KIEDY NIESPRAWIEDLIWOŚĆ STAJE SIĘ KULTURĄ

Data publikacji: Jun 09, 2020 2:2:46 PM

25 maja 2020 roku, różne osoby w Minneapolis stały się świadkami aresztowania i śmierci George’a Floyd, czarnoskórego mężczyzny. Na filmie, który został zawieszony w internecie, można obejrzeć jak czterech policjantów, w ten czy inny sposób, współuczestniczą w przemocy, której resultatem stała się śmierć George’a. Można usłyszeć jak kilkanaście razy George woła, że nie może oddychać. Widać, jak powoli gaśnie, aż traci przytomność i jest uznany za zmarłego jeszcze przed dotarciem do szpitala.

Tego samego dnia, pewna młoda dziewczyna, 17-latka z dalekiego górzystego regionu w prowincji Bukidnon na Filipinach, płakała. Była uczennicą ostatniej klasy liceum, brakował jej tylko jeden rok do ukończenia szkoły. Miała w planach zrobić profesjonalny kurs dla opiekunek, aby móc znaleźć dobrą pracę i pomóc swojej rodzinie, która żyje w sytuacji ekstremalnego ubóstwa. Ale tego dnia, wszytskie jej plany wzięły w łeb. Starsi jej grupy etnicznej i jej rodzina zdecydowali, że dziewczyna powinna wyjść za mąż za kilka tygodni. Jeśli by się nie zgodziła, byłby to wielka zniewaga w stosunku do rodziny jej przyszłego męża, i jej rodzina musiałaby im zapłacić za wstyd, na jaki zostali narażeni. Życie dziewczyny powoli zaczyna gasnąć, ograniczone do niepewnej przyszłości życia w ubóstwie i pracy na roli.

Dlaczego zestawiam te dwie historie, które wydarzyły się tysiące kilometrów stąd? Mówi się, że miłość nie rozumie kolorów ani barier. Nienawiść i niesprawiedliwość też nie. W 1963 roku, Martin Luther King wygłosił swą słynną przemowę „Mama marzenie...” Dzisiaj, po prawie pięćdziesięciu latach, moglibyśmy powtórzyć jego słowa: “nasze życie jest nadal ułomne dzięki kajdanom segregacji i łańcuchom dyskriminacji... nadal żyjemy na odludnej wyspie ubóstwa na obszernym morzu obfitości materialnej... nadal gaśniemy na marginesach społeczeństwa, wygnańcy w naszej własnej ziemi”. Wydarzenia sprzed tylu lat powtarzają się na nowo w Ameryce, na Filipinach, i tylu innych miejscach. Dlaczego tak jest? Dlatego, że pozwoliliśmy, w nieświadomy sposób, aby niesprawiedliwość stała się częścią naszej kultury. Tej kultury, w której wzrastamy, którą szanujemy, w której kształtujemy nasze dzieci. Żyjemy w świecie (i niestety także Kościele), gdzie niewielu ma władzę nad większością, tylko dlatego, że narodzili się w sytuacji uważanej za uprzywilejowaną.

Nowoczesne społeczeństwa w swej większości wychodzą z założeń Rewolucji Francuskiej (wolność – równość – braterstwo), ale jakość mam wrażenie, że nadal jesteśmy raczej daleko od tego, by te ideały stały się rzeczywistością w naszej powszedności (i już minęły dwa stulecia!) I nie tylko w tym, co dotyczy tematu rasizmu czy tradycji mniejszości etnicznych. Żyjemy w świecie, gdzie kobieta nie ma tych samych praw co mężczyzna; gdzie osoba czarna/żółta/homoseksualna jest dyskryminowana, nawet kiedy nie robi nic złego; gdzie czarnoskóry mężczyzna jest brutalnie zamordowany w biały dzień; gdzie młoda dziewczyna żyje życiem, którego sama dla siebie nie wybrała. Czujcie się wolni, by kontynuować tę listę.

I przychodzi moment, kiedy na siłę musimy się zapytać sami siebie: „A co ze mną? Mam jakąś opcję, jakąś alternatywę?” Tak, mamy alternatywy, wiele i różne.

  1. “Świat i jego sprawy nie są warte, by zajmować miejsce w świątyni twej duszy. Patrz na niego z wysokości twej medytacji i tylko po to, aby uporządkować według Boga twoje konieczne relacje i komunikację z nim. W tek kwestii nie wchodź z nim w kontakt, nie broń się; milcz, módl się i medytuj, miej dla niego współczucie (...) Milcz, unikaj dyskusji i konfkliktów ze światem, bo to by oznaczała twoje zejście z wysokości, aby walczyć siłą twych ramion przeciw falom morza” (List 40,3-4). Czy to znaczy, że trzeba zostawić świat w spokoju, nie martwiąc się o niego i nie brudząć sobie nim rąk? Absolutnie nie! Musimy być świadomi, że to (czy ten), z kim walczymy, nie da się zwyciężyć tak łatwo, „siłą naszych ramion”. Przemoc i niesprawiedliwość są systemem, przeciw któremu wielu walczyło i poległo, i nic się nie zmieniło. Jeśli walcząć nie jesteśmy zakorzenieni w Bogu, łatwo upadniemy pod naciskiem frustracji. Jeśli nie walczymy zanurzeni w Bogu, bardzo łatwo w naszych sercach może się zrodzić nienawiść, bo nie będziemy umieli patrzeć na świat ze współczuciem (tak, także na tych czterech policjantów, którzy zabili George’s, i na starszych z etni, którzy decydują o żciu młodych dziewczyn). Sprawy tak ważnej wagi trzeba załatwiać najpierw z Bogiem, „walcząc z Nim” o ich sukces.

  2. „Mamy wiarę? Więc naprzód; idźmy naprzód; z tą cnotą trzeba związać nadzieję i miłość Boga i bliźniego. Idźmy zawsze, zawsze naprzód, aż dotrzemy do bycia na podobieństwo i obraz Boga; zawsze naprzód (...) Jesteśmy katolikami! Tak, mamy wiarę; daliśmy pierwszy krok; kontynuujmyi, aby doprowadzić dzieło Boga w osobie i dzieło Boga w ciele społecznym do jego ostatecznej doskonałości, ileż musi pracować głoszenie! Ono jest początkiem; ono powinno trwać aż do końca” (SCO 1,3). Do pracy! Jeśli chcemy, by świat był lepszy, trzeba zakasać rękawy i zabrudzić ręcę. Jeśli chcemy, by społeczeńswto stało się doskonalsze, nie możemy żyć w świętym spokoju, ale pracować w jego konstrukcjji. Ucieszyła mnie reakcja ludzi, którzy widzieli aresztowanie George’a, bo próbowali interweniować. W tej chwili tysiące ludzi protestuje i sprawia, że ich głos jest słyszany. To jest nowoczesne głoszenie, które musi kontynuować. Ale musimy głosić nie tylko naszymi słowami, ale także naszymi czynami. Zaczynając od małych społeczeństw, w których żyjemy: nasza rodzina, wspólnota, centra edukacyjne i domy dla osób starszych, parafia itd. Niech będą miejscami, gdzie króluje sprawiedliwość, a nie osoba z autorytetem; gdzie można słuchać marzeń każdej osoby, nie tylko przełożonych czy księży; gdzie dzieci i młodzież nauczą się współżyć bez podziału na ubogich i bogatych; gdzie wszystcy będziemy w stanie oddychać bez duszenia się w klimacie pełnym przesądów i nierówności.

  3. "... Ofiaruj się, by o nie dbać [zranione Ciało Chrystusa] i dać mu to wszystko, co jest w twojej mocy” (List 42,2). Nie oszukujmy się, zmienić system czy kulturę nie jesł łatwo. Możliwe, że nigdy nie będziemy w stanie tego dokonać. Ale nie może to być wymówką do tego, by nie robić tego, co jest w naszej mocy. Dzięki osobom prawdziwie zaangażowanym, tamta młoda dziewczyna z etni będziemy mogła kontynuować swoją edukację, nawet jeśli to oznacza nagięcie kilki reguł w Ośrodku, który ją wspiera (i nawet nie spodoba się starszym). Miejmy nadzieję, że także śmierć George’a nie będzie na nic, ale stanie się początkiem prawdziwej przemiany. Jest siła przemiany w naszych rękach, większa niż to sobie wyobrażamy. Ale ta przemiana ma swoją cenę, bo czasem trzeba poświęcić więcej, niż oczekiwaliśmy.

W mitologii klasycznej istnieje mit, który opowiada historię Syzyfa. Dlatego, że się wprzeciwił Zeusowi, został surowo ukarany: musi wtoczyć wielki kamień na szczyt góry i kiedy tylko jest już prawie na szczycie, kamień stacza się na sam dół i musi go taszczyć na nowo. Ta historia reprezentuje wiele z naszych wysiłków budowania świata bardziej sprawiedliwego i równego. Ze wszystkich naszych sił pchamy, ale tyle razy uderzamy głową w nieporuszoną ścianę. Uderzamy raz po raz, chociaż wydaje się, że nic nie jest w stanie jej poruszyć. Mimo to, nadal pchamy. Nie za karę, ale dlatego, że tak, jak Martin Luther King, mamy marzenie.

Ja marzę o świecie, gdzie młode dziewczyny będą mogły decydować o swojej przyszłości same, gdzie będą mogły otrzymać edukację, o której śnią, gdzie będą miały alternatywę w swoim życiu.

O czym marzysz ty?

S. Aleksandra Nawrocka, cmt