Laudato si' palautian style. Świadectwo...

Data publikacji: May 22, 2020 4:59:14 PM

OSTATECZNA JEDNOŚĆ WSZYSTKIEGO. Odkrycie własnego powołania w Kościele.

Kiedy 5 lat temu opublikowano encyklikę Laudato Sii, wydała mi się wielkim znakiem, że Kościół zaczął mówić o tematach wspólczesnych, a konkretnie o trosce o środowisko. Mimo to, będę szczery, nie zdarzyło się nic poza pierwszym entuzjazmem. Chodzi o to, że dokumenty papieskie raczej rzadko wpłynęły na moją wrażliwość, czy też stały się dla mnie wytycznią, nie tak jak w przypadku innych dokumentów. W tym tygodniu, kiedy obchodzimy 5-tą rocznicę tego dokumentu, pozwoliłem sobie na drugie spojrzenie na ten tekst. Dzisiaj, po doświadczeniach tych kluczowych lat dla mojego życia osobistego, zawodowego i duchowego; moje wizja jest trochę inna.Dwa zdania z tego dokumentu i z tego tygodnia sprawiły, że zakwesjonowałem się głęboko, aktywując mój „gen palautiański”, ten, który nosimy wewnątrz nas od czasu naszego poczęcia. Pierwsze z nich odpowiada tematowi tygodnia: „Wszystko jest połączone”. Jakże palautiańskie są te słowa! Wszystko jest połączone mogłoby być zdaniem zaktualizowanym tej tajemnicy, która się objawiła Franciszkowi; to nie tak, że wyciągam je z kontekstu związanego z jego oryginalnym znaczeniem, z kontekstu ekologii, ale rozumiem je w kontekście tajemnicy jedności wszystkich mężczyzm i kobiet, wszystkich zjednoczonych w Chrystusie, i wszystkich zjednoczonych i współzależnych z naturą, z kosmosem i ze wszystkim. Nie zapominajmy, że Palau w swoim osobistych dzienniku, Moje Relacje, opisuje jak powoli natura doświadcza coraz bardziej tej tajemnicy, która objawia się nieustannie, w drodze ku komunii uniwersalnej, gdzie wszytko to, co wyszło z Boga w stworzeniu, wróci do intymnego zjednoczenia z Nim. Drugie zdanie znajduje się w numerze 49 Encykliki: „prawidziwy kompromis ekologiczny przeradza się zawsze w kompromis społeczny”; współzależność jest taka między wszystkimi stworzeniami, że sposób, w jaki żyjemy, wpływa nie tylko na środowisko, ale także na nas samych; dlatego nasza misja, aby odzyskać piękno Kościoła nie jest skierowana tylko do osób, ale także do zachowania środowiska, aby służyło także innym osobom i wspólnotom.

Jak powidziałem wcześniej, mój palautiański gen uaktywnił się przy obu zdaniach. I jako że dzisiaj już nie mogę patrzeć na rzeczywistość innymi oczami niż oczy naszego charyzmatu, wybrzmiały mocno we mnie, zapraszjać mnie, za przykładem Palau, by dokonać rewizji mojego życia w tym duchu współzależności i troski o wszystkich. W ten sposób, pojawiła się jasność, wcześniej tylko przeczuwana, i przedstawiło mi się moje wyjątkowe powołanie, jakby Kościół w osobie powiedział: Zawszy tu byłem.

Jestem nauczycielem, mój przedmiot to historia. Bycie nauczycielem historii w Chile jest skomplikowane z powodu rynku pracy, który się załamał. To kierunek dość tani w systemie neoliberalnym, gdzie edukacja jest maksymalnie sprywatyzowana. Prawdą jest, że kiedy wybrałem ten kierunek, moją pierwszą motywacją było to, że lubiłem historię; z biegiem czasu zdałem sobie sprawę, że to, czego pragnąłem, było nauczać, budzić entuzjazm w innych, aby poczuli, co ja czuję kiedy uczę się wszystkiego z przeszłości, i dlatego zdecydowałem poświęcić się zupełnie nauczaniu, aż do stopnia by, romantycznie, umrzeć nauczając. Zacząłem nauczać w różnych szkołach, łamiąc schematy, wprowadzając innowacje, ryzykując dla dydaktyki, która miałaby znaczenie; jednak po kilku latach zostałem bez pracy i bez mozliwości. Ten okres czasu to nie tylko „jakiś czas”, ale prawie trzy lata. Depresja i frustracja pojawiły się z mocą; cały projekt, który miałem co do mojej przyszłości, stał się nicością.Ale nagle, nie szukając, pojawiła się perspektywa, i zostałem wybrany do pracy jako nauczyciel. Gdzie? W miejscu, w którym nigdy bym sobie nie wyobraził: ośrodku odosobnienia dla nieletnich, w innych słowach, w więzieniu dla młodocianych przestępców. Celem było współpracować, aby ci młodzi ukończyli swoją naukę. Według prawa mojego kraju, każdy, kto popełni przestępstwo nie będąc pełnoletnim, w zależności od ciężkości, może wypełnić swój wyrok albo na wolności monitowrowanej, albo w odosobnieniu, w ośrodku wyspecjalizowanym dla ich reinsercji. Nawet jeśli później ukończy 18 lat, będzie nadal wypełniać swój wyrok w tym samym ośrodku, niezależnie czy ukończy nawet 25 lat. Zgodziłem się, z dwóch powodów: potrzebowałem pracy, poza tym wydało mi się czymś pięknym móc służyć tak moim powołaniem.

Prawdą jest, że romantycyzm tej decyzji szybko się rozwiał. Tamten ośrodek był daleko od przygotowywania młodych to powrotu do społeczeństwa. Instalacje nie były odpowiednie ani zadbane, młodzi mieszkali skupieni w „domach”, w innych budynkach byli odosobnieni, czasem padali ofiarami przemocy ze strony tych, którzy powinni się nimi zajmować, wielokrotnie widzieliśmy ich pod wpływem narkotyków, mimo że były w tym miejscu zabronione. Nie wszyscy zatrudnieni tam byli odpowiedzialni w swych obowiązkach; i system był podatny na zepsucie; poza tym, przeważał zwyczaj, ża ktokolwiek, kto próbował zmienić stan rzeczy stawał się szybko naznaczony, odrzucony, wykluczony, albo zabraniano mu pracy.

Z drugiej strony, nie pracowałem z młodymi, którzy byliby wyłącznie ubodzy, wykluczeni ze społeczeństwa, zagrożeni i bezbronni. W rzeczywistości, byli dalecy od bycia młodymi spragnionymi poznania i z wielką ochotą, by zmienić swoje życie, jak tego oczekiwałem; byli młodymi, którzy sami byli zagrożeniem, i jeśli tylko mogli się zaafirmować ponad słabszymi, zrobiiby to; młodymi, którzy opowiadali ci o swoich przestępstwach jakby były wielkimi wyczynami; jeden spalił dom z zemsty za obrazę, oczekując, że ofiara będzie w środku; drugi związał i porwał swoją matkę i przywiązał ją do krzesła i ciął po trochu nożem; trzeci zabił kierowcę ciężarówki, który zaofiarował mu podróż, bo chciał mu zabrać porcję frytek; czy tamten, którego spożywanie narkotyków zaprowadziło do skradnięcia całej wypłaty swojej matce aby kupić działkę; albo dziewczyna trans, która prostytuje się od kiedy miała 10 lat i okrada swoich klientów (opowie ci wszystko o nich, zamężnych i z rodziną); albo młody, który wziął udział w „meksykanie” aby ukraść narkotyki... I wielu innych. Twardość ich rzeczywistości, ich subkultura, była tylko pierwszym wrażeniem.

We wszystkich tych przypadkach był wspólny element zaniedbania ze strony rodziców; rynek seksualny dzieci, który trudno było im przyjąć podczas rozmów; rodzice, którzy wysyłali ich na kradzieże wymagając, żeby nie wracali do domu, żeby nic nie jedli, jeśli nie przynosili pieniędzy; inne przypadki tych, którzy zostali porzuceni i dla których kradzież była jedynym sposobem na przeżycie. Poznanie ich historii oznaczało łamanie się wewnątrz powoli poprzez ludzką mizerię. Ale nie tą mizerię ubogich miewinnych, tylko tą, którzy byli w tym miejscu, bo zranili kogoś, czasem nawet zabili. Jeden szczególny przypadek to ten młody, który był odrzucony przez każdy ośrodek; nie pozwalano mu chodzić ni rozmawiać ni poruszać się wolnie; miał wyznaczone miejsce na murze, gdzie inni kazali mu stać. Popełnił najcięższe przestępstwo, wedłu nich, które nigdy nie może być przebaczone: gwałt; nadużywał seksualnie sóch bratanków, 3 i 5-latka. Miał poważne problemy kognitywne, które nigdy nie zostały zdiagnozowane i, o czym nikt nie mówił, jego mama, kiedy miał 5 lat, oddała go kierowcy autobusu jako „pomocnika”, co w rzeczywistości oznaczało usługi seksualne wszelkiego rodzaju w zamian za kilka monet dziennie.

We nich wszystkich były aspekty dotyczących wszystkich, które, nawet w sposób nieświaodmy, były obecne we wszytskich przypadkach. Ubodzy, tym byli, ubogimi. Ze wszystkich przypadków, które poznałem od kiedy pracuję z młodymi, tylko raz poznałem dwóch młodych, którzy nie mogliby być zakwalifikowani jako ubodzy. Spośród pozostałych, tylko niektórzy żyli ponad linią ubóstwa, wszyscy mieszkali na marginesie miast, mieli przeszłość przestępczą z pokolenia na pokolenie, przekazywaną z ojców na synów raz i drugi; bez usług, bez odpowiedniego wsparcia, będąc w większości rodzicami nastolatkami. Poza tym, wszyscy zostali wyrzuceni ze szkoły czy to dlatego, że sami ją porzucili, czy też z powodu zachowania, czy też innego powodu. Niektóry staczając się w dół od dobrych szkół, aż do dwuletnich ośrodków szkolenia, gdzie kończyli w nieskutecznych programach powrotu de szkoły. Średnio nie osiągnęli nic ponad piątą klasę.Co ja tam robiłem? Jak tam trafiłem? Wielokrotnie „interwencja” oznaczała walkę o to, by móc dokończyć lekcję, na brudnym i śmierdzącym podwórku, z młodymi bijącymi się między sobą, krzyczącymi na mnie, obrażającymi mnie, wskazującymi, że jestem „perkin” (służącym), bo pracuję za wypłatę, że „hampa” (świat przstępczy) nadaje osobie prawdziwą wartość. Jak to się stało, że przeszedłem od nauczania historii myśli politycznej w Europie do nauczania młodych jak się pisze jego imię, podczas gdy mnie obraża albo próbuje ukraść moje długopisy czy zeszyty? Jak to się stało, że przygotowałam się przez 5 lat z różnych nurtów historiograficznych Ameryki, i skończyłem ucząc liczenia, dodawania czy odejmowania? To wszystko obudziło we mnie powołanie do Kościoła; nie jako stylu życia podobnie jak w życiu zakonnym, ale pośród świata, jako osoba świecka.

Każdego dnia musiałem wysiąść z autobusu na drodze i iść półtora kilometra do Ośrodka, który mieścił się w terenie odosobnionym, aby dotrzeć do pracy. Podczas tej drogi, zawsze rozmyslałem o tych rzeczach, albo stawałem się świadomy bólu brzucha tylko na myśl o dotarciu na miejsce. Ale pewnego dnia, podczas drogi, zrozumiałem wszystko: jestem tu dla Kościoła. W ten czy inny sposób zrozumiałem, że byłem tam dzięki głębokiemu wezwaniu Kościoła, Boga-Relacji, do którego wołałem nocami, aby Mu służyć, wyobrażając sobie moje życie jako misjonarza w Afryce czy konferencjonistę w Europie. Jednak moje powołanie to być tutaj, pośród tego bólu. Ale dlaczego? W jakiś sposób zrozumiałem, że ci młodzi byli tacy, jak ja; mieszkali w tym samym mieście, gdzie ja wzrastałem i bawiłem się, ale nie mieli nikogo, kto by o nich dbał i ich ochraniał, jak ja. Zrozumiałem, że byli mną. Ale w tym samym czasie, czułem głębokie wezwanie, aby uzdrowić to ciało spróchniałe, martwe, ciało, któremu ja sam „pomogłem” aby było w tym stanie; wielokrotnie milcząc, zaniedbując, dyskriminując, udając że nie słyszę, a nawet konkretnymi czynami. I teraz Kościół dawał mi szansę, aby naprawić ten błąd co do mojego ciała, co do jego ciała, co do ciała Chrystusa, które ja sam uczyniłem takim; jako indiwiduum, jako społeczeństwo. Zrozumiałem, nie wiedząc, głębokie znaczenie tematu Laudato Sii: Wszystko jest połączone.

I mi praca nauczycielska, to niezmęczone zadanie nauczania tych, którzy nie chcą się uczyć, aby zwrócić prawa i szansę skradzione, stała się moim polem działania. Była to moja forma o mówieniu o Bogu bez mówienia o Nim, bez nazywania Go po imieniu (była to pozycja rządowa, nie mogliśmy dokonywać prozelityzmu religijnego). Byłem tam, wraz z innymi, walcząc o tych, o których nikt nie walczył, których nikt nie chce, za którymi wszyscy krzyczą „do więzienia! Zamknijcie ich!”; i mimo wszystko, mogłem zobaczyć w nich osoby. Nauczyłem się nie skandalizować. Moja praca stała się instrumentem ewangelizacji; była moją formą walki o sprawiedliwość, także formą dbania o to wszystko połączone, co odkryłem; albowiem zrozumiałem, że zmiana modelu ekonomicznego, sposobu życia, wpływała bezpośrednio na życie innych ludzi, na życie tych młodych i ich dzieci, które każdej środy przybywali o 4 po południu, by stać w kolejce, aby odwiedzić ich przez kilka godzin; moja obecność współpracowała z tym kompromisem środowiskowym, które zawsze staje się kompromisem społecznym. Zrozumiałem także, że 80% tych, którzy tam pracowali, wyznawali ideały lewicowe, a ja byłem jednym z trzech katolików obecnych tam. Pytałem samego siebie: gdzie są pozostali?To odkrycie epifaniczne nie sprawiło, że wszystko się zmieniło, po prawdzie wszystko było tak samo, czasem nawet gorzej; od tamtego dnia 5 młodych zginęło z powodu bójek, kar fizycznych i innych okoliczności. Mimo że z czasem więzienie dodaje ci wartości przez czas i wiek, i to czyni wszystko trochę łatwiejszym. Ale ja się zmieniłem, od wewnątrz. Wiedziałem, co robiłem: co czyniłem, dlaczego to robiłem, dlaczego przełykałem łzy, kiedy widziałem, jak rzucali wszystkim o ziemię, krzycząc, że do niczego się nie nadawali, że nie ma sensu uczenia ich niczego jeśli nadawali się tylko to kradzieży i przestępstwa; dlaczego odwiedzałem ich w ich rodzinnych domach, kiedy opuszczali ośrodek, starając się ich przekonać, aby nie porzucali znowu nauki; dlaczego świętowałem szerokim gestem najmniejsze z ich sukcesów, jak kiedy jeden z nich nauczył się czytać mając 18 lat przed moimi oczami, albo inny, którego uczyłem pisać jego imię, gdy miał 23 lata; czy kiedy ktoś ofiarował mi ochronę na ulicy, czy jak ci, którzy nadal, czasem, pozdrawiają mnie serdecznie, gdy spotykam ich na ulicy, nawet jeśli ich nie rozpoznaję.

Dziś już nie pracuję w zamniętym ośrodku, tylko z tymi, którzy odsiadują wyrok na wigilancji; to ta sama populacja, ta sama sytuacja. Ta misja zawodowa miała też swoją cenę; mówią mi, że zatraciłem słodkość, która wcześniej mnie charakteryzowała, więc zacząłem jej szukać na nowo. Ale jest dla mnie jasne, że moje czyny współpracują bezpośrednio z ofertą Laudato Sii; prawda, że nie zaczynam od ekologii idąc ku przemianie społecznej, ale na odwrót; jestem pewny, że współpracuję powoli i w sposób niewidoczny z nowym stylem życia; nową formą uzdrawiania ciała Chrystusa; aby nie zagubili całkowicie swego dziecięcego piękna, które zostało im skradzione.

Dziś żyjemy w kontekście pandemii z powodu COVID19. Słyszałem wielokrotnie w tych dniach, oby wszystko się skończyło, abyśmy mogli wrócić do normalności. Protestuję przed powrotem normalności; wszystko to, co się dzieje dzisiaj, nie jest spowodowane przez wirus, jest tylko ewidencją tgeo, że już wcześniej istniały poważne problemy w naszym globalnym społeczeństwie; ta choroba tylko uczyniła je widocznymi. To nie jest czas, aby wszystko wróciło do normy, ale czas, aby wszystko zrobić dobrze. I my, chrześcijanie, mamy znaczącą rolę, której wcześniej nie byliśmy w stanie przyjąć w całości, ale teraz mamy szansę na nowo i wierzę, że możemy tego dokonać.

Uzdrawiać Kościół, Uzdrawiać Ludzkość, Uzdrawiać Ziemię; trzy elementy jednej i tej samej akcji.

Orlando Carvallo C.

Ekipa Duchowości Ameryki

Chile.