) data z mosiężnej posrebrzanej plakietki:

1898 XXV 1923

KOCHANYM RODZICOM

W DNIU 25-letniej

ROCZNICY POŻYCIA MAŁŻEŃSKIEGO

Dn. 16.X DZIECI