„Trwałą zasługą Grottgera jest to, że w naszej świadomości narodowej to, co było jego zapisem chwili, dla nas stało się pierwszą narzucającą się interpretacją tych wydarzeń”.
Andrzej Zawiczewski
W pracowni historycznej gimnazjum, do którego uczęszczałam, wisiały na ścianie cykle rysunków Artura Grottgera „Polonia” i „Lithuania”. Przedstawiają one tragedię powstania styczniowego, są pełne ekspresji, wyrażają uczucia i dramaturgię wydarzeń. To dzięki nim stworzyłam sobie obraz wydarzeń z tamtych lat, zainteresowałam się powstaniem styczniowym oraz życiem i twórczością Grottgera. Uświadomiłam sobie, że uczestnikami powstania byli młodzi mężczyźni wywodzący się ze szlacheckich rodzin. Walczyli w małych grupach, w lesie, nie mieli mundurów. Większość z nich miała do dyspozycji tylko broń myśliwską i kosy. Bitwy kończyły się klęską. Powstańcy szukali schronienia w dworach. Chowali się przed carskim żołdakami, chłopami i Żydami, którzy mogli na nich donieść. Ich los był niepewny. Grottgerowska wizja kobiety to postać ubrana w czarną suknię, smutna, odpowiedzialna, dumna i świadoma swej wartości. Często zastanawiałam się, kogo opłakiwały kobiety z obrazów („Żałobne wieści”, „Na pobojowisku”, „Wdowa”). Mężów? Synów? Ojczyznę? Grottger stworzył wizerunek Matki Polki – w żałobie, czekającej na syna lub męża walczącego w powstaniu.
Na rysunkach utrwalił chwile z autentycznych wydarzeń i mimo, że nie był ich świadkiem, rozpoznajemy je i łączymy z tymi wydarzeniami. Rysunek przedstawiający zrozpaczoną kobietę i mężczyznę odchodzącego z domu ze związanymi rękami kojarzę z branką, nadzwyczajnym poborem do wojska carskiego, zarządzonym przez Aleksandra Wielopolskiego. „Żałobne wieści” są przedstawieniem rozgrywającym się każdego dnia w powstańczej rzeczywistości i symbolicznym zwiastunem tragicznych wydarzeń. Nie przynoszą nadziei, a jedynie smutek i żałobę.
Grottger używał symboli. Tytułowa grafika rozpoczynająca cykl „Polonii” zwana „Alegorią Polski” ma przytłaczającą scenerię. Wśród ruin siedzi personifikacja Polski - kobieta, której twarzy i ciała nie widzimy, są zasłonięte drapowaną czarną suknią, a na twarz narzucony jest kaptur. Polska jest zniewolona, jej ręce są zakute w kajdany. Na jednej z kolumn cyframi rzymskimi zapisany jest rok 1863. Polonii towarzyszą nadzy młodzieńcy, jeden z nich w czapce frygijskiej na głowie (symbolu wolności), zdejmuje jej okowy. Dwaj po drugiej stronie –patrzą przed siebie, w przyszłość. Ruiny są symbolem upadku starego ładu - zaborów. Rodzi się nadzieja i optymizm na przyszłość. Artysta wprowadził uniwersalne symbole odwołujące się do wolności. Dzięki temu zabiegowi rysunek może zaciekawić każdego odbiorcę.
Cykl obrazów „Lithuania” opowiada powstańczą historię litewskiego chłopa – leśnika i jego żony. Pierwszy z obrazów to wizja puszczy litewskiej z symbolicznym przedstawieniem śmierci z kosą, która zapowiada tragedię. Na przykładzie leśnika, Grottger opowiedział o wielu powstańcach, którzy zostawiali żony, składali przysięgę, walczyli, ginęli. Ich żony angażowały się w pomoc powstańcom, za co były skazywane na katorgę. Najbardziej wzruszył mnie ostatni obraz z cyklu, pobyt kobiety na zesłaniu. Pracuje przy wydobyciu węgla, nogi jej są skute kajdanami, a przed nią ukazuje się Matka Boska z Jezusem. Wizja odpowiada rzeczywistości. Po zakończeniu powstania styczniowego około 40 tys. powstańców zesłano na katorgę do ciężkiej pracy, ponad połowa nie wróciła na ziemie polskie.
Grottger czuł obowiązek wobec Ojczyzny, jako malarz rozumiał potrzebę rekonstrukcji wydarzeń, które były mu współczesne. Namalował cykl obrazów olejnych „Pożegnanie powstańca” i „Powitanie powstańca”. W ten sposób tworzył mit powstania.
Młodość artysty przypadła na czasy powstania, któremu podporządkował swoje życie i twórczość. Na początku lat 50. XIX wieku na rysunkach odtworzył atmosferę manifestacji patriotycznych, które były buntem przeciwko władzom carskim. Pokazał starcia z wojskami, spustoszone ulice, pierwszego poległego w walkach ulicznych, zaangażowanie społeczeństwa, duchownych prawosławnych i rabinów uczestniczących w manifestacjach z kokardami narodowymi. Takich informacji nie da się wyczytać w podręczniku. Z rysunków z cyklu „Warszawa I”, „Warszawa II”, „Polonia” i „Lithuania” mogą się uczyć historii kolejne pokolenia Polaków. Wartość tych prac tkwi w szczegółach, fotograficznym odtworzeniu rzeczywistości.
W obrazach odnalazłam wątki z historii Polski, które należy zachować w pamięci i przekazywać potomnym.
Widać tu motyw Sybiraków, czyli Polaków przez ponad dwa wieki wywożonych przez władze carskie, a później sowieckie na Syberię. Był to temat szczególnie bliski artyście ze względów rodzinnych - brat został zesłany na Sybir. W „Pochodzie na Syberię” z 1867r. artysta przedstawił wędrówkę bezimiennych zesłańców, których pilnuje eskorta Rosjan i Kozak. Kolumna mężczyzn w różnym wieku przemierza bezkresne śniegi. Sceneria obrazu jest bardzo przygnębiająca, w oddali szkielet i kłębiące się nad nim ptaki, ciemne chmury, słup graniczny oznaczający początek Azji, wyznacza srogie prawa, wieszcząc tragiczny koniec zesłańców. Jedynie ślady stóp na śniegu wprowadzają element człowieczeństwa.
W twórczości Grottgera pobrzmiewa echo mesjanizmu, Mickiewiczowskiego hasła „Polska Chrystusem Narodów”. To pytanie o sens powstania. Scena „Na pobojowisku” ukazuje obdarte zwłoki powstańców, okrucieństwo walk, ale pozy ciał, wyraz ich twarzy wskazują na dostojeństwo i godność. Dokonany przez nich wybór był słuszny, a ich ofiara za Polskę – konieczna. Powstańcy przedstawieni są jako męczennicy. Grottger dokonał sakralizacji ciał. Jeden z powstańców ukazany jest jako Chrystus, który złożył ofiarę za niepodległą ojczyznę. Jego matka symbolizuje Matkę Bolesną. Grottger wykorzystał typowe w tym czasie martyrologiczne motywy, aby podkreślić powagę wydarzenia i tragizm Polski.
Artysta miał zwyczaj umieszczania swojego autoportretu na obrazach, może to niespełnione marzenie o walce z zaborcą i uczestniczeniu w powstaniu („W drodze na Sybir”, „Bój”). Zamierzał bowiem walczyć. Powrócił w 1863 roku do Lwowa i myślał o przedostaniu się do zaboru rosyjskiego, ale, ze względu na zły stan zdrowia, zrezygnował.
Wrócę do życia artysty. Uważano go za złote dziecko. Wróżono wspaniałą karierę. W wieku niespełna 16. lat otrzymał stypendium od cesarza Franciszka Józefa z przeznaczeniem na studia w Krakowie i Wiedniu oraz twórczość artystyczną. Realizował swoje plany. Mieszkał w Wiedniu i Krakowie. Jak wspominałam, Grottger nie brał udziału w powstaniu, nie mieszkał nawet na terenie Królestwa Polskiego, a jednak dotkliwie odczuł represje po powstaniu. Za udzielanie pomocy powstańcom z zaboru rosyjskiego oraz przechowywanie w krakowskim mieszkaniu i udział brata Jarosława w powstaniu, cesarz odebrał mu stypendium. Malarzowi wytoczono proces sądowy w Wiedniu. Z powodu szykan policyjnych zmuszony był opuścić to miasto w 1865 roku. Artysta popadł w biedę. Wędrował po dworach na terenie Galicji, bezskutecznie szukał pracy i chętnych na kupno jego obrazów. Wśród społeczeństwa panował pogląd, że sztukę można uprawiać jako hobby, ale nie jako zawód. Wielu zamożnych ludzi podziwiało twórczość Grottgera, kochali i szanowali go za to, co robił, ale nikt nie chciał mu płacić pieniędzy za jego obrazy. W tak trudnej życiowej sytuacji spotkał we Lwowie miłość swojego życia, Wandę Monné. Jej rodzina nie zaakceptowała ubogiego malarza. Narzeczeni nigdy nie wzięli ślubu. W nadziei na poprawę losu Grottger podjął decyzję o wyjeździe do Paryża. Liczył na odniesienie sukcesu. W rzeczywistości podupadł na zdrowiu, gruźlica spustoszyła jego organizm. Mimo kuracji, zmarł w wieku 30 lat. Dzięki staraniom ukochanej, ciało artysty zostało sprowadzone z Francji do Lwowa. Artur Grottger został pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim.
Grottger należał do grona XIX wiecznych artystów, którzy walczyli za pomocą sztuki o niepodległość. Jego twórczość i postawa życiowa są dla mnie godne podziwu. Uosabiał takie cechy jak zaangażowanie, patriotyzm, poświęcenie. Współtworzył mitologię narodową, ukształtował zbiorową świadomość o powstaniu styczniowym. Kult Grottgera zapoczątkowany przez Wandę Młodnicką (z domu Monné), wybuchł z ogromną siłą na przełomie XIX i XX wieku. Na micie powstania styczniowego wychowało się pokolenie Polaków urodzonych w wolnej Polsce, które walczyło w powstaniu warszawskim. Artysta umarł bardzo młodo. Jego dorobek artystyczny świadczy o talencie i pracowitości. Zastanawiam się, jakie dzieła stworzyłby, gdyby żył dłużej.
Bibliografia
Bryl Mariusz, Cykle Artura Grottgera, Poznań 1994.
Czapska-Michalik Magdalena, Artur Grottger(1837-1867), Warszawa 2007.
Audycja z cyklu "Biografia dźwiękowa" Kai Kamińskiej poświęcona postaci Artura Grottgera. (PR 24.01.1996) .