Pierwszy z Łowców Lewiatanów, "Grobowa Pieśń", wrócił z wielomiesięcznego rejsu do Doskvol, niosąc na pokładzie bezcenny ładunek demonicznej krwi. Nieznajomi, Ulf Ironborn i Grindersi postanowili upuścić mu nieco tej krwi i nieźle się na tym obłowić. Najpierw jednak trzeba było dostać się na pokład gigantycznego statku, który stanął na redzie. Z informacji Nieznajomych wynikało, że po przybyciu statku, następuje prawdziwie dworski taniec między kapitanem, władzami miasta, urzędnikami portowymi i szlacheckimi rodami kontrolującymi statek. Delegacje krążą między Łowcą a portem, podpisywane są listy intencyjne, zlecane inspekcje i negocjowane kontrakty. W tym całym zamieszaniu, powinno udać się okraść statek, nim ładunek zostanie wyładowany na ląd i zaplombowany w pilnie strzeżonych magazynach.
Ulf skombinował barkę pełną pustych beczek i razem z ex-marynarzem Łowców, Sigvidem, oraz gangerami Nieznajomych, popłynęli pod osłoną nocy w stronę "Grobowej Pieśni". Branon, Fei, Jim i Quintus mieli za zadanie dostać się na pokład i pilnować, by Ulf mógł niepostrzeżenie przepompować krew. Z pomocą Nieznajomym znów przyszła Claudia Wallace. Ród Wallace'ów prowadzi interesy Connellymi - głównymi udziałowcami "Pieśni". Claudii udało się ukraść z siedziby Wallace'ów przesyłkę przeznaczoną dla kapitan Pristine Connnelly i wprosić siebie i resztę ekipy na pokład.
O umówionej godzinie, do kei przybiła szalupa z "Grobowej Pieśni", by wziąć na pokład Jima i Claudie Wallace'ów, ich służących Fei i Branona, oraz eksperta ds. krwi lewiatanów, Quintusa de Askot. Razem z nimi, by omówić swoje interesy, wyruszył mistrz ślusarski Booker Cause wraz z dwoma rosłymi czeladnikami, oraz tajemnicza kobieta z twarzą ukrytą za czarną woalką.
Booker był wdzięcznym towarzyszem podróży, chętnie opowiadając o nowych projektach zamków do śluz i mechanizmach kotwiczących dla wyrzutni harpunów. Podróż upłynęła więc szybko, a na pokładzie powitał ich pierwszy oficer Chester Miller. Oznajmił przybyłym , że kapitan Connell przyjmie ich wkrótce, a w międzyczasie mogą odpocząć w kambuzie.
Podążając za Millerem, Quintus zrównał się z tajemniczą damą w czarnej sukni. Na dobrze oświetlonym korytarzy mógł dostrzec jej twarz przez woalkę - kobietą okazała się Jennah Keel, była współpracowniczka Morlana! Drogi "Echo" i "Lady" rozeszły się dawno temu i to na nienajlepszej stopie. Widząc, że została rozpoznana, Jennah zwróciła się w stronę Quintua, mówiąc na tyle głośno by usłyszał ją Miller:
-Ach, witam panie de Askot! Mam nadzieję, że pana współpracownik, pan Templeton ma się dobrze w wię... - jej wypowiedź zagłuszył trzask upadającej tacy, którą niosła Fei. Keel uśmiechnęła się półgębkiem, wzruszyła ramionami i weszła do kambuza. Quintus podążył za nią, dając wcześniej znać Branonowi kim jest kobieta i by mieć ją na oku.
Wszyscy gości "Grobowej Pieśni" rozsiedli się na ławach w kambuzie i zaczęli omawiać swoje sprawy, lub zagadywać do załogi nie będącej obecnie na wachcie. Branon postanowił nieco się rozejrzeć. Wyciągnął fajkę i wyszedł na zewnątrz skąd roztaczał się widok na dziobowy pokład. Żurawie, pompy, zwoje lin i łańcuchów, oraz trzy ładownie - a w nich cel Nieznajomych, krew lewiatanów. Niestety, po pokładzie cały czas kręcili się marynarze. Bez poważnej dywersji nie uda się niepostrzeżenie dostać do ładowni z tej strony. Jednocześnie, uwagę Branona przyciągnął jeden z oficerów. Z niechlujnie rozpiętym mundurem, kucał nad lekko uchylonymi drzwiami do jednej z ładowni, jakby pogrążony w zadumie. Branon dobrze wiedział co należy zrobić w takiej sytuacji - zawołać Quintusa, bo zdecydowanie śmierdziało tu siłami nadprzyrodzonymi.
W międzyczasie Fei, w przebraniu służącej, postanowiła zagadać do kuchcików uwijających się po drugiej stronie kambuza. Wypatrzyła młodego iruviańczyka, ale nim zdołała wydobyć z niego jakiekolwiek interesujące informacje, przeszkodził jej kuk. Potężny mężczyzna nie był zadowolony, że ktoś przeszkadza jego ludziom w pracy. Fei próbowała tłumaczyć, że jest tutaj razem z rodziną Wallace i na dźwięk tego nazwiska kuk nieco pobladł. Mężczyzna kiwnął poważnie głową i kazał Fei iść za sobą. We dwójkę zeszli schodami na niższy pokład i ruszyli do jednej ze spiżarni. Z uchylonych drzwi sączył się niebieskawo-zielony fluorescencyjny blask. Fei przypuszczała, że to pewnie słynne świecące robaki Wallace'ów - przysmak na którym rodzina Jima zbiła swój majątek. Dziwne jednak, że tak drogi i wykwintny towar dostarczono na pokład Łowcy Lewiatanów.
Gdy Fei weszła do pomieszczenia, okazało się, że miała tylko częściowo rację - spiżarnia była pełna tac na których wiły się fluorescencyjne pijawki! Stworzenia wyraźnie wyszły z hodowli Wallace'ów, ale Fei nie słyszała nigdy o takich stworzeniach. Nagle poczuła nieodpartą pokusę skosztowania jednego z nabrzmiałych, śliskich robaków. Jej ręka sięgnęła w stronę najbliższej tacy i, nim kuk zdążył zaprotestować, Fei wsadziła jedną z pijawek do ust i zaczęła ją żuć. Potężny mężczyzna pobladł, a gdy krew trysnęła na brodę małej iruvianki, jego żołądek odmówił posłuszeństwa. Fei wymknęła mu się i ruszyła... w stronę dziobu. Z każdym kęsem pijawki, coraz wyraźniej słyszała dziwną melodię przywołującą ją w stronę ładownii.
Jim nie miał zamiaru czekać, aż kapitan wezwie ich do swojej kajuty - wiedział, że Ulf, Sigvid i reszta mogą potrzebować pomocy w dostaniu się na pokład. Udało mu sie przekonać Millera, by ten pokazał mu statek nieco dokładniej - i udało mu się pokierować biednym oficerem tak, że wkrótce znaleźli się przy ładowniach. Trzy wielkie pomieszczenia zamknięte wodoszczelnymi drzwiami. Miller wyjaśnił, że początkowo ładownie wypełniają zapasy wody i jedzenia na długi rejs. Z czasem, i kolejnymi potyczkami z lewiatanami, wypełnia się je krwią demonów. Z pewnym zażenowanie przyznał, że podczas tegorocznego rejsu nie udało się wypełnić wszystkich 3 ładowni. Ładownia 2 wypełniona została tylko w połowie, a w ładowni 3 nadal przechowywano cześć zapasów. Jim przekonał mężczyznę, że to idealna okazja by zobaczyć pustą ładownię i stan zapasów dla załogi - po czym zatrzasnął oficera w środku!
Quinuts dołączył do Branona na balkonie. Oparł się o barierkę i ostrożnie otworzył na pole duchowe - takie nagromadzenie krwi demonów potrafi poważnie naruszyć równowagę delikatnych energii, z których korzystają Szepty. Puszczyk od razu zidentyfikował dziwnego oficera - był szeptem i to nie byle jakim. Biła od niego moc, a jej strużki pełzały po pokładzie i zanurzały się w ładowniach. Jednocześnie Quintus usłyszał wyraźnie, że mężczyzna gwiżdże hipnotyzującą melodię. Melodię, która głośniej rozbrzmiewała w polu duchowym niż w sferze fizycznej. Obaj Nieznajomi wrócili do Jima i Claudii do kambuza. Po chwilowej naradzie doszli do wniosku, że mężczyzna to zapewne Lenard Connel. Brat pani kapitan i jednocześnie gwizdkowy "Grobowej Pieśni". Gwizdkowi to potężne Szepty, wyposażone w gwizdki zrobione z kości lewiatanów jakie napotkał dany statek. Dzięki swej mocy, gwizdkowi mogą wytropić, przywołać, lub w inny sposób wpłynąć na potężne morskie bestie. Kontakt z potężną, dziką i obcą jaźnią lewiatanów odciska ślad na psychice gwizdkowych - mało który jest w stanie przetrwać więcej niż kilka rejsów. Quintus chciał dołączyć do Jima i znaleźć się bliżej Lenarda i krwi lewiatanów, ale zorientował się nagle, że Branon gdzieś zniknął.
Gdy wszyscy Nieznajomi opuścili kambuz, Jennah Keel ruszyła w stronę kajuty kapitańskiej, by zdradzić, że Jim Wallace i jego towarzysze nie są tymi, za których się podają. Nie wiedziała, że "Golarz" nigdy nie spuścił z niej oka. Gdy tylko wyszła na pokład, Branon ruszył niepostrzeżenie za nią. Dopadł ją na pustych schodach, ogłuszył i zaciągnął do schowka na liny. Tam zostawił - związaną i zakneblowaną. Ktoś z załogi "Grobowej Pieśni" w końcu ją znajdzie, ale do tego czasu Nieznajomi już dawno będą na lądzie.
Załatwiwszy sprawę "Lady", Quintus i Branon udali się w stronę dziobu statku. Tam natknęli się na nieco oszołomioną Fei, a chwilę później Jima i Claudię. Cała piątka, dotarła na dziób do komory łańcuchów kotwicznych. Tam spotkali się z resztą Nieznajomych, Ulfem i Sigvidem. Droga do ładowni i przepompowni była wolna, teraz należało zadbać o to, by nikt nie przeszkodził Sigvidowi podczas pracy, a jednocześnie kapitan Connell nie zaczęła się zastanawiać gdzie podział się jej XO i połowa gości. Ekipa rozdzieliła się ponownie, a Jim, Quintus, Claudia, Fei i Branon dotarli do kambuza akurat na czas by spotkać panią kapitan.
Kapitan Pristine Connell była młodą kobietą roztaczającą wokół siebie aurę autorytetu i pewności siebie. Urodzona dowódczyni i szlachetnie urodzona. Bez zbędnych ceregieli zaprowadziła Nieznajomych do swojej kajuty, gdzie Fei złożyła tajemniczą szkatułę od Wallace'ów. Kapitan powiedziała, że zawartością zajmą się później - na razie chciała omówić efekty pijawek, które Wallace'owie dostarczyli na ten rejs. Skierowała sie więc do ambulatorium - Nieznajomi niechętnie wyszli z kapitańskiej kajuty wypełnionej sekretami "Grobowej Pieśni", lewiatanów i rodu Connellich.
Na szczęście ambulatorium było równie interesujące. Stoły do sekcji pełne fragmentów ciał lewiatanów, diagramy i alchemiczne formuły, odczynniki chemiczne i próbki krwi. A pośród tego wszystkiego fluoroscencyjne pijawki Wallace'ów. Kapitan Connelli wyraziła uznanie dla dzieła rodzin Jima i Claudii:
- Nie ukrywam, że pijawki bardzo nam pomogły. Bez nich, tegoroczny rejs mógł okazać się... dalece bardziej niesatysfakcjonujący. Początkowo same najedzone pijawki sprawdziły się jako przynęta, ale po pewnym czasie musieliśmy nieco improwizować. Równie chętnie jak ludzką, żywiły się krwią lewiatanów, ale najlepsze efekty osiągnęliśmy, gdy zaczęliśmy karmić nimi samych dawców...
Prisitne przeszła na tyły ambulatorium i otwarła stalowe drzwi. Nozdrza Nieznajomych uderzył odór krwi i niemytych ciał. W środku, w ciasnych celach, upchnięto kilkanaście wychudzonych postaci. Odkryte nogi i przedramiona były pokryte ranami od pijawek, a na podłodze leżały talerze pełne martwych pijawek. Więźniowie, kimkolwiek byli, służyli za pokarm i sami pożerali pijawki.
- Nie ukrywam, że nie wszyscy dawcy przetrwali na tej diecie, ale nawet wtedy przyczynili się do sukcesu ekspedycji. Ich ciała sprawdziły się doskonale jako przynęta.
Nieznajomi z przerażeniem słuchali spokojnych słów kapitan Connell. Nawet Fei i Jim, na ogół dość odporni na wszelkie okrucieństwa tego świata, czuli, że to co wydarzyło się na pokładzie "Grobowej Pieśni" jest nienaturalne i złe. Quintus wyczuwał wręcz namacalną obecność Ręki Żalu, który pragnął by jego arcykapłan obdarował więźniów swym błogosławieństwem i dał bogu nasycić się żalem i cierpieniem wypełniającym cele.
Pełną grozy ciszę przerwał metaliczny głos, który wydobył się z tuby na jednej ze ścian.
-Pani kapitan? XO? Czy rozkazali Państwo test pomp? Dlaczego maszynowni pierwszej ładowni została uruchomiona? -nim Pristne Connelli zdążyła zareagować, Nieznajomi ruszyli do akcji. W kilka sekund obezwładnili kapitan i lekarza, a Quintus otworzył więzienne cele. Przepełniony boską mocą, udzielił komunii udręczonym duszom karmicieli pijawek i... wypuścił ich na żer! Spragnieni zemsty i na wpół obłąkani, więźniowie ruszyli w stronę kwater załogi. To powinno wystarczyć, by odwrócić uwagę marynarzy od maszynowni.
Nieznajomi ruszyli biegiem w stronę dziobu, zostawiając za sobą chaos kwaterach pozbawionej dowództwa załogi. Sigvid, z pomocą Ulfa i drużyny Tamary obsługiwał pompy, które przepompowywały krew lewiatanów z ładowni prosto do beczek na barce Ulfa. Wyglądało na to, że wszystko idzie zgodnie z planem, gdy nagle Quintus poczuł jak stają mu włosy na karku, a ciało przebiega lodowaty dreszcz. Zorientował się, ze wygwizdywana melodia, którą ciągle podświadomie słyszał nagle zmieniła rytm.
- Lenard tu idzie! - krzyknął. Fei rzuciła się do maszyn, by pomóc Sigvidowi, a reszta Nieznajomych przyczaiła się w korytarzu prowadzącym do maszynowni. Kilka chwil później, w drzwiach stanął wściekły gwizdkowy "Grobowej Pieśni"
- Jak śmiecie kraść krew! Moją krew! MOJĄ! -wrzasnął, a ściany gorącej maszynowni pokryły się momentalnie szronem. Chwilę później w korytarzu zapanował chaos. Quintus próbował niwelować moc Lenarda, Jim używał ciała kapitan Pristine jak żywej tarczy, Fei walczyła z opornymi pompami, które zaczęły pękać i pluć krwi i parą w zatłoczonej maszynowni. Branonowi udało się w końcu przedrzeć do Lenarda i wytrącić go z transu celnym ciosem w szczękę. Ulf krzyknął komendę do odwrotu - mieli już tyle krwi ile udźwignie barka. Fei, razem z Jimem wzięli pod ręce ciężko rannego Sigvida, Quintus zerwał z szyi gwizdki oszołomionemu Lenardowi, a Branon poprowadził wszystkich w stronę komory łańcuchowej. Nim do niej dotarli, powietrze znów wypełnił nienaturalny chłód -gwizdkowy odzyskał świadomość i był wyraźnie wściekły. Na szczęście, Nieznajomi zjeżdżali już po łańcuchu prosto na pokład barki, gdzie Theodore grzał już silniki.
Dopiero na pokładzie zorientowali się, że Sigvid nie przeżył odniesionych ran. Będą musieli wyjaśnić to jakoś Grindersom, ale fakt, że wzięli ze sobą ciało powinno pomóc udowodnić, że zrobili wszystko co w ich mocy. Z satysfakcją patrzyli na beczki pełne gęstej krw lewiatanów - na czarnym rynku będą warte krocie, szczególnie gdy w miasto pójdzie wieść, że "Grobowa Pieśń" nie ma pełnych ładowni, a inni Łowcy Lewiatanów są pewnie w podobnej sytuacji skoro jeszcze nie wrócili.
Nieznajomi mieli nadzieję, że próba ratowania twarzy i polityczne układy powstrzymają Connellich przed publicznych przyznaniem się do bycia ofiarą tak zuchwałej kradzieży i że nie będą próbowali dopaść Nieznajomych oficjalnymi ścieżkami. Jednocześnie nie mieli złudzeń, że nie puszczą im tego płazem - a niestety, jest wielce prawdopodobne, że uzyskają pomoc rodów de Askot i Wallace. Tym jednak będą martwić się później, bo w pod ich nieobecność, ktoś inny postanowił zrobić własny ruch. Billhooks pod przywództwem Tarvula wkroczyli do północnego Nightmarket! Z pomocą sojuszników z Oczopląsów zagarnęli tereny od Incense Alley, aż po Comission Street - czyli zarówno Eel's Arm jak i teatr Jima!
1. Eel's Arm; 2. Teatr Pàng Kèxīng; 3. Rzeźnia Travula