Wywiad Elkande
Wywiad z Andrzejem Pilipiukiem
Hrabia Sosnechristo: Witam!
Makabrael: Dzieńdobry.
Andrzej Pilipiuk: Witajcie.
HS: Rzadko (właściwie w ogóle) korzysta Pan ze światów wyimaginowanych w swoich utworach. Z czego to wynika?
AP: Nasz świat wydaje mi się wystarczająco interesujący i bogaty. Zamiast kreować n-tą krainę fantasy wolę grzebać w źródłach, wyszukując ciekawostki w rodzaju dziejów Szwedzkiej Kompanii Wschodnioindyjskiej czy żarówki Szczepanika. Jak to ładnie powiedział kiedyś prof. Samsonowicz: "największe odkrycia naukach humanistycznych wynikają z naszej niewiedzy". O wielu rzeczach zdążyliśmy zapomnieć. Wiele skarbów myśli ludzkiej przykryły piaski czasu. Wystarczy wziąć łopatę do ręki i przez chwilę pokopać. Jestem z wykształcenia archeologiem - więc kopię.
Nienajgorzej wyszedł mi świat alternatywny - ale tam po prostu przerysowałem pewne elementy naszego.
HS: Czy zamierza Pan jeszcze wrócić do postaci Pana Samochodzika?
AP: To już zamknięty rozdział. Napisałem 19 tomów w nieco ponad pięć lat. Generalnie w którymś momencie poczułem, że pora kończyć. Schemat fabularny całkiem się wytarł i doszedłem do wniosku, że nie ma już sensu pisanie tomu dwudziestego. Poza tym zaczęli mi wydawać moją oryginalną twórczość. Zanik potrzeby splótł się tu z zanikiem konieczności.
HS: Którą ze stworzonych przez siebie postaci lubi Pan najbardziej?
AP: Trudno ocenić. Zasadniczo lubię większość moich bohaterów. Nawet niektórzy negatywni są mi na swój sposób bliscy.
HS: Pomówmy więc o tej najbardziej znanej. Czy zastanawiał się Pan nad uśmierceniem Jakuba? Ta postać ma już przecież swoje lata...
AP: Jestem przeciwnikiem eutanazji emerytów. Jakub czuje się dobrze i jeszcze musi swoje odpracować. Niewolników, którzy mieli siłę zasuwać jeszcze w polu, żaden plantator nie wysyłał na wykończenie.
O Conanie czy Panu Samochodziku napisali po ponad 80 tomów. Moje ambicie są odrobinę mniejsze, ale oni pracowali zespołowo ;-P
A poza tym, jakby co, to Semen jest starszy.
HS: Które z opowiadań o Jakubie W. najbardziej przypadło Panu do gustu?
AP: O to należy zapytać czytelników. Mnie najlepiej pisało się chyba "Zagadkę Kuby Rozpruwacza" i "Pola trzcin".
HS: O dwóch poprzednich tomach przygód Jakuba Wędrowycza mówiło się różnie. Niektórym się podobały, innym nie. Pan zresztą też wypowiadał się raczej nieprzychylnie o "Zagadce Kuby Rozpruwacza". Natomiast o "Wieszać każdy może" opinia publiczna wypowiada się pozytywnie. A jak Pan ocenia tę książkę w porównaniu do dwóch poprzednich tomów?
AP: "Zagadka Kuby Rozpruwacza" nie była tomem drastycznie gorszym - po prostu Jakub wydawany z morderczą regularnością trochę już się ludziom znudził i przejadł. Trzeba było z jednej strony trochę przeczekać, z drugiej poświęcić więcej czasu i tym razem dostarczyć produkt możliwie jak najwyższej jakości.
HS: A nie wydało się Panu ryzykowne, że "Wieszać każdy może" zostało wydane tuż przed premierą "Lux Perpetua" Andrzeja Sapkowskiego i "Łowców dusz" Jacka Piekary, czyli konkurencji dosyć silnej?
AP: Jest to sytuacja wyjątkowo przykra. Mam straszliwe wyrzuty sumienia, że moja książka odebrała im czytelników.
HS: To zapewne niepowetowana strata... W Pańskich felietonach wyczytałem, że chciałby Pan utworzyć grupę młodych, zdolnych pisarzy zajmujących się fantastyką. Więc jak idzie werbowanie tej drużyny?
AP: Kieeepsko. Mam dwójkę uczniów, którzy naprawdę dobrze rokują. I kilkoro, z których może coś będzie.
HS: Tak czy siak życzę powodzenia. Czy uchyli Pan rąbka tajemnicy i powie, o czym będzie traktować "Czerwona gorączka"?
AP: To zbiór 11 opowiadanek. Będzie wśród nich m.in. opowieść o tym, jak UB poluje na pociąg widmo, historia alternatywna, wizja Polski pod panowaniem muzułmanów, dzieje pewnej dziennikarskiej szui, jedno opowiadanko fantasy, dziwna legenda z czasów głębokiej komuny, opowieść o wrednej nauczycielce i inne.
HS: Znany jest Pan ze swojej awersji do szkoły i nauczycieli. A nie obawia się Pan, że w przyszłości córka również będzie miała nieprzyjemności przez takie opinie?
AP: Dlaczego? Generalnie po moich osobistych doświadczeniach ze szkołą zamierzam grać twardo i bez cienia litości. Po pierwsze najpierw dobrze wybiorę szkołę. W razie najmniejszych problemów będę z miejsca podawał dyrekcję i nauczycieli do sądu.
Sądzę zresztą, że do tego czasu edukacja domowa będzie całkowicie legalna i tysiące polskich dzieci nie będą musiały w ogóle chodzić do szkoły.
HS: W jednym z wywiadów powiedział Pan, że staje się coraz większym zwolennikiem rządów autorytarnych i monarchii. To ciekawe. Tak się składa, że też się skłaniam ku takiej formie rządów. Nurtuje mnie tylko jedno pytanie. Czy wydaje się Panu możliwe wprowadzenie którejkolwiek z tych form rządów?
AP: W tej chwili nie. Sądzę jednak, że za kilka, kilkanaście lat, gdy UE runie, na gruzach imperium będzie można stworzyć coś sensownego... Pożyjemy, zobaczymy. Po upadku komuny nie wierzę w trwałość żadnego ustroju. Zwłaszcza tak słabego jak obecna demokracja.
M : Czy doczekamy się kontynuacji serii o sympatycznych kuzynkach Kruszewskich i księżniczce Monice?
AP: Jeszcze nie zdecydowałem. Chodzi mi coś po głowie - ale nie wiem, czy zrealizuję ten projekt.
M: W "Kuzynkach" i "Księżniczce", jeśli chodzi o miasta, niewątpliwie króluje Kraków. Dlaczego zdecydował się Pan na lokalizację powieści akurat w tym miejscu? Czy ma to związek z, powiedzmy, bogatą historią miasta? A może rolę odegrały jakieś osobiste zamiłowania lub wzgląd estetyczny?
AP:Raczej wyłącznie wzgląd estetyczny. Kraków to bardzo stare miasto owiane legendami. Jedna mniej, jedna więcej... W takim miejscu łatwiej o "zawieszenie niewiary" czytelnika.
Stare miasto, stare tajemnice... I ludzie, którzy je współtworzyli. Ukryta żydowska biblioteka pełna niezwykłych ksiąg, strzeżona przez golema. Mroczne zaułki i podziemia. Podziemia, którymi można dojść niemal wszędzie, jeśli wie się, gdzie szukać ich początku.
I wreszcie ludzie, którzy ciągle strzegą tajemnic... ludzie, którzy od dziesięcioleci czekają na posterunku w nadziei, że wreszcie przybędzie ktoś , kto zna hasło.
M: W swoich powieściach kreuje Pan całe mnóstwo ciekawych postaci. Czy nie myślał Pan o "awansowaniu" niektórych i stworzeniu powieści, w których te byłyby głównymi bohaterami? Ot, na przykład pogromca wampirów z "Księżniczki".
AP: Może kiedyś. Na razie piszę inne rzeczy. Pomysłów mi szczęśliwie nie brakuje. Nie muszę w pośpiechu odkurzać bohaterów.
M: Czytając obie części "Norweskiego dziennika", miałem wrażenie, że tak naprawdę czytam zapiski marzeń niepoprawnego młodzieniaszka wybiegającego umysłem ponad szarą rzeczywistość. Ile jest Andrzeja Pilipiuka w Tomaszu Paczence?
AP: Chyba aż za dużo. Okoliczności powstania tego dzieła były bardzo specyficzne. Jako młody człowiek uciekałem często w marzenia i to jedna z takich właśnie krain. Alternatywny życiorys pewnego pisarza.
To bardzo osobista książka. Słyszałem różne zarzuty - np. że bohaterowie gadają, jakby byli z Al-kaidy. Ale myśmy wtedy tak gadali... Zarzucano mi, że ta książka szerzy nienawiść, że to zły wzór dla młodych ludzi. A to tylko zapis tamtej nienawiści.
M: Ilość projektów, jakie wypuścił Pan na polski rynek księgarski, stale się zwiększa. Jak na razie żadna historia (może z wyjątkiem "Operacji Dzień Wskrzeszenia") nie doczekała się rozstrzygnięcia. Czy rozważa Pan ewentualność zakończenia któregoś cyklu? Jeśli nawet nie, to z którymi bohaterami pożegnałby się Pan najprędzej?
AP: "Norweski dziennik" zakończy się na trzecim tomie. Zakończenie będzie otwarte - niektórzy bohaterowie przeżyją - ale chwilowo przynajmniej nie przewiduję kontynuacji. Po 21 latach pracy nad tą książką odczuwam głęboki przesyt.
Rozmowę przeprowadzili: Hrabia Sosnechristo i Makabrael