Wywidad Lubelski kurier 9.2.2007
MAGAZYN: Zamierzam zabić Jakuba Wędrowycza
GOŚĆ MAGAZYNU
Tylko nam Andrzej Pilipiuk zdradził szczegóły zaplanowanego zabójstwa. Zamierza uśmiercić bohatera, który uczynił go sławnym pisarzem, jedną z kultowych postaci polskiej fantastyki. Przeznaczenie dopadnie Jakuba Wędrowycza w środę, w knajpie, nad szklanką wina. Na szczęście Jakub, jak to ma w zwyczaju, łatwo się nie poddaje...
* Tomasz Stawecki: Andrzeju, w swojej notce biograficznej napisałeś, że mając 13 lat chwyciłeś za pióro i postanowiłeś pisać. Jakież to postanowienie uczyniło z Ciebie autora kilkunastu doskonale sprzedających się w Polsce książek?
Andrzej Pilipiuk: Może było w tym trochę wyrachowania? Sądziłem, że pisarze są bogatymi ludźmi, którym władza daje paszporty. Pomyślałem sobie też, że pisarz to może być niezły zawód dla mnie. Zawsze miałem rozbuchaną fantazję. Na użytek kumpli wymyślałem absolutnie nieprawdopodobne historie. Mało tego! Często twierdziłem, że są one częścią mojej biografii, że przeżyłem to wszystko. U zarania mojego pisania była więc dziecięca fantazja bez kontroli, którą należało ujarzmić przelewając na papier.
* Postać Jakuba Wędrowycza jest wizytówką Pilipiuka. Nie zaprzeczysz, że z całej galerii bohaterów Twoich książek, to on najciężej zapracował na Twoją sławę. Czy za to lubisz go bardziej od innych wykreowanych przez siebie postaci?
Liczyłem się z ryzykiem, że będę kojarzony z Wędrowyczem, jak Sapkowski z Wiedźminem. Chyba cię zaskoczę, ale jednak nie jest moim ulubionym bohaterem. Na plus o Wędrowyczu powiem tyle, że łatwo mi się o nim pisze: biorę jakiś element rzeczywistości, jakieś zdarzenie i myślę, jak by się w tej sytuacji zachował Jakub.
* Wędrowycz istnieje pośród takich herosów polskiej fantastyki, jak Wiedźmin, sędzia-tanator Daniel Bondaree z planety Gladius, superzwiadowca Vuko Drakkainen czy Inkwizytor Madderdin. I kiedy tamci polerują swoje niesamowite rynsztunki, wykładają skomplikowaną filozofię życia, prezentują głębię osobowości, Jakub przygładza stary waciak, obtupuje walonki i poprawia uszatkę. Wygląda w tym towarzystwie jak przygłup, a nie heros. Dlaczego mu to zrobiłeś?
Próbowałem wyobrazić sobie bohatera, który będzie inny, niepodobny do wszystkich, których stworzono już wcześniej. Taki wiejski dziadyga, udający przygłupa. Podkreślam „udający”, bo miłośnicy tej postaci doskonale wiedzą, że Wędrowycz tylko przygłupa odgrywa. Taki ma sposób na życie. On jest bohaterem, poprzez którego chcę pokazać, że ja w fantastyce też mogę mieć coś do powiedzenia.
* Czy odbierasz Wędrowycza jako żywą postać? Kogoś, kto ma własne spojrzenie na życie, własne zdanie?
Troszkę mi się czasem wymyka spod kontroli, ale znowu nie tak bardzo. Raczej jest dość przewidywalny, bywa, że go podpuszczam. Stworzyłem Wędrowycza i teraz niewolnik musi ten akt twórczy odpracować. Nie ma bata.
* Na ile jeszcze opowiadań o Wędrowyczu możemy liczyć?
Schemat fabularny w przypadku Jakuba jest już dość wytarty i trudno mi wymyślać nowe przygody, tak by czytelnik wciąż się nimi zachwycał, zamiast mówić „to już właściwie było”. Czuję, że tempo tworzenia nowych epizodów w dziejach Wędrowycza spada, ale jeszcze kilka tomików opowiadań na pewno razem na barkach uniesiemy.
* A co potem? Jak się to wszystko skończy?
Jakub zginie.
* Zginie?!
No, baaa! Każdy w końcu trafia na silniejszego od siebie, albo na bardziej podstępnego.
* Zdradź nam jedno z możliwych zakończeń przygód Wędrowycza.
A więc, Jakub siedzi sobie w knajpie. Jest środa, dzień targowy, a lokal jest pusty. Nie ma nawet barmana, więc Jakub musi się sam obsłużyć. Widzi przez okno swoich kumpli, ale gdy do nich macha, oni się chowają. Co jest grane? Nagle ktoś z hukiem wywala drzwi z futryny! Do knajpy wkracza ksiądz proboszcz. W jednej ręce trzyma kadzielnicę, w drugiej brewiarz i dawaj, zaczyna odprawiać egzorcyzmy. Jakub uśmiecha się kpiąco i dalej spokojnie pociąga wino ze szklanki. Nagle orientuje się, że przez rękę prześwieca mu postać duchownego i że to właśnie jego egzorcyzmują! Już wie, że nie żyje...
* To raczej wygląda jak początek, a nie koniec historii.
Oczywiście. Teraz Jakub będzie musiał się dowiedzieć, kto go tak urządził.
* Jak pracujesz nad książką?
Przeważnie wymyślam tytuł albo temat, a potem przez dłuższy czas obracam sobie kluczowe sceny w głowie. Układam je w szkielet. Dużo epizodów dodaję już w trakcie pisania.
* Pisać każdy może?
Myślę, że nie.
* Należysz do grupy pisarzy, która dała Polakom niepowtarzalną fantastykę.
Może stało się tak, bo „zagranica” oferowała nam za mało? Nikt nie pisał takich rzeczy, które chcieliśmy przeczytać, więc napisaliśmy je sobie sami. Trochę dla siebie, trochę dla kumpli po piórze. Zwróć uwagę na to, że „grupa” się kształtowała od dawna, pisała do czasopism. Czekała na pojawienie się na rynku wydawnictw właśnie takich, jak np. Fabryka Słów. To wydawcy „wyjęli korek i uwolnili dżina”. I przez dwa, trzy lata publikowali głównie to, co autorzy od dawna trzymali po szufladach. Tak było i ze mną. Gdy przyszli do mnie i zapytali, czy mam tyle opowiadań, aby stworzyć z nich tomik o Jakubie Wędrowyczu, mogłem dać im 1300 stron maszynopisu do wyboru.
* Andrzeju, obok sagi o Jakubie, bardzo chętnie sięgasz do tematyki historii alternatywnej, a w niej na poczesnym miejscu lokujesz nasz kraj. Czasami jako potężne, ale sprawiedliwie mocarstwo, czasami jako sprawcę nuklearnej zagłady, jak w „Dniu wskrzeszenia”. Czy jesteś patriotą?
Czy moje uczucie do Polski to patriotyzm, czy może lojalność do kraju zamieszkania? Dotknąłeś w mojej duszy czegoś, co niełatwo jest scharakteryzować. Myślę jednak, że jest to jakaś forma patriotyzmu. Kiedy czytam o tym, że np. Amerykanie nie dają nam wiz, budzi się we mnie jakiś wewnętrzny sprzeciw. Chęć odegrania się. I stąd moje opowiadania, w których Polska jest gospodarczą potęgą, gramy pierwsze skrzypce w świecie.
* Co czujesz, kiedy obserwujesz człowieka, który kupił w księgarni Twoją książkę?
Jest mi miło, zwłaszcza że przez pierwsze pięć lat pisałem i pisałem, a nikt nie chciał wydać mojej książki. Z drugiej strony bardzo się staram, by nie popaść w euforię i zachwyt nad sobą. Nie uważam się za samorodnego geniusza.
* Jak znosisz krytykę swoich książek?
Jeżeli czytelnik wytyka mi pomyłkę, podpiera to dowodem ze źródeł, do których nigdy nie udało mi się dotrzeć, budzi tym mój szczery szacunek. Złapał mnie ktoś, kto po uszy siedzi w temacie. Jeżeli wytyka błąd, ale się myli, to zaczynamy dyskutować. Mamy do czynienia ze starciem pasjonatów i jest dobrze. Najgorzej jest z krytyką typu: „Pilipiuk nie wie, co pisze. Znalazłem mu osiem błędów, ale ich nie wskażę”.
* Stworzysz następcę Wędrowycza?
Przymierzam się do zaistnienia w nurcie steampunku, czyli alternatywnej rzeczywistości przełomu XIX i XX wieku, w którym górę wzięła nie energia elektryczna, jak było historycznie, lecz para wodna. W niepozornej książce popularnonaukowej z lat 50. wygrzebałem kapitalną rzecz – projekt atomowego parowozu. Cudo z reaktorem, ale zasilane parą. Na razie zbieram materiały, za parę lat będę gotowy do pisania.
JAKUB WĘDROWYCZ I ANDRZEJ PILIPIUK
Pisarz, publicysta, niezależny historyk i poszukiwacz meteorytów. Debiutował w 1996 roku na łamach „Feniksa” opowiadaniem „Hiena”, otwierającym cykl opowieści o losach Jakuba Wędrowycza. Ten domorosły wiejski filozof i egzorcysta przewinął się na kartach ponad 60 opowiadań Pilipiuka.
W 2003 roku ukazała się powieść „Kuzynki”, za którą autora uhonorowano nagrodą im. Janusza A. Zajdla.
Andrzej Pilipiuk ma w dorobku 12 książek, dwie są gotowe do druku. Po Zbigniewie Nienackim, jako Tomasz Olszakowski, kontynuował pisanie serii przygód „Pana Samochodzika”. Napisał 18 tomów.
Mieszka w Krakowie, książki wydaje w Lublinie. Żonaty, jest szczęśliwym ojcem 2,5-letniej córeczki.
DLA WAS
Mamy dla Państwa trzy książki Andrzeja Pilipiuka oraz dwa „Kalendarze Wędrowycza” z autografami pisarza. Prosimy o telefony ( 0-81-44-62-800) dzisiaj o godz. 10.
Andrzej Pilipiuk gościł w piątkowym magazynie "Kuriera lubelskiego"
Przyjąć: http://www.kurierlubelski.pl/index.php?name=News&file=article&sid=35105