Sezon turystyczny w pełni, a wyjazd goni wyjazd… Tym razem drogi zawiodły nas na Jurę Krakowsko-Częstochowską, region znany i przez nas odwiedzany, ale za każdym razem mamy okazję odwiedzić i zobaczyć tam COŚ nowego. Tak było i tym razem… Jurajską przygodę zaczęliśmy od zwiedzenia jaskini Wierzchowskiej Górnej pochodzącej, a jakże, z czasów jurajskich. Oprócz samego zagłębienia się w jej czeluść, na miejscu otrzymaliśmy solidną lekcję geologii, zjawisk krasowych i biologii jej mieszkańców. A co do tych ostatnich… mieliśmy sposobność złożyć im bezpośrednią wizytę. A chodzi o nietoperze, w tym przypadku o jednego z najmniejszych przedstawicieli tego gatunku w kraju – Podkowca małego, które w tego typu „lokalach” mają swoje hibernacyjne miejscówki. I faktycznie, wisiały u powały niczym peklowane wędliny, a jeden z nich, ku uciesze naszych milusińskich, dał niespodziewanie popis „pilotażu”.
Po wizycie w jaskini skierowaliśmy się w stronę „największej kuwety w kraju” – jakby określili to kociarze – Pustyni Błędowskiej. Przygodę z nią rozpoczęliśmy od punktu widokowego „Czubatka” dającego widok na jej całą panoramę. Pozwoliło nam to na zobrazowanie jej niemałych rozmiarów i położenia.
Stamtąd, pieszo, południowym szlakiem udaliśmy się na bliskie spotkanie z samą pustynią. Część z nas przeszła jej spory fragment piachem, a część realizująca projekt: geocachngowo-kamyczkowy udała się na poszukiwanie keszy umieszczonych w bezpośrednim sąsiedztwie pustynnego obszaru. I to z dobrym skutkiem, gdyż z zaplanowanych pojemników, wszystkie udało się odnaleźć. Przy okazji pozostawiliśmy dwa nasze kamienie, w charakterystycznych punktach: na wspomnianej „Czubatce” i na „Róży Wiatrów”.
W końcu, pozostał nam ostatni punkt programu – zamek Ogrodzieniec, jedno z „Orlich Gniazd”, największe i bodaj najbardziej malownicze na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Jego bogatą historię, legendy i anegdoty z nim związane, przybliżył nam miejscowy przewodnik.
Solidna dawka ruchu, przygody i edukacji, wraz z doskonałą pogodą, sprawiła, że była to jedna z najbardziej udanych naszych wypraw. I pozostaje sobie życzyć, aby takich wypraw było więcej…