Ekipa wyrwała się z pościgu Ministerstwa Obyczajności i skierowała skradzioną łódź na bardziej przyjazne wody. W jednym z kanałów, nieopodal teatru, wysadzili Claudię i Jima. Jim, mimo osłabienia, musiał sprawdzić jak jego nieobecność wpłynęła na przygotowania do spektaklu.
Na szczęście Thena Strangeford stanęła na wysokości zadania - cieśle uwijali się nad stawianiem sceny, aktorzy ćwiczyli role, krawcy przygotowywali stroje. Wygląda na to, że premiera będzie gotowa na czas! Początkowa ulga, ustąpiła miejsca podejrzliwości - Jim zaczął bacznie przyglądać się Thenie. Czy chciała wygryźć go z jego własnego spektaklu? Czy planowała zostać gwiazdą? Przypisać zasługi tylko sobe? Na ile był w stanie stwierdzić - nic z tych rzeczy, Thena pracowała z pełnym oddaniem i zaangażowaniem i chętnie oddała stery Jimowi, gdy tylko wrócił. Niby dobrze, ale tylko wzbudza to w nim jeszcze większe podejrzenia.
Claudia nie do końca podzielała zainteresowanie sztuką Jima, ale rodzeństwo zdecydowanie odzyskało więź, która kiedyś ich łączyła. Choć młoda Wallace'ówna wolała na co dzień działać sama, to postanowiła pozostać na bliskiej orbicie gangu Nieznajomych - kto wie, co się z tego urodzi.
W międzyczasie, reszta ekipy zatapia łódź w głębi jednego z bocznych kanałów Six Towers i ruszyli na piechotę przez miasto. Nagle zauważyli, że pada na nich deszcz pyłu - duże, kruche płaty sadzy wydawały się odrywać z samej elektromplazmicznej bariery nad ich głowami. Dziwne zjawisko wyciągnęło na ulice i place zaniepokojonych mieszkańców. Na jednym z nich, inżynier z Ministerstwa Przetrwania uspokajał, że wieże działają bez zarzut, a samej barierze nic nie grozi - opad sadzy związany jest z rutynową konserwacją pomp i tłoków w maszynerii wieży. Fei była przekonana, że urzędnik kłamie - według niej, nie chodziło o prace konserwacyjne, a raczej o marnej jakości paliwo użyte do zasilania wież - czy do zanieczyszczone, czy niedostatecznie zrafinowane.
Widząc, że tłum zaczyna przyciągać coraz więcej Błękitnych Płaszczy, Nieznajomi oddalili się do willi dr Varnae, by zastanowić się nad kolejnymi krokami.
Nie zdążyli jeszcze dobrze usiąść, gdy rozległ się dźwięk kołatki. Przed drzwiami czekał kamerdyner Lorda Scurlocka.
- Lord Scurlock przesyła pozdrowienia i wyrazy uznania w związku z ilością i jakością dostarczonego towaru - nieco zbita z tropu, Fei odebrała liścik spoczywający na srebrnej tacce na zmatowiałej, czerwonej poduszce trzymanej przez bezimiennego kamerdynera. List, spisany zamaszysty pismem Lorda Scurlocka, informował Nieznajomych, że skrzynie z czarcią smołą, które dotarły do niego na pokładzie "Ogara Mgieł", w pełni spełniają jego oczekiwania i okażą się przydatne podczas jego badań. Ponownie, Fei z jednej strony poczuła ulgę, że nie musi tłumaczyć się przed dziwnym lordem z faktu, że nie miała jeszcze czasu zająć się tym osobiście, z drugiej - jeśli Ogary Mgły chciały wkupić się w łaski potężnego patrona i ominąć Nieznajomych, może to spowodować sporo problemów. Branon obiecał, że osobiście przyjrzy się tej sprawie.
Fei miała na głowie jeszcze jeden mniejszy gang - Karmazynowe Diabły, które tymczasowo ulokowali w jednej z opuszczonych kamienic w Six Towers. Po ataku na Ministerstwo, uwolnieniu Jima i okaleczeniu Głównego Egzekutora, Ministerstwo raczej nie odpuści Nieznajomym - będzie ich ścigać, tak jak wcześniej ścigało Karmazynowe Diabły. Niezależnie od tego, że Fei nie przepadała za Shujiang Dingiem, czyniło to Nieznajomych i Diabły (przynajmniej tymczasowymi) sojusznikami. Shujiang i Yihong spędzili setki godzin analizując wykradzione dokumenty - i to z niezłym efektem. Jeśli Nieznajomi zapewnią im bezpieczeństwo (nawet za cenę ściągnięcia na siebie egzekutorów Ministerstwa), ich praca może pomóc znaleźć wyjście z tej sytuacji - a być może również zdobyć przewagę nad innymi gangami. Nim jednak dokumenty wróciły do "Karmazynowych Księgowych", Jim upewnił się, że usunął stamtąd wszystkie dokumenty, które wprost wspominały jego rodzinę - dość już miał powiązań z Ministerstwem.
W końcu, wykończeni wydarzeniami ostatnich kilku nocy, Nieznajomi udali się na spoczynek. Niestety, dla Quintusa, sen nie przyniósł ukojenia - dręczył go koszmar o dziwnym monstrum - przypominający wielkiego robaka stwór, z twarzą i rękami człowieka, wpychał do przerośniętych ust czarne perły i mielił je potężnymi zębiskami. Z każdym kęsem, z wypustek i wrzodów na jego ciele tryskała zielonkawa, śluzowata woda. Rano, kierowany złym przeczuciem, Quintus zszedł do piwnic wilii, gdzie przechowywali ostatnią dostawę czarnych pereł - i rzeczywiście, część ładunku zniknęła! Jedyne drzwi prowadzące do piwnicy były zamknięte od zewnątrz, ale mokre ślady prowadziły do skrytki na perły od strony beczek na węgorze z solanką. Quintus wyczuwał jeszcze delikatne echa w polu elektroplazmicznym - podobne do tych, które wyczuwał, gdy sam przenosił się przez eter do świątyni Ręki Żalu. A nawet gorzej - to echo przywoływało wspomnienia, gdy otworzył się na Setarrę i podróżował przez samą skałę i ziemię poza miasto i do jego trzewi. I jak pamiętał, nie odbywał tej podróży sam (Zimny jak lód).
Branon nie miał zamiaru włóczyć się po mieście, by załatwiać sprawy gangu. Najwyższa pora, aby to inni pofatygowali się do niego. Zasiadł na Kwaśnym Tronie i wezwał do Eel's Arm Ogary Mgieł i Ulfa.
Timoth przyszedł na miejsce z Tuhanem - Branon był nieco zaskoczony, że tajemniczy zwiadowca opuścił ruiny za barierą i wrócił do miasta. Jednak jego głównym zmartwieniem było odpowiednie ustawienie relacji z Timorthem. Przywódca Ogarów musiał zrozumieć, że to Nieznajomi rządzą dzielnicą i wszelkie przysługi wyświadczane Lordowi Scurlockowi mają iść na ich konto. Ku swej uldze, Timoth nie próbował kwestionować zwierzchności Nieznajomych i Branona. Daleko było mu do doskvolskiej uległości, ale prezentował skovlańską lojalność, którą Branon potrafił docenić. Timoth zapewnił, że odką Nieznajomi dogadali się ze Scurlockiem i włączyli w układ Ogary, ich biznes idzie wyśmienicie i skovlańczyk nie miał zamiaru narażać tej relacji na szwank. We trójkę opróżnili kilka kufli piwa, by przypieczętować dobrą współpracę, po czym Branon odesłał ich z powrotem na pokład Ogara. W drzwiach minęli się z Ulfem Ironbornem.
Relacja z Ulfem była jednocześnie prostsza i bardziej skomplikowana. Nieznajomi zawarli sojusz z mniejszym gangiem, ale nie rościli sobie (na razie) pretensji do zwierzchnictwa nad skovlanczykami. Nie mieli również żadnego konfliktu interesów - każdy gang miał swój teren i swoje interesy. Jednocześnie to Ulf polecił Branona Nieznajomym, gdy ten musiał zniknąć z oczu stróżom prawa w Dokach. Teraz Branon występował jako przedstawiciel tego silniejszego sojusznika. Na szczęście, przynajmniej na powierzchni, ta zmiana w pozycji wydawała się umykać Ulfowi. Z pełnym entuzjazmem obalił z Branonem kilka kufli piwa, wznosił toasty za pomyślną współpracę i cieszył się szczęściem swego przyjaciela.
Jednocześnie, ściszonym głosem, przekazał, że statki cumownicze wyruszyły z portu na spotkanie floty Łowców Lewiatanów. Potężne statki polujące na morskie demony powinny niedługo zawinąć do portu - a wraz z nim ich cenny ładunek - krew lewiatanów. Ulf nadal ostrzy sobie zęby na ten łakomy kąsek i liczy na to, że Nieznajomi pomogą mu w szalonym skoku. Nieznajomi nie byliby sobą, gdyby się nie skusili...